Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Kate Morton - Córka zegarmistrza

Żeby nie było - doskonale zdaję sobie sprawę z ograniczeń autorki (do sedna akcji zawsze prowadzi w skomplikowany sposób kilka wątków, najczęściej z różnych linii czasowych, bohaterowie oględnie mówiąc bywają strugani z kartofla, nikt nikomu nic nie wyjaśnia, chociaż mógłby, narratorem bywa torba[1]), ale i tak lektura sprawia mi niezaprzeczalną przyjemność swoim klimatem angielskich dworów, łączeniem współczesności z historią czy wreszcie archiwistycznym zacięciem do rozplątywania przeszłości. Oraz oczywiście chyba na pierwszej stronie pojawia się zdanie, za które wybaczam wszystko: “tylko nudni ludzie pozwalają, by prawda stanęła na drodze dobrej opowieści”.

Elodie, najbardziej nudna i płaska bohaterka, jaka może tylko być (parzy herbatę dokładnie 3,5 minuty), pracuje w archiwum rodziny Strattonów. Mimo że za kilka tygodni wychodzi za mąż[2], bardziej zainteresowana jest odkryciem zawartości eleganckiej teczki, w której znajduje portret pięknej dziewczyny i szkicownik Jamesa Strattona, XIX-wiecznego reformatora i działacza charytatywnego, a w szkicowniku rysunek domu, który zna z opowieści tragicznie zmarłej matki[3]. Odkrywa, że dom był związany z tragicznym losem XIX-wiecznego malarza, Edwarda Radcliffe'a, którego narzeczoną ktoś zastrzelił, a modelka zniknęła, prawdopodobnie kradnąc rodzinny skarb - błękitny diament. Chwilę później odkrywa, że jej rodzina jest związana z tym domem - cioteczny wuj, Tip, mieszkał tam z matką i rodzeństwem podczas bombardowań w latach 40., a jej matka zginęła nieopodal. Zamiast ogarniać suknię ślubną i menu na przyjęcie, udaje się na prowincję do Birchwood, żeby wyjaśnić tajemnice sprzed 150 i 25 lat. Na szczęście to tylko jedna z linii fabularnych powieści, oprócz tego pojawia się wszechwiedząca narratorka, Lily, tajemnicza modelka z obrazu, a wcześniej wychowywana przez złodziejaszków londyńska złodziejka; Lucy Radcliffe, siostra Edwarda, prowadząca szkołę dla dziewcząt; Ada, Brytyjka z Indii, zostawiona przez rodziców w szkole Lucy; Leonard, straumatyzowany żołnierz z I wojny światowej i naukowiec, badający losy Edwarda; czy wreszcie matka Tipa, dziennikarka pisząca z Birchwood reportaże z prowincji podczas wojny. Dopiero Elodie i wysłany przez potomkinię Ady australijski poszukiwacz skarbu, eks-policjant po rozwodzie, współcześnie odkrywają, kto zabił Fanny, gdzie zniknęła Lily (i kim była), co łączyło Edwarda i Jamesa oraz - czego nie odkrywają - gdzie jest “Błękit Radcliffów”.

Dees szydzi nieco z autorki, że zżyna z Dickensa, ale mnie bardziej (poza myślącą torbą z monogramem) rozczarowała właściwa pointa, skopiowana żywcem z “Qbzh j Eviregba”; ghgnw mn avrhzlśyaą śzvreć Yvyl bqcbjvnqn gemlznfgbyrgavn Yhpl, fvbfgen Rqjneqn, xgóen qyn ormcvrpmrńfgjn mnzlxn qmvrjpmlaę j avrbgjvrenyarw bq śebqxn fxelgpr v m cbjbqh fgerfh mncbzvan b glz. Oeng xvyxnanśpvr yng pvrecv, nyr zn anqmvrwę, żr manwqmvr hxbpunaą, cbqrwemrjnaą b xenqmvrż v hpvrpmxę. Yhpl bq zbzragh bqxelpvn qvnzragh j fjbvpu emrpmnpu mnpmlan fbovr cemlcbzvanć jlqnemravn yrgavrw abpl, nyr xbśpv Yvyl, xgóen fgnłn fvę qhpurz bcvrxhńpmlz qbzh, jlwzhwr whż cb śzvrepv Rqjneqn.

Bawiąc-uczyć: wimperga to “dekoracyjne wykończenie w kształcie wysokiego trójkąta, wieńczące szczyt portalu albo ostrołuk okna charakterystyczne w architekturze gotyckiej oraz stosowane w zdobnictwie neogotyckim” (Wikipedia).

[1] Serio, “torba wciśnięta głęboko na dno pudła odetchnęła”, a cała scena wyjmowania rzeczy z torby jest przedstawiana z punktu widzenia wyprawionej skóry.

[2] W ogóle wątek ślubu jest przeuroczy. Alastair, narzeczony Elodie, jest w zasadzie nieobecny, bo ma “interesy za granicą”, ślub i wesele organizuje matka narzeczonego, hojnie rozdzielająca zadania również pannie młodej. Chyba bardziej od Elodie ożywiona jest przygotowaniami Pippa, jej przyjaciółka, chociaż przyjaźń polega na tym, że Elodie Pippy raczej unika i nie dzieli się z nią niczym ważnym.

[3] To jedyna cecha dystynktywna Elodie - jest córką genialnej wiolonczelistki, która ponad 20 lat temu zginęła w wypadku. Mam wrażenie, że zarówno matka narzeczonego, jak i sam narzeczony (nie wspominając o ojcu Elodie, który mimo deklarowanego uczucia do córki, w ogóle się nie pojawia w trakcie akcji) są zakochani w duchu matki dziewczyny. Na pewno są bardziej zainteresowani sami sobą niż Elodie:

Na wszystkie te wydarzenia chodzili tylko we dwoje, matka i syn – to był ich czas („Ojciec uważa, że to przesada. Jego ulubioną rozrywką jest rugby”). Nadal podtrzymywali tę długoletnią tradycję i raz w miesiącu wybierali się na koncert, a po nim na kolację. Słysząc to, Pippa uniosła brwi, zwłaszcza gdy Elodie wyznała, że nigdy nie została zaproszona, by do nich dołączyć; ona jednak się tym nie przejmowała.

Inne tej autorki.

#103

Napisane przez Zuzanka w dniu środa grudnia 25, 2019

Link permanentny - Tagi: 2019, panie, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Sue Grafton - J is for Judgment

Kinsey niespodziewanie dostaje sprawę od dawnego znajomego z California Fidelity (które ją wyrzuciło dwie czy trzy książki temu) - ma sprawdzić, czy zaginiony 5 lat temu Wendell Jaffe, którego grubą polisę właśnie spieniężyła wdowa, przypadkiem nie jest żywy i w Meksyku (gdzie przypadkiem odkrył go jeden z pracowników CF). Wysmarowana samoopalaczem pani detektyw leci do Meksyku, gdzie w kurorcie rzeczywiście odkrywa potencjalnego denata z aktualną flamą. W ramach obowiązków służbowych włamuje się do ich pokoju przez balkon, odkrywa, że posługują się dokumentami Renaty i Deana Huffów, po czym w trakcie ucieczki udaje prostytutkę (na szczęście na pocałunku się kończy). Ponieważ wtem Jaffe znika, zapewne z powodu ucieczki z więzienia jego młodszego syna, Kinsey wraca do domu, gdzie kontynuuje śledztwo, chodząc z postarzonym zdjęciem po wszystkich znajomych i rodzinie Wendella, zadając pytania i analizując czasem niezgodne z prawdą odpowiedzi. Wyjątkowo w tym tomie nie obrywa, jedynie jej samochód zostaje ostrzelany. Finał śledztwa jest raczej gorzki, zarówno dla rodziny Jaffe’ów, jak i dla CF: Wnssr fsvatbjnł śzvreć 5 yng grzh m cbzbpą Erangl, n grenm jeópvł avr glyxb qyn ebqmval, nyr cb cvravąqmr, mznyjrefbjnar j cvenzvqmvr svanafbjrw. V gbjnemlfgjb hormcvrpmravbjr olłbol an cyhfvr, nyr j svanyr bprna jlemhpn mjłbxv Jraqryyn, mnovgrtb cemrm mqenqmbaą Erangę.

Prywatnie Kinsey odkrywa, że ma rodzinę. Do tej pory żyła w przekonaniu, że jej zmarła ciotka, wychowująca ją po śmiertelnym wypadku rodziców to jej jedyna rodzina, tymczasem okazało się, że ma babcię (wprawdzie obrażoną na jej matkę za mezalians z listonoszem(!), stąd ignorowanie wnuczki przez ponad 30 lat) i całe mnóstwo kuzynek. Jeszcze nie wie, co z tym zrobi. Brat Henry’ego, hipochondryczny William, planuje ślub z Rosie, właścicielką węgierskiej knajpki.

Się je: kanapkę z masłem orzechowym i piklami, ćwierćfunciaka z serem i frytkami, brownie i zupę jarzynową u Henry’ego.

Inne tej autorki tutaj.

#102

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 24, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, panie, kryminal - Skomentuj


Ogród 2019

Hity: tulipany (wiadomka), wilec, niespodziewanie cantedeskia (zwana też kalią) oraz wreszcie ruszyła dzika róża, emitując kilka kwiatków. Kity: gladiole (tylko kilka, sporo w ogóle nie wyszło z pąków), maciejka, dalie (kto wypuszcza pąki tuż przed przymrozkami?!) i łubin.

J. przywiozła mi z Amsterdamu Blue Parrot, a w rajdach po okolicznych dyskontach znalazłam: Triumph Hot Pants (sic!), White Parrot, Night Rider, Double Viri, miks tulipanów pełnych i strzępiastych (będzie niespodzianka!), irysy Frans Hals i przebiśniegi. Ogólnie będą niespodzianki, bo nie wiem, co mi z tego wyrośnie, tym bardziej że od połowy września po ogrodzie szaleje ekipa remontowa, jedna z grządek została rozebrana przy okazji demontażu płotu, który do dzisiaj nie został zmontowany z powrotem, spodziewam się potencjalnych zniszczeń większych niż ślad męskiego buta pośrodku rabaty (już wiesz co, milordzie!).

GALERIA ZDJĘĆ (znacznie więcej).

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 23, 2019

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, G is for Garden - Komentarzy: 1


Berlin 2019 (2/2)

[22.12.2019]

Wnikliwy obserwator zauważy w poprzedniej notce adres, o którym nie wspomniałam. Co niedzielę przy Mauerparku rozkłada się Pchli Targ (Flohmarkt); latem pewnie przyjemniej niż w grudniu, więc na czerwiec plan jest taki, że rodzina idzie do parku, a ja zostaję. Mnóstwo wszystkiego, rarytasy przemieszane z badziewkiem, chińszczyzna i współczesność z XIX wiekiem. Bywa stara, nietypowa biżuteria, ale trzeba czasu, żeby ją znaleźć w zalewie byle jakiej. Są ubrania, niektóre nowe, niektóre zdecydowanie vintage. Winyle i książki, niestety raczej w języku sąsiadów. Bywa drogo, bywa za centy.

Pojechałam po porcelanę, w założeniu Churchill Blue Willow/Brook Pink/Brook Green, wróciłam z wymieszanym zestawem talerzy i filiżanką różnych firm.

Spode Pink Tower Mason's Vista Pink Spode Villeroy Boch Rusticana Red Mason's / Villeroy Boch x 2 / Spode

Przychodźcie na kawę, można gościom.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 22, 2019

Link permanentny - Tagi: berlin, niemcy - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Skomentuj


Berlin 2019 (1/2)

[20-22.12.2019]

TŻ stwierdził, że najbardziej w Berlinie podobało mu się czyste powietrze. Mnie - przypadkowa architektura. Przy okazji losowego wyboru greckiej restauracji na niedzielny lancz przejechałam przez Schöneberg obok elfiego Sporthalle der Spreewald-Grundschule Hinricha Ballera i brutalistycznego Pallaseum; pierwsze wygląda na nigdy nie używane, drugie - na używane zbyt mocno (wyobraźcie sobie, że pod Waszym domem przejeżdżają samochody). Uwielbiam Berlin za kontrasty.

Wybór noclegu w pięknej dzielnicy Prenzlauer Berg pozwolił na zwiedzanie okolic Alexander Platz na piechotę (i pogoda! cały dzień słońce i ponad 10 stopni). Illuseum (Muzeum Iluzji) nieco rozczarowało - jest malutkie (czytaj: cztery pomieszczenia, w jednym szatnia, w drugim recepcja), iluzje są świetne, ale obejrzenie całości zajmuje 20 minut, wliczając czekanie, aż inni odwiedzający wyjdą z kadru. Odcięta głowa na talerzu, kalejdoskop z twarzami, złudzenia perspektywy i wielkości, ukośne podłogi i ściany w paski czy kratkę (to załatwiło mój błędnik - spadłam na ścianę i mózg odmówił chodzenia prosto) czy pokój do góry nogami cieszą młodzież, ale to miejsce na jednorazową wizytę. Więcej czasu spędziliśmy na pobliskim Weihnachtsmarkt am Roten Rathaus, gdzie karuzela i diabelski młyn. Zdjęcia z muzeum w galerii, jako że zawierają lokowanie rodziny.

Torstrasse Mozaika na Berlin Congress Center / Spreewald-Grundschule Ballera Volksbühne Rose Garden Berlin / Torstrasse Berlin Wall Memorial na Bernauer Strasse Niedźwiadek / Karuzela na Weinachsmarkt am Roten Rathaus Berlin wieczorem / Kościół Mariacki Kościół Mariacki

Ponieważ młodzież narzeka, że wybieram same nudne i dla dorosłych (oczywiście, tak jak Muzeum Iluzji w sobotę i w niedzielę Muzeum Techniki, do którego naprawdę już nie chcę chodzić, bo znam je na pamięć), w ramach niespodzianki był basen miejski (Stadtbad) w hotelu Oderberger. Nie trzeba być gościem hotelu, ale trzeba zapłacić za wejście. Fantastyczne wnętrze, woda akurat w takiej temperaturze, żeby na początku zimno, a potem nie. Korzystne światło, wieczorem nie widać, że się pominęło kilka włosków przy depilacji. Taras jest ogrzewany, latem można wyjść na świeże powietrze (zimą niekoniecznie, chociaż była przestrzeń z namiotem dla palaczy). Są dodatkowo płatne sauny, ale to może następnym razem.

A o niedzieli niebawem.

Restauracje i miejsca:

  • Mama India - Schönhauser Allee 10, indyjska [2022 - zamknięta]
  • Rose Garden Berlin - Alte Schönhauser Str. 61, śniadania, z tych droższych, ale pyszne i dużo!
  • Berkis - Winterfeldtstraße 45, grecka
  • Illuseum - Karl-Liebknecht-Str. 9.
  • Hotel Stadtbad Oderberger, Oderberger Str. 57 - można wybrać pakiet 2 godzin na samym basenie albo droższy basen z saunami, za opłatą dodatkową można wypożyczyć ręcznik; uwaga - gotówka albo karta maestro
  • Flohmarkt am przy Mauerpark, Bernauer Str. 63-64
Rose Garden Berlin, śniadanie Berkis, lancz / Pallaseum

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 22, 2019

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: berlin, niemcy - Skomentuj


Bosch

Procedural oparty o prozę Connelly’ego, pierwszy sezon to kombinacja trzech tomów: Cmentarzysko, Echo Park i Betonowa blondynka. Harry Bosch jest czynnym detektywem wydziału Zabójstw LAPD, dobrym, ale kłopotliwym - tu strzeli przy zatrzymaniu, tam pochopnie, lecz w dobrej wierze, coś zrobi, co spowoduje konsekwencje; nie trzyma też dyplomatycznie języka za zębami. W książkach wątek byłej żony był bardziej dramatyczny, tutaj po prostu mieszka (w czasie 1. sezonu) w Las Vegas z ich nastoletnią córką oraz wspiera Boscha jako profilerka (w książce profilerką była jedna z dziewczyn Boscha). Bosch staje przed sądem z powodu śmierci podejrzanego, którego zastrzelił podczas zatrzymania. Odsunięty od sprawy, bada ludzkie kości znalezione przez spacerowicza w płytkim grobie. Kości należały do dziecka, maltretowanego za życia i pochodziły sprzed około 20 lat. W międzyczasie zostaje przypadkiem zatrzymany mężczyzna, przewożący zwłoki w vanie. Ze względu na ślady policja oskarża go o zabicie co najmniej 7 osób, do czego delikwent się przyznaje, jak również do zabójstwa dziecka 20 lat wcześniej. W zamian za pokazanie miejsca pochówku umawia się na wizję lokalną i - jak się łatwo domyślić - ucieka, co powoduje spore nieprzyjemności w wydziale, z dodatkowymi rozgrywkami politycznymi.

Nie jest to zły serial, ale przez prowadzenie kilku wątków jednocześnie (oprócz trzech spraw jest też polityka miasta i wydziału, Bosch spotyka się z policjantką, co ma nieprzewidziane konsekwencje, mimo że nie pozostają w zależności służbowej, usiłuje też nawiązać kontakt z córką) tempo jest dość powolne. Rezonuje przeszłość Boscha (zamordowana matka-prostytutka, pobyt w domu dziecka), co ma wyjaśnić jego pracoholizm i nadmierne zaangażowanie w pracę. To nie jest serial z olśnieniami i samotnością łowcy, tylko 10 odcinków mozolnej pracy, przewracania dokumentów, badania śladów; Bosch jest trudny do polubienia, bo dość nijaki (a sceny malowniczego załamania, kiedy śledztwo dotyka jego życia, są przegięte), ale uczciwy i rzetelny, więc jednak jakaś tam nić sympatii jest. Drugoplanowo polubiłam dwóch tetryków - Crate’a i Barrella, a zupełnie nie zapamiętałam partnera Boscha, nawet nie pamiętam, jak się nazywa.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 17, 2019

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 1


Undone

Alma prowadzi uporządkowane życie - sen, prysznic, ubranie, praca, wieczór z chłopakiem; każdy dzień jest podobny do poprzedniego. Czasem zrobi coś głupiego, pokłóci się z siostrą (która jest w amoku przedślubnym) lub z matką (dla odmiany z odchyłem na kościół), zerwie z chłopakiem dla jego dobra, bo ma wrażenie, że jej życie nie ma sensu. Wszystko rozsypuje się w momencie wypadku samochodowego, tuż przed którym widzi ojca, zmarłego 20 lat wcześniej. Budzi się w szpitalu, ale ma absurdalne poczucie, że jest w innym świecie, tym bardziej, że jej ojciec, fizyk badający czas, jest przy niej i niedwuznacznie sugeruje, że mogłaby wyświetlić tajemnicę jego śmierci. Wierzcie mi, ciężko jest wyjaśniać strapionej rodzinie i koledze z pracy, że czuje się już świetnie, jeśli prowadzi dialog z kimś, kogo inni nie widzą albo nagle zmienia czas i miejsce w sposób dla siebie nieprzewidywalny. Fabuła jest jak rollercoster, a Alma sama nie wie, czy to, co się dzieje, jest prawdziwe, czy w jej głowie. Gorzej, jej rodzina uparcie przypomina o schizofrenii babci i nalega na leczenie.

Doskonały, wciąga od pierwszej sceny nie tylko dzięki rotoskopowej animacji. Uwielbiam wszelkie zabawy liniami czasu i zaburzenia, które można uzasadnić albo chorobą psychiczną, albo - według Almy i jej ojca - szamańskim pochodzeniem i specjalnymi predyspozycjami mózgu (patrz też Donnie Darko, naprawdę nigdy nie napisałam o tym filmie?!). Aktorsko - fantastyczna i wyrazista Rosa Salazar i Bob Odenkirk tworzą świetny duet. Sezon pierwszy kończy się zgrabnie, bardzo czekam na sezon drugi.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 15, 2019

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Zygmunt Zeydler-Zborowski - Czerwona nitka

Sierżant Franek Kociuba[1] przyjeżdża do rodziców z wizytą, niestety szybko robi się nieprzyjemnie - w pałacowym ogrodzie, w rzeczce opodal chaty rodziców milicjant znajduje zwłoki młodej dziewczyny. Wprawdzie ma wolne, ale oczywiście angażuje się w śledztwo we współpracy z kapitanem Grabickim[2], ponieważ zna ludzi[3] i okolicę. Zamordowana Tomecka - przewodniczka orbisowskiej wycieczki - okazuje się być obiektem uczuć Staszka, brata Hanki, narzeczonej Franka, co prowadzi do sporych problemów, kiedy ślady wskazują na młodzieńca. Z czasem wychodzi więcej związków z okolicą - Tomecka sypiała najpierw ze Stefaniakiem juniorem, potem - po samobójstwie juniora - ze Stefaniakiem seniorem (sic!). Do akcji włącza się major Downar, poproszony przez Walczaka, jak się okazuje, spowinowaconego ze Staszkiem i Hanką, co budzi sporą niechęć u samodzielnego i zarozumiałego Grabickiego. Ponieważ dla odmiany sprawa ociera się o szpiegostwo, a w śledztwie pojawia się piękna Wiedenka, Downar przebiera się i udaje kogoś innego[5]. Sprawę rozwiązuje analiza tytułowej czerwonej nitki.

[1]

Kociuba nie był typowym wiejskim milicjantem. Podczas gdy jego koledzy czas wolny od służby spędzali w wesołej kompanii przy kieliszku, albo szukali towarzystwa miejscowych piękności, on czytał książki. Już od dzieciństwa porywały go powieści historyczne. Jego ulubionymi autorami byli: Sienkiewicz, Kraszewski, Gąsiorowski, Tetmajer. Trylogię, „Huragan”, „Hrabinę Cosel”, „Koniec epopei” czytał po kilka razy i zawsze z przyjemnością wracał do tych książek, które przenosiły go w minione wieki, mówiły o życiu dawnych Polaków, ukazywały obyczaje tamtych czasów. Dziwny to był chłopak ten Franek Kociuba, taki niedzisiejszy, trochę romantyk, trochę marzyciel, trochę domorosły filozof. Jednocześnie jednak natura obdarzyła go tzw. zdrowym chłopskim rozsądkiem i zdolnością szybkiego kojarzenia faktów.

[2]

Kapitan Grabicki nie był lubiany. Uważał się za asa służby śledczej i miał niezbyt miły zwyczaj traktowania kolegów, a szczególnie niższych rangą, z pewnego rodzaju protekcjonalną wyższością.

[3] Jak się okazuje, nie do końca, bo jednak milicjant w rodzinie to wstyd.

Nieraz, kiedy przyjeżdżał do rodziców na niedzielą, matka kiwała głową i mówiła frasobliwie:
— Oj, Franuś, Franuś, nie mogłeś to sobie jakiegoś uczciwego fachu znaleźć? Musiałeś iść na milicjanta? Go też ci synku do głowy przyszło?
Ale Dobrzycki nie miał najmniejszego zamiaru się odczepić. Po wódce stawał się rozmowny i nie tak łatwo rezygnował z towarzystwa. Ciągle trzymał Staszka za rękę, nie pozwalając mu dosiąść konia.
— Ludzie gadają, że tę babkę wyciągnął twój szwagier.
— Jaki znowu szwagier? Nie mam żadnego szwagra.
— Może by było lepiej, żebyś miał… — Dobrzycki przymrużył filuternie lewe oko.
— Co ty bredzisz?! — zdenerwował się Staszek. — Upiłeś się i tyle. Sam nie wiesz, co gadasz.
— Wiem, co gadam. Wszyscy już w okolicy o tym mówią, że twoja siostrzyczka kombinuje z tym cholernym milicjantem. Uważaj, bo ślubu nie będzie, a siostrzeńca będziesz miał i to od razu w milicyjnej czapce. Ha, ha, ha.

Się pali[4]: sporty, winstony (istotne dla fabuły), carmeny.
Się pije: winiak, wermut, owocowe wino (pod kurczaka z okazji nominacji Franka na sierżanta), wódkę z czerwoną kartką (pod śledzie w śmietanie).
Problemy kadrowe w milicji: Walczak leży w szpitalu, Szczepański złamał nogę na motorze, Madziara wyjechał za granicę.
Seksizm codzienny:

Wanda Szypulska była bardzo efektowną, postawną blondyną, przypominającą urodą modne hollywoodzkie piękności. Porcelanowa twarz małej dziewczynki, ogromne niebieskie oczy, patrzące z rozbrajającą naiwnością, zgrabne, długie nogi, ponętnie zarysowane biodra i wydatny biust. Poruszała się z wystudiowaną afektacją, świadoma wrażenia, jakie jej osoba wywierała na mężczyznach. Na widok „sex-bomby” Grabicki przełknął ślinę i przez chwilę zaniemówił. (...) Grabicki czuł, że jeżeli się natychmiast nie opanuje, zupełnie zapomni o śledztwie. Wziął się więc energicznie w garść i wykazując dużą siłę woli, oderwał spojrzenie od jej biustu. Odetchnął głębiej.
(...) Był zawiedziony. Zdawał sobie sprawę, że nie potrafił wykorzystać dobrego źródła informacji, ale nie miał pojęcia, jak przełamać opór starej panny. „Nie umiem rozmawiać ani z młodymi, and z podstarzałymi babkami” — mruczał niezadowolony z siebie. „Tamta była za ładna, a ta znowu za brzydka. Cholerna sytuacja”.

[3] Ale nie Downar: ”Zacząłem i znowu rzuciłem. Albo się ma silną wolę, do cholery, albo nie. Żeby człowiek był niewolnikiem takiej głupiej rurki z odrobiną tytoniu”.

[4]

Włożył elegancki garnitur z ciemnozielonego tropiku, koszulę non iron wyprodukowaną w Szwecji i zawiązał barwny krawat włoskiego pochodzenia, za który zapłacił sto dziewięćdziesiąt złotych. Na palec prawej ręki wcisnął okazały sygnet, a w przegubie zapiął złotą bransoletę. Gładko wygoloną twarz skropił wodą kolońską, włosy wypomadował obficie brylantyną, której nie znosił, nabił fajkę tytoniem i ulokował na nosie potężne okulary przeciwsłoneczne. Tak ucharakteryzowany wsiadł do czerwonego „Jaguara” i pojechał na Sadybę.

Inne tego autora, inne z tej serii.

#101

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 12, 2019

Link permanentny - Tagi: panowie, prl, 2019, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Khaled Hosseini - Chłopiec z latawcem

Zacznę od tego, że to nie jest jednak powieść z twistem, tylko taka, w której z czasem narrator (a przy tym czytelnik) dowiaduje się pewnych rzeczy, które zmieniają narrację. Tutaj są to rzeczy dość oczywiste, ale nie one stanowią o wartości książki.

1975. 12-letni Amir mieszka w Kabulu z wpływowym ojcem, sunnitą ze szlachetnego plemenia Pasztunów. W domku w ogrodzie mieszka służący Ali, szyita z plemienia Hazarów, z rok młodszym od Amira synem, Hasanem. Chłopcy są nierozłączni, Hasan uwielbia Amira i zrobiłby dla niego wszystko, jednak Amir ma należne mu z urodzenia i statusu poczucie wyższości; przyjmuje uczucie i zaangażowanie Hasana za pewnik, chociaż oczywiście go bardzo lubi. Co ciekawe, to ojciec, człowiek szanowany, popycha Amira w stronę dziwnej przyjaźni z synem służącego, absurdalnie też Amir ma wrażenie, że zasmuca ojca. Punktem zwrotnym jest turniej latawców, który Amir chce wygrać, żeby zasłużyć na szacunek ojca. Wygrywa z ogromną pomocą (czy raczej dzięki poświęceniu) Hasana, ale to gorzkie zwycięstwo, bo właśnie wtedy zawodzi, udając, że nie widzi brutalnej napaści młodych zwyrodnialców na Hasana. Od tej chwili już nic nie jest takie, jakie było, a po jakimś czasie Ali z Hasanem odjeżdżają. Na sferę osobistą nakłada się wielka polityka - napaść Sowietów na Afganistan, co zmusza ojca Amira do emigracji do Stanów. Amir dorasta, zostaje pisarzem, żeni się, osiada również mentalnie w Kalifornii, ale jak zadra siedzi w nim przeszłość. Po śmierci ojca jego spokój burzy telefon z Peszawaru, skąd dzwoni dawny przyjaciel rodziny i prosi o powrót, aby naprawić przeszłość.

Losy Amira, mimo że stanowią właściwą oś powieści, to tło dla prawdziwego dramatu - losów Afganistanu, szarpanego wieloletnią okupacją przez Związek Radziecki i wojną domową, z drastycznym zniszczeniem przez Talibów. Amir wraca do Kabulu, widzi szczątki świata, który znał, patrzy na codzienną śmierć, tę nagłą, ale i powolną, z głodu i załamania. Nie jest to powieść historyczna czy wojenna, ale mimo skupienia na jednej postaci, nie jest to łatwa lektura.

#100

Napisane przez Zuzanka w dniu środa grudnia 11, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Liane Moriarty - Moja wina, twoja wina

Sąsiedzi (Vid i Tiffany) spontanicznie zapraszają Ericę i Olivera na podwórkowego grilla. Ponieważ Erica była umówiona już wcześniej na ważną rozmowę z przyjaciółką z dzieciństwa, Clementine i jej mężem, Samem, ci ostatni również pojawiają się na przyjacielskim grillu. Narracja rozdziela się na przed i po; wiadomo, że na grillu stało się coś dramatycznie złego, z czym nikt z trzech par i ich dzieci nie potrafi sobie poradzić. Jeden wątek powoli odsłania chronologiczne wydarzenia, w drugim widać, jakie reperkusje są dwa miesiące później (co oczywiście sprawia, że czytelniczka obgryza pazury z niecierpliwości). Erica nie może sobie przypomnieć części wieczoru, przez co ma poczucie, że umyka jej coś ważnego. Dakota, 10-letnia córka Vida i Tiffany, przeżywa coś ciężkiego, izolując się od rodziców. Clementine i Sam nie sypiają w jednym łóżku, kontakty między nimi można oględnie nazwać jako niechętne, a ich 6-letnia córka sprawia problemy wychowawcze w przedszkolu. Wreszcie Clementine i Erica, przyjaciółki "od zawsze", unikają się, każda z listą pretensji. A, nie ma też upierdliwego staruszka Harry'ego, sąsiada Vida i Tiffany, który wiecznie miał pretensje i nawet zdarzyło mu się kopnąć ich psa.

Jakkolwiek powieść się doskonale czyta w trybie ciągłym, tak stężenie dramatycznych zdarzeń i osób specjalnej troski jest trochę za wysokie. Mamy matkę-hoarderkę, która zniszczyła dzieciństwo córce, a ze szkodliwego wpływu dorosła już kobieta ciągle nie może się wyzwolić mimo lat terapii. Jest rodzic z PTSD, który nie umie odbudować spokoju w sobie po traumatycznym wydarzeniu. Jest inny rodzic po stracie, próbujący dochodzić sprawiedliwości drogą sądową, co eskaluje w nienawiść do otoczenia. Jest kleptomanka, zabierająca "za karę" rzeczy osobie, która ich nie docenia. Jest para, która walczy z bezpłodnością i podejmuje trudne decyzje. Jest córka z niską samooceną, nieustająco walcząca o uwagę i docenienie ze strony matki, bardziej skupionej na szeroko pojętej filantropii. Ba, jest tzw. kobieta z przeszłością w biznesie erotycznym, która aktualnie martwi się reperkusjami tego. W pewnym momencie robi się z tego nieco niestrawny konglomerat, ale finalnie autorce udaje się wyjść obronną ręką. Niestety, książka dryfuje w stronę poradnika samopomocowego ("jeśli tak masz, szukaj terapii") niż literatury wysokiej. Absolutnie #guiltypleasure.

#99

Inne tej autorki tutaj.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 10, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, beletrystyka, panie - Skomentuj