Więcej o
Czytam
Jest sobie szwedzki artysta, Simon Stålenhag malujący przedziwne obrazy, gdzie zwyczajne, sielskie pejzaże zaludniają dziwne roboty, budynki rodem z enerdowskiego socrealizmu, uzbrojeni w futurystyczne artefakty żołnierze czy wreszcie ludzie, którzy się zupełnie temu, co jest wokół nich, nie dziwią. I to - na pewnym poziomie - jest doskonałym streszczeniem tego nietypowego mini-serialu. Rolnicze Ohio, koło niedużego miasteczka mieści się Pętla - miejsce pracy urzędników i naukowców, głównie fizyków - którzy coś badają. Co konkretnie - nie wiadomo, ale po całej okolicy poniewierają się maszyny nieznanego pochodzenia, o czasem zaskakujących mocach - przenoszenia w czasie, zatrzymywania czasu, przepowiadania przyszłości, rozdzielania rzeczywistości na alternatywne ścieżki, czasem też są świadome i człekokształtne. Każdy z odcinków jest niezależnym epizodem, ale ich fabuła splata się ze sobą. I tak jak na obrazach, nikt się niczemu nie dziwi[1]. 10-letnia Loretta szuka matki, która pracuje w Pętli; matka zabrała jeden z kamieni, z których zbudowana jest tajemnicza kula. Loretta z tym kamieniem przenosi się kilkadziesiąt lat w przyszłość, gdzie spotyka samą siebie - matkę dwóch synów, również pracującą w Pętli. Jeden z synów Loretty wędruje w jeszcze dalszą przyszłość, dziewczyna drugiego odkrywa, że umie wstrzymać czas dla całego świata, strażnik Pętli wtem odkrywa, że w innej linii czasu miałby inne życie.
Serial ma 1 sezon, 8 odcinków, nie wiem, czy będzie więcej. Wbrew moim obawom, stanowi zamkniętą całość, zagadki są - do pewnego poziomu - wyjaśnione. Do pewnego poziomu, gdyż, jak wspomniałam, tu się nikt niczemu nie dziwi, nikt niczego nie wyjaśnia - skąd się wzięły artefakty, kto je stworzył, raz pojawia się informacja, że Pętlę założył teść Loretty, drugi raz, że niektóre z tworów są jego projektu. Tymczasem wszystko jest dość stare, często zniszczone, nawet pracownicy Pętli nie znają zastosowania niektórych mechanizmów. Desant obcej cywilizacji? Świat alternatywny, w którym czas zatoczył tytułową pętlę i cywilizacja odrodziła się w prawie identycznym kształcie na gruzach poprzedniej (przeskoki są między latami mniej więcej 1960 do połowy lat 80., potem do okolic roku 2000)? Poza małym miasteczkiem jest też duże, bardzo futurystycznie wyglądające miasto, ale czy świat tak samo tak wygląda jak w okolicach Pętli? Dziwne i dość niepokojące, ale bardzo ciekawe; klimatem podobne do Eureki czy Fringe’a.
[1] Co oczywiście strasznie mnie irytowało i zmuszało do głośnej dyskusji z ekranem. No na litość, niszczeje sobie budowla, w której można zamienić się z kimś na jaźń, wchodzą tam dzieci bez nadzoru, wychodzą, gromada naukowców jest tak zajęta, że tego nie bada. Bo po co.
Przeczytałam też w międzyczasie Złodzieja czasu Pratchetta.
#68
Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 25, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Oglądam, Seriale -
Tagi:
2022, panowie, sf-f
- Skomentuj
Mecenas Stefan Zamorski, znajomy autorki, opowiada jej i przygodnym znajomym o pewnej historii, w której na skutek zbiegu okoliczności zagrał (z sukcesem!) rolę detektywa[1]. Wraz z niedawno poślubioną młodą[2] żoną trafia im się niespodziewanie okazja spędzania “Ostatków” z zagranicznymi gośćmi, żeby wypełnić wakat po parze Szwedów, którzy się niespodziewanie rozchorowali po wizycie w knajpie na warszawskiej Pradze. Poza nimi w “Sowim Uchu”, odosobnionym myśliwskim zameczku, pojawiają się goście zagraniczni - Brazylijczyk z córką, małżeństwo Niemców, Amerykanin, Szwajcar, Brytyjczyk i Francuzka, wraz z mocno niezbornym (ale posiadającym koneksje rodzinne[3]) przewodnikiem o dźwięcznym nazwisku Duda. Zaskoczeniem jednak okazuje się pojawienie się znanego profesora archeologii wraz z małżonką i dwoma asystentami. Przy okazji zwiedzania zamku goście odkrywają tytułową wazę w kształcie sowy, co daje sumpt do dyskusji o antyku (Zamorski jest ekspertem, wszak “chodził do szkoły w czasach, kiedy uczono w gimnazjach greki i łaciny z większym zapałem, niż współczesnych języków obcych, a znajomość wszystkich skomplikowanych powiązań w mitologicznej rodzince bóstw z Olimpu obowiązywała każdego kulturalnego człowieka”) oraz o skarbach zagrabionych przez hitlerowców. W trakcie balu przebierańców (gdzie jednym z zabawnych przebrań jest postać Piętaszka, sprawnie przemalowanego farbą na czarno) ginie dwoje z uczestników, a mecenas Zamorski - jako osoba z boku i z wykształceniem prawniczym - odkrywa, kto jest mordercą, a kto ukrywającym się przed sprawiedliwością zbrodniarzem wojennym.
Zostawiając intrygę z boku, jakże to pretensjonalna historia. Autorka piętnuje brak poszanowania dla kodeksu towarzyskiego w sferach naukowych, gdzie byle asystent lekceważy autorytet znanego profesora i nie tylko potrafi usiąść przed nim przy stole, zamiast poczekać, ale też ośmiela się mieć inne zdanie. Większość gości emocjonuje się polowaniem, również panie, a anegdotka o tym, że matka opiekuna zameczku urodziła go na polowaniu na dziki, bo nie chciała wracać do domu, żeby nie przerywać nagonki, budzi zachwyt. Zgrozę budzi postawa żony profesora, która jawnie przyznaje się do tego, że ma kochanka, bo jest kobietą nowoczesną i ”ma pełne prawo dysponowania dowolnie swoją osobą. Nie jesteśmy już niewolnicami domowego ogniska. (...) Kto mówi o równouprawnieniu? Coś takiego nie istnieje w naturze. Zawsze zachodzi przewaga jednego z czynników. Chodzi o to, czy przeważa lepszy, wartościowszy, czy też mniej wartościowy. Pan to nazywa „nowoczesne poglądy”! Ależ my po prostu zaczynamy zawracać ze złej drogi, na którą wprowadzili mężczyźni ludzkość stopniowo w ciągu wielu wieków.”. Jednocześnie legenda o porwaniu kobiety przez rycerza jest uznawana za “wielką miłość”, a jej samobójcza śmierć po zabójstwie gwałciciela dowodzi, że jednak coś było na rzeczy. Nikt się też nie dziwi, że prosta posługaczka odmawia wyjścia za mąż za swojego zwierzchnika, bo by się jej wstydził, nie mówi nawet synowi, kto jest jego ojcem. To wszystko podlane jest erudycyjnym sosem złożonym z mitologii, Szekspira, Cerama i Schliemanna i piętrowym dyskusjom, do kogo należą starożytne drogocenności.
Się je: flaki z pulpetami, gęś z kapustą, szarlotkę z bitym kremem (a zagraniczni goście zagryzają tabletkami na niestrawność), tradycyjny bigos.
Się pije: rodzimą „czystą” (“napojem, jak twierdzi wielu znawców, szlachetnym i mniej dla zdrowia szkodliwym, niż różne zagraniczne whisky”) i prawdziwą kawę.
Się reklamuje: “Inteflorę”, dzięki której można zamówić kwiaty w Paryżu i wysłać je do Leśnej Podkowy.
[1] Autorka nie stroni od szydery, wspominając, że wprawdzie Zamorski jest świetnym gawędziarzem oraz dostarcza jej tematów do książek, ale kiedy samodzielnie napisał nowelkę kryminalną, otrzymał od redakcji informację zwrotną „Ob. S. Z. — Fabuła nieprawdopodobna,
realia sądowe wzięte z sufitu, zupełna nieznajomość środowiska sądowniczego i procedury. Radzimy pójść choć raz na rozprawę i posłuchać mowy obrończej adwokata z prawdziwego zdarzenia, jak np. mecenasa Stefana Zamorskiego. Trzeba również popracować nad stylem”.
[2] Pan mecenas traktuje swoją uroczą żoneczkę protekcjonalnie, ukrywa przed nią informacje, stwierdzając, że jest zbyt naiwna i może je bezmyślnie rozpowiedzieć dalej.
- Ciekawa teoria - zauważyłem ironicznie. Nie lubię kiedy bliska mi kobieta wymądrza się i w dodatku podważa moje koncepcje. Z tego powodu już raz w życiu zrezygnowałem z wielkiej młodzieńczej miłości; była to kobieta zbyt piękna, zbyt
zdolna, zbyt inteligentna i piekielnie żądna sławy. Myślałem, że miła i wesoła tancerka rewiowa zaoszczędzi mi pouczeń.
Kiedy żona wyznaje mu pewną, powiedzmy, wstydliwą tajemnicę rodzinną, zamiast potraktować ją jak osobę dorosłą, mecenas “ukrywa wzruszenie” żenującymi żarcikami.
Wstałem, i pogłaskałem ją po włosach, jak małe dziecko. Szukałem w pamięci jakichś słów, które stanowiłyby odpowiedni epilog dla naszej rozmowy. Na próżno. Chyba
pierwszy raz w życiu ja, wytrawny majster krasomówstwa, nie mogłem dobrać wyrazów, które nie brzmiałyby sztucznie albo banalnie. Najlepiej w takich wypadkach zażartować:
— Teraz niech Zamorska wróci do klasy, usiądzie grzecznie w ławce i uważa na lekcji. Zadanie domowe omówimy później razem.
[3] W naszej instytucji stale brakuje ludzi, więc chętnie angażują, jeżeli ktoś jako tako wygląda, ma olej w głowie i zna jakiś język. Ja znam rosyjski ze szkoły i średnio angielski. Na
turystyce się nie znam. Skończyłem w zeszłym roku stomatologię. Dali mi skierowanie do pracy na prowincję. Ale moja mamusia na to się nie zgodziła. Bo ja jestem jedynakiem. Wymyśliła, żeby mnie wypchnąć na studia podyplomowe, dziennikarstwo albo afrykanistykę. Ale na dziennikarstwo mnie nie przyjęli. Podobno nie zdałem egzaminu. Myślę jednak, że to
jakieś szykany. Jeden profesor powiedział mi, że powinienem zęby leczyć, skoro mnie tego przez tyle lat uczono. Więc żebym nie jechał na tę prowincję, mamusia znalazła dla mnie posadę. Właśnie w „Orbisie”. Trochę mnie przyuczyli, ale tak naprawdę, to ja nie bardzo wiem, co z nimi wszystkimi mam robić. (...) No i dogadać się nie ze wszystkimi mogę. Ja do tego
Anglika przemawiam, a on prycha ze śmiechu i tyle. I to ma być angielski dżentelmen? Ten Niemiec zaś po angielsku w ogóle nie mówi, a ja niemieckiego ani w ząb.
Inne z tej serii, inne tej autorki.
#67
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 19, 2022
Link permanentny -
Tagi:
kryminal, panie, prl, 2022, klub-srebrnego-klucza -
Kategorie:
Czytam, Fotografia+
- Skomentuj
Nowy Jork, upalne lato 1969. Czwórka rodzeństwa Goldów - Varya, Daniel, Klara i Simon - zostają namówieni przez Daniela na pójście do wróżki, która przepowiada przyszłość. Okazuje się, że wróżka zdradza tylko jeden szczegół - datę śmierci, nie wyjaśnia, czemu, jak i czy można tego uniknąć. Najstarsza Varya traktuje to jako zabawę, wszak wróżka przepowiedziała jej, że przeżyje 88 lat, ale pozostali są wyraźnie sfrustrowani tym, co usłyszeli, chociaż nie dzielą się swoją wiedzą z innymi. Mija kilka lat, rodzeństwo dorasta, wtem po nagłej śmierci seniora rodu, Saula, pojawia się konieczność decyzji, kto ma przejąć jego zakład krawiecki; Varya i Daniel rozpoczęli już kariery akademickie, Klara oznajmia, że chce zostać iluzjonistką, jak jej babka, a 17-letni Simon - naturalny kandydat na przejęcie biznesu - decyduje się na desperacki krok i ucieka do San Francisco, gdzie może otwarcie być gejem. To wydarzenie rozpoczyna łańcuszek kolejnych, które doprowadzają do wypełnienia się kolejnych przepowiedni wróżki - rodzina Goldów z roku na rok się zmniejsza.
To z jednej strony nietypowy sposób przedstawienia sagi rodzinnej, gdzie losy poszczególnych potomków Saula i Gertie Gold nakładają się na pewne zmiany obyczajowe w latach 1980-2000, z drugiej strony to ciekawe podejście do teorii predestynacji. Czy wiedza o tym, kiedy przypada dzień śmierci daje w życiu, pozwala przeżyć życie w sposób wartościowy, czy wręcz przeciwnie - ogranicza i napawa ogromnym strachem? Czy wpływa to na podejmowanie życiowych decyzji, większe ryzykanctwo czy wręcz przeciwnie zmusza do nadmiernej ostrożności? Czy podjęcie kontrowersyjnej decyzji życiowej ze świadomością, że czas przeznaczony jest krótki, może zaowocować wczesną śmiercią, czego na przykład można byłoby uniknąć, wybierając inną ścieżkę życiową? Autorka nie odpowiada na to jednoznacznie, aczkolwiek w przypadku śmierci samobójczej jednej z osób, odpowiedź jest jednak zbyt oczywista i dla mnie nieakceptowalna.
#66
Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 18, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Zbiór dygresyjnych esejów, składających się na pamiętnik czasu dorastania niespełna 30-letniej autorki i scenarzystki, znanej m. in. z serialu “Dziewczyny” (nie mnie osobiście, chcę obejrzeć?). To nie jest pierwsza tego typu książka, jaką czytałam - przypomina mi eseje i pseudobiografię Caitlin Moran i coś jeszcze, czego nie mogę sobie teraz przypomnieć. Nie sugeruję, że jest to wtórne czy mało odkrywcze, nie - Dunham pokazuje perspektywę na życie osoby z pokolenia milenijnego, a to pokolenie ma swoją specyficzną wizję życia - dorosłości (czy niedorosłości), zakochiwania się i związków, samotności, ciałopozytywności zwłaszcza w ujęciu kariery w przemyśle filmowym, radzenia sobie z chorobami psychicznymi czy używek. Jednocześnie to cenna wypowiedź kobiety, która nie wstydzi się być kobietą i mimo podprogowej sugestii, że nie napisała o niczym ważnym, wszak w kulturze patriarchalnej świadectwo dojrzewającej i młodej kobiety nie jest niczym wartościowym, pokazuje, że to ważne, żeby o sobie mówić. Nie nazwałabym książki przezabawną, ale jest dobrze zbilansowana przez lżejsze, nieco ironiczne ujęcie trudnych tematów typu przemoc seksualna.
#65
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 16, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, felietony, panie
- Komentarzy: 2
Anglia, początek XIX wieku. Eliza Acton, 36-letnia stara panna z bogatej rodziny, wydała jeden tomik wierszy, niestety jej marzenia o wydaniu kolejnego rozbija w pył najpierw wydawca, twierdząc, że wiersze nie przystoją damie i sugeruje powieść romantyczną albo wręcz książkę kucharską, potem nagłe bankructwo ojca. Wyjeżdża więc z matką do małego miasteczka, gdzie utrzymują się z prowadzenia pensjonatu. Zatrudniają 17-letnią Annę, córkę alkoholika i przedwcześnie podstarzałej kobiety z silną demencją; Anna okazuje się być świetną kucharką, umie czytać i staje się natchnieniem dla Elizy. Obie w kuchni znajdują ukojenie, chociaż tymczasowo, bo życie toczy się dalej i u obu pań nie zawsze są to róże. Krótkie rozdziały pokazują na zmianę perspektywę Anny i Elizy na różne sytuacje, dodatkowo wprowadzając czytelniczkę w świat, o którym nie mówi się głośno: nieślubne, ukrywane dzieci, kłamstwa i pozory, małżeństwa aranżowane dla zysku z jednej strony, a dramatyczne ubóstwo, przemoc seksualna wobec służby, przechowalnie dla psychicznie chorych i wstyd z drugiej.
Eliza Acton była postacią autentyczną i rzeczywiście wydała pierwszą dokładną i przetestowaną książkę kucharską, zawierającą spis i ilości składników, przepis wykonania wraz z zalecanym czasem gotowania czy pieczenia. Czy istniała Anna i mała Lizzie - nie wiadomo, ale ich postacie dodają dramatyzmu dość miałkiej w zasadzie historii emancypacji w trudnym okresie historii. Na końcu książki autorka dodaje kilka faktów i przepisów kulinarnych. A ja pozostaję dość obojętna - nie czytało się źle, ale w sumie nie było to zbyt ciekawa lektura.
#64
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek maja 13, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, beletrystyka, panie
- Skomentuj
To książka o znikaniu i o tym, co zostaje po zniknięciu. Marzena poznaje Antoniego, mają syna, coś z nim jest nie tak chyba; Antoni - pilot myśliwców - ginie, kiedy Klemens ma rok. Po Antonim zostaje ogromna wyrwa w życiu obojga, załatana prowizorycznie albumem z wycinkami, który zawsze ze sobą nosi Klemens. Olga od zawsze kocha Igora, ale pewnego dnia odrzuca oświadczyny i wyprowadza się ze wspólnego mieszkania. Po Igorze zostaje jej album ze zdjęciami, który maniakalnie przegląda i zastanawia się, co było, gdyby. Los rzuca Olgę niespodziewanie w miejsce, gdzie może zaopiekować się Klemensem, kiedy Marzena traci przytomność na ulicy. To wszystko obudowane jest taką masą detali, które wzajemnie wszystko ze sobą łączą, nawet jeśli pozornie do niczego nie prowadzą - bilet na lot balonem, fortepian z kaliskiej fabryki, tatuaż. Każdy z bohaterów jest unikalny i żywy. Czytelnikowi znika finał opowieści, która wtem urywa się, pozwalając - jak w życiu - postaciom wrócić do anonimowości codziennego życia. Nieco zmienionym przez to, co się stało. Bardzo ładna, bardzo trudna do opisania książka.
Inne książki tego autora.
#63
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 9, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, beletrystyka, panowie
- Skomentuj