Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Jednym z aspektów seksizmu jest postrzeganie osób żeńskich głównie (a czasem tylko) przez pryzmat ich wyglądu. Młode i ładne są więcej warte niż stare i nijakie, zadbane więcej warte niż niezadbane. Autorka analizuje pod kątem postrzegania kobiet nie tylko media, ale też przeprowadzania wiele badań i wywiadów wśród kobiet, ze smutną konstatacją, że lata celowego eksponowania tzw. kanonu urody (wyjątkowo szczupła, bardzo wysoka osoba o pięknej twarzy, gładkiej skórze, gęstych zadbanych włosach i dużym biuście) poczyniły dużo złego w kilku pokoleniach, ze szczególnym nasileniem w ostatnich latach za sprawą social mediów. Z jednej strony to sposób na stworzenie sobie rynku zbytu przez przemysł modowy, kosmetyczny i medyczny (kup X, będziesz miała takie włosy, skórę, figurę jak modelka, kiedy zoperujesz skądinąd świetnie działający nos, odniesiesz w życiu sukces, nie możesz wyjść z niewydepilowanymi nogami...), z drugiej to systemowe odcinanie kobietom zasobów, które są zmuszone poświęcić na bycie zadbaną. Autorka proponuje proste ćwiczenie - policzenie, ile środków (pieniędzy, czasu) kobiety inwestują w utrzymywanie urody w porównaniu z mężczyznami, cytuje wypowiedzi kobiet, które przyznają, że wielokrotnie zrezygnowały z jakiejś aktywności, bo czuły się brzydkie, grube, niewystarczające. Że są miejsca - na przykład siłownia czy basen, a nawet ulica - gdzie każdy krok jest oceniany, padło porównanie do wybiegu dla modelek, przy czym nikt się nie umawia, że ocena będzie miała miejsce dziś, więc na wszelki wypadek trzeba być zawsze przygotowanym. I tak, są osoby, które na to kładą zen, wychodzą z domu z niewyregulowanymi brwiami (i nikt tego nie kontroluje, to jest poza systemem), ale problemem jest nieustające przekonanie, że wartość kobiety leży w jej urodzie i staraniach, powielana od najwcześniejszego dzieciństwa. Jest i o fatfobii, i o badaniach, które dowodzą, że zawstydzanie i skupianie się na wyglądzie nie ma bynajmniej dobroczynnego wpływu (nie wspominając już o tym, że "troska" stojąca za tym podejściem z troską nie ma wiele wspólnego).
Dużo sobie obiecywałam po tej pozycji, zwłaszcza patrząc na solidną bibliografię i tytuł naukowy autorki. Lektura nie przynosi jednak rozwiązań, poza "nie myśl o wyglądzie, odcinaj toksyczną sferę, w której ciało jest towarem, skup się zamiast tego na działaniu swojego ciała i dbaniu o umysł". Nie jest to zła książka, świetnie odsłania systemową nierówność i wszystkie pułapki, w jakie łatwo wpaść, patrząc na przykład na instagramowe celebrytki, ale - jak na razie - wyrwanie się ze stricte estetycznego patrzenia na siebie jest zwyczajnie trudne.
#91