Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Jingle bells

Nigdy nie byłam specjalnie aktywną wielbicielką tego całego świątecznego rozgardiaszu, zwłaszcza w kwestii mojego w nim udziału. Owszem, blinkenświatełka są miłe wzrokowo, udekorowane wystawy sklepów również, dekorowanie pierniczków urocze, pakowanie prezentów daje niesamowite efekty (sprawdzić, czy nie pakuje się samodzielnie, bo wtedy nie tak niesamowite), ale w tym roku jakoś mnie to wszystko omija. Mam kilkumiesięczne opóźnienie w życiu. Wczoraj powoli zaczęłam rozpakowywać skrzynkę, do której podczas sierpniowego remontu wrzuciłam zalegające w łazience i na przedpokoju szpargały (znalazłam kocie książeczki zdrowia i ściereczki do suszarki, yay). Nie bywam w centrach handlowych, a nawet przestałam przestawiać się w tryb myślenia o prezentach. Nie myślę o choince. Ba, nawet nie wpadłam w christmas frenzy ze sprzątaniem, odkurzaniem, czyszczeniem i polerowaniem (głównie dlatego, że mi się nie chce). Nie poszłam na festiwal rzeźby lodowej ani na świąteczny jarmark na Starym Rynku... WTEM, jak to bywa z notkami, które się piszą kilka dni, wszystko poszło w buraki, albowiem wbrew pogodzie (ja wiem, że w grudniu musi być zimno, ale tak od razu -12?) poszłam jednak na Rynek, żeby wyprowadzić na spacer nowy aparat i odbyć grudniową świąteczną trasę w wersji kompaktowej. Rzeźby lodowe - zaliczone, kolędy śpiewane na scenie przez wymarznięte a fałszujące dzieci (z małym tłumkiem składającym się tylko z rodziców) - zaliczone, grzanego wina nie piłam, ale za to był podgrzewany oscypek, świąteczne światełka, dekoracje, jemioła i ośnieżone dachy kamienic - zaliczone. Ba, nawet wybrałam szybko (acz w myślach) brakujące prezenty. I to tyle, jeśli chodzi o abnegację świąteczną.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 19, 2009

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Skomentuj


W poczekalni

... młody ojciec czteromiesięcznej Mai zwierzył się nam, że chciał dać córce na imię Nel, ale żona nie pozwoliła.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 15, 2009

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 7


Krystyna Kofta - Jak zdobyć, utrzymać i porzucić mężczyznę

Lubiłam kiedyś czytać Koftę. Teraz też czytało się całkiem nieźle, ale chyba nie jestem targetem (po naszemu - docelem). To typowy trochę plotkarski poradnik dla pań z dobrymi radami - warto się myć, czesać, uśmiechać, a nie krzywić. Dużo historyjek rodzajowych, ale raczej ze sfer biznesowych lat 80. Wiadomo, rady "nie będziesz flugać na męża przy obcych, bo pozbawiasz go mojo" zawsze w cenie, ale to oczywiste, prawda?

Chętniej bym przeczytała poradnik dla panów, bo warto wiedzieć, co u wroga słychać.

#53

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 14, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, felietony, panie - Komentarzy: 1


Karen Fossum - Nie oglądaj się

Dość dawno mnie tak książka nie wciągnęła. Komisarz Sejer prowadzi śledztwo w sprawie zaginięcia 6-letniej dziewczynki i śmierci 15-latki na norweskiej wsi. 21 domów, w każdym rodzina, wszyscy nastolatkę znali i lubili, a jednak ktoś - najwyraźniej znajomy - zabrał ją na ostatnią przejażdżkę, z której wróciła do kostnicy.

Lubię nieśpieszną narrację skandynawską. Poznawanie życia policjantów, układy między nimi, wieczorne spacery z psem, kawalerska dieta z pustej lodówki, rozmowy po pracy o pracy i sensie życia. Tutaj dodatkowo łatwo ich polubić. Śledztwo, rozmowy ze świadkami, wchodzenie w głąb ludzkich historii, składanie puzzli prowadzących do rozwiązania zagadki. Mnie się bardzo. Poleciła mi chyba A., jeśli dobrze pamiętam.

Inne książki autorki:

#52

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 7, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, kryminal, panie - Komentarzy: 3


W grudniu po południu

Jest coś uspokajającego w starych cmentarzach. Mocne, wysokie drzewa. Równe rzędy nagrobków. Zielona trawa. Okazjonalna kępka lawendy czy ostrej trawy. Liście lipy zasypujące ścieżki. Od kilku lat zbieram się, żeby wyprowadzić nikona na spacer na Ogrody i tamtejszy cmentarz. Łatwiej już iść na Cytadelę, na mój ulubiony cmentarz żołnierzy brytyjskich. Nie wiem czemu takie cmentarze nieprawomyślnie kojarzą mi się z doskonałym miejscem piknikowym.

PS Drugie zdjęcie z jesieni. Zdecydowanie jesienią lepiej niż ciemną zimą.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 6, 2009

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tagi: cmentarz, cytadela - Komentarzy: 2


Sebastien Japrisot - Przedział morderców

No nie zachwyciło. Jakoś nie trafiłam jeszcze na dobry francuski kryminał. W pociągu przyjeżdżającym z Marsylii do Paryża kolejarz znajduje zwłoki młodej kobiety. Chwilę potem zaczynają ginąć pozostali pasażerowie przedziału sypialnego. Na okładce ambitna notka zapowiada, że wartka akcja, że czytelnik emocjonuje się śledztwem, a mnie nie rusza. Na tyle, że dwa razy książkę zaczynałam, ale dopiero za drugim skończyłam. Prowadzący śledztwo policjant czeka na awans za kilka miesięcy, ma też żonę i syna, nawet na samym początku żona narzeka, że obiecał synowi w niedzielę zoo, a zamiast tego idzie do pracy.

Są jakieś naprawdę dobre francuskie kryminały? Takie, co mnie zachwycą i zmuszą do czytania przez pół nocy?

Inne z tej serii.

#51

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 3, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, kryminal, panowie, z-jamnikiem - Komentarzy: 4


Nie lubię mydła i powidła

Fama głosi, że nie ma to jak małe sklepiki. Że tradycja, że rodzinny interes, że świeże warzywa w przeciwieństwie do tych molochów, w których zgniłek zgniłka pogania, że wędlinka pachnąca dymem, a nie konserwantem. Jak byłam młoda i naiwna, to wierzyłam, a teraz to już nie. Domyślam się, że są gdzieś takie miejsca. Ba, nawet w kilku byłam - w piekarenkach, sklepach z mięsem i wędlinami, straganach z warzywami. Co z tego, jak nie w Polsce. Wiem, wojna była. A mi żal.

Przycisnęło mnie dzisiaj na tyle, że musiałam jedną czerwoną paprykę i to natychmiast. Jedyna opcja na wsi to sklep w bloku, ostatnia deska ratunku. Long story short, zaryzykowałam. Szlag mnie trafił na widok 4 nędznych papryk, podeschniętych, miękkich, nieco opleśniałych, z brązowymi plamami, ale dumnie obklejonych naklejkami z ceną. Dumałam nad nimi przez sekund trzy, przeszło mi przez głowę skojarzenie z wysiedlonym jeżem, wybrałam najmniej zużytą i wróciłam. Male sklepiki mają sposób na takich frajerów jak ja, co zapomnieli kupić w sensowniejszym miejscu.

PS Uczciwie dodam, że sklepik ma fantastyczne ciasto o dźwięcznej nazwie "Domowe". Co z tego, jak tylko w piątki.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa grudnia 2, 2009

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 15


Surogaci

Wiem, że słabe, ale nie mogłam się oprzeć filmowi, w którym Bruce Willis gra dwie role - starszawego policjanta i gładkiego androida z grzywką; oczywiście w obu rolach obrywa. Film należy tak trochę do hollywoodzkiego kina moralnego niepokoju, który poddaje widzowi pod rozwagę drażliwą kwestię, czy życie za pomocą androidów to będzie prawdziwe życie. Oczywiście tak podane pytanie zasługuje tylko na jedną odpowiedź: tak, życie wirtualne jest o wiele gorsze niż prawdziwe, ale ludzie są wygodni i jeśli bez wychodzenia z domu mogą przeżywać to, czego nawet wychodząc nie przeżyją, to w to wejdą za każdą cenę.

W przyszłości każdy będzie mógł mieć substytuta - spersonalizowanego manekina (oczywiście w ramach posiadanych zasobów finansowych), którego będzie mógł wysyłać do pracy, na randki i po zakupy, a samodzielnie leżeć sobie w fotelu z klapkami na oczach i kierować substytutem. Prawa biologii i fizyki trochę się zawiesiły, bo ludzie nie ruszający się od lat (poza wyjściem do toalety, a i to nie wszyscy) z foteli nadal są sprawni, szczupli i nie mają nawet odrobiny atrofii mięśni, a substytuty pozwalają na skakanie po dachach, pogonie za samochodami i prawie że bieganie po ścianach. I wszystko jest fajnie do momentu, kiedy okazuje się, że do tej pory bezpieczne chowanie się za substytutem bezpieczne już nie jest, bo zabicie substytuta smaży też operatora. Jak w "Szklanych pułapkach" dzielny policjant Bruce Willis ratuje świat. Z małą pomocą drugoplanowego grubego pizzożernego geeka. Zabawne, ale niekoniecznie wejdzie do klasyki świątecznej jak wspomniane "Szklane pułapki".

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 30, 2009

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 4


Bez tytułu: 2009-11-29

Lubię przeglądać czasopisma wnętrzarskie. Pasjami. Robię to z pełnym przekonaniem, że gdybym miała czas/fachowca/dom do mieszkania na czas remontu/nieograniczone zasoby finansowe[1]/nowe mieszkanie(*), to bym sobie tak wymyśliła, że mucha nie siada[2]. Siedzimy sobie więc w lokalu o dźwięcznej nazwie SPOT (SPOCie? SPOT-cie? ugh), TŻ kartkuje horror ze szkoły podstawowej ("Chłopcy z Placu Broni"), a ja przeglądam leniwie jakieś starszawe Elle Decoration z sesjami fotograficznymi loftów. Mam takie dwa tematy (poza zdjęciami wielkich i jasnych pomieszczeń), które szczególnie mnie w czasopismach bawią - koty i książki. Nic mnie tak nie rozwesela jak ambitny podpis pod zdjęciem "Kolekcja książek pani domu", pokazujący ładnie zaaranżowany niesymetryczny regalik na 50 książek. Domyślam się, że na potrzeby sesji raczej nie fotografuje się kilkutysięcznego księgozbioru, ale tak czy tak - zabawne. Koty - wiadomo, nic nie dodaje tak urody wnętrzu jak gustownie upozowane futro. Wracając do ad remu, przeglądam czasopismo, podśmiewam się z regaliku z kilkudziesięcioma książkami, zachwycam czarnym kotem na parapecie, ponownie zachwycam tym samym czarnym kotem, który tak na oko podąża przed fotografem i umieszcza się strategicznie dobranych miejscach. O, znowu parapet. O, znowu te same książki, co na poprzednim zdjęciu, mimo że to inny parapet. Nawet tak samo ułożone. TŻ złośliwie zauważył, że mogą być nawet sklejone na stałe. I przyniesione na sesję przez fotografa. Może nawet i kota przyniósł.

(*) Niepotrzebne skreślić.

[1] Przeglądam sobie kanapy w czasopiśmie. Wybieram najfajniejszą, składającą się z kolorowych klocków. 98 600 zł.

[2] Nie siada, bo zamontuję siatki w oknach. Taka jestem.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 29, 2009

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 5