Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu


O greckich kotach

[18-24.08.2016]

Długołape, długonose, raczej szczupłe. Zwykle czyste i zadbane, czasem zdarza się poszarpane ucho, czasem niestety ewidentnie nie leczone infekcje oczu. W restauracjach, w hotelu, przy progach domów. Najwięcej spotkałam w Retymno (o którym w następnym, ostatnim, odcinku niebawem), po kilkunastu przestaliśmy liczyć.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 2, 2016

Link permanentny - Kategorie: Koty, Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: 2016, grecja, kreta - Skomentuj


Master of None

Dev jest 30-letnim aktorem charakterystycznym (Hindusem), na koncie ma jedynie reklamę jogurtu, ale ma plany na dalszy rozwój kariery aktorskiej. Poza tym jest zupełnie przeciętnym Amerykaninem z Nowego Jorku - spotyka się z dziewczynami, przyjaciółmi, czasem odwiedza rodziców. Na samym początku przypadkowo ląduje w łóżku z właśnie poznaną Rachel, jest miło, ale zawodzi prezerwatywa, więc rozstają się o poranku po awaryjnej jeździe do apteki. Po jakimś czasie przypadkiem się spotykają i okazuje się, że bardzo się lubią, tyle że Rachel ma już chłopaka.

To nie jest serial akcji, raczej luźne scenki i refleksje o różnych aspektach zycia współczesnych 30-latków, zwłaszcza z etnicznym pochodzeniem. Dev (Azis Ansari) ma sporą łatwość opowiadania o swoich uczuciach, ze sporym dystansem do siebie. Może nie jest to produkcja przebojowa i wiekopomna, ale sympatycznie się ogląda.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota października 1, 2016

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Continuum

Rok 2077, świat kontrolowany przez korporacje. Dzień jak co dzień - Kiera Cameron, Protektor (korporacyjny odpowiednik policjanta, wyposażony był we wszystkomający superkombinezon - niewidzialność, kulo-odporność, niepalność i co tylko się chce) szykuje się do pracy, całuje męża, przytula syna, po czym udaje się na miejsce egzekucji, gdzie ma pilnować grupkę skazanych terrorystów. Wtem zamiast egzekucji następuje wybuch, a Kiera i terroryści (grupa o nazwie Liber8) przenoszą się w czasie do roku 2012. Celem Liber8 jest zmiana przyszłości tak, aby korporacje nie były u władzy, celem Kiery jest powrót do swojego czasu i swojej rodziny, ale też pokonanie terrorystów. Jest wprawdzie nieprzygotowana na rok 2012, ale niespodziewanie przez wmontowany implant nawiązuje kontakt z Alekiem Sadlerem - młodym hakerem, który okazuje się być - w przyszłości Kiery - założycielem największej korporacji. Szybko zakumplowuje się też z lokalną policją (a zwłaszcza atrakcyjnym policjantem Carlosem Fonnegrą), udając agenta specjalnego tajnej komórki. Tu rozwiąże sprawę, korzystając z techniki z przyszłości, tam wskaże, jak walczyć z terrorystami (bo ich zna), a gdzie indziej - bogata w wiedzę historyczną - spróbuje nakierować współczesność na właściwą kontynuację.

Tyle że nie do końca tak się serial potoczy - nic to nie jest jednoznaczne. Przyszłość Kiery wcale nie jest taka fajna, jakby się wydawało, w 2012 roku odkrywa, że jej przyszłość jest raczej paskudnie totalitarna i niszczy ludzi, a Liber8, na początku kreowani na super-bandytów, bardzo powoli pokazują, że nie są tylko mordercami (chociaż trup pada gęsto). W kolejnych sezonach jest więcej komplikacji - kilka przyszłości, paradoksy, zduplikowana Kiera i Alec, tzw. Freelancerzy, strażnicy linii czasu, przebywający niejako z boku rzeczywistości. Całość zamyka się bardzo ładnym finałem, co jest rzadkie w tego typu serialach (zwykle pojawia się zakończenie otwarte, stacja zawiesza serial albo, z przeproszeniem, finał jest z dupy, jak w "Lost").

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 29, 2016

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 3


Kruszwica

W drodze do dziadków-bez-ogrodu (Maja rozróżnia dziadków i babcie lokalizacyjnie - są ci-z-ogrodem i ci-bez-ogrodu) wreszcie udało się zrobić pit-stop przy Mysiej Wieży. Wreszcie, bo mimo że kursujemy obok kilka razy do roku, to jakoś nigdy się nie składało. W sezonie jest tłumnie, bo i autokary, i przejażdżka statkiem po Gople, turystyczne pamiątki made in China, jesienią już spokojniej. Bilety w kiosku pod wieżą (6,5 zł dorosły, 5,5 zł nieletnia). W środku drewno, kamień, 102 schody[1], okolicznościowa wystawa zdjęć z plenerów "Starej baśni", zdjęć flory i fauny oraz tzw. sztuki naiwnej (zmutowane myszy nękają zażywnego acz spanikowanego Popiela z małżonką).

Na szczycie widoki za miliony dolarów, mocno podkręcone fantazyjną kompozycją chmur.




Wisienką na czubku był przejazd przez strefę estetycznego gore - Skibin, gdzie w ramach ludycznych obchodów (Codename Dożynki) na poboczu poustawiano figury ze słomy. Bolek, Lolek i Tola są z tego wszystkiego całkiem niezłe. Minionki, smurfy, gąsienica czy największy hit - chyba 4-metrowa ofoliowana butelka wódki z pijakami malowniczo upozowanymi u podstawy - mogą się przyśnić w nocy.

[1] Ha, służbowa lokalizacja zapewnia mi codzienny trening - #pokawę mam 45 stopni w jedną stronę, a zdarza mi się schodzić do kuchni kilka razy dziennie. TŻ po wejściu i zejściu doznał zakwasów w łydkach.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 26, 2016

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: 2016, polska, kruszwica, kujawy - Komentarzy: 5


J. K. Rowling - Harry Potter i Zakon Feniksa

Wakacje przed 5. rokiem Harry'ego w Hogswarcie. Harry, z depresją po śmierci kolegi i spotkaniem oko w oko z Voldemortem, odizolowany od pozostałych czarodziejów i przyjaciół, kiśnie na Privet Drive. I kisłby tak całe wakacje, jakby nie pojawili się nagle Dementorzy; Harry'emu udało sie udaremnić ich atak na Dudleya, ale w konsekwencji wuj z ciotką się wściekli, a do tego z Ministerstwa Magii przyszło wezwanie na przesłuchanie. Cała ekipa magów wyjmuje Harry'ego z domu wujostwa i eskortuje go do tajnej kwatery Zakonu Feniksa, mieszczącej się w domu Syriusza Blacka. Przesłuchanie kończy się sukcesem, Harry wraca do Hogwartu, chociaż jest wściekły na cały świat, bo nikt - poza Zakonem Feniksa i ignorującym go - nie wiadomo czemu - Dumbledorem.

Nowy rok upływa na walce z przysłaną przez Ministerstwo Magii nową nauczycielką - panią Umbridge, która zamiast obrony przed czarną magią każe im czytać książkę, Harry'ego brutalnie karze za krnąbrność, a całą szkołę zaczyna na mocy przyznanej władzy skutecznie niszczyć. Nie pomaga, że Dumbledore jest niedostępny, a Hagrida najpierw nie ma, a potem wraca z tajemnicą i niespecjalnie ma dla młodzieży czas. Dodatkowo z polecenia Dumbledore'a ciągle nielubiany Snape uczy Pottera ochrony umysłu, ponieważ Harry ma sny, w których widzi to, co widzi Voldemort; niestety niechęć jest silniejsza niż rozsądek, a ciekawość zmusza Harry'ego do zagłębiania się w sny.

W tym tomie równie silnie odczuwałam irytację zachowaniem Harry'ego (o, jakże nie jestem gotowa na wiecznie nakręconego nastolatka w domu), co znużenie prowadzeniem akcji metodą "każdy zna kawałek, ale nikt nikomu nic nie mówi".

Inne tej autorki tutaj.

#63

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 25, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, panie, sf-f - Skomentuj


DIY albo DIWYD [... With Your Daughter]

Nie umiem takie pięknie jak Kaczka opisywać żmudnego procesu kreacji, który prowadzi do zaskakująco estetycznych rezultatów, ale już po roku od przeprowadzki zostałam bohaterką we własnym domu. Koszt niewielki - pudełko szpachli do drewna, pudełko farby, wałek do malowania, klocek z papierem ściernym i pozyskana z TŻ-owej skrzynki narzędziowej szpachelka (wielorazowa). Obiektem bohaterstwa domowego padła eks-szafka biblioteczna, sprezentowana przez E., która poprosiła o zachowanie anonimowości.


Jakkolwiek chciałam podzielić się wysypaną drobnym żwirem i klockami lego drogą do sukcesu, to wszystko poszło zaskakująco prosto. Ubytki się wyszpachlowało, przygładziło glanc-papierem, z dużym wsparciem nieletniej bardzo równo udało sie całość pomalować. Problemem okazały się jedynie tzw. card holders, czyli te rameczki, w które się wkłada karteczki z opisem zawartości, ponieważ mylnie zakładałam (jak to bez wizji lokalnej), że są przymocowane na śrubeczki, się odśrubuje, pomaluje front, a potem się przyśrubuje z powrotem. W efekcie, ponieważ TŻ odmówił delikatnego wyjmowania 40 małych gwoździ bez strat dla ramek, srebrne ramki również zostały bladofioletowe.







Emalia: Colours/Castorama [2019 - link nieaktualny]
Gałki: Home&You, Castorama, Lookah, Zara Home.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 21, 2016

Link permanentny - Kategorie: Przydasie, JFDI, P jak Posesja, Maja, Fotografia+ - Komentarzy: 5


Kira Gałczyńska - Jeszcze nie wieczór

Sonia Gasztołd, z TYCH Gasztołdów, wiedzie ustabilizowane życie - tu inspirujące spotkanie, tu intelektualna rozmowa, tu ciekawa propozycja pracy w prestiżowym zawodzie scenografki, uczynna córka (potem pojawia się ta mniej miła), w odwodzie cierpliwy kochanek (nic to, że z prawowitą małżonką), do momentu, kiedy w trakcie rekreacyjnego pobytu w sanatorium łamie nogę. Noga połamana paskudnie, lokalny chirurg z kurortu odmawia leczenia, ale Sonka się nie poddaje i przez prawie 2 lata walczy o to, żeby nogę uratować.

I jak samą akcję bym wytrzymała, tak to, co dzieje się dookoła, jest nie do zniesienia, bo jest pretekstem do podzielenia się opiniami (choć może lepszym określeniem są "rozrachunki") Sonki/alter ego autorki o wszystkim dookoła; ocena pojawia się w przemyśleniach bohaterki lub w dialogach, zamaskowana jako fikcja. Rzadko kiedy czytanie sprawia mi przykrość, a tutaj brnęłam w kolejne rozdziały coraz bardziej zniesmaczona. "Sonka" tęskni za cudownymi układami z PRL-u (nawet mimo tego, że jeden z jej byłych mężów był tzw. wywiadowcą, co wtedy ją strasznie bawiło, później już mniej), wspomina ludzi znanych, z którymi się stykała, zostawia laurki ulubieńcom, a znienawidzonych wymienia z nazwiska wraz z ich przewinami. Współcześni raczej się jej nie podobają - nie cierpi Fotygi, sarka na autorów książki o "Wierze Gran" ("po co było taką książkę pisać?") oraz nieustająco ubolewa nad upadkiem obyczajów. W tle snuje się katastrofa w Smoleńsku, dająca asumpt do opowiedzenia "wspomnienia", jak to były prezydent Kaczyński zaprosił ją na spotkanie z ambasadorem Litwy, co jadła, o czym rozmawiała z księdzem Indrzejczykiem. Ponieważ sporo czasu spędza w szpitalach i sanatoriach, bogato opisuje i NFZ, lekarzy, księdza-kapelana i współpacjentów. Tym ostatnim dostaje się najwięcej - narzeka na staruszki, na głośne msze, brak higieny i smród. Klinika w Konstancinie - fujka, prywatne sanatorium w Ciechocinku - perełka.

Dłuższą recenzję, którą mogłabym w całości skopiować, przeczytałam na lubimyczytac.

#62

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 20, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, panie, beletrystyka - Komentarzy: 5


Blue is the warmest color

Adele, licealistka, spotyka na ulicy niebieskowłosą dziewczynę, apetycznie wtuloną w partnerkę. Od tej pory wszystko inne schodzi na dalszy plan - świeżo poznany chłopak, szkoła. Po krótkich poszukiwaniach znajduje ją - Emmę - i budzi się między nimi fascynacja, która owocuje długim związkiem. Różnią się - Emma jest studentką ASP, pochodzi z rodziny bardziej luźnej i otwartej, Adele z kolei jest bardziej przyziemna, chce szybko zostać przedszkolanką, żeby zarabiać, nie jest intelektualistką. Film długi, równe trzy godziny oglądania, ale niewiele w nim akcji[1] - to taki ładny, sundance'owy refleksyjny snuj o związkach, miłości, dopasowaniu, zazdrości i bagażu, jaki z racji wychowania i wykształcenia na sobie każdy dźwiga.

[1] Otóż akcja jednak jest i to aż nadto - sceny erotyczne są długie, ciężkie i mimo że estetycznie ładne, jest ich za dużo i są zbyt dosłowne. Jeśli ich celem było podkreślenie namiętności, to jedna by wystarczyła, da się namiętność wyczuć i w innych scenach.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 14, 2016

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Robert Galbraith - Jedwabnik / Żniwa zła

Tytułowy Jedwabnik to tytuł rękopisu mało znanego i raczej niespecjalnie poważanego pisarza, który zapowiedział, że będzie o nim głośno, po czym zniknął. W książce opisał wszystkich swoich znajomych (oraz żonę) w sposób przerażający i paskudny. Mimo to do Cormorana Strike'a z prośbą o znalezienie zwróciła się właśnie opuszczona małżonka, której zaczęło brakować dostarczanych przez pisarza pieniędzy; nie ma co ukrywać, Strike zgodził się tylko dlatego, że był niewyspany i wściekły na gburowatego klienta. Sprawa okazała się prestiżowa, bo odnalezienie zmasakrowanych (w sposób szczegółowo opisany w książce) zwłok pisarza, a następnie pewna indolencja policji, pozwoliły Strike'owi z niebagatelną pomocą asystentki/partnerki Robin znaleźć zbrodniarza.

Poza intrygą większość książki upływa na tym, że detektyw forsuje kikut swojej uszkodzonej wojną nogi oraz przepracowuje się z braku życia osobistego, zaś Robin jako ta sosna na skale jest rozdarta między aprobatą swojego narzeczonego (a konkretnie jej brakiem) a chęcią zyskania szacunku szefa.

W Żniwach zła autorka robi przegląd przez teksty skądinąd bardzo ciekawego zespołu Blue Öyster Cult, umieszczając je przed każdym rozdziałem, a że rozdziałów jest dużo, to można się poczuć jak w latach 70. Głównym zawiązkiem intrygi jest fakt, że cytat z BÖC matka Strike'a miała wytatuowane nad wzgórkiem łonowym i że ktoś - tajemniczy morderca przysyłający odciętą, kobiecą nogę do agencji detektywistycznej - traktuje jakąś zadrę z przeszłości bardzo osobiście. Cameron szybko typuje czterech rokujących psychopatów - lokalnego mafiozo, na którego doniósł, swojego ojczyma, którego obwinia o śmierć matki i dwóch eks-kolegów z wojska, którym pomógł dostać się za kratki po odkryciu paskudnych sprawek. Policja skupia się tylko na tropie pierwszym, a ponieważ agencja z dnia na dzień traci klientów, Robin pomaga wyśledzić pozostałych.

Wątki obyczajowe tutaj już dość mnie znużyły - Robin zostawia narzeczonego, bo wyznał, że ją zdradził, a do tego był zazdrosny o Camerona, Cameron z kolei zaprzecza przed sobą, że czuje coś do Robin. Asystentka najpierw obrywa od przestępcy, potem - w wyniku podjęcia przez nią samodzielnej akcji - zostaje wyrzucona przez Camerona z pracy. W międzyczasie godzi się z narzeczonym i jedzie na ślub, gdzie potwierdza przez ołtarzem, patrząc na Camerona. Trochę ckliwe.

Inne tej autorki tutaj.

#60-61

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 13, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, panowie, kryminal - Komentarzy: 1