Miałam o czymś innym, ale po całym dniu sprzątania i walki z prawie 18-miesięczną entropią, która za moimi plecami opróżniała właśnie wypełnioną szufladę i rozsypywała pieczołowicie ułożony stos, wyprało mnie z umiejętności składania myśli w zdania. Miałam też pochwalić ponad 10 metrami bieżącymi regału na książki oraz kilkoma metrami półek na DVD i inne przydasie, ale po pierwsze primo patrz wyżej, po drugie primo nie mam siły sprzątnąć ze stołu w kuchni, a to mi psuje kadr. Więc. Będą tylko jellybelly, którymi nagle muszę się dzielić z córką (albo wyjadać ukradkiem i takimż ukradkiem fotografować).
Z podziękowaniami dla ^evvy.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 23, 2011
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+
- Komentarzy: 8
Nie wszystkie notki są poświęcone restauracjom w całości, ale da się odsiać content od noise'u. Dawno temu poczyniłam pierwszą próbę w postaci notki, ale trochę się od tego czasu pozmieniało. Oczywiście opinie poniżej są moje, subiektywne i oparte na moich przygodach z nożem i widelcem.
Drodzy restauratorzy, jestem przekupna i chętnie napiszę o Was coś miłego, jak zjem i wypiję coś smacznego. Serio-serio.
- 2023 - lancze i śniadania
- Port Sołacz - śniadanie i nie tylko, Litewska 22
- 2022 - lancze i śniadania
- 2021 - śniadaniownie: Projekt Wilson, Projekt Kuchnia, Parle Pattiserie, Czarne Mleko i Ptasie Radio
- 2020 - pandemiczne nawynosy i słodkie
- Indian Steak, Bajgle Króla Jana, Razowa bistro, Mikoya Ramen Bar - szczegóły i adresy w notce
- Dym na Wildzie, PaniStek - szczegóły i adresy w notce
- Kocimiętka - kawiarnia z kotami, Ratajczaka 18 (pod kinem Apollo)
- Zuppi - bar z zupami, Św. Marcin 63
- Cafe Szop - kawiarnia z szopem, 23 Lutego 42 [link nieaktualny]
- Bar-a-boo, HumHum, Niezły Meksyk, Nocny Targ Towarzyski - szczegóły i adresy w notce
- Suszone pomidory - pizza i makaron, róg Św. Czesława 13 i Poplińskich 12A, są schody do sutereny.
- Fortezza, Tavaa, Trattoria, Cafe Blubra, Cafe Bimba- szczegóły i adresy w notce
- U Cyryla - śniadania i lancze, ul. Libelta 1A [2020 - link nieaktualny]
- Papierówka - lunch, śniadania, krótkie menu z sezonowych składników, Zielona 8
- Caryca & Król's - kuchnia tradycyjna, eko warzywa, Garbary 65
- MOMO - ryby, fushion i lemoniady, Szewska 2
- Tarasy Cytadeli - restauracja naprawdę rodzinna, Cytadela przy stoku saneczkowym
- Yeżyce Kuchnia - Szamarzewskiego 17
- Dąbrowskiego 42 - Dąbrowskiego 42
- Nastawnia - Park Wieniawskiego
- Brisman - Mickiewicza 20
- Manekin - naleśniki, sałatki, zupy, Kwiatowa 3 [parter dostępny bez schodów], Mickiewicza 24
- Ankara Grill Hause - kuchnia turecka, ul. Wielka 22 [jeden stopień przed wejściem],
- Umberto - pizzeria, Cytadela przy ul. Armii Poznań [zjazd dla wózków],
- Cacao Republika , [2] - czekolada, kawiarnia, Zamkowa 7.
- Mollini - restauracja włoska, ul. Św. Marcin 34
- Isola / Tivoli - pizzeria/restauracja włoska i nie tylko, 6 lokalizacji w ramach dwóch firm (to jakoś bardziej skomplikowane) - moje ulubione to Św. Czesława 3 i os. Przyjaźni 132 c.
- Republika Róż / 2 / 3 - kawiarnia, śniadania, Plac Kolegiacki 2.
- Chimera / 2 / 3 / 4 - restauracja, herbaciarnia, winiarnia (śniadania!), Dominikańska 7.
- Taj India / 2 - restauracja hinduska, Wiankowa 3 [winda prowadząca na piętro, w środku brak schodów]
- Sweet Surrender / 2 / 3 - kawiarnia, Krasińskiego 1/1 [kilka schodów przed wejściem, ale jest dzwonek, a obsługa pomaga wnieść wózek],
- Stary młynek - kawiarnia, śniadania, Żydowska 9.
- Ptasie radio / 2 / 3 / 4 / 5 / 6 - kawiarnia, śniadania, Kościuszki 74.
- Tek Doner - turecka (kebab) + chińska, Półwiejska 19.
- Caffe Lavenda - kawiarnia, bistro, Wodna 3/4.
- La Rambla - restauracja hiszpańska/tapas bar, Wodna 5/6 [2019 - link nieaktualny]
- Pyrabar - bistro ziemniaczane, Strzelecka 13.
- Francuski Łącznik / 2 / 3 / 4 - francuskie tarty i pasztety, kilka lokali: Pl. Spiski 1, Matejki 67, Dominikańska 7.
- Mykonos / 2 - restauracja grecka, Pl. Wolności 14
- Siedem kontynentów - kawiarnia, Matejki 18.
- Cymes (aktualnie "Ludwiku do rondla) - restauracja żydowska, Woźna 2/3.
- Room 55 - restauracja/bar, Stary Rynek 55.
- Piccolo - spaghetti bar, Ratajczaka 37 (i inne).
- SPOT. - restauracja, Dolna Wilda 87.
- Gołębnik - kawiarnia, śniadania, Wielka 21.
- Powozownia - restauracja, Lutycka 34.
- Weranda Caffe / Zielona Weranda - kawiarnia, śniadania, Świętosławska 10 / Paderewskiego 7.
Ze zdziwieniem odkryłam, że jest spora grupa restauracji, w których jadłam, ale jakoś się nie złożyło, żeby o tym pisać. Może kiedyś.
- Evil Steak - steki, Gwarna 9
- Brovaria - restauracja, browar, Stary Rynek 73.
- Pod Pretekstem - restauracja, Św. Marcin 80/82.
- Pieprz i Wanilia - kuchnia polska, Murna 3a [2019 - link nieaktualny].
- Czerwone Sombrero - restauracja meksykańska (sieć), Piekary 17.
- The Mexican - restauracja meksykańska (sieć), Kramarska 19.
- Chłopskie Jadło - restauracja polska (sieć), Kantaka 7/9.
- Wiśniowy Sad - restauracja polska, Głogowska 261.
Zamknięte:
- La Giovane - d. Da Luigi, kuchnia włoska, pizza, Woźna 1 [parter dostępny bez schodów],
- Monidło - restauracja/kawiarnia, śniadania, Matejki 68.
- Fryga - restauracja polska, Czarna Rola 1/3.
- Amarena - restauracja polska, Nowowiejskiego 20,
- Ceska Hospoda - restauracja czeska, Żydowska 26.
- Dom Vikingów - restauracja amerykańska, Stary Rynek 62.
- Piano Bar - restauracja ąę, Stary Browar, Słodownia.
- Alabama - restauracja amerykańska.
- Post Office - restauracja, kawiarnia, Stary Rynek 25/29
- Sorella - pizzeria, Ślusarska 4.
- Zielone Słonie - Ratajczaka 18
- Pracownia - Woźna 17
- Cafe Muzeum - Wodna 27
- Cafe Bebe - kawiarnia rodzinna z placem zabaw, Strzelecka 20/2
- Paderewski Restaurant - kuchnia włoska, fresh pasta, Paderewskiego 11
- Filigrando Cafe&Lunch (później Le Targ) - kawiarnia, lunch, śniadania, Stary Browar, Pasaż 0,
- Warung Bali - kuchnia indonezyjska, Żydowska 1
- Patio/Szachownica - restauracja bretońska, naleśniki - Wroniecka 18,
- Marmaris - restauracja turecka, Garncarska 2
- Pałacowa spiżarnia - kuchnia polska, Zakopiańska 211 - unikam i nie polecam, przeczytaj czemu
- Elite - bistro z kuchnią polską/cukiernia, Strzelecka 2/6
- Credo - restauracja śródziemnomorska, tapas, Wrocławska 10
- Shivaz - restauracja hinduska, Podgórna 6
- Sztukafeteria - kawiarnia, Gołębia 3.
- Cafe Behemot - kawiarnia, Kramarska 16
- Czerwona Kalina - restauracja ukraińska
- Taste Barcelona / 2 / 3 - restauracja hiszpańska/tapas bar
- Sekret - kawiarnia, Sieroca 5.
- Ekowiarnia / 2 / 3 - kawiarnia organiczna, śniadania, Ratajczaka 18
- Meze - bistro greckie, Ratajczaka 33
- Fisheria - bistro rybne
- Canappka - bar kanapkowy, Ratajczaka 37 (i inne).
- Piwnica Farna - kawiarnia, Pl. Kolegiacki 14/15
- U mnie czy u ciebie - kawiarnia, restauracja, śniadania, Gwarna 3
- Rodeo Drive - restauracja amerykańska
- Sól i Pieprz - restauracja, Garncarska 2
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 22, 2011
Link permanentny -
Kategoria:
Moje miasto
- Komentarzy: 17
We wsi Sielawa w GS-ie sprzedawała Felicja Ciernik, "panna o urodzie krzepkiej - bardzo wysoka i silna". Sprzedawała również i tanie wino, więc lokalne kumy nie kochały jej specjalnie, bo rozpijała im ciężko pracujących na roli i w obejściu chłopów. W efekcie co i raz zdarzała się jakaś awantura, kiedy szczególnie krewka niewiasta chciała zabronić Feli sprzedaży alkoholu za pomocą argumentów ręcznych. I po jednym z takich zajść, które zakończyło się celnym rzutem butelki z winem w twarz pani Pszczeliny, następnego dnia rano znaleziono Felicję zamordowaną. A chwilę później i weterynarza Korala, którego z Felą podobno łączyła sprawa, wymagająca wizyty u ginekologa w sąsiednim miasteczku. Zupełnym przypadkiem noc popełnienia obu przestępstw we wsi spędził kapitan milicji, Tomasz Rajski i wprawdzie wrócił do miasta, ale tylko po to, żeby przebyć jeszcze raz trasę i pomóc miejscowemu komendantowi Tatarowi w śledztwie. Mała rywalizacja między miastowym a wsiowym organem władzy szybko wykazała, że żaden z nich nie jest głupszy od drugiego i mimo sprytnego mylenia tropów przez nieco psychopatycznego mordercę, sprawę morderstw (a przy okazji malwersacji i przywłaszczeń mienia społecznego) rozwiązali na niecałych 242 stronach małego formatu.
#10
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 22, 2011
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
kryminal, panowie, prl
- Skomentuj
(Wiem, sny są mega nudne, można nie czytać).
Śniło mi się, że pan od regałów miał mi przywieźć pizzę na Podolany (800 m od domu). Pan przyjechał, pobrałam pizzę, po czym zaproponował, że pokaże mi nową szafkę, więc wsiadłam z nim do samochodu i pojechaliśmy. Szafki mi nie pokazał, ale za to mnie zawiózł na pętlę tramwajową na Dębcu (20 km od domu). I wracałam przez całe miasto, z tą wystygniętą pizzą.
Czy ja mogę zamiast tego mieć normalne sny? Nadzy mężczyźni? Podróże? (no dobrze, Dębiec też egzotyka, zwłaszcza że oddzielała go od miasta spora rzeka z ładnym mostem) Nie zimne jedzenie?
[EDIT: nie 20 km, tylko 14, oraz za rzeką jest Starołęka, Dębiec jeszcze po tej stronie Warty.]
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 21, 2011
Link permanentny -
Kategoria:
Z głowy, czyli z niczego
- Komentarzy: 1
Ze sztuk użytkowych dostałam dziś czekoladę, albowiem nie połączyłam ze sobą dwóch faktów. Miasto moje wpadło na pomysł, że na Wzgórzu Przemysła odbuduje Zamek Królewski, żebyśmy też mieli. A że miało być dobrze, a wyszło jak zawsze, to przy pracach budowlanych poszedł w kanalizację cement i część Starego Rynku dostała w prezencie darmowe fontanny z zawartości kanalizacji. A ja dostałam do przeczytania karteczkę, że Muzeum Sztuk Użytkowych, mieszczące się na wyżej wymienionym wzgórzu, jest zamknięte do maja. Bo cement.
Srodze rozczarowana stwierdziłam, że skoro nie mogę kontynuować zimowego questu po muzeach, to chociaż dopiszę sobie coś do tworzonej od jakiegoś czasu z mozołem listy poznańskich miejsc kulinarnych. Słowem wyjaśnienia, lubię robotę nudną, żmudną i nikomu niepotrzebną, usiadłam więc (i dalej tak siedzę), żeby zindeksować swoje notki o poznańskich kawiarniach i restauracjach. I wyszło, że w kilku nie byłam, w kilku bywałam często, a o kilkunastu jakoś nie zebrało mi się, żeby napisać. Wierzę trochę w pierwsze wrażenie i jeśli po wyjściu skądś nie mam głębszych przemyśleń niż "no dobrze, nie jestem głodna", to jakoś brakuje mi tego drgnięcia w przestrzeni, żeby o tym pisać. A szkoda - bo na przykład do takiej amerykańskiej restauracyjki jak Alabama już nie pójdę, bo zlikwidowana[1], a za pierwszym było miło, ale jakoś się nie złożyło na następne. Przeglądając więc notki, doszłam do wniosku, że trzeba zagarnąć więcej terytorium i poszliśmy na czekoladę do omijanej do tej pory Cacao Republiki.
I drgnęło, jak najbardziej. Na dole kilka małych stolików, wymagających przytulania się do siebie, na górze stolików więcej, ale jeszcze mniejszych i otoczonych przez czerwone kanapy, więc jeszcze kameralniej i milej. Na ścianach stare reklamy czekolad[2], w karcie kawa, ciasta, croissanty, panini i czekolada. Gęsta, aromatyczna, nie za słodka. Zawsze wybieram czekoladę z przyprawami- tu czułam chili i kardamon. Jedyną wadą tego miejsca (bo ceny mimo bliskości Rynku miło umiarkowane) jest skromna liczba stolików i zbyt dużo ludzi, którzy chcą czekolady.
I żeby nie było, zawsze proponujemy, że zapłacimy za rozbitą filiżankę.
[1] I jak zwykle trafiłam na rozlane mleko, bo wczoraj spłonęło poddasze w pałacu Wąsowo, do którego się wybierałam wiosną.
[2] Które dalej są w sprzedaży, tylko nie w Polsce i niekoniecznie samodzielne, bo pod szyldami wielkich koncernów - Cailler, Van Houten czy Villars, które egzystowały gdzieś w pamięci w czasach PRL-u, po czym wróciły, kiedy można już było wyjechać poza Polskę.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 20, 2011
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 6
Jakiś czas temu po niespodziewanej znajomości napisałam kilka krótkich tekstów do [2022 - nieistniejącego już] czasopisma "Business & Beauty". Kilka dni temu 2 numer, zawierający moje dwie recenzje filmowe oraz jedną miniaturę, pojawił się w Empikach. Jeśli chcecie do porannej kawy czy herbaty poczytać mnie na papierze - zapraszam.
Mam trochę poczucie, że jestem za mało odprasowana, a moja nieformalna składnia z naleciałościami poznańskimi, tej, niespecjalnie nadąża za lakierowanym papierem i błyszczącą okładką, ale to duża przyjemność zobaczyć swoje nazwisko w druku. Odpowiadając na niezadane pytanie - czy poprawiłabym te teksty bądź napisała od nowa - odpowiedź brzmi "oczywiście".
EDIT: Teksty są już dostępne na stronie czasopisma [2022 - już nie]:
- Przyjemność latania,
- Zima w wersji demo,
- Podniebne kino.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lutego 18, 2011
Link permanentny -
Kategorie:
Przeczytali mnie, Fotografia+
- Komentarzy: 19
W sobotni poranek zerknęłam przez ramię i zobaczyłam to:
Jedno zerknięcie i w efekcie cała gama myśli. Zachwyt, bo i scena rzadkiej urody, i lalki niesamowite. I żal, że mam mhmdziesiąt lat i idiotyczną potrzebę racjonalnych zakupów (oczywiście w granicach mojej nieracjonalności) i nie kupię sobie lalki tylko dlatego, żeby ją mieć. I nawet jakbym ją kupiła, to i tak nie zacznę mieć nagle z powrotem nastu lat i całego czasu świata.
I nagle poczułam się jak paparazzi. I jest to uczucie dość paskudne. Jedno pstryknięcie migawki, straszna moc google'a i jestem w stanie poznać osobę, którą minęłam w kawiarni. Wahałam się przed wysłaniem zdjęcia, ale jednak po krótkiej debacie (również sama ze sobą) ustaliłam, że jestem miłą panią w średnim wieku, a nie obrzydliwym, spoconym samcem z reklamy, któremu z niechlujnych slipek wystaje część pośladków i który dyszy przed ekranem komputera, oglądając blogi nastolatek. A skoro tak, to czemu miłe dziewczę nie może dostać swojego zdjęcia?
Z pozdrowieniami dla właścicielek i ich lalek - starsza pani z kawiarni.
PS A wszystko to dlatego, że dalej wstydzę się podchodzić do ludzi i pytać, czy mogę zrobić im zdjęcie, bo są fajni. Trochę nie do przeskoczenia dla mnie.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 17, 2011
Link permanentny -
Kategoria:
Fotografia+
- Komentarzy: 23
Y. zabrał nas z całą rodziną do Mollini. Pierwszy raz byłam w Mollini - bardzo mi się, aczkolwiek onieśmielają mnie wyprasowane obrusy (zwłaszcza że w miejscu, gdzie dostawiony jest fotelik, szybko gładkość i bezplamistość obrusa znika), płócienne serwetki i specjalne sztućce do każdej potrawy. Pierwszy raz jadłam saltimboccę - i ubolewam tylko, że tak późno. Będę musiała zacząć robić sama, niestety.
Ale najfajniejszą rzeczą w Mollini jest widok na kamienice na Świętym Marcinie (i regał z winami; jednak tak jest dużo najfajniejszych rzeczy, nie tylko jedna). Jak będę duża, to sobie kupię niedużą garsonierę w tej okolicy, żebym miała blisko.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 15, 2011
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 14
Bez uniesień. Jakoś tak, jak coś wypada w poniedziałek roboczy, to w zasadzie dzień ratuje tylko bukiet białych tulipanów. Nie że było źle (pomijając epizod ze szczotką klozetową oraz nagłym atakiem lepkimi paluszkami na obiektyw), ale to jednak ciężka orka jest. Ciężko o wzruszenia (chyba że zaliczę te momenty, kiedy idę popatrzeć, jak śpi, bo wtedy mięknę i wszystko mi się rozpuszcza), ciężko o budowanie nastroju oczekiwania, bo jest tu i teraz, a ja czekam na wolną chwilę, żeby złapać jakiś analog śniadania. Ale cały czas myślę o kanapeczkach wykrawanych w serduszka, mini-bukieciku kwiatów i czerwonej sukience.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 15, 2011
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+
- Skomentuj
Irving, mam wrażenie, pisze książkę cały czas o tym samym (acz jest to ocena powierzchowna, bo czytałam całe trzy). O byciu pisarzem i próbie napisania książki, która wstrząśnie czytelnikiem. O byciu mężem i próbie zachowania wierności, zawsze nieudanej. O byciu rodzicem i radzeniu sobie ze śmiercią własnych dzieci, z uczuciami do tych, które żyją i do partnera, który jeszcze bardziej wymaga wsparcia. Oglądając "Drzwi" miałam wrażenie, że wróciłam do "Świata według Garpa".
Eddie jest młodzieńcem zafascynowanym twórczością malarską i pisarską Teda. Przyjeżdża na wakacje do pięknego domu[1], żeby pracować jako asystent artysty. Na miejscu jednak okazuje się, że Ted potrzebuje jedynie kierowcy, a w pięknym domu, gdzie pisarz mieszka z żoną i córką, najważniejszą rzeczą jest galeria zdjęć dwóch synów, którzy zginęli w wypadku rok wcześniej. Małżeństwo jest w separacji, piękna żona ma depresję, mąż pisze kolejne książki dla dzieci i maluje akty okolicznym paniom (i na malowaniu się nie kończy), a kilkuletnia córka opowiada historie o swoich nieżyjących braciach. Trauma, wyparcie, zaniedbanie uczuciowe. I najmniej ważne dla mnie było, że Ted podsunął Eddiego swojej żonie, żeby mieć podkładkę pod uzyskanie pełnej opieki nad córką w razie rozwodu, bardziej, jak smutny jest proces rozkładu i jak łatwo zapomnieć o wszystkim, co było dobre i mocne.
A przy tym jest ładnie, ciepło i pastelowo. Piękne pejzaże, niesamowity drewniany dom z wielkimi oknami, werandą, korytarzami i letnim światłem, ogrody, małe klimatyczne miasteczko i brzeg morza. Niesamowity Jeff Bridges, który jest mistrzem ról szlafrokowych - pełen luzu, korzystający z życia, zarozumiały i pewien siebie, a jednocześnie głęboko nieszczęśliwy i ukrywający dramat. Wycofana i tragiczna Kim Basinger, pływająca po powierzchni życia i nie umiejąca wykrzesać z siebie nic. I fantastyczna Elle Fanning, niespełna 6-letnia, która sama robi dużą część filmu.
[1] Wypisz-wymaluj takim nadmorskim domem , w jakim matka Garpa urządziła dom pomocy dla kobiet. #chcetam, oczywiście.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 15, 2011
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 9