Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Jeffery Deaver - Pokój straceń

Tym razem przestępca jest znany od samego początku, a są nim Stany Zjednoczone. Przeciwnik ustroju, Amerykanin, gardłujący na swoim blogu, że USA i jego polityka w kierunku państw Ameryki Południowej jest, delikatnie mówiąc, niesympatyczna oraz szkodliwa, zostaje zastrzelony. Rhymes i Sachs, mimo nietypowości zlecenia (miejsce zabójstwa znajduje się na Bahamach, a lokalna policja w zasadzie nie jest zainteresowana wyjaśnieniem, więc zwyczajnie nic nie robi, gubi dowody, a do sprawy przydziela żółtodzioba, który wcześniej był inspektorem bezpieczeństwa obiektów turystycznych), wykrywają, że delikwent zginął zestrzelony za pomocą drony (drona?). Do apartamentu analityka wprowadza się pani prokurator z grubo nałożonym makijażem, która usiłuje zgromadzić dowody pozwalające na aresztowanie i oskarżenie szefa komórki bezpieczeństwa. Irytuje Amelię, która jej zwyczajnie nie lubi. Oprócz snajpera obsługującego dronę jest też czyściciel, który torturuje ostrym nożem potencjalnych świadków, zanim i tak ich zabije. Poza tym jest smakoszem, świetnym kucharzem oraz spryciarzem, bo tylko niesamowity zbieg okoliczności (a w zasadzie kilka zbiegów) sprawia, że nie udaje mu się zabić Amelii, Rhyme'a i pani prokurator. Rhyme udaje się na wycieczkę, a na końcu jest operacja, jak już się uda wyjaśnić, kto i czemu zabijał.

Zdecydowanie wolę sprawy kryminalne niż polityczne.

Inne tego autora tu.

#87

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek listopada 29, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, kryminal, panowie - Skomentuj


Terry Pratchett - Mgnienie ekranu

Przykro mi, nie lubię zbiorów opowiadań. W środku w zasadzie jest większość opowiadań już publikowanych (wzruszające #ifdefDEBUG + 'world/enough' + 'time', zabawne o hollywoodzkich kurczakach, kilka znanych ze Świata Dysku) oraz spora porcja tekstów publikowanych w różnych miejscach, niestety o różnej jakości. Niestety niewiele, żeby do tego wracać.

Lektura tej książki jest dość przełomowa dla mnie, albowiem to pierwsza książka przeczytana z Kindle'a. Polubiliśmy się, chociaż teraz mam dwa razy więcej dylematów, jak kupować (co jednak w papierze, a nie w bitach, jak znaleźć tanio i co chcę jako następną lekturę).

Inne tego autora tu.

#86

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 26, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, felietony, opowiadania, panowie, sf-f - Komentarzy: 4


Andrzej Sapkowski - Sezon burz

Fabułę w zasadzie można streścić następująco: idzie Wiedźmin na akcję, nie wszystko się udaje, a potem konsekwencje nieudanej akcji ścigają go do końca tomu. W międzyczasie ląduje w więzieniu, w łóżku pewnej atrakcyjnej czarodziejki, spożywa (również z Jaskrem), ucieka, jedzie, płynie, jest okradziony, oszukany, pomówiony, ale ratuje i nieustająco błyska również słowem, nie tylko orężem. Wszystko, co było smacznego w opowiadaniach, jest smaczne i tu. Nie ma rozczarowania umieszczeniem historii pomiędzy opowiadaniami (przed strzygą z Wyzimy), wszystko się świetnie splata. Chcę ciąg dalszy, zdecydowanie. Zupełnie nie przeszkadza mi, że to nie jest arcydzieło literatury polskiej, świetnie się czyta, jest barwnie, egzotycznie i z lekką nutką nostalgii.

Pozyskuję z przyjemnością frazę "śliski jak gówno w majonezie".

Inne tego autora:

#85

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 25, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, panowie, sf-f - Komentarzy: 11


O zaskoczeniach

Madame śpiewa piosenkę. Jest niezaprzeczalna melodia, są wyróżnialne słowa, zdecydowanie powtarzalne zdarzenie, więc nie twórczość własna. Jest to piosenka, którą śpiewają w placówce dla małego Frankiego, którego tata jest Brytyjczykiem. Śpiewają ją po angielsku. Jakiś czas temu rozróżniałam tylko melodię, teraz zaczęły się wyodrębniać frazy. Dziś, podczas kąpieli, szybko zgooglałam. I wtem okazało się, że dziecko me od kilku miesięcy śpiewa przebój:


to stop the train
in case of emergency just pull down the chain
just pull down the chain
penatly for improper use 5 pounds

Wyznam, że zaskoczenie moje byłoby chyba tylko większe, jakby śpiewała "Bilet miesięczny na okaziciela" na znaną melodię.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 25, 2013

Link permanentny - Kategoria: Maja - Komentarzy: 1



Orson Scott Card - Gra Endera

Wszyscy czytali, więc nie będę pisać, o czym jest (oraz można iść do kina, jak się ma z kim dziecko zostawić i kiedy ;-)). Za każdym razem mam mokre oczy, kiedy Ender zdaje ostatni egzamin na symulatorze z grami. Za każdym razem zastanawiam się, gdzie jest granica dobra wszystkich a dobra jednostki. Że cholernie ciężko być dorosłym, który musi podejmować trudne decyzje, ale znacznie ciężej być dzieckiem. I cały czas łapałam się na tym, że zapominam, ile lat ma Ender. Że sześć, kiedy zostaje odcięty od rodziców i rodzeństwa; że jedenaście kiedy zaczyna dowodzić własną armią.

Za każdym razem też, kiedy czytam "Grę", uważam ją za najlepszą w cyklu. Oczywiście potem czytam znowu "Mówcę umarłych", którego lubię bardziej, więc zmieniam zdanie. Ale na razie jestem na fali zachwytu, mimo że czytałam tę książkę z 6(?) razy. I mam ją w postaci luźnych kartek.

Inne tego autora:

#84

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota listopada 23, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, panowie, sf-f - Skomentuj


Martha Grimes - Przystań nieszczęsnych dusz

Tym razem rzecz się dzieje w Dorset, gdzie 20 lat temu 5-letnia Tess zgłosiła telefonistce, że jej mama leży i się nie odzywa, a dookoła jest pełno czerwonej farby. Współcześnie dla akcji w okolicznych hrabstwach ktoś zaczyna mordować dzieci - syna rzeźnika, wnuka księdza, córkę adwokata; za każdym razem dziecko jest samo i dostaje nożem w plecy. Scotland Yard wysyła Jury'ego (głównie po to, żeby się go pozbyć sprzed oczu kapryśnego inspektora Racera, żałującego tylko, że nie wysyła go do Belfastu) oraz bogato zaopatrzonego w leki Wigginsa (który cierpi, bo przy morzu w lutym na pewno mu coś zaszkodzi). Leki, a konkretnie pastylki miętowe Fisherman's Friend, przydają się do nawiązania znajomości z lokalnym policjantem, Brianem Macalvie, który od wspomnianych 20 lat ma nadzieję, że znajdzie mordercę i ma wrażenie, że seryjny zabójca dzieci ma coś z tym wspólnego. Jury dzwoni do niezawodnego lorda Caverness, Melrose'a Planta, bo potrzebuje dyskretnie (chociaż w gustownym rolls-roysie) dostać się do pewnej rezydencji, w której mieszka rezolutna 10-letnia lady, dziedziczka majątku. Możliwe, że w niebezpieczeństwie.

Mało w tym tomie pyskatej lady Ardry, szczęśliwie cierpi na podagrę w majątku Melrose'a, jest za to lokalna tawerna z elokwentną barmanką i grającą szafą pełną Elvisa (którego Macalvie nie trawi) oraz mocnego cydru (który Macalvie zdecydowanie trawi). Jest kot, wprawdzie dość niechętny, ale korzystający z domku tajemniczej Molly Singer, fotografki z agorafobią, w której Macalvie rozpoznaje uczestniczkę wydarzeń sprzed lat. I to, co lubię najbardziej - piękny, stary dwór wśród wrzosowisk, pełen tajemnic (i z garażem pełnym drogich samochodów) z nawiązaniami do "Dziwnych losów Jane Eyre".

Inne tej autorki: tu.

#83

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek listopada 22, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, kryminal, panie - Komentarzy: 4


Robert Rient - Chodziło o miłość

Porwała mnie wartka narracja świata, w którym miłość może się zdarzyć ot, choćby przed wizytą u terapeutki. To krótka, bo kilkutygodniowa, historia początku związku niezłoszczącego się Arka z szaloną Justą; historia o tym, jak wygląda życie Arka, jak powoli wkręca się w dziwny świat właśnie poznanej dziewczyny, jak reagują na nią jego znajomi, jak ona reaguje na jego problemy. Dzień po dniu - praca, facebook ("dziś polubiłem..."), piwo ze znajomymi, Justa, wygrzebywanie się z traum dzieciństwa, wyjazd na koncert, kolejny samotny onanizm pod prysznicem, w piekarniku zapiekanka, kot zwymiotował, była żona, moja dziewczyna jest w szpitalu psychiatrycznym, artykuł-wywiad z Anną Dymną, cmentarz z grobami rodziców i babki. Każdy z występujących w nim ludzi jest inaczej poskręcany, inaczej odczuwa, co innego chce w życiu osiągnąć. Każdy ma swoje fobie i dramaty, z których albo się leczy, albo blokuje je używkami, szybką miłością czy zmianami. Każdy potrzebuje kogoś, żeby porozmawiać, upić się czy zrobić coś głupiego. I każdy myśli, że ta miłość, która właśnie przychodzi, to właśnie ta, która będzie ostatnią, ostateczną i najpełniejszą.

To książka o dojrzewaniu do samego siebie, dojrzewaniu do związku, o uzyskaniu spokoju na myśl o przeszłości i równowagi w kwestii brać-dawać. Chyba.

Mam poczucie kilku niewypalonych (albo naładowanych pustymi nabojami) strzelb - po co nazywać bohatera Aureliuszem Kicem, skoro ma to służyć tylko efektowi komicznemu? Po co jechać do fikcyjnego Jemotani, skoro reszta akcji dzieje się w bardzo realnym tu i teraz - fundacja Anny Dymnej i Owsiak, Mediolan z koncertem Keitha Jarreta czy organizacja koncertu Madonny w Londynie? Wreszcie - czemu wszystko dzieje się nie wiadomo gdzie, chociaż ta topografia miasta gdzieś się buduje?

Nie pisałam, bo byłam chora.

Inne tego autora:

#82

Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 20, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 6


Przelotni kochankowie

Jaki to piękny film, dawno się tak dobrze nie bawiłam podczas oglądania czegokolwiek. Leci sobie samolot, na pokładzie klasa ekonomiczna śpi, klasa biznes wyraża pewne poirytowanie, a stewardzi i piloci zaprawiają się napitkami procentowymi, albowiem w wyniku kilkuminutowego incydentu na lotnisku (z udziałem Penelopy Cruz i Antonio Banderasa) samolot wystartował z niesprawnym podwoziem. Zamiast lecieć do Meksyku, krążą sobie i czekają, aż dostaną pas do lądowania. W międzyczasie rozwiązują problemy uczuciowe, piją zaprawiany meskaliną koktail, tracą dziewictwo oraz rozwiązują tajemnicę tożsamości płatnego mordercy czy materiałów wpływowej kurtyzany.

Pełen przekrój pięknych pań znanych już z dotychczasowych filmów Almodovara, niesamowite, kolorowe stroje, doskonale zaprojektowane wnętrza i duża doza absurdu, gęsto przetykanego słowem nieskromnym.

Na szczęście najpierw obejrzałam film, potem przeczytałam garść recenzji, która odsądza najnowszego Almodovara od czci i wiary. Dowodzi to tylko, że to, co ja odbieram jako zaletę (kamp w stylu "Kobiet na skraju załamania nerwowego", ślicznie przegięte cioty, cameo Penelopy i Banderasa, cały film o ryćkaniu i związkach), dla "fanów" nagle staje się wadą, bo to najgorszy film ever. Mogę powitać to tylko bardzo poważnym "phi".

Inne filmy Almodovara.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 18, 2013

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 3


Śródka jesienią

... a na Śródce koniecznie na kawę, żeby trochę się rozgrzać, bo wieje mimo nieśmiało wyglądającego zza chmur listopadowego słońca. W La Ruinie pewnie wszyscy już byli, ciasta jedli, ja zresztą też - we wrześniu ubiegłego roku wybraliśmy się wieczorem na przykatedralny spektakl, ale ciemno było i nie robiłam zdjęć. Uwielbiam ten przyczółek pośrodku śpiącej enklawy, zwłaszcza że otwarty do późna. W środku Grover, z którym można się zaprzyjaźnić, doskonały sernik pomarańczowy i przyjazne, komfortowe i kolorowe wnętrze, gęste od drobiazgów. Lubię. I śródecko-ostrowskie koty lubię (wczorajszy catspotting: 4).

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 17, 2013

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: srodka - Skomentuj