Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Monika Szwaja - Klub mało używanych dziewic

Przyznam, że nieco zniechęcona tytułem sięgnęłam tylko dlatego, że - zatopiona w biografiach (próbuję mozolnie Tyrmanda i jego Dziennik 1954, wlecze mi się) - potrzebowałam nieco fabuły. No i skończyły mi się audiobooki. "Klub" nie jest książką złą, ale typowym chic-lit, bezpretensjonalnym, lekkim, na leżaczek przy basenie[1].

Dziewczęta po 30. spotykają się na zjeździe towarzyskim z liceum i stwierdzają, że są fajne, więc zakładają Klub, w którym będą robić Dobre Rzeczy. Trochę z nudów, trochę z poczucia beznadziejności (3 na 4 leczą się u tego samego psychiatry). Książka jest taka trochę o niczym - przeplatające się wycinki z życia każdej z pań - Michaliny, zajmującej się zielenią cmentarną, z toksyczną matką, Aliny, pracującej w banku rozwódki z nastoletnią córką, Agnieszki, zmyślającej sobie kolejnych ukochanych nauczycieli czy wreszcie Marceliny, urzędniczki będącej w związku (i w ciąży) z palantem. Za sprawą klubu zmienia się życie większości pań - Alina zostaje wolontariuszką w hospicjum i dogaduje się z córką, Michalina namówiona przez księdza zostawia cmentarz i zaczyna projektować ogrody, Agnieszka zaprzyjaźnia się ze starszą panią w potrzebie, a Marcelina - w zasadzie nie za sprawą klubu - otrzymuje w spadku dom na wsi i rodzi dziecko. Jakkolwiek fabuła jest słaba, tak konstrukty bohaterek ciekawe, a dialogi i sytuacje celne i czasem zabawne. Epizodycznie wspomniana jest bohaterka innej książki Szwai - Wika Wojtyńska podsyła klientkę "z szołbizu" do firmy projektującej ogrody, w której zatrudniona jest Michalina.

[1] Byłam przekonana, że przy basenie na leżaczku da się przeczytać wszystko. Otóż nie - tylko nabyty szacunek dla książki (i fakt, że ktoś będzie musiał ją wyciągnąć) nie pozwoliły mi na wywalenie tomu felietonów Clarcksona do basenu. Po przeczytaniu kilku "kawałków", pełnych niczym nie popartego samozachwytu i przekonania o własnej wszechwiedzy autora, podziękowałam i odłożyłam na przybasenową półkę. Dziękuję, nie smakuje.

Inne tej autorki tu.

#98 / #7

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 29, 2014

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panie - Komentarzy: 2

« Ludzie lubią luft - Georges Simenon - Wariatka Maigreta »

Komentarze

ida27

Pani Szwaja jest autorką, która mnie nabrała. Raczej nie daję drugiej szansy autorom, którzy nie przypadli mi do gustu. Za dużo jest książek do wypróbowania. A pani Szwaja podstępnie sknociła właśnie drugą książką. "Klub..." przeczytałam podobnie jak Ty, na kocyku na plaży. Na tyle był OK, że sięgnęłam po "Dziewice do boju!". No i był ból zębów. I to jaaaki. Miałam wrażenie, że autorce w połowie znudziło się pisać tę książkę i na szybko zakończyła wszystkie wątki. Tak więc, żegnam ozięble ;-)

Zuzanka

@ida27, dlatego mówię - miałam dostęp do audiobooka, a zajęte oczy i ręce, to mi nie szkoda. Książek nie kupię raczej.

Skomentuj