Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Praga: Zamek Troja & Ogród zoologiczny

Plany, jak zwykle, miałam ambitne: Zoo, przystanek w zamku Troja, potem Ogród Botaniczny oraz spacer po Winnicy Św. Klary. A potem jak zwykle - zaczęliśmy od zamku, gdzie wycieczka się jednak domagała zwierzątek, po czym tak w 1/3 Zoo okazało się, że minęły 3 godziny, bo wprawdzie wybiegi są spore, ale sprytnie pomyślane, można oglądać z wielu stron, a kilometry lecą. Dodatkowo, jak to w Pradze, rzecz się dzieje na stoku góry, więc jest albo pod górę albo z górki; w zasadzie na każdym poziomie jest fantastyczny widok na panoramę Pragi. Przemyślnie jest kilka ułatwień - "pociąg" przewożący z miejsca na miejsce (płatny dodatkowo, 30 koron) oraz wyciąg krzesełkowy, którym można podjechać dwie terasy z górę (25 koron), jak ktoś powściągnie strach przed wysokością (na przykład ja, bo reszta chciała wjechać, zjechać i wjechać jeszcze raz).

Ulubione miejsce: pawilon nocny, ze stadem galago skaczących w półmroku i latającymi wolno nietoperzami owocowymi. Wyszliśmy przez sklep z pamiątkami.

Dla tych, co czytali uważnie - nie wróciliśmy już do zamku, bo sztuka miała niższy priorytet niż głód (człowiek w porze obiadowej jest mocno drażliwy, a Zoo ma wprawdzie sporo punktów gastronomii, ale niespecjalnie polecam), ani nie doszliśmy do Ogrodu Botanicznego, czego - oczywiście poniewczasie - bardzo żałuję.

(jak się jedzie, to jest znacznie straszniej niż na zdjęciu)

GALERIA ZDJĘĆ.

Przydatne linki:

  • Zoo Praha - niestety, nie ma wersji polskiej. Wstęp - 200/150 koron (30/23 zł), są różne bilety łączone i rodzinne. Warto mieć gotówkę, najlepiej w monetach, bo w środku dodatkowo jest na co wydawać.
  • Zamek Troja - zamek, galeria sztuki.
  • Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 30, 2017

    Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: czechy, zoo, praga, ogrod-zoologiczny, majowka2017 - Skomentuj


    Kate Morton - Milczący zamek

    1992. Na strychu jednego z londyńskich domów zostaje odnaleziona torba z listami sprzed 50 lat. Jeden z listów adresowany jest do matki Edie, redaktorki pracującej w małym wydawnictwie. Reakcja matki jest zastanawiająca, ale ponieważ obie panie niespecjalnie się sobie zwierzają, córka rozpoczyna śledztwo na własną rękę. Odkrywa, że jej matka w czasie wojny była ewakuowana z bombardowanego Londynu do zamku Milderhurst, siedziby rodowej znanego wtedy ekscentrycznego pisarza, Raymonda Blythe'a, gdzie zaprzyjaźniła się z mieszkającą tam, starszą od niej, Juniper. Co ciekawe, niedługo po tym, jak - wbrew swojej woli - wróciła do rodzinnego domu, kontakt się urwał. Edie trafia więc do zamku i poznaje jego mieszkanki, o dziwo żyjące jeszcze mimo zaawansowanego wieku - trzy siostry: delikatną Saffy, silną, władczą Percy i ewidentnie zaburzoną Juniper, dla której świat się zatrzymał w 1941 roku. Wiele wątków i tajemnic z przeszłości zamku i jego mieszkanek wyjaśnia się, splatając się z życiem Edie i jej matki.

    Mam wrażenie, że historia rodzinna, dwa wątki, rozdzielone czasem i gdzieś tam w przeszłości wojna (tutaj - jak w "Strażniku" - druga) to stała zasada konstrukcyjna powieści autorki. Nie jest to złe rozwiązanie, zwłaszcza że historie są za każdym razem inne i dość niesztampowe. Nie jest to literatura specjalnie wyrafinowana, ale wciągająca i zwyczajnie urokliwa.

    Inne tej autorki tutaj.

    #26

    Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 25, 2017

    Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2017, beletrystyka, panie - Komentarzy: 2


    Filth

    Policjant z Edynburga, Bruce, chce dostać awans, żeby zaplusować u wybrednej małżonki. Zabiera się jednak do tego dość niekonwencjonalnie, bo zażywając całą gamę narkotyków, współżyjąc z przygodnie poznanymi partnerkami (w tym zatrzymaną nieletnią[1]) i żonami swoich kolegów, na których też donosi albo których szkaluje. Ma rozwiązać sprawę morderstwa studenta z Japonii, zabitego w metrze, czego świadkiem była prawdopodobnie jego żona, którą - z nieznanych powodów - pomija w dokumentach śledztwa. Miejscami slapstikowa komedia przeradza się w psychodeliczną, brutalną podróż, w której nie wszystkie wydarzenia są takie, jakie narrator - Bruce - ujawnia.

    Oczywiście trzeba zacząć od tego, że film powstał na podstawie książki Irvine'a Welsha, twórcy "Trainspotting" i autora Sekretów sypialni mistrzów kuchni, co wyjaśnia i Edynburg, i narkotykowe tripy bohatera, i - finalnie - deliryczną warstwę historii. Dla fanów (fanek) McAvoya - obowiązkowy.

    [1] Oczywiście pod warunkiem, że - w przeciwieństwie do Clintona - traktujemy pożycie oralne jako coś bardziej zobowiązującego niż całus w policzek.

    Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 22, 2017

    Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


    Agatha Christie - M lub N

    Nietypowo jak na Christie, jest to powieść szpiegowska. 1941, w wypadku ginie brytyjski wywiadowca, który tuż przed śmiercią wyjawia, że w małym nadmorskim pensjonacie, Sans Souci, mieszka szpieg o pseudonimie M (kobieta) lub N (kobieta). Małżeństwo Beresfordów - Tuppence i Tom, nudzące się bez przydziału do pracy dla obronności kraju, podejmuje się wykrycia szpiega, działającego jako "piąta kolumna" w brytyjskim wojsku. Na pierwszy rzut oka wszyscy wydają się być zupełnie niewinni, po czym przy bliższym poznaniu wszyscy zaczynają być podejrzani. Rozwiązanie jest dość toporne, zrealizowane w duchu "trust no one".

    Rozbawił mnie nieskrywany nacjonalizm autorki - obcokrajowcy mają "dziwne" twarze i można się po nich spodziewać najgorszego (zwłaszcza po emigrantce z Polski).

    Nie polecam zaglądania na polską wikipedię, gdzie poszłam sprawdzić pisownię nazwisk bohaterów (ponieważ Zelnik, czytający audiobook, miał manierę wymowy Tuppence jako 'tabenz'), albowiem bez żadnego ostrzeżenia jest wyjawiona osoba mordercy. Wiem, że minęło ponad 70 lat od wydania książki, ale i tak.

    Inne tej autorki tutaj.

    #25/#4

    Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 19, 2017

    Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2017, panie, klub-srebrnego-klucza, kryminal - Komentarzy: 2


    Frederick Forsythe - Psy wojny

    Shannon, irlandzki najemnik, dostaje zlecenie przeprowadzenia zamachu wojskowego w jednej z małych, nie znaczących republik afrykańskich, Zangaro. Między wierszami orientuje się, że celem jest przejęcie przez brytyjską firmę koncesji na wydobycie platyny z terenów należących do republiki, o czym wie tylko zleceniodawca (i domyśla się Shannon). Jak rasowy Project Manager, zaczyna od szczegółowego rozpoznania, układa harmonogram i pozyskuje zasoby (innych najemników, broń oraz statek), żeby w 100 dni zgładzić psychopatycznego tyrana, rządzącego Zangaro, a na jego miejsce osadzić przekupionego przez Brytyjczyków następcę. Zamach się udaje mimo pewnych strat, ale finał rozgrywki nie do końca jest taki, jak sobie zaplanował sprytny przedsiębiorca.

    Z jednej strony powieść się zestarzała - informacja przestała być tak łatwa do ukrycia, jak w czasach, gdzie telefon i telegraf były jedynymi źródłami komunikacji, a odcięcie od mediów dało się załatwić wyłączeniem jedynego nadajnika na cały kraj. Z drugiej strony, niewiele się zmieniło, co widać nie tylko w Afryce. Nieco naiwne może być uczynienie z Shannona, teoretycznie "człowieka do wynajęcia", najbardziej moralnej osoby w skorumpowanym i pchanym jedynie żądzą wzbogacenia się świecie, ale w zasadzie - czemu nie. Umówmy się, że ta jego moralność, wykładana córce biznesmena, którego chce oszukać, jest też dość relatywna - nie waha się przed zbiciem swojej kochanki, żeby nauczyć ją posłuszeństwa oraz przed zabiciem niezbędnej grupy ludzi, żeby dopiąć celu.

    Czytałam wersję zubożoną o wszystkie elementy związane z byłym Związkiem Radzieckim i udziałem państw socjalistycznych w procederze handlu bronią. Ma ktoś pełną wersję?

    #24/#3

    Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 15, 2017

    Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2017, panowie, kryminal - Komentarzy: 4


    O lenistwie i że jednak nature prevails

    W tym roku ogród ruszył szybko, znęcony kilka słonecznymi dniami, po czym zastopował, bo od tygodnia leje, szaro i temperatura raczej z tych ostrzejszych. Wyznam tutaj, że jestem nie dość, że leniwa, to jeszcze zapominalska, bo nie wykopałam cebulek kwitnących w ubiegłym roku właśnie z powodu lenistwa oraz nie oznaczenia miejsca, gdzie cebule były. Mimo to wyrosły, choć ewidentnie biedniejsze i nie wszystkie (nie nawoziłam, bo też zapomniałam). Hiacynty mają o wiele uboższe kwiatostany niż przed rokiem, a sporo tulipanów zamiast pączków ma gołe liście. Co się z takimi robi? Wykopuje i na kompost czy spróbować za rok? Na pocieszenie mam drugą grządkę z prezentem od teściowej, nic tak nie cieszy jak wiaderko cebulek-niespodzianek.

    Rok temu - nie przedłużając suspensu, konwalie nie wyszły w ogóle, również w tym roku. Chyba przywiozę trochę z ogródka teściowej.

    Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 9, 2017

    Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, G is for Garden - Komentarzy: 5


    #robotakochagłupiego

    Co jakiś czas mam przypływ kreatywności, który owocuje znalezieniem sobie czegoś upierdliwie długotrwałego do roboty. Tym razem, znęcona serwisem internetowym, w którym podaje się link do instagrama, a serwis zwrotnie wysyła zdjęcia w uroczym formacie 10x10, wymyśliłam sobie, że zacznę wreszcie robić odbitki zdjęć, których mam miljon i jeszcze trochę. I nie że zrobię odbitki i spocznę na hamaku, tylko zrobię przegląd zdjęć zstępnej, wybiorę po 4 z każdego miesiąca, osiągając ładnie parzystą liczbę 48 zdjęć rocznie i dwóch albumach zgromadzę tyle materiału, że nie będzie wstydu, jak przyjdzie potencjalny narzeczony. Idąc od współczesności, jestem aktualnie na 2012, 4 lata przede mną.

    Żeby nie było, że tylko młodzież - część zdjęć wylądowała na ścianie w gabinecie, a część - 15x15 - czeka na eleganckie ramki z passe-partout, żeby trafić do salonu. Bo kto bogatemu zabroni.

    Notka zawiera lokowanie produktów, ale - ubolewam - nie jest sponsorowana.
    Zdjęcia i albumy - kwadratove.pl
    Przyklejki - Henzo, np. z allegro
    Ramki - allegro

    Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 4, 2017

    Link permanentny - Kategorie: JFDI, P jak Posesja, Fotografia+ - Komentarzy: 1


    Margaret Atwood - Pani wyrocznia

    Joan była grubym dzieckiem, które - ku utrapieniu swojej matki - wyrosło na grubą i niezgrabną nastolatkę, czującą się w domu jak w klatce, z matką kłującą ją bolesnym prętem niechęci i braku akceptacji. Potem, w wyniku zapisu w testamencie ukochanej ciotki, dostała całkiem zgrabną sumę pieniędzy, pod warunkiem, że schudnie. Schudła, po czym już piękna (widzicie to, piękna, bo szczupła) rudowłosa 19-latka zniknęła z domu rodzinnego i - po przeniesieniu się z zaściankowego Toronto do Londynu - zdecydowała, że chce być kimś zupełnie innym. Problem w tym, że nawet jako ktoś zupełnie inny, nie mogła być sobą. Przed mężczyznami, którzy przewinęli się przez jej życie, musiała udawać kogoś, kim nie była i kogo nawet niespecjalnie lubiła. Zawiązaniem fabuły jest jej ucieczka po upozorowanej śmierci do Włoch, gdzie na tarasie wynajętego domu, z obciętymi i przefarbowanymi włosami, jeszcze pełna przerażenia po tym, co się stało, próbuje posklejać siebie samą.

    Historia opowiadana przez Joan, przeplatana fragmentami jej książek (tych gotyckich romansideł, pisanych pod pseudonimem oraz tytułowej "Pani wyroczni", zaakceptowanej przez krytyków i budzącej irytację zazdrosnego męża) jest niby lekka, bardzo autoironiczna, nieco ramotkowata (było parę miejsc, gdzie miałam na końcu języka sugestię "a może być to, kochana, sprawdziła w internecie, zanim się rzucisz głową do przodu", ale to wszak lata 60. i 70.), ale jednocześnie brutalnie prawdziwie pokazująca to, co większość kobiet w życiu i teraz robi: gra role, w które wtłacza je konwenans, strach, wygoda, czasem - jak Joan - kilka jednocześnie.

    Dees kazała mi przeczytać, więc musiałam. Ja się nastawiłam na feministyczny moralitet, pomna jakichś przebłysków z lektury "Opowieści Podręcznej" sprzed chyba 15 lat. A tymczasem to przyzwoita obyczajówka, należycie wielotorowa i z doskonale narysowanymi bohaterami.

    Przeczytałam też w międzyczasie po raz kolejny, z niezaprzeczalną przyjemnością Nie licząc psa Connie Willis, już zupełnie bez okazji.

    Inne tej autorki:

    #22-#23

    Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 3, 2017

    Link permanentny - Tagi: kanada, panie, beletrystyka, 2017 - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 6


    Man in the High Castle / Paranoid

    1962. Niemcy i Japonia wygrały II wojnę światową, w wyniku czego Stany Zjednoczone zostały podzielone na trzy części - Zachód to Japońskie Stany Pacyfiku, Wschód - Wielka Nazistowska Rzesza, a gdzieś po środku jest Strefa Neutralna. Juliana, młoda mieszkanka San Francisco, przypadkiem wplątuje się w przemytniczą akcję Ruchu Oporu. Dostaje od przyrodniej siostry, zamordowanej chwilę potem przez tajną policję, taśmę z tajemniczym filmem, pokazującym zupełnie inną rzeczywistość, w której wojna zakończyła się przegraną Nazistów. Nie jest w stanie wrócić do swojego życia, zwłaszcza że policja osacza ją i jej bliskich. Rusza do Strefy Neutralnej, żeby odkryć, kim jest zbierający te filmy Pan z Wysokiego Zamku i skąd się biorą. Dookoła Juliany plącze się kilka innych wątków - Joe Blake z Nowego Jorku wiezie również taśmę do Strefy Neutralnej, wpływowy dostojnik Rzeszy, Obergruppenführer Smith ze swoją rodziną żyje nową American Way of Life na przedmieściach NJ, narzeczony Juliany, Frank, po utracie rodziny decyduje, że również włączy się do Ruchu Oporu, a japoński Minister Handlu, pan Tagomi, podczas medytacji jest w stanie przenieść się do alternatywnej rzeczywistości.

    Nie mogłam zweryfikować treści, bo WTEM okazało się, że nie mam akurat tej książki na półce. Ale luźne wspomnienia z lektury (bo czytałam, tak? chyba?) sugerują raczej inspirację niż związek fabularny. Co jest niezaprzeczalnie, to doskonale oddana atmosfera paranoi i narastającej nierealności, w której bohaterowie powątpiewają w to, co widzą. Owszem, całość (na razie dwa sezony, trzeci w planach), nieco się wlecze, wielowątkowość i wprowadzenie dużej polityki niespecjalnie pomaga, ale i tak warto obejrzeć nawet tylko dla fantastycznej scenografii, która w widoki San Francisco, Nowego Jorku czy Berlina wbudowuje drobnymi zmianami całkiem nowy świat.

    Paranoid z kolei to angielski, jednosezonowy, kryminał. W prowincjonalnym miasteczku ktoś brutalnie zabija lokalną internistkę, na placu zabaw, w tłumie rodziców, na oczach jej małego synka. Podejrzenie pada na schizofrenika, który niedługo potem zostaje znaleziony martwy. Barwna ekipa policji - Nina, pod 40-tkę, właśnie rzucona przez narzeczonego, z którym bardzo chciała mieć dziecko (bo zegar tyka), Alec, młody, ambitny i elokwentny, choć dość prostolinijny przystojniak oraz Bobby, zgorzkniały 50-latek z atakami paniki, łatanymi łykaniem garści tabletek - nie biorą najprostszych wyjaśnień jako właściwych, tylko szukają odpowiedzi, mimo że śledztwo często prowadzi w ich życie prywatne oraz zdecydowanie wykracza poza skalę lokalną.

    Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 2, 2017

    Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 3


    Kate Morton - Strażnik tajemnic

    Życie Laurel zmieniło się, kiedy miała 16 lat. Podczas piknikowej imprezy rodzinnej ukrywa się w domku na drzewie, skąd widzi, jak jej matka, Dorothy, zabija nożem mężczyznę, który przypadkiem tego dnia pojawił się na podwórku. Zeznaje na korzyść matki, że samoobrona, sprawa zostaje przez policję jakoś wyjaśniona (chory psychicznie mężczyzna, już wcześniej atakował), rodzice nie mówią o tym nikomu, a sama Laurel stara się do tego dnia nawet w myślach nie wracać. Mija kilkadziesiąt lat, czwórka dzieci Dorothy spotyka się przy umierającej matce, a Laurel odkrywa kilka faktów, które zmuszają ją do prześledzenia, co się wtedy, w letni dzień w 1961 roku, zdarzyło. Współczesne poszukiwania przeplatane są epizodami z życia Dorothy w wojennym Londynie.

    Książka z twistem - owszem, jest tu dość niespodziewany twist - ale największym zaskoczeniem dla mnie była jej uroda. Połączenie realistycznej warstwy Atkinson (wojenny Londyn podczas nalotów) z klimatem historii Pilcher (sielska wieś angielska) plus odkrywanie po latach historii przodków to idealna lektura na leniwe popołudnia.

    Inne tej autorki:

    #21

    Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 27, 2017

    Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2017, beletrystyka, panie - Komentarzy: 2