Więcej o
panie
Wielorodzinna saga kilku rodzin z przedmieść Neapolu, a głównie dwóch dziewcząt urodzonych w sierpniu 1944 roku - Eleny i Lili. Startowały z tego samego miejsca, Lila miała nawet większą umiejętność pozyskiwania wiedzy, ale mniej chętnych do marnowania pieniędzy na naukę rodziców, więc to Lena skończyła szkołę, poszła na studia i wydała książkę. Lila została "w dzielnicy" - w warsztacie szewskim ojca, potem szybko wyszła za mąż za lokalnego aspirującego bogacza, co niekoniecznie okazało się mniejszym złem. W "Genialnej przyjaciółce" akcja kończy się na ślubie Lili, a "Historia..." przechodzi do ucieczki Lili z miłością jej życia, Nino.
Trudno mi traktować poszczególne tomy jako oddzielne książki - cała tetralogia (o pozostałych dwóch tomach niebawem) to jedna historia: od dzieciństwa obu dziewcząt do nagłego zniknięcia już 60-letniej Lili, które Elena dygresyjnie wyjaśnia. Losy obu kobiet się przeplatają - kochają się w tych samych mężczyznach, obie źle wybierają, mimo bagażu urodzenia przebijają się przez trudną historię Włoch lat 50. i 60. - odradzający się faszyzm, ruchy robotnicze, feminizm, kamorrę. Podział jest zaznaczony przez narratorkę - Elena, ta "dobra", zawsze czuła się cieniem Lili, tej "złej" - inteligentnej, niepokornej, często krzywdzonej, nie umiejącej sobie poradzić sama z sobą, z chorobą psychiczną siedzącą gdzieś z tyłu głowy. Mimo pozornej lekkości (dziewczęta, miłości, rodzina), to nie są łatwe historie - wielopokoleniowa przemoc, dziedziczona nienawiść czy podrzędna rola kobiet w życiu, wielokrotnie wiążąca się z szeroko pojmowanym prostytuowaniem się, tylko żeby przeżyć.
Inne tej autorki:
#39/40
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 14, 2016
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2016, beletrystyka, panie
- Skomentuj
No jest trochę lepiej, nie zaprzeczam. Harry spędza drugi rok w szkole, zaczynając od niedozwolonego przylotu zaczarowanym samochodem zamiast tradycyjnie pociągiem. Potem zamiast się uczyć, ucieka przed zainteresowaniem wiecznie lansującego się profesora Lockharta (gdyby to nie była powieść młodzieżowa, podejrzewałabym profesora o niepokojące ciągoty do nieletnich tej samej płci) oraz usiłuje odkryć, kto zamienia uczniów (oraz kota i ducha) w kamień i maże po ścianach. Największym problemem dla mnie jest cały czas ukrywanie informacji przez Harry'ego i spółkę, co powoduje, że dzieląc się wiedzą z takim profesorem Dumbledorem można by było tajemnice rozwiązać znacznie wcześniej.
PS Aktorstwo się poprawia w kolejnych filmach? Bo pierwsze dwa - drewno straszliwe. I niespecjalnie warto oglądać bez czytania, filmy są bardzo skrótowe.
Inne tej autorki tutaj.
#31/#6
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 26, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
sf-f, 2015, panie
- Komentarzy: 7
Ewa wzywa 07 #108
Spis osób:
- Tarnga[1] - człowiek-przeciętna statystyczna, ale ma sankcje na nielojalnych
- inżynier Jerzy Ogielski - pracownik instytut doświadczalnego, pechowo zgubił coś ważnego
- Marta Ogielska - żona inżyniera, dentystka na stażu, nie rozwiązuje za męża jego problemów
- Łucja Ogielska - matka inżyniera, emerytowana lektorka angielskiego
- Edward Wyrobek - kierownik magla prasującego, hazardzista
- Kazimierz Walicki - ojciec Marty, kucharz dyplomowany, żywi “po Afrykach naszych budowlańców”
- Wanda Walicka - matka, specjalista od deserów, pracuje z mężem w Iranie (taka to Afryka)
- Mama Ząbek - wynajmuje łóżko bez kwaterunku, górny siekacz ma okapslowany złotym metalem
- kapitan Krzysztof Zalewski - prowadzi sprawę denata z Kampinosu
- Tadeusz Matias - denat w zamszowym bezrękawniku ze szlakiem z frędzli, rozwodnik[2]
- (bezimienny) praktykant - nie nawykły do widoku trupa, ale przedsiębiorczy
- Waldemar Szymczyk (ps. Bel Ami) - z reklamowo urodziwą twarzą, kobiety go rozpuściły
- Ireneusz Kowalski (ps. Ondulowany) - końska twarz i długie włosy z resztką ondulacji na końcach
- porucznik Bartek Oskierko - morderstwo na Pradze
- Adela - maglarka u Wyrobka
- Olczakowa - sąsiadka Matiasa, sześćdziesiąt pięć lat i rentę, za sobą niełatwe i pracowite życie
- Władysława Ortowianka (zwana Ładą) - konserwatorka sztuki, godna taka, tylko mocno w latach i brzydka[3]
- Seweryn Protosz - szef wytwórni zabawkarskiej „Pinokio"
- magister Pęcak - wicedyrektor administracyjny, wątłe stworzenie z zapadniętą piersią, z długą twarzą zafrasowanego konia i jajowatą głowinę, porosłą myszatym puchem
- dyrektor Hieronim - niepozorny człeczyna w nieokreślonym wieku, odziany jak z igły w tweedy i zamsze
To smutna historia o problemach lokalowych z dwoma trupami w tle. Inżynier Ogielski, który pracuje w Instytucie Doświadczalnym oraz prowadzi jakieś mętne interesy, z dnia na dzień musi zniknąć, ponieważ zgubił część średnio legalnej przesyłki, a sympatyczni posłańcy spuścili mu ostrzegawczy łomot. Żonę z dzieckiem wysyła do matki-emerytki, a sam najpierw pomieszkuje u znajomych, ale wiadomo - gość jak ryba, na trzeci dzień zaczyna cuchnąć, a znajomi się sukcesywnie kończą. Naiwnie idzie do biura kwater prywatnych.
- Osobom zameldowanym w Warszawie nie wynajmujemy - urzędniczka zwróciła mu dowód osobisty. - Jedynie w wyjątkowej sytuacji.
- Właśnie jestem w wyjątkowej sytuacji.
- Wybuch gazu, pożar, zatopienie?
- Dezynsekcja. Mrówki faraona.
- Pół Warszawy je ma - urzędniczka straciła dla niego wszelkie zainteresowanie. - Zresztą i tak nie mamy wolnych kwater.
Jeszcze bardziej prywatnie można było wynająć "kawalerkę w centrum, wygody, telefon" - 10 dolarów za dobę ("ja nie mam dolarów - bąknął zaskoczony inżynier - i nie mam gdzie spać. - Wal pan na ogródki działkowe"), "komfort z towarzystwem, tysiąc za dobę, towarzystwo płatne oddzielnie", kawalerka na Stegnach płatna z góry za trzy lata 72 tysiące złotych. Początkowo inżynier ląduje w "pokoju przy rodzinie", który okazał się leżanką w przechodniej izbie, dostępnej od dziesiątej wieczorem do dziesiątej rano ("po obiedzie to mąż lubi sobie pospać na tej kanapie - wyjaśniła gospodyni - a później to też nie lubi, jak się obcy po mieszkaniu szwendają, a po dziesiątej to w sam raz"); nie pomagało, że mebel stał na wprost telewizora. Wreszcie trafia do mamy Ząbek, która w niewielkim pomieszczeniu nocowała kilkunastu mężczyzn w różnych stopniu rozkładu oraz prowadziła wyszynk, a posłuch zdobywała sprawną ręką ("biła zwiniętą pięścią z siłą mężczyzny, srebrne pierścionki z ostrokątnymi oczkami, jakie nosiła na palcach, działały jak kastet").
Okazuje się, że w przesyłce były kolekcjonerskie figurki żołnierzy gwardii szkockiej, wyprodukowane przez firmę Mc Lanier z okazji koronacji królowej Elżbiety, limitowanka. Kolekcjoner, Edward Wyrobek[4], prowadzący prywatnie magiel z tradycją, oprócz żołnierzyków[5], wydaje pieniądze na wyścigi konne. On też poszukuje inżyniera, niestety zamiast niego znajduje swoich morderców.
Wtedy do akcji wchodzi kapitan Krzysztof Zalewski, wezwany do kolejnych zwłok - pracownika firmy produkującej ołowiane żołnierzyki "Pinokio" w Tłuszczu[6]. Razem z porucznikiem Oskierko dzielnie pracują na mikrośladach, istotne okazują się kłaczki owczej wełny oraz odcisk sztruksowej marynarki ze skórzaną łatą na łokciu, pozostawiony na brudnej szybie. Wzruszyła mnie dokładność przeprowadzonych przez wywiadowców wywiadów, którzy nie dość, że rozpracowali, kto na ulicy posiada jaki samochód, to jeszcze z czego się utrzymuje oraz że posiada "kożuch afgański koloru jasnobrązowego z niebieskim haftem".
Przez całą książkę nikt nic nie je, nie pije, a nawet nie pali. Zdziwienie.
Złote myśli:
- Ja noszę bieliznę do magla, dlatego wiem, jak wygląda maglownik. Wyręczanie się pralnią zuboża intelektualnie…
[1] Bawiąc-uczyć: Tarnga to herb rycerski Mongołów.
[2]
- Od jak dawna Matias był rozwiedziony?
- Będzie z sześć lat.
- Z jakiego powodu się rozeszli?
- On miał wyższe wyobrażenia o życiu, a ona co? Żadnego zawodu, do roboty leniwa i tylko by się stroiła. No to się tłukli, aż ona precz poszła i słuch o niej zaginął. On później to i wspominać o niej nie chciał, bo podobno na złe drogi zeszła i w Warszawie z cudzoziemcami za dolary się zadaje... Ale tak mi się widzi, co on tego ladaco odżałować nie mógł, bo fotografie i pamiątki po niej chował...
[3]
Kapitan myśli, że Łada Ortowianka na tle kobiet, jakie znał Matias, fascynowała go swoją kulturą, wykształceniem, sposobem bycia. Może nawet nie dostrzegał jej braku urody, jej lat. (...) Z czasem spowszedniałaby jej niezwykłość, minąłby nabożny respekt i tłukłby nieładną panią magister, jak tłukł piękną salową, swą lekkomyślną żonę lubiącą stroje, aż uciekła od niego do Warszawy i puszczała się za dolary.
[4] Mimo bliskiej już sześćdziesiątki, zachował prezencję, włosy i czerstwą cerę, pieczołowicie pielęgnowaną masażami i kwarcówką.
[5] Wartych niekiedy tyle, co nowy mercedes. Niesłabo, a łatwiej do kieszeni schować niż samochód.
[6] Sama spółdzielnia - perełka. Na krajowy rynek produkują niekształtne plastikowe żołnierzyki dla dzieci, bo do kiosków handel zamawia tylko produkcję popularną, a na eksport - przygotowane przez plastyka, zgodne z realiami epoki (konsultowane z historykami i kostiumologami) figurki z ołowiu, cyny i paper mache.
- Jakie są nastroje w brygadzie Matiasa?
- Bojowe, panie dyrektorze! Pełna mobilizacja do realizacji wytycznych w sprawie poszukiwania rezerw...
Inne tej autorki tutaj.
#29 2/3
Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 25, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panie, kryminal
- Komentarzy: 3
Przeczytałam (i posłuchałam, bo też czyta na youtube[1] Piotr Fronczewski), albowiem dziecko moje ma przyjaciółkę. Przyjaciółka słucha właśnie harrypottera i sprzedaje Majutowi newsy o tym, jakie zwierzę miała hermionagradżer czy co to jest nimbusdwatysiące. Co mam być nie w temacie, więc.
Fabułę pewnie wszyscy znają, skomplikowana nie jest - osierocony Harry wychowuje się w niemiłej rodzinie ciotki, w dzień 11. urodzin dowiaduje się, że jest czarodziejem (i to sławnym), a jego rodzice zostali zamordowani przez złego Voldemorta. Zaczyna naukę w Hogwarcie, szkole czarodziejów, zaprzyjaźnia się z Ronem i Hermioną, zostaje mistrzem quidditcha oraz rozwiązuje tajemnicę korytarza na trzecim piętrze. Oczywiście z narażeniem życia.
To nie jest zła książka, nawet całkiem nieźle się czyta. Ale nie jest to arcydzieło literatury - źli są bardzo źli i kompletnie się nie uczą, dobrze - nawet jeśli mają irytujące cechy - są dobrzy zawsze i wszędzie. Świat - świetny, nie dziwię się, że powstały miliony fanfiction, ale szczerze przyznam, że liczę na to, iż kolejne tomy będą ciut lepsze w sensie fabuły. Bo na razie to mam poczucie, że czytam połączenie "Stalky'ego i Spółki" Kiplinga z "Akademią pana Kleksa" Brzechwy.
[1] Warto mieć alternatywne źródła, albowiem pliki potrafią znikać w trakcie słuchania.
Inne tej autorki:
#29
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 19, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
sf-f, panie, 2015
- Komentarzy: 6
Od dwóch lat Profesor (obdarzony tą ksywą ze względu na książkową erudycję i zamiłowanie do kultury wyższej mimo braku wyższego wykształcenia) wegetuje sobie radośnie na jednej z wysp na ciepłych morzach. Z bliżej nieokreślonych przyczyn[1] wraca do Krakowa, gdzie planuje nowe życie - bez przemocy, na trzeźwo i z ideałami, unikając bandyckiej przeszłości, przed którą uciekł. Wprowadza ten plan w życie konsekwentnie - najpierw spuszcza łomot klientowi, który skatował podstarzałą prostytutkę[2], wysyła ją do lokalnego podziemia medycznego (właśnie tego, którego miał unikać), potem upija się w rajdzie po knajpach, a na koniec ląduje z 13-letnią lolitką[3], którą uratował z rąk okradzionego przez nią klienta. Nietrudno się domyślić, że w tym momencie krakowskie podziemie, zebrane na prawie że postapokaliptycznym Osiedlu, szybko się o niego upomina, przedstawiając mu propozycję nie do odrzucenia. Propozycja bynajmniej nie odrzuca też dlatego, że mimo szumnych deklaracji, Profesor jest też w głębi swej wrażliwej duszy prymitywnym koksem, zarzucającym każdy napotkany narkotyk i odczuwającym radość z łomotania bliźnich, oczywiście dzięki erudycji mając na to uzasadnienie.
Psychologicznie, który to aspekt miał być silnym elementem książki, jest tragicznie.
15 lat wcześniej nastoletni Profesor zakochał się w pięknej koleżance, bynajmniej nieplatonicznie, po czym okazało się, że to jego przyrodnia siostra (tatuś szafował nasieniem po mieście, nie informując kolejnych partnerek o poprzednich). Między wierszami wychodzi, że z tej okazji się zirytował i spuścił dziewczynie taki łomot, że ją połamał, a dodatkowo uzyskała szramę na pół twarzy. Potem się mijali w przelocie w Krakowie, a po powrocie Profesora z dobrowolnego wygnania, za sprawą propozycji demonicznego Opiekuna Osiedla, zaczynają razem prowadzić sprawę. Tak, nietrudno się domyślić, że ona nosi skąpe odzienie, a jemu się robi za każdym razem fizjologicznie. Mimo że to siostra.
Co na plus - dobra warstwa językowa. Pomijając szafowanie wulgaryzmami, dialogi są błyskotliwe, realne, i - nawet w ramach tematyki gore - dowcipne. Można rozwinąć sobie słownictwo w kwestii opisu stosunków intymnych oraz pobierania środków odurzających. Niestety, do tego dołożona jest kulejąca akcja, bogato przeplatana narkotykami i alkoholem, której nie ratują czasem zgrabnie wstawione postaci trzecioplanowe, na przykład homoseksualista[4] Edek, prowadzący próby do wyzwolonej sztuki. Kraków, w którym dzieje się opowieść, to Kraków freestyle, skorumpowany, z celebrycką policją, zarządzaną przez gangi. Krew się leje, członki są odcinane, śledztwa umarzane - pełna dowolność.
Czytałam dużo recenzji o tym, jaka ta książka jest nowatorska i genialna, a autorka to wschodząca gwiazda na firmamencie polskiego kryminału. Tylko że nie. Niestety. Przeczytałam tylko siłą rozpędu, bo chciałam się przekonać, jak tak bardzo złą książkę można zakończyć. Wy już nie musicie.
[1] Dużo w tej książce dzieje się bez bliżej określonych przyczyn. Za to bohater miewa - poza flashbackami spowodowanymi nadużywaniem twardych narkotyków - przeczucia oraz niejasne podejrzenia.
[2] Zaskarbiając sobie wdzięczność tej grupy zawodowej, która proponuje mu darmowe usługi. W ogóle płatne życie erotyczne bohatera jest sporym elementem książki, niekoniecznie związanym z intrygą. Ot, lubi sobie poopisywać napięcie w narządach intymnych.
[3] Wątek lolitki Lilianki jest tak przerażająco oczywisty, że kiedy autorka WRESZCIE go odkryła, mogłam tylko pokręcić z zażenowaniem głową.
[4] Profesor nie ma nic przeciwko homoseksualistom. Spuszczał im łomot tak samo jak heretykom, ważne, czy mieli pełen portfel.
#27
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 15, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panie, kryminal
- Komentarzy: 1
Śremska policja zostaje wezwana telefonem do potencjalnego samobójcy. Na miejscu, w pięknym, dużym domu, w zamkniętym gabinecie, znajdują starszego pana zastrzelonego z broni leżącej tuż obok. Z listem samobójczym. Tyle że coś nie pasuje. Chwilę później przestaje pasować jeszcze bardziej, bo w lokalnego notariusza zjawia się 5 pań, każda z nich nazywa się tak samo jak denat, a wszystkie mają na imię Natalia. I są przyrodnimi siostrami. Rozbuchany matrymonialnie acz zapobiegliwy ojciec zostawił im po milionie na konto[1] oraz dom pod Śremem, wraz z ruchomościami. Najstarsza obdziela pozostałe środkami uspokajającymi[2], a potem wszystkie jadą do zapisanej posiadłości. Szybko okazuje się, że wszystkie mogą z łatwością rzucić dotychczasowe życie - najstarsza, Natalia Anna, pracę w banku (bo i tak jej nie lubiła), Natalia dwojga nazwisk i matka dwójki dzieci zostawia męża, bo i tak się z nią rozwodził, Natalia-dziennikarka pracę w redakcji, Natalia Magda ma akurat koniec semestru na studiach, a najmłodsza Natalia Anastazja - właśnie zdała maturę i nie ma zobowiązań. Rzucić i rozpocząć nowe - slapstikową komedię pomyłek podczas poszukiwania skarbu w posiadłości, z ciągłą obecnością jakże uprzejmej i wyjątkowo przystojnej policji na karku. Jest wykuwanie dziur w podłodze, tajemnicze tunele, praca śledcza polegająca na uwodzeniu przystojnego acz cynicznego antykwariusza z Poznania, łapaniu włamywaczy i szukaniu skrytek.
Wiem, #jestemstaraimamzazłe. Ale proszę - jeśli spotyka się pięć pań, nazywających się Natalia Sucharska, to dowcip sytuacyjny polegający na tym, że na pytanie "Czy mogę rozmawiać z panią Natalią Sucharską?" chór odpowiada "A z którą?" jest śmieszny raz. A nie kilkanaście. Niestety, humor oscyluje nieustająco wokół tego, że pań jest pięć, że wszystkie są piękne i w większości dobrze wyposażone przez naturę, oraz pyskate i się nieustająco kłócą, czasem o pierdoły. Ponieważ większość czasu ukrywają coś przed policją, trzeba sporo stron, żeby całą tajemnicę wyjaśnić. 20 lat temu spodobałoby mi się na równi ze wczesną Chmielewską. Teraz parę razy drgnął mi ust nadobnych kącik, ale raczej odczuwałam irytację i chęć postawienia każdej z osobna do pionu.
[1] Kwestią podatku od spadku "zajmie się" notariusz. Wiem, wiem, się nie płaci, ale trzeba złożyć oświadczenie w US.
[2] Recepturowe, tak na oko. Łykają po kilka, bez popijania.
Inne tej autorki tutaj.
#26
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 15, 2015
Link permanentny -
Tagi:
2015, panie, kryminal -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 4