Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Liane Moriarty - Wielkie kłamstewka

Australia, prestiżowa dzielnica. W publicznej szkole mieszają się lokalni bogacze, robiące karierę matki, rzemieślnicy i napływowi, wszyscy mają jeden wspólny mianownik - dobro dzieci. Madeline ma kochającego męża i trójkę dzieci, ale zmaga się ze złością na swojego pierwszego męża, który zostawił ją z kilkumiesięczną (dziś już 14-letnią) pierworodną córką i odszedł, a teraz wraz z nową żoną i drugim dzieckiem - równolatką jej najmłodszej córki - wrócił i zamieszkał w bliskiej okolicy. Co gorsze, jego uduchowiona druga żona, Bonnie, jest cudowna - miła, opiekuńcza, troskliwa, a do tego córka Madeline woli ją od matki. Jane jest nowa i tajemnicza, nieco nudna i szarawa, ma synka Ziggy'ego, nie ma za to męża; przypadkiem poznaje Madeline, która wprowadza ją w świat lokalnych klik i koterii. Celeste, piękna bez wysiłku, ma życie jak z bajki - bogatego, przystojnego męża, dwóch synów bliźniaków i wspaniały dom. Podczas aklimatyzacji 5-latków w szkole dochodzi do scysji - ktoś skrzywdził małą Amabelle, według dziewczynki był to syn Jane, który jednak zaprzecza. Sprawa się rozdmuchuje i prowadzi do śmierci - ktoś ginie. Akcja powieści jest dwutorowa - chronologiczne wydarzenia przeplatają się z relacjami i opiniami świadków już po tragedii.

Znęcona artykułem o książkach z twistem, z których czytałam 9 i nie wspominam tego źle (o ile wspominam, bo wiecie, jak to z moją pamięcią), poszłam tropem polecanym lektur. Twist tutaj jest widoczny od początku - wiadomo, że ktoś zginął, ale nie wiadomo, kto i czemu. Zaczyna się jak większość chick-lit - od łagodnych, ironicznych opisów nadopiekuńczych mamusiek, nieco zdystansowanych ojców, przejmowania się wagą, zmarszczkami i kolejnym atakiem wszawicy w szkole, ale niezauważenie przechodzi do spraw znacznie poważniejszych.

Inne tej autorki:

#2

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek stycznia 6, 2017

Link permanentny - Tagi: 2017, australia, beletrystyka, panie - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Sue Grafton - E F G & H is for Homicide

Jeden z kolegów Kinsey, pracownik California Fidelity, zostaje zamordowany. Wstrząsa to firmą, gdzieś się tam toczy śledztwo, ale ważniejszy okazuje się audyt wydajności, bo w jego wyniku do firmy przyjeżdża bezwzględny menadżer i zaczyna sprawdzać rentowność i jakość prowadzonych spraw. Kinsey dostaje tzw. szybką wrzutę od koleżanki i zamiast kupować sukienkę na ślub swojej przyjaciółki Very (którą na narzeczonego skutecznie namówiła) rozpoczyna węszenie w kwestii dziwnego zgłoszenia szkody, tak bardzo fikcyjnego, że aż boli. Kinsey wczuwa się w śledztwo tak bardzo, że zaprzyjaźnia się z potencjalną oszustką, Bibianną, a nawet daje się z nią aresztować za stawianie oporu policji, podając fałszywe dane. Uchodzi jej to na sucho, bo spod celi wyjmuje ją znajomy policjant, porucznik Dolan i wyjaśnia, ze trafiła w sam środek szajki oszustów i proponuje jej wejście w głąb jako wtyczka. Kinsey waha się tak dla przyzwoitości, ale co tam i nagle ląduje uwięziona wraz z Bibianną przez jej eks-ukochanego, psychopatę Raymondo, szefa szajki oszustów (ale też - jak się okazuje - mordercy). Absurdalnie, nikt jej nie szuka - praca, przyjaciółka, a nawet nadopiekuńczy gospodarz, Henry. Są za to pościgi i kraksy samochodowe, demoniczny współpracownik Luis i dwa groźne psy. Dużo fastfoodów i trochę domowej kuchni meksykańskiej, bo gang jest proweniencji latynoskiej.

Inne tej autorki tutaj.

#82-#84/2016, #1/2017

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 5, 2017

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, panie, 2017, kryminal - Skomentuj


Airheads

Będąc dobrą żoną, kupiłam mężowi pod choinkę kolorowe skarpetki i biografię Lemmy'ego Kilmistera (uprzedzając pytania, ze skarpetek też się ucieszył). TŻ więc, na fali sentymentu, na sylwestrowy wieczór znalazł film, którego najważniejszą cechą jest kameo Lemmy'ego; może to nie jest aż tak bardzo zła produkcja, ale raczej z dolnego centyla. Nie ratuje jej prawie goły Sandler i długowłosy Buscemi.

Frontman amatorskiego zespołu metalowego, Chazz (Fraser), usiłuje dopukać się do jakiejkolwiek wytwórni i zaprezentować im swoją demówkę. Niestety, nikt nie chce jej wysłuchać. Po kłótni z dziewczyną, która nieco uszkodziła go fizycznie oraz wyrzuciła z mieszkania wraz z płytami, zdesperowany wymyślił wtargnięcie do lokalnej rozgłośni radiowej i ubłaganie prowadzącego o zaprezentowanie ich taśmy, licząc, że to przyniesie wymarzony kontrakt płytowy. Oczywiście nie wszystko poszło dobrze, wraz z pozostałymi członkami zespołu (Sandler i Buscemi) niechcący wyciągają plastikowe pistolety naładowane ostrym sosem i biorą załogę stacji jako zakładników, transmitując porwanie na całe Los Angeles. Chcą tylko zaprezentowania swojego demo, ale ponieważ jest nagrana na taśmie do magnetofonu szpulowego, ulega zniszczeniu podczas próby emisji. Sytuacja się zaognia, studio jest otoczone setkami krzyczących fanów, policja się zbroi, w szybie wentylacyjnym przekrada się jeden z pracowników, a Chazz występuje żądaniami, które nagle popierają pracownicy radia, kiedy dowiadują się, że właściciel zamiast rocka planuje puszczać złote przeboje.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 2, 2017

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 4


Wayward Pines / Janusz A. Zajdel - Cylinder van Troffa

[Uwaga, zdradzam fabułę.]

Ethan, agent federalny, szuka zaginionej przed kilkoma tygodniami koleżanki po fachu (z którą miał romans). Po wypadku budzi się w małym miasteczku gdzieś w Idaho, otoczony dziwnymi ludźmi, którzy - jak się okazuje - przede wszystkim zapobiegają wyjazdowi z miasta. O dziwo, znajduje poszukiwaną koleżankę, ale starszą o ładnych kilka lat, ponieważ sporo czasu upłynęło od ich spotkania (choć dla Ethana były to tygodnie). Nic się nie zgadza, nie ma telefonów komórkowych, nikt nie odbiera w domu Ethana, podobnie jest ignorowany przy próbie rozmowy z szefem. Tymczasem żona Ethana z synem, zaniepokojone brakiem postępu w śledztwie, planują go odnaleźć.

Tyle że to serial zupełnie nie o tym. Wiem, że już samym tytułem zdradziłam największe zaskoczenie serialu, ale tajemnica z pierwszego odcinka i tak bardzo szybko się wyjaśnia (i zastanawia mnie, czy autor książki, na podstawie której powstał serial, miał możliwość czytać Zajdla). To nie sensacyjny thriller, to utopijny sf o odciętym od ludzkości zbiorowisku ludzi, otoczonych przez wrogów, których - de facto - sami sobie stworzyli i o trudności rządzenia społeczeństwem, niebezpieczeństwem między zbyt dużą ilością informacji, a jej brakiem. Dwa sezony, oparte o różny zestaw bohaterów, po kolei odsłaniają kulisy projektu, który spowodował powstanie miasteczka. Zgrabne zakończenie, kilka oczywistych braków fabularnych, ale do wybaczenia; smutna jest tylko konstatacja, że nie jesteśmy całkiem fajnym gatunkiem.

"Cylinder van Troffa" jest typową dla Zajdla powieścią gadaną, teraz to się ładnie nazywa - szkatułkową: książka A (w zasadzie wprowadzenie i posłowie) jest napisana przez naukowca, który w dokumentach zaginionego kolegi znajduje jego materiały z poszukiwań na zrujnowanej Ziemi (książka B) i tłumaczenie znalezionego w ruinach rękopisu, pozostawionego przez kosmonautę, który opuścił Ziemię w XX wieku i wrócił w XXII (książka C). Mieszkańcy Ziemi, chcąc uniknąć przeludnienia, wysłali w przestrzeń kilka misji, które miały znaleźć nowe planety i jednocześnie zablokowali płodność pozostałym na Ziemi ludziom. Niestety zrobili to tak niefortunnie, że rozmnażać się mogły - za pozwoleniem - osobnicy z wartościowym genonem (10%) i - już bez pozwolenia, na skutek błędu metody - osobnicy zdegenerowani (10%). Pozostała część - 80% "średniaków" wymarło. Aby zapewnić lepsze warunki "elicie", wartościowi odlecieli na księżyc, zostawiając "bezwartościowym" zniszczoną Ziemię i mimimum pozwalające na przeżycie, licząc na to, że za kilkadziesiąt lat wrócą i zasiedlą Ziemię od nowa. Tak naprawdę to jednak książka o miłości - wylatujący na wyprawę kosmonauta zostawia na Ziemi dziewczynę, która dzięki wynalazkowi jego znajomego profesora, ma czekać na niego w cylindrze, w którym czas prawie nie płynie.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 1, 2017

Link permanentny - Tagi: 2016, panowie, sf-f - Kategorie: Czytam, Oglądam, Seriale - Komentarzy: 2


Kontakt

Nazywam się Małgorzata Krzyżaniak, znana jestem jako Zuzanka. Od 2006 roku publikuję notatki ze swojego życia - przeczytanych książek, obejrzanych filmów i seriali, podróży mniejszych i większych czy wydarzeń, w których uczestniczę. Nie jest to przedsięwzięcie komercyjne, na życie zarabiam w inny sposób. Nie ma tu treści sponsorowanych, a moje opinie są moimi opiniami. Wszystkie treści, jeśli nie zostały oznaczone jako cytat, są moją własnością.

Nie wykluczam możliwości podjęcia współpracy w zakresie fotografii - prawa do publikacji zdjęć, wykonania odbitek i innych lub w zakresie usług literackich - prawa do publikacji bądź napisania tekstu - artykułu czy recenzji. Nie umawiam się na indywidualne sesje fotograficzne, ale chętnie współpracuję z innymi fotografami, jeśli jest to owocne dla obu stron. Nie mam cennika - jeśli chcesz dowiedzieć się o opcję współpracy, skontaktuj się ze mną.

E-mail: m.h.krzyzaniak [@] gmail.com

Facebook: https://www.facebook.com/Zoozanka

Skype: zoo-zanka

Instagram: zuzankasl

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 1, 2017

Link permanentny - - Skomentuj


Strażnicy galaktyki

Chciałam obejrzeć tylko dlatego, że główną (no, jedną z głównych) rolę gra Chris Pratt, do tej pory znany mi głównie z roli mega-niedojdy z "Parks & Recreation", a WTEM obsadzany jako superbohater oraz obiekt pożądania. I jeśli macie podobne motywacje jak ja (albo wręcz się wahacie), to czym prędzej wątpliwości odrzućcie, bo "Strażnicy" są chyba najlepszym filmem przygodowym w kosmosie, jaki widziałam w ciągu ostatnich 5 lat (albo i 10). I nie, Pratt nie jest takim superbohaterem jak nie przymierzając Robert Downey Jr., ale do roli prostolinijnego cwaniaczka nadaje się idealnie. Fabuła raczej nieskomplikowana - grupka przypadkowo zebranych poszukiwaczy przygód, na początku niespecjalnie się lubiących, każdy ze swoim celem, sprzymierzają się, żeby dostarczyć artefakt i nie dopuścić do zagłady planety. Za to wykonanie - doskonałe. Człowiek-kafar, zielonoskóra atrakcyjna dama o skomplikowanej przeszłości, sarkastyczny szop pracz i może mało elokwentne, za to bardzo poręczne drzewo ("I AM GROOT") wraz z osieroconym Ziemianinem w pięknie wybudowanych statkach kosmicznych z fantastycznymi efektami latają, spadają, prawie-że-umierają, a na samym końcu ratują świat przerzucając się celnymi ripostami.

Czekam na drugą część, obowiązkowo.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek grudnia 30, 2016

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 2


Maryla Szymiczkowa - Rozdarta zasłona

Tak jak nie zachwyciła mnie pierwsza powieść z cyklu, tak i nie porwała druga, a nawet jeszcze bardziej zmęczyła i znudziła. Ginie służąca Zofii Szczupaczyńskiej, Karolcia. Miała w tajemnicy wyjechać do Ameryki z tajemniczym inżynierem, niestety zamiast tego jej tuż przed śmiercią pohańbione zwłoki zostały wyłowione z Wisły. Pani domu prowadzi śledztwo, zniżając się nawet do tego, żeby porozmawiać z kobietą upadłą i - o zgrozo - socjalistą Daszyńskim. W tle mnóstwo mętnych wywodów o postrzeganiu seksualności w XIX wieku i ówczesnej prostytucji, z lekkimi aluzjami do feminizmu.

Inne tej autorki tutaj.

#80

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 29, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, panowie, kryminal - Skomentuj


Śmieszne, ale bardziej okrutne

"You're the worst" dzieje się w Los Angeles, ale jednym z głównych bohaterów jest Brytyjczyk, więc to wyjaśnia poziom społecznej niestosowności, na jaki się czasem wzbijają scenarzyści.

Jimmy jest pisarzem, autorem jednej książki, ale głównie znany jest z tego, że wszyscy go nienawidzą; nie bez powodu - jest egocentrykiem, pijakiem, chamem, nie waha się powiedzieć czegoś nieprzyjemnego (umówmy się - mówi same nieprzyjemne rzeczy), a do tego na ślubie byłej dziewczyny, Becki, usiłuje ją zaciągnąć do łóżka, a kiedy się nie udaje, obraża ją. Wychodzi z Gretchen, osobą równie egoistyczną i nieprzyjemną jak on, lądują szybko razem w łóżku, bez zobowiązań. Tyle że - wbrew wszystkim swoim wadom - zaczynają się lubić i chcą ze sobą być. Sytuacje ubarwia kilkoro bohaterów drugoplanowych - Edgar, weteran z Iraku, cierpiący na PTSD, współmieszkaniec/kucharz Jimmy'ego, Becca i jej niezbyt udany mąż Vernon czy Lindsay, najlepsza przyjaciółka Gretchen, narkomanka i nimfomanka, wprawdzie zamężna, ale niefanatycznie.

Wydawałoby się, że po "You're the worst" nie może być nic bardziej budzącego politowania czy lekkiego obrzydzenia kondycją ludzką, ale jednak - palmę pierwszeństwa oddaję serialowi "Peep show". Dwóch współlokatorów - Mark i Jeremy - diametralnie się od siebie różni, ale łączy ich jedno - obydwaj są straszliwymi flusiami, z trudnością egzystującymi w społeczeństwie. Mark pracuje w korporacji jako specjalista od kredytów, podkochuje się w Sophie, koleżance z pracy, co prowadzi do wielu żenujących incydentów (np. osikania dokumentów w biurze kierownika). Jeremy, aspirujący choć pozbawiony talentu muzyk, usiłuje przespać się z kimkolwiek (w pierwszym sezonie z urodziwą, ale ekscentryczną sąsiadką), dodatkowo nieustająco konkuruje z Markiem i swoim kumplem, Super Hansem.

Poczucie żenady podnosi sposób filmowania - zbliżenia na twarze bohaterów, czasem rybie oko i ich wewnętrzne głosy, komentujące sytuację w sposób, na który zwykle sobie nikt nie pozwala, jeśli chce być akceptowany w towarzystwie innych.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 25, 2016

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Sense8

Zaczyna się grubo, bo od samobójstwa, w wyniku którego 8 osób rozsianych po całym świecie (4 panów, 3 panie i transseksualistka) zaczyna współdzielić myśli. Na początku opornie i z przerażeniem, bo kontakt pojawia się znienacka (doprowadzając czasem do zabawnych sytuacji), potem już coraz gładziej i z całkiem niezłymi efektami. Meksykanin Lito jest zręcznym aktorem w bardzo złych filmach, Will sprawnym policjantem z Chicago, Kenijczyk Capheus uwielbia filmy z Van Dammem i doskonale jeździ wszystkim, co ma cztery koła, a Wolfgang z Berlina włamuje się do sejfów i lubi się bić. Hinduska Kala jest farmaceutką i ma kilka cennych umiejętności survivalowych, Koreanka Sun to bizneswoman, ale też mistrzyni kick-boxingu, transseksualna Mike/Nomi jest hakerką z San Francisco, a Islandka Riley (mieszkająca w Londynie) pracuje jako DJ-ką i to właśnie jej trauma sprzed lat posuwa całą akcję do przodu.

Serial to szeroko pojęta kontynuacja pomysłu twórców - Tykwera i Wachowskich - "Atlasu chmur", moim zdaniem o wiele bardziej udana (i bez naklejania aktorom gumowych twarzy). Fantastyczne lokalizacje - Berlin, Londyn, Seul, San Francisco, Chicago, Mumbaj, Nairobi, Mexico City, sporo o pożyciu intymnym (16+ i bez cenzury, więc golizna jest, dodatkowo wiele elementów LGBT), a wszystko przyprawione dość sprawnie zbudowaną intrygą i sporą dozą humoru.

Moje guilty pleasure - Will, policjant z Chicago, wygląda jak młody Mark Wahlberg. Nagle poczułam się 20 lat młodsza.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 20, 2016

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 4


Berlin, dzień przed

Wyjątkowo trudno było mi usiąść do tej notki - dzień po powrocie z Berlina w mediach zawrzało, bo właśnie w Berlinie szaleniec wjechał w tłum takich jak ja, zwykłych ludzi, którzy z dzieckiem przyszli na karuzelę, popatrzeć na świąteczne stragany, wypić kubek grzanego wina czy zjeść garść gorących kasztanów i currywursta. Wprawdzie nie byłam akurat na tym jarmarku (ale dwa lata temu, razem z moją H. i owszem), a w momencie samego wypadku 250 km dalej, ale i tak poczułam, że to za blisko. Nie chcę rozważać konsekwencji takich akcji na szerszym poziomie ani uderzać w alarmistyczne tony, ale trudno mi teraz radośnie pisać o mieście pełnym świateł widocznym z diabelskiego młyna, złoceniach pałacu Charlottenburg, spacerze z prawdziwym robotem po Muzeum Techniki czy wacie cukrowej na jarmarku. Współczuję ludziom, którzy stracili bliskich, ale też smutno mi, bo tym trudniej będzie tym, którzy uciekają przed wojną, biedą i śmiercią do zasobnej Europy, znaleźć w niej miejsce.


Jarmark przy Gendarmenmarkt


Muzeum Techniki, robot ma na imię Tim (EN/DE)


Pałac Charlottenburg

Adresy:
Pałac Charlottenburg - Spandauer Damm 10-24.
Muzeum Techniki i Spectrum - Möckernstraße 26/Trebbiner Straße 9
Gendarmenmarkt - przy pl. Gendarmenmarkt

GALERIA ZDJEĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 19, 2016

Link permanentny - Tagi: berlin, niemcy - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Skomentuj