Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Ponieważ okrutnie ciekawiło mnie, co się stało z wesołą ekipą po zakończeniu tomu pierwszego, rzuciłam się na tom drugi jak świnia na obierki. W przeciwieństwie do świni rozczarowałam się, bo jednak "Boży wojownicy" głównie skupiają się na opisie wojny podjazdowej, miotając bohaterami z południa na północ i odwrotnie. Reynevan, Szarlej i Samson Miodek rozczarowani polityką na Śląsku (i zapewne strwożeni nieco możliwościami i brakiem skrupułów Świętego Oficjum) oficjalnie opowiadają się po stronie Husytów i lądują w Pradze. Podczas dwuletniego pobytu lokalni czarnoksiężnicy próbują odwrócić rytuał, który zamontował ducha Samsona w ciele przygłupa, a kiedy się to nie udaje, sugerują ekipie wycieczkę w stronę Śląska, do zamku Troski, gdzie podobno żyje jedyny znany mag, który potrafi ducha wymontować. Reynevan jest tym bardziej chętny, bo dowiaduje się, że Katarzyna Biberstein, z którą zapoznał się cieleśnie podczas sabatu na Grochowej Górze, powiła syna niespełna rok później. Jest jedno zaskoczenie, trochę miłości, znacznie więcej zdrady i trupów, drugoplanowo pojawiający się mamun; niestety poza tym głównie są opisy bitew i mordów oraz przekrzykiwanie się, czyja wiara jest bardziej.
Znużył mnie ten tom, powiedzcie, proszę, że trzeci naprawi kiepskie wrażenie. Przecież muszę przeczytać, nie będę szukać streszczenia.
Inne tego autora tutaj.
#39