Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Drugą część historii Joe Goldberga, wrażliwego księgarza z Nowego Jorku, czytałam jednocześnie z oglądaniem serialowej ekranizacji pierwszego tomu. Nie będę wyliczać różnic między książką a ekranizacją (można je znaleźć tu), chociaż niektóre sprawiają, że fabuła “Hidden Bodies” traci nieco sens. Serial można obejrzeć niezależnie od książki, a wcześniejsza lektura nie sprawia, że emocje przy oglądaniu są mniejsze. Doskonałe studium psychopaty, osaczającego swoją wybrankę; można palcami wskazywać zachowania toksyczne i odcinające osobę słabszą od wsparcia otoczenia. Dodatkowo w serialu bardziej niż w książce widać wykorzystanie klisz z komedii romantycznych, które tutaj nabierają jednak złowrogiego znaczenia (z drugiej strony, jakby przeanalizować kilka rom-comów, choćby "Love Actually", to nie do końca jest tak, że promują one zdrowe związki).
Pierwszy tom książki kończył się w momencie ponownego pojawienia się w księgarni Amy, “nowej Beck”, która wprawdzie oszukała wcześniej Joe, płacąc fałszywą kartą, ale okazała się zupełnie taka sama jak on - wnikliwa, wrażliwa, ironiczna i zakochana, a dodatkowo unikająca mediów społecznościowych. Intensywna miłość, porozumienie, fantastyczny weekend w Rhode Island, zaufanie; to wszystko sypie się w pył, kiedy Joe odkrywa, że Amy skorzystała z klucza do księgarni i ukradła wszystkie cenne książki. Mimo analogowości Amy, udaje mu się odkryć, że dziewczyna uciekła do Los Angeles. Rozjuszony Joe zamyka nowojorskie sprawy i udaje się na Zachód zniszczyć oszustkę. Jego umiejętności detektywistyczne pozwalają mu szybko rozstawić pułapki za pomocą ufnych Kalifornijczyków, sprawa się nieco komplikuje po pierwszym morderstwie, które wcale nie przybliża Joe do znalezienia Amy. Znajduje za to przypadkiem dziewczynę - Love, córkę lokalnych potentatów handlowych, dzięki czemu odkrywa, że kalifornijskie życie jest bardzo przyjemne, zemstę odkłada na później, wklejąc się bezszwowo w nowy świat. Oczywiście do czasu, kiedy z jednej strony zaczyna ścigać go przeszłość, a z drugiej wpada z Love w ten sam wzorzec toksycznego związku, w którym musi dbać o swoją miłość za wszelką cenę.
Tak jak w pierwszym tomie miałam jeszcze chwile zawahania, bo jednak do pewnego momentu kibicowałam Joe, Benji był szkodliwym palantem, a o Peach nawet nie będę zaczynać, tak tutaj... Pan Mooney, właściciel księgarni, kwestię kradzieży starodruków kwituje stwierdzeniem, że po to są ubezpieczone. Cała psychopatyczna reszta - poszukiwanie Amy, usuwanie kolejnych przeszkód (czytaj: mordowanie ludzi, którzy na to według Joe zasłużyli), związek z Love i rosnący konflikt z jej bratem Fortym (ach, ci kalifornijscy bogacze, zakochani w tenisie), wpuszczający Joe w spiralę przemocy - już nie daje się obronić niczym. Trochę przeszkadza mi też to “nadludzkim wysiłkiem” - socjotechniczne sztuczki, dzięki którym Joe zdobywa klucze do posiadłości Axla Rose, łatwość dostępu do łodzi Quinnów, czy wreszcie nagły zwrot koła fortuny, dzięki czemu panny lecą na Joe jak labradory na patyk (dwuznaczność zamierzona, detaliczne opisy erotyczne zdarzają się nader często). Wreszcie samo rodzeństwo Quinnów (i trzeci bliźniak Milo), sami w sobie stanowiący socjologiczne kuriozum jeszcze większe niż Joe, sprawiają, że kołek do zawieszania niewiary trzeszczy za bardzo.
Inne tej autorki tutaj.
#13