Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Czytam

Terry Pratchett - Ruchome obrazki

Umiera ostatni strażnik Świętego Gaju, dawniej zwanego Holy Wood. Ponieważ braknie tajemniczych rytuałów, z pogrzebanego w piaskach pustyni miasta zaczyna przesączać się do świata Idea, trafia do Ankh Morpork i powoduje szereg wydarzeń, w wyniku których w Gildii Alchemików zostaje wynaleziona celuloidowa taśma. Trzeba uważać, bo łatwo się zapala, ale jak się nie zapali, to można zarejestrować na niej film, co daje początek kina w Świecie Dysku (powiedzmy, że początek, bo ze strażnika i rytuałów można wnioskować, że coś już się kiedyś takiego działo). Do Świętego Gaju zaczynają ciągnąć różne osoby - nieudany mag Victor, Ginger, która marzy o sławie, Gardło Sobie Podrzynam Dibbler, trolle, krasnoludy i mówiący pies Gaspode. Oraz tysiąc słoni.

Cokolwiek nie rozumiem, czemu ten tom nie trafił do cyklu o Magach; powód, że jakoby brakuje tam Rincewinda, odrzucam jako niezorganizowaną. Mnóstwo nawiązań do filmu - “Przeminęło z wiatrem”, “King Konga” (z gościnnym udziałem Bibliotekarza), “Czarnoksiężnika z Krainy Oz”, “Deszczowej piosenki” i innych klasyków, oczywiście w dyskowym sztafażu. Magowie może nie grają pierwszych skrzypiec, ale z dużym udziałem Windle Poonsa pomagają przywrócić bazowy poziom rzeczywistości.

Inne tego autora.

#100

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 12, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, panowie, sf-f - Komentarzy: 3


Sandman

Z jednej strony mój stosunek do Gaimana jest, oględnie mówiąc, skomplikowany. Czytam, często z przyjemnością, bo umie chłopak pisać, jest niespodziewanie, eklektycznie, nikt tak nie umie w łączenie rzeczy, których wcześniej inni ze sobą nie łączyli. Jednocześnie po lekturze nie zostaje mi zwykle albo nic, albo takie smętne “meh”, żadnych emocji. Z drugiej strony równie skomplikowany stosunek mam do samego “Sandmana”: od lat wszystkie chyba wydane w Polsce tomy oczekują na półce, bo przeczytałam jeden czy dwa, potem - zmęczona oczekiwaniem na wydanie kolejnych - odłożyłam sprawę, jak wyszedł kolejny, zapomniałam, co czytałam, w efekcie nigdy nie przeczytałam w całości. Teraz, skoro serial, mam przynajmniej pretekst, żeby wreszcie kultowy komiks nadrobić, a żeby się nie przepracować, to wybrałam sobie opcję czytania w tempie oglądania, dla mnie i mojej coraz krótszej pamięci optymalną.

Najpierw komiks - dla porządku zanotuję, że przeczytałam 4 i ½ tomu - “Sen Sprawiedliwych”, “Nadzieję w piekle”, dwa tomy “Domu Lalki” i pół “Krainy snów”[1]. Wspomniałam, że kultowy? Więc niestety, jak to u Gaimana, wyszłam z lektury raczej z poczuciem, że o co ten cały hałas. To jest przyzwoita, ciekawa historia, należycie wielowątkowa, problem w tym, że… miałka. Zabawa mitami, element nadnaturalny zestawiony z ludzkim życiem, nikt się niczemu nie dziwi, niby te dwa światy są ze sobą połączone, ale nikt nie wnika, czemu coś się stało. Dodatkowo niektóre wątki w komiksie mocno się zestarzały, są niektóre dialogi, od których wiało krindżem. Możliwe, że zweryfikuję moją opinię po przeczytaniu kolejnych tomów, ale to trochę potrwa.

Dlatego nie ukrywam, że jestem zachwycona, jak kreatywnie serial podszedł do otrzymanego materiału. Wygładził krindż, dopisał fabułę tam, gdzie jej zabrakło, czasem zwyczajnie nieestetyczne rysunki zastąpił świetnymi aktorami. Niestety, najsłabsza jest postać głównego protagonisty - Króla Snu, Morfeusza - jeśli go nie ma, są emocje, wzrasta moje zainteresowanie tym, co się dzieje, kiedy wchodzi Morfeusz, zaczynam tracić zainteresowanie. I tak, za najlepszy epizod uznaję ostatni, składający się z przepięknie animowanego, przejmującego “Snu tysiąca kotów” i mrocznej “Kalliope”. Fabuła pierwszego sezonu to trzy powiązane ze sobą historie - przypadkowe uwięzienie Morfeusza przez ezoteryka Burgessa i w efekcie uśpienie na 70/100 lat grupy ludzi, w tym Unity Kincaid; poszukiwanie przez Króla Snu skradzionych mu artefaktów; wreszcie, próba przywrócenia świetności Królestwa i walka z Wirem Snów, a przy okazji przywrócenie do świata snu zbiegłych pod nieobecność władcy marzeń i koszmarów sennych.

PS Oczywiście nie przeszkadza mi, że postacie białe w komiksie grają czarni aktorzy czy że zamiast Johna Constantine’a jest Johanna, a Gwiazda Zaranna czy Lucienne grane są przez kobiety. Niestety, moja przyjaciółka H. zepsuła mnie bezpowrotnie, mówiąc, że rolę Pożądania (Desire) gra Agata Kornhauser-Duda i niestety to mi przysłaniało wszystko podczas oglądania, więc nie umiem docenić uroku tej osoby, której nie umiem prawidłowo zdeklinować (Mason Alexander Park).

[1] Czemu pół, zapytacie. Albowiem, zanim wyjdzie kolejny sezon, zapomnę, co przeczytałam i będę czytać ponownie, a trochę szkoda mi czasu.

#99

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 10, 2022

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Oglądam, Seriale - Tagi: 2022, komiks, panowie - Komentarzy: 2


Siri Hustvedt - Wspomnienia przyszłości

Przyznam się do nieogaru, ponieważ rzuciłam się na ebooka na promocji jak wilk na owieczkę, myśląc, że to odpowiedź żony Knausgårda na “Moją walkę”, ale do myślenia dało mi, że 63-letnia autorka opisuje kilka miesięcy z roku 1979. Więc owszem, żona, ale Paula Austera. Żona Karla Ove to znacznie młodsza Linda Boström (Knausgård).

Przewrotnie zaczęłam od nuty przypisania, bo książka jest zaprzeczeniem tezy, że jedyna wartość kobiety to bycie “przy mężu”, nawet tak znanym jak Auster. Siri, zwana ze względu na miejsce pochodzenia Minnesotą, ma 20 lat i w Nowym Jorku rozpoczyna studia i pisarską karierę. Mieszka w malutkim mieszkanku po sąsiedzku z ekscentryczną Lucy, którą podsłuchuje przez ścianę. Poznaje przyjaciół na całe życie, z którymi prowadzi wielogodzinne rozmowy, gdzieś przewija się przyszły mąż Walter, znany fizyk (co pozwala podejrzewać, że jednak bohaterka nie do końca jest tożsama z autorką), doznaje traumy, wreszcie fascynuje się postacią ekscentrycznej dadaistki, baronowej Elsy von Freytag-Loringhoven. A wszystko to odtwarza na bazie pamiętnika, który znalazła przy porządkowaniu domu 90-letniej matki, dzięki czemu może z perspektywy 40 lat skonfrontować swoje wspomnienia ze świeżymi notatkami ze wspomnianego okresu. Dużo przeskoków między wtedy i teraz, wprowadzania fikcyjnych obserwatorów, dygresji i rozważań nad feminizmem, rolą kobiety w literaturze i nieco sarkastycznych obserwacji o seksualności.

Nie rzuciło mnie na kolana, za dużo zabawy formą i analiz literackich z pozycji erudycyjnej, ale te fragmenty o życiu Minessoty w 1979, z szaloną sąsiadką-wiccanką, przyjaciółkami poetką i striptizerką, były ciekawe.

#98

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 3, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, biografia, panie - Skomentuj


Ruth Rendell - W matni

Guy i Leonora znają się od dziecka, mimo że pochodzą z różnych sfer - on dorastał na patologicznym blokowisku, ona w dość zamożnym domku inteligenckiej rodziny. Do pewnego momentu są nierozłączni, potem sytuacja nieco się zmienia - Guy zaczyna dorabiać się na początkowo nielegalnym biznesie (narkotyki, wymuszenia, ochrona) i staje się znacząco bardziej zamożny niż idealistyczna Leonora, która wybrała studia i życie nauczycielki. Problem w tym, że zamiast z zachwytem powitać propozycję chłopaka, żeby wzięli ślub i zamieszkali w pięknym domu z dziełami sztuki, pozwolić się obwiesić biżuterią i ubrać w piękne stroje, dziewczyna woli ubogie życie w wynajmowanym na spółkę z innymi dziewczynami mieszkanku. Guy ciągle łudzi się, że to faza, że musi poznać inne obszary życia, zanim dojrzeje do małżeństwa, przecież spotykają się więc raz w tygodniu na przyjacielskim lanczu, on dzwoni do niej codziennie, ona czasem odbierała, aż pewnego dnia pozorny spokój burzy wiadomość, że jest od dwóch lat w związku z kimś innym, a za kilka tygodni planują ślub. Guy zaczyna analizować całą sytuację i uznaje, że ktoś musiał ukochaną nastawić przeciwko niemu, planuje więc rozwiązanie ostateczne w postaci usunięcia szkodnika z życia dziewczyny.

Czytelnik od razu widzi, jak bardzo zaburzony jest postrzeganie sytuacji przez Guya; Leonora jest dla niego zwyczajnie uprzejma, oczywiście z perspektywy lat 90., kiedy książka była pisana, oznacza to, że nawet jak mówi “nie”, to mówi “tak”. Niestety, jak pokazuje druga część opowieści, metoda Leo na “uspokojenie” Guya - obowiązkowe spotkania co tydzień, zgadzanie się na codzienne telefony - nie jest specjalnie mądra, podobnie jak pozwalanie na pocałunki i wyznawanie miłości. Finał nie jest zaskakujący, aczkolwiek kilkukrotne zwroty akcji nie pozwalają się domyślić, kto zostanie ofiarą. Dodatkowo to studium psychozy, również indukowanej alkoholem, dość przerażające.

Inne tej autorki.

#97

Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 31, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, kryminal, panie - Skomentuj


Ruth Rendell - Drzewo dłoni

TW: śmierć małego dziecka.

Lata 80. Benet jest samotną matką, wychowuje dwuletniego Jamesa. Mimo że jej rodzice od lat mieszkają w Hiszpanii, na temat wnuka się nie mówi, bo wstyd, że nieślubny. Gdy matka dziewczyny, zwana Mopsą (sic!), przyjeżdża w celu zrobienia badań lekarskich, trafia na moment, kiedy James zaczyna chorować; ponieważ jest osobą, oględnie mówiąc, niestabilną emocjonalnie, nie jest wsparciem dla córki. Bardzo szybko sytuacja staje się dramatyczna - James ma krup i mimo starań lekarzy nie udaje się go uratować. Benet jest załamana, tymczasem Mopsa odzyskuje dobry humor, opiekuje się czule córką, aż wreszcie przyprowadza małego chłopca, twierdząc, że obiecała, że się nim zaopiekuje pod nieobecność rodziców. W drugim wątku pojawia się Barry, młody pracownik fizyczny, zakochany w nieco starszej od niego Carol, matce trójki dzieci. Carol wprawdzie nie jest matką roku, dwoje starszych trafiło do opieki społecznej, matkę odwiedzają raz na kilka miesięcy, najmłodszy Jason jest z kolei przerzucany między matką Carol a płatnymi opiekunkami. Barry próbuje zorganizować dla dzieci Carol dom, ale jednak skupiony jest na ukochanej, nie dziwi czytelnika więc, że w pewnym momencie mały Jason znika, a podejrzenia policji kierują się właśnie w stronę Barry’ego. Tu oczywiście można dodać dwa do dwóch, dalsza akcja pokazuje, przed jakim dylematem staje Benet - oddać porwanego przez chorą psychicznie matkę chłopca, narażając ją i siebie na kłopoty czy udać, że los tak chciał, zwłaszcza że mały Jason ewidentnie był bity i krzywdzony przez ewidentnie niewydolnych rodziców. Pojawia się jeszcze trzeci wątek - hochsztaplera Terrence’a, znajomego Carol, który utrzymuje się z bycia żigolakiem zamożnych wdów.

Kryminał jest świetnie napisany, napięcie dobrze dawkowane, z psychologicznego punktu widzenia całość jest dość naiwna, ale to nie przeszkadza w lekturze. Zakończenie nieco rozczarowuje, bo autorka zagrożenie dla Benet - konsekwencje porwania dziecka oraz szantaż ze strony ojca Jamesa, Edwarda - rozwiązuje dziwnym trickiem: xgbś mnovwn Rqjneqn v Pneby, xvrql cynahwą fmnagnżbjnavr Orarg, jvęp qmvrjpmlan zbżr fcbxbwavr jlwrpunć mn tenavpę, cbfłhthwąp fvę cnfmcbegrz mznełrtb Wnzrfn. Wątek Terrence’a też kończy się dość idiotycznie i przypadkowo.

Inne tej autorki; przeczytałam ponownie "Zabić mandaryna" i "Maskę".

#94-96

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek sierpnia 29, 2022

Link permanentny - Tagi: kryminal, panie, 2022 - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Aleksandra Boćkowska - Księżyc z peweksu. O luksusie w PRL

Pod koniec książki autorka konstatuje, że “opowieść o luksusie w PRL okazuje się w dużym stopniu opowieścią o smutku i biedzie. Po pierwsze luksus trudno było sobie wyobrazić - konsumpcyjnych pokus było niewiele. Po drugie pieniądze, zupełnie inaczej niż dziś, nie dawały poczucia stabilizacji. Przeciwnie - w każdej chwili mogło się coś przytrafić”, co w zasadzie powinno być mottem tego reportażu. W efekcie II wojny światowej i PRL-u zniknęły różnice statusowe i majątkowe, wszyscy mieli równie mało, w sklepach za wszystkim trzeba było stać, a niezbędne rzeczy się “załatwiało”, odstawało w kolejkach albo uzyskiwało metodą łapówki. W takiej sytuacji każda w miarę normalna rzecz miała szanse stawać się tytułowym “luksusem” - łazienka w mieszkaniu, telefon, prochowiec, koszula non-iron, elektroniczny zegarek, pomarańcze czy banany. Reportaż rozpoczyna rozprawienie się z mitem zamożności marynarzy w Gdyni, uznawanych za ówczesną elitę - mogli bez ograniczeń wyjeżdżać z Polski i mogli przywieźć rzeczy, których dostępnych nie było. “Bezeci”, czyli pozbawieni majątków, ale bogaci w etos arystokraci, z wielkimi, przedwojennymi nazwiskami skontrastowani są z nuworyszami przy władzy, którzy głosząc równość jednak zachowywali dla siebie to, co lepsze. Nowoczesna, rozwijająca się za sprawą wojewody Śliwińskiego Piła, hotel “Kasprowy” na Gubałówce, Saska Kępa jako ostoja zamożnej inteligencji, prywaciarze i badylarze oraz czyhający na nich domiar; z jednej strony to budujące przykłady, że nawet w gospodarce niedoboru było można, ale też w tle czai się mroczne wspomnienie tajnych służb, donosicielstwa, patrzenia, czy ktoś za bardzo się nie wychyla z ostentacyjnym bogactwem.

Męczyłam tę książkę długo, jedna z tych, którą zaczynałam, odkładałam, czytałam ponownie. Nie jest zła, ale w zestawieniu z setkami kryminałów z epoki, gdzie właśnie pozorny powiew luksusu był motywacją do działalności przestępczej, mało dla mnie odkrywcza.

#93

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 26, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, panie, reportaz - Skomentuj