Ponieważ WTEM zorientowałam się, że generał Velementov z “Wielkiej” to dawny obiekt moich nastoletnich westchnień, Declan McConnochie, zdecydowałam się na ryzykowny krok rozwalenia sobie nostalgicznych wspomnień i obejrzałam cały serial. Z perspektywy roku 2023 zeszła mi już cała pozłota z cudowności fachu maklera giełdowego, który jest nic nie umiejącym hazardzistą-tupeciarzem i marketingowcem (prawie że waliłam głową w monitor, kiedy okazało się, że genialny Max korzysta z usług astrologa), co to czasem wygrywa, czasem przegrywa, więc najchętniej całą tę niesubordynowaną bandę no-life’ów, cwaniaków i karierowiczów rozgoniła, niech śmieci wywożą, przynajmniej będzie z tego pożytek. Przymykałam oczy na znaki czasu - palenie przy biurku, kulturę zapierdolu, siermiężny obraz Polski[1] i Czechosłowacji[2] z końca lat 80., traktowanie psychiatrii jako fanaberii, unikanie zaangażowania w “oszołomskie akcje ekologiczne”, pracę 16 godzin na dobę - bo jednak chciałam przez chwilę poczuć te emocje co wtedy. Niestety nie poczułam. Owszem, wciągnęłam się w przygody kolorowej ekipy, obracającej milionami w różnych walutach, ale raczej kibicowałam im, żeby poszli do domu, odłożyli flaszkę alkoholu i przestali być tak toksyczni również dla siebie samych. W pewnym momencie pojawili się stażyści - jeden odpadł po stwierdzeniu, że w ciągu jednego dnia dwóch maklerów się pobiło, kazali mu grać przeciwko wszystkim w kosza oraz “normalne” jest to, że się krzyczy, rzuca telefonem i wyzywa, druga stażystka podsumowała, że kiedy była wolontariuszką w Sudanie i stała po kolana w błocie, w muchach i w oparach pestycydów, atmosfera była mniej toksyczna niż w Shane-Longman. Mogę podzielić się linkiem do YT, ale może wolicie jednak zachować swoje wspomnienia?
W 23 odcinkach głównym wątkiem jest związek Declana, pierwszego podrywacza londyńskiego City i Michelle, uroczej i delikatnej emigrantki z Niemiec, która na początku nie chce romansować w pracy. W międzyczasie bardzo zróżnicowana kulturowo (bo etnicznie to niekoniecznie, jest kilka tokenów, z czego jeden czarny charakter) ekipa prowadzi niekończące się rozmowy telefoniczne i spotkania, żeby komuś coś opylić i na tym zarobić. Hudson, prawnik jest z pochodzenia Amerykaninem i nagle musi zająć się kilkumiesięcznym synem, bo jego żona uciekła (potem okazuje się, że miała “problemy psychiczne”). Max, człowiek z kucykiem, zajmuje się niecodziennymi pomysłami typu przykrycie jedwabiem klifów w Dover. Hannah, ekspertka od terminali, w zasadzie nocuje w firmie, przez co sypie się jej małżeństwo. Jimmy jest bezczelnym cwaniakiem, brak kompetencji zasłania bucówą i kłamstwem. Moją ulubienicą jest Sirkka, Finka grana przez Polkę, mówiąca z paskudnym akcentem, która w trakcie trwania serialu jest po kolei: alkoholiczką (potem już na odwyku), prostytutką, ma aborcję oraz jako jedyna jest moralna, protestując przeciwko firmie deponującej skażone substancje w Afryce. Nad tą zabawną czeredą czuwa Wendy, która w teorii o wszystkich dba, ale w praktyce piłuje, żeby mieli osiągi oraz Leonard, prowadzący głównie wojenki z zarządem. A, zapomniałam o pucybucie, który - poza czyszczeniem obuwia - ma przecieki z giełdy oraz sprzedaje gęsi i świeże ryby.
[1] Odcinek 12. Shane-Longman pośredniczy między inwestorem a polską stocznią, która nie chce zbudować statku w absurdalnie krótkim czasie i bez podwyżek. Sprawa się rypie, bo stocznię wykupuje amerykańska dziedziczka. Max zostaje oszukany przez pracowniczkę galerii, która wciska mu mało znany obraz potomka znanego malarza. Wreszcie daje się wkręcić w transakcję zakupu 40 tysięcy słoików z wiśniami i śliwkami w brandy od polskiego muzyka, Władka; fakt istnienia akcyzy na alkohol i cła jest pewnym zaskoczeniem.
[2] Odcinek 17. Dwóch członków zarządu jedzie do Pragi, gdzie wpadają na błyskotliwy pomysł wymiany koron na czarnym rynku (trzy razy taniej), przez co zostają “aresztowani” i muszą się wykupić, oczywiście jest to ustawka.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 26, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 1
2030. Chiny są mocarstwem, cała światowa gospodarka opiera się na juanie, USA - rządzone przez zamordystyczny sojusz Bipartyjny - jest coraz bardziej rozwarstwione, pozycja człowieka zależy od jego wyniku w systemie Credit, oceniającego zamożność i potencjał. Lenny, Amerykanin w pierwszym pokoleniu, ma 39 lat i pracuje w jednej z największych amerykańskich korporacji, sprzedając tym najzamożniejszym pilotażowy program odnowy biologicznej na poziomie komórkowym, pozwalającym na życie wieczne (spoiler alert: to scam). Sam jednak nie jest w stanie odłożyć wystarczająco, żeby w programie uczestniczyć, mimo stosunkowo wysokiego wyniku Credit i mimo przyjaźni z Joshiem, założycielem firmy. Nieatrakcyjny, pogardzany przez znajomych i współpracowników - czyta książki, najgorzej!, poznaje 20-letnią Eunice, Amerykankę pochodzenia koreańskiego, która podnosi jego status towarzyski. Książka składa się z pamiętnika Lenny’ego, który opisuje swoją miłość oraz rozpoczynającą się wojnę domową w USA oraz korespondencji Eunice z matką, siostrą i przyjaciółką, która pokazuje odmienną perspektywę na wszystko.
Rany, jaki to jest festiwal żenady. Zaczynając od języka, celowo zubożonego, wszak świat się stoczył i ludzie ze sobą nie rozmawiają, tylko streamują swoje życie, przez nasycenie tanim erotyzmem (serio, za każdym razem, kiedy widziałam frazę “Eunia-srunia” czy “obspermiona suka”, umierał mały kotek) do absolutnie obrzydliwych bohaterów, wszystko tu jest okropne. Nieudane wtłoczenie schematycznego “romansu” (starszy, bogaty facet wiąże się z młodą, śliczną, głupiutką dziewczyną, która nim gardzi i jest z nim dla kasy, po czym przeskakuje do bardziej rokującego “tatuśka”) do dystopii w stylu “Kręgu” z mnóstwem niedopowiedzeń i zawieszonych wątków, szkoda czasu. Ani to sf, ani romans, a zachwalana satyra na USA jest bardzo miałka i powierzchowna.
#57
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 25, 2023
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2023, panowie, sf-f
- Skomentuj
[8-11.06.2023]
Czerwcowy Berlin pachnie hyćką. Jak zazwyczaj, czyli kiedy ceny na to pozwalają, zatrzymałam się przy Wilhelmstrasse, przecznicę od Bramy Brandenburskiej, rzut beretem od Tiergarten i krótki spacer od Placu Poczdamskiego, z parkingiem nad nieistniejącym już bunkrem Hitlera. W okolicy sporo różnorodnych restauracji, ambasad i sklepów. Zabawnie jest obserwować zmiany - z Polski zniknęły prawie wszystkie sensowne markety spożywcze, oddając pole dyskontom, więc atrakcją są zakupy w HIT-cie, z kolei niewiele już mnie ciągnie do Mall of Berlin, bo kiedyś pożądane sklepy - Rituals, Lego czy Lindt - są już w Poznaniu. Przeszłam się na spacer późnym popołudniem po kawałku Tiergarten, tym bliższym Brandenburger Tor; to bardziej lasek niż park, typowo parkowa część to okolice przy mauzoleum Żołnierzy Radzieckich. Rowery, sporo ludzi na trawie, żurawie i mnóstwo ptaków w powoli zachodzącym słońcu.
ReichstagPariser Platz Tiergarten, widok na Potsdamer PlatzVenusbassin / Der RuferGlobal Stone ProjectBeethoven-Haydn-Mozart Memorial / Sowjetisches Ehrenmal im TiergartenVenusbassin
Zabrałam rodzinę na spacer wzdłuż Unter den Linden, wprawdzie mieliśmy jechać U-bahnem, ale w zasadzie byłby to jeden przystanek, więc przeszliśmy mimo narzekań młodzieży. Młodzież narzekała przez całą Wyspę Muzeum i park Monbijoupark aż do sklepu z mangą, który napotkaliśmy w drodze do dawnej dzielnicy żydowskiej, wtedy już nie narzekała. Cmentarz żydowski, zniszczony w 1943 roku przez Gestapo, jest w zasadzie pięknym parkiem z jednym nagrobkiem i kilkoma płytami na ścianie, tuż obok można zwiedzić Nową Synagogę (ale to sobie zostawiłam na zimę). Celem był Hackesche Höfe - zespół podwórek z ciekawą architekturą, restauracjami i tzw. klimatem. Kolega M. zachwalał, że można tam wieczorem potańczyć, ale z czym do ludzi, kawę wypiłam.
Staatsbibliothek zu BerlinHackesche Höfe / Widok na SzprewęZabytkowy cmentarz żydowski, mural - mozaikaZabytkowy cmentarz żydowskiNowa SynagogaNowa Synagoga / Pomnik KobietSzprewa
Hackesche HöfeOranienburger Strasse
No i jedzenie, oczywiście.
ABIA Snacks & CoffeeAlt-Berliner Wirtshaus / Ram / Röststätte Berlin
La Femme
GALERIA ZDJĘĆ
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 24, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
berlin, niemcy
- Skomentuj
Nie oglądałam oryginalnego serialu, ale z tego co wywnioskowałam z opisu, był raczej na serio. Absolutnie nie można tego powiedzieć o żadnym z dwóch “sequeli”, gdzie dwójka początkujących gliniarzy - mięśniak (Channing Tatum) i nerd (Jonah Hill) - ze względu na, powiedzmy, młody wygląd zostaje najpierw oddelegowana do szkoły średniej, a potem do wyższej, żeby odkryć, kto produkuje i rozprowadza niebezpieczne narkotyki. To są bardzo złe filmy, zdecydowanie #4morons - dużo pościgów, niewybrednych żartów, strzelanek i absurdów typu odstrzeliwanie penisa czy skok na lecący helikopter. Jednocześnie filmy są niezobowiązująco zabawne, jak już się łyknie konwencję, a dodatkowo w rolach drugoplanowych sporo znanych aktorów.
Obejrzałam też ekranizację “Niespokojnych ludzi” i z tego zestawu polecam książkę, szkoda czasu na serial. Został skastrowany ze wszystkich zabawnych a irytujących dialogów i humoru, fabuła uproszczona do granic, przez co w ogóle zatarł się sens tytułu, wszyscy są sympatyczni, mli-mli.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 21, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Naukowcy Priwałow (narrator) i Amperian udają się windą na 76. piętro IMBADCZAM-u, żeby uzyskać Pluskwę Gadacza i Czarną Skrzynkę. Problem polega na tym, że jest to miejsce do niedawna niedostępne i od lat koczują tam urzędnicy i naukowcy, którzy procedują różne zjawiska i osoby. I teraz niestety muszę ze wstydem przyznać, że nie dość, że próbowałam czterokrotnie przez tę mizerną książczynę przebrnąć, to dodatkowo nie zrozumiałam zupełnie jej sensu. Wjechali windą, uczestniczyli w prezydowaniu wynalazków, zjawisk, ludzi, kosmitów, pterodaktyla i wzgórza, po czym weszła kadra instytutu cała na biało i rozpędziła towarzystwo, a wywiadowcy wrócili bez artefaktów. Wydawało mi się, że jestem w stanie przeczytać prawie każdy kawałek prozy, ale tu czytałam zdanie i po zdaniu i coś mi umierało w środku. Rozumiem, zawoalowana szydera z radzieckiej nowomowy, idiotów z ogromną władzą, decydujących o być czy nie być, marnowania czasu na wielodniowe narady, ale naprawdę niekoniecznie.
Inne tego autora tutaj.
#56
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 20, 2023
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2023, panowie, sf-f
- Skomentuj
[10.06.2023]
Podberlińskie, a w zasadzie podpoczdamskie uzdrowisko w Beelitz-Heilstätten ma bogatą historię - pod koniec XIX wieku powstało tu największe sanatorium dla chorych na gruźlicę na świecie, kilkadziesiąt budynków w lesie. W czasie I wojny przekształcono je w szpital polowy, podobno leczył się w nim Adolf Hitler. Po drugiej wojnie światowej zniszczony przez Rosjan kompleks został pozostawiony odłogiem, czasem wykorzystywany był jako lokalizacja do filmów i teledysków, ale dopiero stosunkowo niedawno powstał tu park. Opuszczone budynki pozostały, można sobie po nich odbyć wycieczkę zorganizowaną z przewodnikiem, ale część parku to ogólnodostępna ścieżka w koronach drzew - 40-metrowa wieża widokowa, na którą można wjechać windą oraz dwa poziomy ścieżki, czasem ze wspinaczkowymi rurami czy hamakiem na wysokości 20 metrów nad ziemią (nie weszłam!). Widoki są bardzo przyjemne aż po horyzont, należycie postapokaliptyczne, nature prevailed, w dodatku drzewa są uprzejmie podpisane, na miejscu co najmniej dwie kawiarnie i bistro, pełne zaplecze sanitarne, parking (płatny). Jest też druga ścieżka do chodzenia boso, ale tym razem zignorowaliśmy, bo dla młodzieży - jakkolwiek wyjątkowo zachwyconej - to już było za dużo świeżego powietrza. W czerwcu wszystko pachnie lipą.
Cennik i informacje na stronie parku. W urodziny wejście gratis.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 19, 2023
Link permanentny -
Tagi:
Beelitz-Heilstatten, beelitz, niemcy, poczdam -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+
- Skomentuj
Mam słabość do Channinga Tatuma po bardzo złym ”Jupiter Ascending”, niestety tutaj chłopak nie ma makijażu, a fabuła nie jest lepsza. Wiem, nie ogląda się Magic Mike’a po fabułę, tylko po dobrze zbudowanych mężczyzn z elastycznymi ciałami, którzy tańczą z lekkim posmaczkiem erotyki, ale tutaj nawet to jest wygładzone i letnie. Nie ma obciachu ani kontrowersji, bardzo sympatycznie jest rozegrany motyw z uzyskaniem pozwolenia na dotykanie, najlepszą rolę ma cyniczny acz wierny służący, niestety poza tym bieda.
Mike dorabia sobie jako barman, poznaje bogatą, sfrustrowaną Maxandrę (Salma Hayek), która jest w trakcie nieprzyjemnego rozwodu. Kupuje u niego ostatni taniec (“bez happy endu”, jasne), po czym wpada na pomysł, że zabierze chłopaka do Londynu, żeby zirytować eks-męża - planuje wystawienie erotycznego widowiska tanecznego zamiast nudnej sztuki w pretensjonalnym teatrze, dziedzictwie eks-męża. Przebudowują teatr, mają pewne problemy z mężem i urzędnikami, Maxandra się rozmyśla, ale Mike doprowadza do premiery przed zamknięciem teatru, tańczą i w końcu padają sobie w ramiona. Wszystko przyprawione jest mdłym komentarzem nastoletniej córki Maxandry, która analizuje istotę i rolę tańca; niestety tam, gdzie mogłaby mieć cokolwiek ciekawszego do powiedzenia, kamerdyner zasłania jej oczy, a potem wyprowadza ją z sali, żeby nie widziała, jak atrakcyjni, skąpo ubrani mężczyźni symulują akt płciowy w rytm muzyki. Ech.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 18, 2023
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
Akwila rozpoczyna terminowanie u prawdziwej czarownicy, pani Libelli; w tym celu wyjeżdża z Kredy. Niestety, podąża za nią współżycz - nieożywiony, kolektywny umysł, który potrzebuje żywiciela oraz na szczęście, na ratunek rzuca się też grupa uderzeniowa Fik Mik Figli (tak, to ciągle jest to niezbyt udane tłumaczenie). Nauka czarownictwa okazuje się, cóż, nudna - starsza wiedźma uczy ją, jak za pomocą drobnych gestów i pracy u podstaw (pamiętać o odsunięciu skopka ze świeżo wydojonym kozim mlekiem!) świat staje się bardziej do wytrzymania dla tych, którym jest ciężko, mimo że wynagrodzenie jest często mocno uznaniowe. Kiedy więc dziewczynka nieostrożnie otwiera swój umysł, współżycz wskakuje i sprawia, że do głosu dochodzą wszystkie niskie pobudki, które gdzieś u każdego się kołaczą w podświadomości. Akwila okrada sympatycznego staruszka, niszczy psychicznie niesympatyczną uczennicę czarownictwa, zamienia ekspedienta w sklepie w żabę (i worek różowego mięsa), wreszcie niszczy część pani Libelli. Na ratunek dziewczynce - oprócz Figli - przybywa Babcia Weatherwax.
To ładna historia o byciu w społeczeństwie i czasem niewdzięcznej pracy, żeby ludziom żyło się lepiej, bo tym w ujęciu dyskowym jest właśnie wiedźmienie, nie strojną czernią płaszcza, nowymi butami i lśniącą okultystyczną biżuterią czy wzbudzaniem strachu (chociaż oczywiście nic z tego nie zaszkodzi, byle w granicach rozsądku). Epizodycznie pojawia się Śmierć i antaba.
Inne tego autora.
#55
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 17, 2023
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2023, panowie, sf-f
- Skomentuj
Dla ustalenia uwagi - nie lubię filmów kostiumowych na serio, ale bardzo lubię postmodernistyczne kawałki w sztafażu. I “Wielka” dostarcza doskonale - dopisek w czołówce “* an occasionally true story” zdecydowanie ucina wszelkie dyskusje o zgodności z prawdą historyczną, nie dziwi więc kolor skóry, szczegóły ubioru, makijażu czy skomplikowane kwestie pokrewieństwa. Młodziutka Katarzyna (właściwie Sophie Friederike Auguste von Anhalt-Zerbst) przyjeżdża do Rosji, żeby wziąć ślub z wymarzonym carem, Piotrem III. Niestety, nic nie idzie według zamierzeń - Piotr jest chamem, brutalem, pijakiem i częstokroć zwyczajnie idiotą, nie ma romantycznej miłości, tylko zadarcie kiecki i z przeproszeniem, byle jakie ruchanie, arcybiskup zamiast przywitania testuje palcami, czy przyszła caryca jest dziewicą, dwór z niej szydzi, a jej zamiłowanie do nauki i postępowe idee, które chciałaby wprowadzić… cóż, może je sobie wetknąć. Ale to w zasadzie komedia, więc te wszystkie drobne problemy motywują Katarzynę do rozpoczęcia planowania przewrotu i przejęcia władzy nad Rosją. Sytuacja zmienia się dynamicznie - są sojusznicy i wrogowie, liczni kochankowie obojga, sobowtóry, niespodziewane zmiany stron, niedźwiedzie, szalona cioteczka Elżbieta i doskonały, współczesny język. Z kolejnymi sezonami (aktualnie zakończył się trzeci) jest coraz bardziej chaotycznie i komedia idzie raczej w kierunku groteski i komedio-dramatu, ale w zasadzie nie ma słabych momentów.
Oczywiście ostrzegam - jest brutalnie, mnóstwo przemocy, ach ci Rosjanie, ale dawno się tak dobrze nie bawiłam. Aktorzy doskonali - duet Fanning i Hoult świetnie się uzupełnia, krótka rola Gillian Anderson jest chyba najlepsza, Hodge i Isaac (w obu się kochałam w “Capital City”, jak to dawno było, jakże się chłopaki postarzeli, chlip) świetni. Do tego rozmach - scenografia i kostiumy na bogato, należycie odrobione tło historyczne (oczywiście nie pozwólmy, żeby fakty zepsuły dobrą historię) i absolutnie brak skrępowania, jeśli chodzi o moralną ocenę tego, co się działo.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek czerwca 15, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Mare ma 17 lat, jest Czerwona oraz zajmuje się kradzieżami, co niestety oznacza, że - z braku zawodu - za rok pójdzie do wojska, jak trzech z jej starszych braci. Pogodziła się z tym, ale nie może się pogodzić z faktem, że jej przyjaciel od dziecka, Kilorn, traci swojego mistrza i możliwość pracy, co automatycznie oznacza wojsko, planuje więc karkołomną akcję zdobycia pieniędzy, dzięki czemu będzie mogła zarówno zniknąć ona, jak i Kilorn. Planuje okraść Srebrnych, rasę rządzącą krajem i Czerwonymi, niestety jej plan się sypie i cierpi na tym jej siostra, jedyna legalna żywicielka rodziny. Na skutek niespodziewanego spotkania z Calem, któremu się żali ze swojego pecha, Mare trafia na igrzyska Srebrnych, gdzie przedstawiciele różnych rodów prowadzą potyczki za pomocą swoich nadnaturalnych cech - super siły, panowania nad wodą, ogniem czy metalem, teleportacji czy czytania w myślach. I tu zaskoczenie, bo wtem okazuje się, że dziewczyna, mimo że jest Czerwona, ma moc panowania nad elektrycznością. Ród królewski z przyczyn politycznych tuszuje jej pochodzenie, uznaje ją za Srebrną i - jak się łatwo domyślić - zostaje narzeczoną księcia Mavena, młodszego brata - tu zaskoczenie - Cala. Od tej pory rozpoczyna się ryzykowna gra, bo Mare ze wszystkich sił chce doprowadzić do rewolucji, skoro już znalazła się po stronie wroga. Ponownie zaskoczenie - jej narzeczony, Maven, również chce rewolucję Czerwonych wesprzeć. Problem w tym - i tu już bez zaskoczenia - Mare jest zakochana w Calu, a nie w Mavenie.
Zaskakująco dobrze się to czytało, jak na to, że to YA i fantasy. Nie przeszkadzała mi wtórność wątków i ewidentne zrzynki z innych poczytnych autorów (Rowling, Collins) oraz dość topornie przeprowadzona zmyłka fabularna, z wieloma przypomnieniami w trakcie fabuły, żeby nikomu nie ufać. Jednocześnie nie wiem, czy chcę czytać wszystkie kolejne tomy (bo to tetralogia).
#54
Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 14, 2023
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2023, panie, sf-f
- Skomentuj