Wprawdzie za oknem słupek pokazuje nawet 33 stopnie, ale przetwarzam (ponad 6 kilo rabarbaru i 2,5 kg truskawek, ale tu sytuacja jest rozwojowa, bo babcia I. wjechała wczoraj z ponad 2 kilo w prezencie). Dziś za to w drodze na lekcję hiszpańskiego pękło niebo (wielokrotnie) i na trzecie piętro weszłam z przemoczonymi sandałami w rękach w roli miss mokrego podkoszulka, spódnicy i wszystkiego. Albowiem mam takie marzenie, żeby mówić tak jak bohaterki Almodovara, tylko jeszcze muszę się nauczyć gestykulacji. Wszystko Wam opowiem, tylko niech ktoś mi potrzyma arbuza. Hiszpański mnie nie zniechęca względną regularnością, podobieństwem słów pisanych do wymawianych (chociaż, oczywiście, są wyjątki), związkami z łaciną i angielskim. Niewiele jeszcze rozumiem z dialogu, ale sytuacja jest rozwojowa. Na wakacje jadę do Grecji, będzie jak znalazł.
Na balkonie rzodkiewka poszła w liście, słonecznik trochę niedomaga, za to z poziomki jest kilka owoców codziennie. Nie wiem, jak smakują, nie miałam okazji spróbować.
Nie mogłam się oprzeć mikroksiążeczce z "Łacińskimi przysłowiami po naszymu" i będę od dzisiaj wzbogacać moje notki o zgadywankę (chyba że mi się to znudzi, wtedy nie), co to za łacińskie przysłowie. Dziś łatwe i wyjątkowo w temacie aktualnym:
Matka smaż, póki masz!
Wracam czytać "Sagę rodu Forsythe'ów", ciutek rozczar po latach, ale miewa smaczki. Niebawem Anglia. Mam nadzieję, że trafię akurat na te trzy dni lata w tym roku.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 10, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, JFDI
- Komentarzy: 7
[6-7.06.2014]
Od piątku pół Rynku zajmują stragany z tym samym, co rok temu - serami, prowansalskimi mydłami, lawendą, nugatem (najlepszy ten dwukolorowy, beżowo-biały), kiełbasami i musztardą.
GALERIA ZDJĘĆ.
W sobotę Cropp zorganizował akcję reklamową, w której chodziło o to, żeby złowić kaczkę z fontanny. Zapowiedź była szumna, kaczki niknęły w dużej fontannie (spodziewałam się całej fontanny kaczek, niestety). Maj złowił kilka kaczek oraz dokonał strat na odzieży. Ale wyschła. Odzież.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 8, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 2
Krawędź lata. Najlepsza pora roku na świecie. Nawet poranek nie jest trudny.
Otwarte okno w sypialni nocą. Dźwięk pociągu, który jedzie gdzieś w świat, kiedy leżę wtulona w poduszkę i nigdzie się nie wybieram. Świat kręci się beze mnie.
Lipy. Już pachną. I piwonie. I jaśmin. W tym roku cykl kwitnienia następuje szybko i płynnie, nie zdążę się rozczarować, że skończył się bez, kasztanowce czy akacja, bo jest coś nowego.
Kot Burszyk, który jest na łóżku zawsze przede mną. A priori mruczący i absolutnie chętny na głaskanie; wyciąga w górę tygrysie łapy, pokryte futerkiem z jedwabiu i aksamitu.
I ten moment, kiedy dostaję rysunek z głowonogami. Zawsze mam na nim ogromne oczy i piękne piersi, bo wspomnienie o karmieniu jest od jakiegoś czasu najczęstszą historią, o której opowiedzenie prosi.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek czerwca 5, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Maja
- Komentarzy: 1
Epicka historia o życiu małego angielskiego miasteczka, zaczynająca się z rozmachem - od śmierci. Niespodziewanie umiera jeden z członków rady gminy, Barry Fairbrother, społecznik, dziennikarz, trener wioślarstwa w lokalnej szkole. Wiele osób - dorosłych i nastolatków - nagle odkrywa, jak ważną rolę pełnił dla homeostazy społecznej. Absurdalnie, to nie historia jego żony ani czwórki sierot (choć ich strata jest postrzegana), ale ludzi z którymi współpracował, których uczył i których był przyjacielem. Po jego śmierci pojawił się wakat w radzie gminy, który zapoczątkował spore zmiany polityczne - frakcja dążąca do odcięcia gminy od osiedla patologicznej biedoty (oczywiście na korzyść gminy, bez względu na koszt "tamtych") mogła wreszcie przerwać impas.
To książka spora objętościowo, wielowątkowa. O konflikcie między rodzicami a dziećmi, o wychowaniu, o wyjściu z patologii, o rasizmie, związkach, zdradzie i depresji. Przypomina mi nieco prozę Doyle'a, choć zdecydowanie jest mniej humorystyczna i pogodna. Mam kilka uwag do tłumaczenia - brakuje objaśnień niektórych fraz (ot, domyśliłam się, czemu Krystal Weedon przezywali, że się posikała, ale to dlatego, że ogólnie jestem ogarnięta), czasem zdania wydają się wyrwane z kontekstu. Bez względu na to, czyta się intensywnie i trudno się oderwać.
Inne tej autorki tu. I, oraz - czy chcę przeczytać Harry'ego Pottera? Tylko poważne odpowiedzi.
#58
Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 4, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, beletrystyka, panie
- Komentarzy: 17
Nie mam pojęcia, skąd wzięła się atakująca zewsząd fraza "tragikomedia", bo "Blue Jasmine" w zasadzie nie ma żadnych elementów komediowych, raczej same tragiczne. Bogata siostra (adoptowana) wprowadza się do San Francisco, do siostry biednej po tym, jak jej życie na Manhattanie się posypało - mąż aresztowany za oszustwa, majątek zabrało państwo. Ponieważ nigdy nie pracowała, zaczyna się uczyć wszystkiego od nowa, a nie jest łatwo, zwłaszcza że ma mnóstwo kosztownych nawyków (walizki Louis Vuitton, podróż tylko pierwszą klasą) oraz nawet nie neurozy, a spore problemy psychiczne. Nie pomaga fakt, że jej mąż zdefraudował również pieniądze eks-męża siostry, przez co posypał się ich związek. Jasmine trochę kłamie, trochę unika odpowiedzi i usiłuje odbudować swoją pozycję w świecie, który traktuje jako niziny społeczne.
Nie rozumiem egzaltacji "Tramwajem zwanym pożądaniem", którego fabułę w zasadzie Allen powielił albo chociaż mocno się inspirował, nie zachwycił mnie też ten film mimo osadzenia części wydarzeń w San Francisco czy naprawdę świetnej roli Cate Blanchett. Zabieg odkrywania kolejnych warstw historii też, mam wrażenie, inni robią lepiej. Do jednorazowego obejrzenia.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 2, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
Narysowałam na kartce prostokąt z kokardą, żeby było wiadomo, co; siebie i TŻ-a, żeby wiadomo od kogo. Bo Maj wstaje wcześniej niż my, a rano jestem w stanie wydać porcję mleka i wrócić spać. I był zachwyt. Kapelusz pasował i do piżamy, dało się też jechać w nim w samochodzie. Zdecydowanie większy fun factor niż zestawik Lego Friends z papugą. Chociaż Lego też miłe.
H&M, 25 zł.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 1, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Przydasie, Maja, Fotografia+
- Komentarzy: 2
Nie pamiętam, czemu nie byliśmy rok temu, ale dziś było dość tłoczno, od nie pamiętam od jak dawna udało nam się dotrzeć akurat na koziołki o 12, więc tłoczno podwójnie. Do tego pani na gesangu, nachalnie zanęcająca wszystkich do puszczania baniek na komendę i do świetnej zabawy, też nie pomagała. Więc może dlatego. Maj był zaaferowany, łapał bańki, dmuchał, ale za dużo, za głośno, za ludnie.
GALERIA ZDJĘĆ, a z poprzednich okazji: 2012 i 2011.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 31, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto
- Skomentuj
[21.04.2014]
(Tak, wiem, którego dziś mamy, ale niektóre magnolie są naprawdę ładne, szkoda, żeby mi się zmarnowały.)
GALERIA ZDJĘĆ: 2014 i 2013 oraz wcześniejsze.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek maja 30, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ -
Tagi:
polska, ogrod-botaniczny, kornik
- Skomentuj
Zacznę od tego, że nie czytałam żadnego tomu Harry'ego Pottera, a filmu widziałam pół (chyba pierwszego), na którym doznałam poczucia, że #jestemstaraimamzazłe. Nie mam więc sentymentu do autorki, że musi być bestseller. Ale to naprawdę przyzwoity kryminał, w starym stylu, gdzie liczy się mozolne przepytywanie świadków, wizja lokalna, bez wyrafinowanej techniki czy genialnych olśnień i przebłysków.
Cormoran Strike, eks-wojskowy, śpi na łóżku polowym w swoim biurze, bo właśnie rozstał się z wieloletnią narzeczoną. Boli go kikut nogi, którą stracił w Afganistanie, ale bardziej chyba doskwiera stan konta, z braku zleceń. Z agencji pracy tymczasowej zostaje na tydzień przysłana Robin, dziewczyna z prowincji, jednocześnie z nią pojawia się zlecenie od znajomego z dzieciństwa, brata znanej modelki Luli - ponowne śledztwo w sprawie jej teoretycznie samobójczej śmierci. Policja umorzyła sprawę, chociaż na nagraniach monitoringu widać uciekających mężczyzn, a sama Lula - mimo depresji - była dość szczęśliwa. Robin, która wprawdzie miała pracować przez tydzień, szukając w tym czasie Prawdziwej Pracy, okazuje się być na właściwym miejscu - wyszukuje informacje, pomaga w śledztwie, wywleka pijanego Strike'a z lokalu, nie domagając się ani sensownej pensji, ani nie oczekując na podziękowanie czy uznanie. Angażuje się na tyle, że powoduje to nawet kłótnie z jej narzeczonym, który dość lekceważąco wyraża się o detektywie.
W tle nobliwi mieszczanie kontra zdegenerowane środowisko szołbiznesu - para Lula Landry i Evan Duffield jest ewidentnie wzorowana na duecie Moss/Doherty, obok kręci się homoseksualny projektant mody i wychudzone, choć śliczne modelki. I to tam - w ukrywaniu się przed paparazzi, w narkotykach, depresji, pustym blichtrze - szuka odpowiedzi Cormoran, który sam się o ten świat otarł. Jego matka, znana groupie, umarła w jednej z melin, żyjąc obok świata muzyków rockowych, z którego wywodził się ojciec Strike'a, znany rockman.
Sporo niezakończonych wątków - nie jest wyjaśnione, czemu ścigał go adwokat ojca, wymagający spłaty sporej kwoty (która nie miała dla ojca znaczenia), co z wątkiem Charlotte (czy nowy narzeczony to zemsta na Cormoranie, czy jego związek był w ogóle fikcją); mam poczucie, że to furtki do ciągu dalszego. To dobrze. Natomiast zupełnie nie rozumiem, po co Wbua Oevfgbj cbcebfvł b monqnavr mnzxavęgrw fcenjl, xeępąp an fvrovr fgelpmrx. Dodatkowo ten właśnie wątek niebezpiecznie przypomniał mi fabułę jednej z książek Josephine Tey.
Dobra recenzja tu.
Inne tej autorki tutaj.
#57
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 29, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panowie
- Komentarzy: 3
Wyobraźcie sobie Warszawę. Z wyraźnie zarysowanymi dzielnicami, z siatką ulic. Po tych ulicach chodzą one - cwaniary: Halina, młoda wdowa w 8. miesiącu ciąży, Bronka, prawniczka chora na nowotwór, Celina, której chłopak zginął w wypadku, Stefa, którą mąż katuje w zaciszu domowym. Chodzą i się mszczą za swoje krzywdy - za chorobę i niespodziewaną śmierć, za brutalność mężczyzn, za śmiecenie, rasizm, za głupotę, szowinizm i chamstwo, za niszczenie miasta. To ballada o spektakularnej zemście, o szlachetnym porywie oczyszczenia świata, w czynie społecznym; taki Grzesiuk współcześnie à rebours. Kapować nie warto, odegrać się warto. Razem z szemranymi chłopakami z Bródna i Mokotowa - Mietkiem, który się wysadzał w warzywniaku, sprzedawcą zniczy z cmentarza czy właścicielem siłowni i miejskim zielarzem chcą zemścić się na przedsiębiorcy, który przemocą i zbrodnią pozyskuje stare domy, burzy je i na ich miejsce stawia apartamentowce. To walka o odzyskanie takiego miasta, jakie było odbudowane po wojnie. Jest i akcja w kanałach z babcią - łączniczką z Powstania, i - bo do tego cała akcja prowadzi - poród.
Nie byłam w stanie przeczytać "Kieszonkowego atlasu kobiet" ze względu na jego psychodeliczną oniryczność, prawie jak z Schultza. Tutaj natomiast, poza szeroko nakreśloną groteską, jest sam realizm. Matka Polka balkonowa, wekowanie świata, nieustająca międzypokoleniowa troska za pomocą miski ciepłej zupy.
PS Maria Seweryn czyta "Cwaniary" obłędnie. Tak, wiem, słuchałam, a nie czytałam, who cares.
Inne tej autorki:
#56 / #1
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 27, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
panie, beletrystyka, 2014
- Skomentuj