Zycze bys trafila, ale to moze byc zle zyczenie. Lato na Wyspie paralizuje wszystko tak jak opad trzech platkow sniegu. Niech wiec pogoda bedzie w sam raz. I foch, foch jak stad do Dorset, ze sie rozminelysmy :)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Wprawdzie za oknem słupek pokazuje nawet 33 stopnie, ale przetwarzam (ponad 6 kilo rabarbaru i 2,5 kg truskawek, ale tu sytuacja jest rozwojowa, bo babcia I. wjechała wczoraj z ponad 2 kilo w prezencie). Dziś za to w drodze na lekcję hiszpańskiego pękło niebo (wielokrotnie) i na trzecie piętro weszłam z przemoczonymi sandałami w rękach w roli miss mokrego podkoszulka, spódnicy i wszystkiego. Albowiem mam takie marzenie, żeby mówić tak jak bohaterki Almodovara, tylko jeszcze muszę się nauczyć gestykulacji. Wszystko Wam opowiem, tylko niech ktoś mi potrzyma arbuza. Hiszpański mnie nie zniechęca względną regularnością, podobieństwem słów pisanych do wymawianych (chociaż, oczywiście, są wyjątki), związkami z łaciną i angielskim. Niewiele jeszcze rozumiem z dialogu, ale sytuacja jest rozwojowa. Na wakacje jadę do Grecji, będzie jak znalazł.
Na balkonie rzodkiewka poszła w liście, słonecznik trochę niedomaga, za to z poziomki jest kilka owoców codziennie. Nie wiem, jak smakują, nie miałam okazji spróbować.
Nie mogłam się oprzeć mikroksiążeczce z "Łacińskimi przysłowiami po naszymu" i będę od dzisiaj wzbogacać moje notki o zgadywankę (chyba że mi się to znudzi, wtedy nie), co to za łacińskie przysłowie. Dziś łatwe i wyjątkowo w temacie aktualnym:
Matka smaż, póki masz!
Wracam czytać "Sagę rodu Forsythe'ów", ciutek rozczar po latach, ale miewa smaczki. Niebawem Anglia. Mam nadzieję, że trafię akurat na te trzy dni lata w tym roku.