Więcej o
                                    Fotografia+
                            
                                                                            
                    
                
                
                                ... na spacer na Sołacz wybierają się, i owszem - z koszyczkiem na kasztany, dwiema torbami pokrojonego pieczywa i aparatem, za to zapominają zabrać karty do aparatu. 




 
Za to na jutro jestem przygotowana. Cebulki, koszyczki, łopatka, dołkownica, rękawiczki. Ogrodzie, nadchodzę.
                
        Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday October  3, 2015
    Link permanentny -
                    
                    Kategorie:
                
                    Fotografia+,                     Moje miasto                 -             
                    Tag:
                
                    solacz                    
            - Skomentuj
            
                            
            
                    
                
                
                                 
                
        Napisane przez Zuzanka w dniu Monday September 28, 2015
    Link permanentny -
                    
                    Kategorie:
                
                    Fotografia+,                     Moje miasto                 -             
                    Tag:
                
                    srodka                    
            - Skomentuj
            
                            
            
                    
                
                
                                Tytuł nieco odtwórczy, ale mógłby znajdować się na okładce współczesnej powieści moralnego niepokoju. On, ona, komplikacje, ten trzeci, ta czwarta i pies, a w tle pełen przekrój społeczno-ekonomiczny. Ale nie będzie, bo jej nie napiszę. W kołowrotku nowości dom-praca-szkoła nie obejrzałam się nawet, a tu prawie miesiąc minął od przeprowadzki. Okolicę poznaję rzutami oka, rano w drodze do pracy w mgle i złotym słońcu, przy krótkim spacerze po bułki czy pozbawionej refleksji drodze do szkoły, bo zmarnowałam tyle czasu w korku na Drodze Dębińskiej. Pokażę Wam, mnie się podoba. Niejednorodnie, lata 30. ubiegłego wieku mieszają z 70. i współczesnością, ogrody jak z powieści F. H. Burnett z grillem i trawnikiem pod linijkę, krzywe chodniki, rozwalające się płoty (w tym mój!) albo - wręcz przeciwnie - złote szprosy w oknach i nowoczesna metaloplastyka. Złote niedzielne popołudnie. Jak to się w Poznaniu mówi - mój fyrtel od niespełna miesiąca.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
GALERIA ZDJĘĆ.
                
        Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday September 13, 2015
    Link permanentny -
                    
                    Kategorie:
                
                    Fotografia+,                     Moje miasto                 -             
                    Tag:
                
                    debiec                    
            - Komentarzy: 3
            
                            
            
                    
                
                
                                Wprawdzie nie w samym centrum, ale teraz mieszkam w mieście - 10 minut samochodem/tramwajem/autobusem i możemy wieczorem spontanicznie (planowałam od rana, ale spontanicznie) pojechać na rodzinny spacer na plac Wolności, gdzie Wedel zasponsorował dwa czekoladowe koziołki (jedyne 600 kg czekolady; ciekawe, ile waży zwykła koza). Wprawdzie nie czekałam w ogromnej kolejce na odłupany kawałek czekolady, ale poszliśmy na lody do Amore Bio Gelato
i na pizzę opodal, do Pizza a Pezzi (gdzie Majut zjadł kawałek "bez niczego", a ja wpadłam na pomysł na półki do kuchni i spotkałam chłopaka, który wyglądał jak mój jeden krótkotrwały eks, ale to na pewno nie był on, bo za młody i nie odwrócił się na mój widok z niesmakiem). Uwielbiam miasto (jeszcze) letnim wieczorem, wyjątkowo ożywione, z tłumem ludzi, zapachem jedzenia i neonami. Tylko 10 minut od domu. 


 
                
        Napisane przez Zuzanka w dniu Friday September  4, 2015
    Link permanentny -
                    
                    Kategorie:
                
                    Maja,                     Fotografia+,                     Moje miasto                    
            - Komentarzy: 11
            
                            
            
                    
                
                
                                Współpracownik TŻ-a w zaproszeniu na ślub poprosił o to, by słońce grzało. Nie wiem, czy spodziewał się 37 stopni, ale słońce się przejęło i grzało należycie. Ślub odbywał się w podpoznańskiej Wierzenicy, w dworku Augusta hrabiego Cieszkowskiego; prześliczny,  niewysoki budynek pośród zieleni, z zarośniętym rzęsą stawem i improwizowanym in promptu gazebo. Maj ślubem zachwycony, bo panna młoda w bieli, płatki kwiatów i lizaki dla gości, a do tego można zawsze ożywić uroczystość, ciskając do wody patyki, co jest nawet lepsze niż widok całującej się pary ("mama, pocałowali się!"). Na stanie był mały czarny kocurek, co też nie pozostawiło nas obojętnymi. Chociażby dla mruczącego kocurka można, nawet jeśli się nie planuje ślubu w plenerze. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
                
        Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday August  8, 2015
    Link permanentny -
                    
                    Kategorie:
                
                    Koty,                     Listy spod róży,                     Wielkopolska w weekend,                     Maja,                     Fotografia+                 -             
                    Tagi:
                
                    wierzenica,                     polska                    
            - Komentarzy: 6
            
                            
            
                    
                
                
                                30+ na termostacie. Umawiam przeprowadzkę ("ale wie pani, że meble to mniejszy problem niż książki i płyty"), TŻ odkrywa, że kabel z potencjalnym internetem kończy się na klatce schodowej, nowa praca od września (wait, what?), część kafelków do kuchni dojedzie 10 sierpnia, meble kuchenne poskładają się na zakładkę z przeprowadzką, zapomniałam przypomnieć, że w drzwiach wejściowych w kolorze czerwieni baskijskiej od zewnątrz ma być klamka, a nie gałka z zatrzaskiem. A to tylko kawałek tego czasu, którego nie spędzam patrząc, jak moja córka za pomocą kredy, piasku i wody doprowadza pół podwórka do stanu radosnego ubrudzenia. 
W międzyczasie doznałam ogromnego rozczarowania, że w kontaktach zamiast jakiejś wyrafinowanej techniki jest wiązka kolorowych kabelków. Który przeciąć - niebieski czy czerwony?

 
                
        Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday August  4, 2015
    Link permanentny -
                    
                    Kategorie:
                
                    P jak Posesja,                     Fotografia+                    
            - Komentarzy: 2