Popsuła mi się karta kredytowa. Już po trzech miesiącach używania popsutej ("proszę pani, ale ta karta się rozwala") poprosiłam o przysłanie świeżej. Po czym już trzeciego dnia rozpakowałam kopertę i... kartę posiałam. Koty mówią, że nie brały. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, gdzie mogłam ją w obrębie mieszkania wsadzić?
Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 10, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Komentarzy: 6
Można w sieci na afera.com.pl. Jak kto lubi niezłą i różnorodną muzykę - polecam. Jak kto lubi wesoły brak profesjonalizmu, zastępowany zapałem - j.w. Jak kto lubi osłabiające dowcipy - świetne miejsce. Dzisiaj w programie rozrywkowym po drodze do domu z pracy była reklama jogurtu "Smak kija".
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 9, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Śmieszne
- Komentarzy: 3
Spanikowałam, jak wymacałam u kota w pachwinie (bo koty nawet przy przednich łapach mają pachwiny, a nie pachy) grudkę wielkości ziarnka grochu. Wet zmacał i stwierdził, że nic nie znalazł (ja też u weta[1] nic nie znalazłam). Będę macać dalej, ale bez paniki.
[1] U kota. Ale u weta. Weta as himself nie macałam.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 9, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Koty
- Komentarzy: 3
Wyjaśniła się tajemnica, która spędzała mi sen z powiek. Po raz drugi ktoś napisał na naszym brudnym samochodzie "BRUDAS". Dopisałam uczciwie "PEWNIE!". Do wykonywania napisów palcem przyznał się kołorker-sąsiad. I cała tajemnica psu w dupę. Chociaż zapowiadał ekskalację.
W TV zapomniano o żelaznej pozycji repertuaru świątecznego i tylko dlatego "Szklana pułapka" leci właśnie teraz na Polsacie.
Przy okazji poświątecznych przecen poszłam zapytać, czy moje ukochane spodnie (czarne sztruksowe Dalia BigStar) nie zostały przypadkiem przecenione. Nie, proszę pani, my tych, co dobrze się sprzedają, nie przeceniamy. Pewnie. Tylko te L34W26. Albo L28W40.
Jakiś nieogar podesłała mi materiały na sąsiedniego bloga. Chyba się zainspirowała tym, że "u mnie też śmiesznie".
Mam od świąt depresję. Wszystko mnie przerasta. Zwłaszcza w pracy.
I jeszcze kubeczek z Henrykiem z łazienki ktoś sprzątnął.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 8, 2007
Link permanentny -
- Komentarzy: 6
Bardzo przyjemny film obyczajowo-przygodowy. W małym amerykańskim miasteczku w środku Kansas na horyzoncie nagle pojawia się gustowny grzybek pochodzenia atomowego. Miasteczko jest odcięte od reszty świata, czasem przeleci samolot, czasem uda się odebrać kawałek audycji po chińsku. Nie ma komórek, Internetu, czasem prądu. Schrony nie są utrzymywane od lat 50., nie ma procedur na okoliczność wybuchu wojny atomowej (i tak naprawdę nie wiadomo, czy to wojna).
Co mnie drażni - serial wygląda jak amerykański podręcznik "Co robić, jak wybuchnie wojna atomowa" dla rozleniwionych po zakończeniu zimnej wojny Amerykanów. Żeby nie było aż tak dydaktycznie, jest dołożony wątek obyczajowy (mer miasteczka z rodziną, kilka romansów, związek pozamałżeński, niespodziewana ciąża). Ale niektóre sceny (jak ktoś ma sepsę, należy podać to i to, jak zrobić lód w domowych warunkach, co robić podczas opadu atomowego, jak awaryjnie zasilić pompę basenową do gaszenia pożaru) są tak obrzydliwie wyjęte z programów "Zrób to sam", że zęby bolą. Dość urokliwe są zakończenia odcinków, jak to bohaterom coś się udało, gra nastrojowa muzyczka, palą się blinkenlichten (c Agnus), wszyscy tańczą i klaszczą w dłonie. Wspominałam coś o bólu zębów?
Na plus - bohaterowie są dość sympatyczni, chociaż główny frontmen wygląda na strasznie spiętego. Liczę, że się rozepnie (a tu i ówdzie zapnie).
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 7, 2007
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 1
E. dostał paczkę z Usiech. P. dzielnie obmalował mu ją flamastrem, korzystając z folderu SPAM. E. na pewno się ucieszy na widok paczki opisanej jako "Failure notice. Viagra. Cialis. 100% free. Get university diploma this weekend. Enlarge your penis now. Nigeria".
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 2, 2007
Link permanentny -
Kategorie:
SOA#1, Śmieszne
- Komentarzy: 8
Bardzo ładny thriller młodzieżowy. W lesie pod Seattle policja znajduje 16-latka. Nagiego, z umysłem noworodka, który nie umie mówić, nie rozumie cywilizacji i fizjologii własnego organizmu i nie ma pępka. Kyle (nazwany roboczo przez psycholog) trafia do domu wspomnianej pani psycholog i wchodzi w zwyczajne dla amerykańskich nastolatków interakcje ze światem zewnętrznym. Pierwszy wzwód, drużyna koszykówki, imprezy. A jednocześnie wielka tajemnica (bo czemu nie ma pępka, wspomnień i ciągle rysuje dziwne rzeczy, a zahipnotyzowany zachowuje się jeszcze dziwniej) i niezły challenge dla pani psycholog, która nie jest przyzwyczajona do pracy z kimś z fotograficzną pamięcią, mózgiem aktywnym w 70% i różnymi dodatkowymi uzdolnieniami, których standardowy homo-sapiens nie ma.
Na razie 10 odcinków w 1. sezonie, ale liczę na więcej. Obiecują, że TBC.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 1, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
Wspominałam, że lubię filmy bez happy-endu? To nie jest dokładnie tak. Lubię, jak się dobrze kończą. Ale to właśnie te takie cholernie nie fair, że mam ochotę usiąść w kątku i katatonicznie się kiwać, aż mi się poprawi, uważam za dobre. "Jazda" jest dobra. Cholernie dobra. Fabułę można streścić w kilku zdaniach (Dwóch chlopaków kupuje grata i jadą nim w road-trip po Czechach. Spotykają dziewczynę. Jadą. Pojawiają się spięcia na linii ich dwóch-ona jedna. Za dziewczyną jeździ jej ex-facet. Po dziwnej nocy w skansenie dziewczyna <rot13>jfvnqn qb fnzbpubqh fjbwrtb rk v tvaą j jlcnqxh<rot13>), ale klimat... Jak na starych filmach ORWO - dużo żółtego, miękkie linie, ciepłe światło. Jak w snach i we wspomnieniach z dzieciństwa. I jest śliczny pręgaty mały kotek. I taki ciepły klimat dolce far niente. Niespiesznego jeżdżenia po bocznych drogach, gdy największym dylematem jest "to teraz w lewo czy w prawo".
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 1, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
Znowu mam okres, że czytam kilka książek naraz. Ta się wyłamała i udało mi się ją skończyć w czasie rzeczywistym.
To już nie te czasy, kiedy Adrian Mole odmierzał swojego wacka za pomocą linijki, a uzyskane wyniki nanosił na arkusz papieru milimetrowego, zawieszony na ścianie (teraz - jak donosi koleżanka siwa - rezolutna młodzież wykres zmian długości wacka wykonałaby w Excelu). W dalszym ciągu kocha się platonicznie w Pandorze Braithwaite, która aktualnie jest ważną fiszą w labourzystowskiej partii, ale w ramach kolejnych prób układania sobie życia zakochuje się najpierw z straszliwie dziwnej Merigold z rodziny o tradycjach psychiczno-hippisowskich, a potem w jej bardziej wyzwolonej, acz równie ekscentrycznej siostrze Daisy.
Ale w zasadzie wszelkie perypetie łóżkowo-sercowe, nawet biorąc pod uwagę błyskotliwość Adriana w kwestiach damsko-męskich, są niczym wobec nemesis każdego pracującego człowieka, czyli urzędu skarbowego i wpadania w spiralę kredytową. Wątpię, żeby autorka miała własne doświadczenia, ale to naprawdę bardzo bolesne. I z książki na książkę jest coraz lepiej - tutaj miałam ochotę 3/4 bohaterów kopać nóżką obutą w subtelną szpileczkę rozmiar 37 (36 już ciut przyciasne, czy tycie wpływa na długość stopy?) w dupę. No jak rany, albo mam za dużo empatii, albo zachowują się tak idiotycznie, że nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić.
Jak widać - czyta się świetnie, a dla tych, co się boją - jest happy-end.
Inne tej autorki tu.
#1
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 1, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
beletrystyka, panie, 2007
- Komentarzy: 4
W zasadzie tak jak myślę, to poza tym, że mnie od myślenia głowa boli, to wychodzi mi, że całe moje życie składa się z mnóstwa fetyszy. To nawet trudno nazwać lubieniem.
Ot, mam fetysz aksamitu.
Jabloneksowskich błyskotek.
Czerwonego lakieru do paznokci.
Ładnych puszek, do których można chować Różne Różności.
Fetysz książek ładnie poukładanych na półkach.
Bluzeczek z piórkami.
Drinków z kolorową słomeczką.
Filmów na DVD poukładanych alfabetycznie.
Ładnie opakowanych prezentów.
Fetysz dobrze posegregowanych wspomnień.
Zdjęć z lata.
Kwadratowych miseczek na dipy.
Pończoch-kabaretek.
Fetysz kończenia rzeczy (lubię, ale zwykle mi nie wychodzi).
Słomkowych kapeluszy ze wstążką.
Gorzkiej czekolady miętowej.
Fetysz filmów bez happy-endu.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 1, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Skomentuj