Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Zaległe za wczoraj

Miałam śliczną okolicznościową nocię, ale jogger mi ją zeżarł. W skrócie, bo nie chce mi się jeszcze raz - restauracja Cafe Plotka zacna, ciepło, doskonała szarlotka na ciepło, miłe wnętrze, bardzo bogata karta, niezbyt pasująca, ale i niezbyt przeszkadzająca muzyka z radia, stosunkowo drogo (nie drogo Bażanciarnia-like, ale za dwie osoby z deserem i ogólną rozpustą 80 zł). Udało nam się z TŻ w trakcie obiadu ustalić, że on jest socjopatą, a ja introwertyczką. Wystawa Alfonsa Muchy - a must dla każdego, kto lubi secesję i interesuje się rzeczami ładnymi, fotografią i lubi poparzeć na damski[1] nagi biust (ja się domyślam, co dyplomowani artyści myślą o Musze, ale mnie się podoba ICMPTZ). A w komisji wyborczej dostałam płachtę wielkości rozkładówki z Rzeczpospolitej (niestety lub stety, tylko z tekstem, a nie z fotkami posłów), o którą prawie że się potknęłam, a po złożeniu utkła mi w otworku urny. Pani z komisji poprosiła, żeby nie głosować na posłankę Samoobrony z pozycji nr 13, bo ją sama Samoobrona już skreśliła. Solennie obiecałam, że nie zagłosuję na tę panią, bardzo starannie nie dodając, że musiałabym solidnie na głowę upaść, żeby głosować na kogoś z Samoobrony.

A poza tym zimno i chyba zgubiłam nowe rękawiczki w paski. Kot nie chce jeść w zasadzie niczego, przegryza czasem suchym, ale nie idzie mu wsunąć w czymkolwiek tabletki. Poza tym ma się świetnie, tylko mu się nudzi bez drugiego kota.

EDIT: [1] Damski w odróżnieniu od męskiego. Jakby kto chciał popatrzeć na nagi męski biust, zachęcam do wpisania w google-obrazki słowa ginekomastia. Na własną odpowiedzialność[2].

[2] Znam takiego kogoś. Nawet kilku. Aww.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 22, 2007

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 3

« Keywords, nothing more than keywords - Peter Mayle - Prowansja od A do Z »

Komentarze

Felinity

Mucha, my Love – że zakrzyknę okolicznościowo. „Amethyst” w wersji kalendarzowej wisi mi na ścianie. Niekoniecznie wszyscy widzą, że na kalendarzu lipiec 2004. Mi się podoba, to wisi. Już 4 rok, bo w 2003 dostałam.

Secesyjne lubię prawie wszystko, a szczególnie meble – wystawę w d’Orsey w Paryżu na pamięć znam. Mój TŻ mnie przekonywał, że nie dam rady wynieść, to i nie próbowałam. On rozsądny, bardziej niż ja.

A dla kota głaski.

Zuzanka

Ja mam tak kalendarz z Hanadeki z kotami w obiektywie szerokątnym. Chyba z 2005. No przecież nie wyrzucę.

wonderwoman

mhahahaha hasło „ginekomastia” podesłałam paru kolegom ;> nienawidzą mnie za to ;-)

Skomentuj