Alec zostaje szefem reklamy jednego z hoteli sieci Holiday Inn przez przypadek. Trafia do Lhasy, która nie jest bardzo priorytetową i łatwą placówką, a potrzeba reklamy jest chyba najmniejszą z potrzeb tego hotelu. Nie jest łatwo, bo... nie ma faksu, drukarki, kserokopiarki są cztery, ale żadna nie jest sprawna, poczta nie chce przyjąć do wysyłki tysiąca listów, a żeby przykleić znaczek, trzeba kupić klej. Telefony też niespecjalnie działają (rzecz się dzieje na początku lat 90., stąd nieobecność internetu). Zimą nie ma 20% zajętych pokoi, więc nie można włączyć ogrzewania, a jak się włączy ogrzewanie, to truchełka szczurów w kanałach wentylacyjnych zaczynają odmarzać. Do kuchni przybywają żywe jaki (Bos grunniens, parzystokopytne) zamiast poporcjowanych steków, a oprócz normalnych dla lokalizacji i wysokości problemów logistycznych dochodzi nieustający problem z Chińczykami, którzy okupują od lat 50. terytorium dawnego Tybetu. Zagraniczna załoga hotelu (Partia B) nieustająco ściera się z narzuconymi przez Chiny zarządcami partyjnymi (Partia A), którzy nie myślą ekonomicznie. Są podejrzenia, że w ogóle nie myślą. Najlepiej oddaje absurd sytuacji konfiskata VHS-ów z odcinkami "Hotelu Zacisze", puszczanego lokalnym pracownikom w ramach szkolenia. W jednym z wydań przedmowę pisał Michael Palin, co dobrze książkę rekomenduje.
Z jednej więc strony to doskonała i lekka lektura o tym, że w Tybecie z niczym nie jest łatwo, nawet z dolotem, a nieistniejący już przewoźnik CAAC jest mniej wiarygodny niż karawana jaków po szczytach Himalajów. Z drugiej - bardziej minorowo - to obserwacje z pierwszej ręki kraju pod niszczącą okupacją. Kraju, w którym stopniowo zabijana jest kultura, demolowane i równane z ziemią klasztory, przyroda ofiarnie asfaltowana, a każde zamieszki tłumione są szybkimi strzałami z karabinów. Śmiałam się z browaru postawionego opodal Lhasy przez rumuńskich braci w komunizmie, w którym (browarze, nie ustroju) butelki były myte ręcznie w błotnistej kałuży, bo nikt nie umiał obsłużyć maszyny myjącej, z taksówkarzy żujących czosnek czy hotelowej pralni, z której większość odzieży wychodziła w postaci brudnej, szarej i pomarszczonej szmaty czy przygotowań do wyborów Miss Tybetu, przekształconych przez Partię A w "pokaz mody tybetańskiej". Już mniej ze smutnej rzeczywistości, w którą nagle wpadł prawie że średniowieczny Tybet, "uwolniony" przez braci Chińczyków.
Można posłuchać audiobooka na YouTube [2021 - już nie można].
#12/#4
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 25, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2015, panowie, podroze
- Skomentuj
Ponieważ objętość tomików jest jednak nikczemna, będę wrzucać 3 tomy jako jedną jednostkę książkową.
#104 Aleksander Gabrusiewicz - Pożyczyć narzeczoną i umrzeć
Spis osób:
- Tadeusz Bartkowiak - szef mechaników w aeroklubie
- inżynier Ryszard Wolniak - doskonały pilot, ale ginie w dziwnym wypadku
- Aniela Kucyk (ps. Panonia) - z wyboru niezamężna, brak pieniędzy bardzo przeszkadza jej żyć
- Wiesiek Porębski (ps. Długi) - student trzeciego roku AGH na dziekance
- Iza Kamińska - dziewczyna Wilmańskiego, pracuje w szpitalu
- Janusz Wilmański - adiunkt katedry literatury, nerwowy i chorą wątrobą
- dziekan Hering - “okrąglutki, jak pączek w maśle"
- Kaczmarek - dyrektor FAP
- obywatelka Wcisła - przewodnicząca rady zakładowej o wysokim, dziewczęcym głosiku
- magister Piasek - asystent dyrektora
- inżynier Kutrzeba - kierownik projektowy Wolniaka
- prokurator Marcisz - prowadzi śledztwo wypadku
- Jan Czuła - starszy mechanik w aeroklubie
- kapitan Wincenty Skrobot - niezbyt wysoki, dobrze zbudowany i żywy jak iskra
- porucznik Roman Żywiecki - wysoki, chudy flegmatyk, nie wierzy w szczęśliwe przypadki
- podpułkownik Biskupski - zwany Szeryfem, szef Skrobota i Żywieckiego, ma gołębie serce
- Krotowicz - patolog
- Wanda Chocimska - przyjaciółka Izy i Panonii, pracuje w aptece szpitalnej
- major Lipiński - z Komendy Głównej, zajmuje się sprawą “Szprycerów”
- Ewa Wilmańska - była żona adiunkta, zachwyca Skrobota[1]
- pani Ania - sekretarka pułkownika, przynosi kawę
- Jarosław Wilk - postawa kulturysty z gębą oprycha, niepracujący zegarmistrz
- Johan - student z Wiednia
Błyskotliwość tytułu przerasta tylko błyskotliwość organów. Inżynier Wolniak z Fabryki Aparatury Precyzyjnej (FAP) hobbystycznie lata samolotem, tyle że tym razem lot nie zakończył się sukcesem - chwilę po starcie samolot spadł. W FAP-ie odkrywają brak ściśle tajnych dokumentów nowego projektu[2], jadą więc do mieszkania denata, gdzie zamiast dokumentów znajdują w wannie pannę Izę, aktualnie również denatkę. Jednocześnie z Wydziału Humanistycznego znika jeden z adiunktów, Wilmański, przyjaźniący się z inżynierem, prywatnie narzeczony panny Izy (wspominałam o łopatologiczności tytułu?).
Kapitan Skrobot i porucznik Żywiecki (nie pali "sportów") prowadzą sprawę ofiarnie i pracowicie, zaniedbując życie prywatne (aczkolwiek chętnie popatrują na krótkie spódniczki zgrabnych studentek). Na koniec, w którym oczywiście ujawnia się szpieg, piją z szefem koniaczek. W nagrodę.
Się pali: sporty (ale nie por. Żywiecki).
Się pije: koniak, piwo (oraz zażywa środki psychoaktywne, które z alkoholem się nie lubią).
Lokalny folklor:
W drugiej sali, pod oknem, trzy jaskrawo umalowane panie zawzięcie nad czymś dyskutowały, a sprawa dotyczyła jakiegoś Ziutka, który nawalił, a który jest „starym cwelem".
Stereotypy:
- (...) a jeden z nich to Niemiec - dodała po chwili.
- Niemiec? Skąd pani wie?
- Bo jak przechodziłam obok ich stolika, a on był tyłem i nie widział mnie, to wymamrotał coś, z czego zrozumiałam słowo „schweine", a to znaczy świnia - pochwaliła się swoją znajomością języków.
- A on jak wyglądał?
- Normalnie. Długowłosy, blondyn, tylko może z nich wszystkich najczyściejszy.
Szowinizm powszechny:
Rzecz jednak w tym, że tu trudno połapać się w sytuacji. Łącznie z personelem pomocniczym tzw. „fasowaczkami", w tej aptece pracuje pięć bab. Stary, czy ty wyobrażasz sobie w pracy pięć bab i ani jednego chłopa? Każda gada co innego, płacze, histeria - urwać się można.
[1] Staranny makijaż nie ukrył „kurzych łapek" wokół oczu. Mimo dobiegającej czterdziestki - jak można się było domyślać - doktor Wilmańska była niepospolitej urody. Smagła cera, czarne, na pazia ostrzyżone włosy i figura dwudziestolatki. Uderzające były zwłaszcza jej oczy. Niebiesko-zielone przypominały jeziorną wodę o piaskowym dnie w słoneczny dzień.
Inne tego autora:
[2] Supernowoczesnego przyrządu do wykrywania ukrytych wad metali.
#76 Wojciech Letki - Zbrodnia prawie doskonała
Spis osób:
- kapitan Andrzej Jacyna - lubi samochody i magnetofony
- mleczarz - jak się łatwo domyślić, roznosi butelki i znajduje zwłoki
- Andrzej Zamiarowicz - kreślarz, nietowarzyski nerwus, filatelista
- kapitan Jurek Antosiewicz - stawia kawę Jacynie i służy za żółtą kaczuszkę, a potem jedzie na urlop do Mielna
- Irena Zamiarowiczowa - z przedwojennego, bogatego mieszczaństwa, pracuje w MHZ
- Wojciech Makowski - chuderlawy fotograf z fantazją
- sierżant Pawlak - dba o Jacynę
- Julia (albo Krystyna) Adamiak - siostra Zamiarowiczowej
- Grzegorz Adamiak - mąż Krystyny
- Krzysiek Adamiak (22) - syn Julii, aspirujący muzyk, wuj czasem pozwalał mu popatrzeć na znaczki
- Sławomir Kluczyński - filatelista z Zambrowa, właściciel komisu
- Marciniak - współpracownik Zamiarowicza, flegmatyczny grubas
- panna Sabina (32) - maszynistka z biura Zamiarowicza, uważała go za zarozumialca
- Rzepiela - współpracownik Zamiarowicza, sugerował istnienie kochanki
- Kazia Jaglicka - współpracowniczka Zamiarowicza, rozczarowana denatem
- Pszczółka i Bielak — najlepsi wywiadowcy, takich na pewno nikt nie wykołuje
- Edward Judziński - szantażysta, mistrz idiotycznych wyjaśnień
- Joanna Lipkowska - ma dobry słuch, ale kiepskie pomysły
- mgr inż. Stefan Lipkowski - niezbyt sprawny wychowawczo rodzic
- Jurek Kalina - piekielnie inteligentny i zdolny chłopak, ale jeden z największych rozrabiaczy w całej szkole
Pan Zamiarowicz (55 l.), nerwus i zbieracz znaczków, zostaje zamordowany w swoim zamkniętym domu. Żona w sanatorium, rodzina pokłócona, brak znajomych, zginął tylko album z cennymi znaczkami. Prowadzący sprawę milicjant - Jacyna - nie był robotem bez uczuć. A to bierze do ręki album ze znaczkami denata i przypomina sobie dzieciństwo ("
- Kilkanaście lat temu umarłbym chyba z zazdrości, widząc coś takiego. - Widziałam, jak oczy panu zabłysły - skrzywiła się kobieta. - Wszyscy mężczyźni są jak dzieci."). A to trafia do młodego muzyka, długowłosego, ale porządnego - oprócz znaczków oczarowuje go eklektyczny zbiór płyt: Ravel, Manuel de Falla, Miles Davis, Bach, Komeda, Armstrong. Akcja dzieje się latem, widać więc, jak wygląda lato w stołecznym mieście. Po ulicach spacerują chude, bose, ubrane w spodnie dziewczyny, które z przodu okazały się brodatymi Szwedami. Głodny Jacyna idzie do Bliklego na trzy ciastka, bo zamknęli z powodu remontu okoliczne bary mleczne, ale najada się dopiero kupionym od straganiarki (nielegalnej!) "oszczypkiem". W kinie Palladium grają "Serce to samotny myśliwy" (Jacyna obejrzał, ale nie podzielił się opinią). Pod domem towarowym "Sezam" ogromne kolejki - rzucili arbuzy i kawę Inkę ("Ale skąd takie tłumy w godzinach pracy? Czyżby to wszystko byli... bezrobotni? - pomyślał z humorem Jacyna, patrząc na podekscytowane, tłoczące się kobiety. - No tak, biur tu sporo..."). Na wycieczkę młodych Angielek nastaje "numizmatyk", młodzian w czarnej koronkowej koszuli ("- Czendż many (...). Za jednego dolara daję osiemdziesiąt złotych").
Koloryt lokalny - pan Makowski z alkoholową fantazją, proponuje milicjantom, żeby założyli wzorzysty krawat, to zrobi im kolorowe zdjęcie.
- Zabierzcie mu aparat, bo go jeszcze uszkodzi po pijanemu - powiedział Antosiewicz.
- On nie ma żadnego aparatu. - Pawlak z trudem powstrzymywał śmiech. - Chciał nam zrobić zdjęcie pudełkiem od zapałek.
Genderyzm i szowinizm:
- Jak wyglądało mieszkanie? - rzucił Jacyna nie przestając notować.
- Normalnie - wzruszył ramionami mleczarz. - Czyste, wysprzątane. Wierzyć mi się nie chciało, jak dozorca powiedział, że żona nieboszczyka od dwóch tygodni siedzi w sanatorium. Kiedy moja kobita pojechała do ciotki na pięć dni, to po powrocie mieszkanie musiała odnawiać... Teraz już za żadne skarby nigdzie sama nie pojedzie.
- Byłam w biurze projektów, gdzie mąż pracował. Dowiedziałam się tam, że od pewnego czasu wykonywał jakieś prace zlecone, którymi dorabiał przeszło tysiąc złotych miesięcznie. Zatajał te pieniądze przede mną.
- No tak - wahał się Jacyna - ale widzi pani, czasami mężczyźni mają... hm, pewne wydatki, o których żony niekoniecznie muszą wiedzieć... Rozumie pani chyba, o co mi chodzi?
Się pali: przede wszystkim za dużo, a poza tym winstony i klubowe.
#89 Marian Łuhutko - Odwołać poszukiwania
Spis osób:
- Makuch - kłusownik, boi się topielic, więc zażywa alkoholu na uspokojenie
- porucznik Kalinowski - czuje się osobiście odpowiedzialny za śledztwo
- Tamara Górzyńska - dobra samarytanka o wątpliwym kompasie moralnym
- pani Górzyńska - matka denatki, wyrzuca sobie zaniedbania wychowawcze
- kierownik produkcji z telewizji - nie miał za bardzo kontaktów, ale Tamara myślała inaczej
- Leszek Jaskierski - bramkarz z klubu studenckiego, romantyczny troglodyta
- pani adiunkt - mężatka, ale wesoła
- Grzegorz Jakubiak (40) - urzędnik z centrali HZ, miał Tamarze załatwić wyjazd do Jugosławii
- koleżanka Tamary - podsuwa milicji Jolkę Obłęd, a potem naprowadza na medalion
- Jolka Obłęd - podobno znajoma Tamary, rzeczywiście trudno się z nią rozmawia
- fotograf z gazety - robi w streetphoto
- Ostaszewski - oficer dochodzeniowy z KD Żoliborz, śledzi fałszywe studolarówki
- Jacek Borowik - ptaszek boży, nie sieje, nie orze, a żyje
- Marek Żabicki - były student politechniki, aktualnie zakłada karnisze u prywaciarza
- Zygmunt Żabicki - brat Marka, utalentowany malarz, ale niechętnie się uczył
- Stefan Wolański - znajomy Zygmunta, ma pracownię malarską
- Rafał - chłopak Jolki Obłęd, długie włosy i broda (bez wpływu na fabułę)
- Julia Lubińska - wdowa po przedwojennym urzędniku, sąsiadka Jolki
- Iwona Celińska (16) - zaginiona, wyszła z domu w drewniakach, córka pracowników MHZ
Zaczyna się dramatycznie - ciężarówka rozjeżdża dziecko, jedynym świadkiem jest tajemnicza dziewczyna. Poszukiwania kończą się dość szybko - dziewczyna zostaje znaleziona w jeziorze opodal, w roli topielicy. Tamara była teoretycznie studentką, ale w praktyce pomieszkiwała u kolejnych ustosunkowanych narzeczonych, bo wierzyła, że zrobi karierę medialną (w PRL-u nie było to łatwe, ale trzeba próbować). Milicja wykonuje pieczołowicie linię czasu, próbując zrekonstruować drogę, jaką przeszła piękna Tamara przed śmiercią. Pojawia się zabytkowa kamea oraz podrobione banknoty studolarowe, zmyślne przemalowane z jednodolarówek (chociaż przeróbka Franklina na Washingtona nie jest trywialna).
Porucznik Kalinowski traktuje sprawę bardzo osobiście, na tyle, że wszystkie rzeczy, należące do denatki, trzyma w domu ("praktyki takie, jak przechowywanie w domu tego wszystkiego, nie byłu w zupełności zgodne z regulaminem, ale przecież nie mieszkał w hotelu"). I jak sprawa morderstwa dziewczyny (a nawet dwóch morderstw) się wyjaśnia, tak wypadek śmiertelny dziecka, rozpoczynający historię, nie.
Inne tego autora tutaj, a inne z tej serii tu.
#11
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 24, 2015
Link permanentny -
Tagi:
panowie, prl, 2015, kryminal -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Zamiast profilera Huberta M. pojawiła się nowa bohaterka, Sasza Załuska. Niby nowa, ale z przeszłością w trójmiejskiej policji, skomplikowana, po przejściach i z bliznami po poparzeniu na plecach. Samotna, ale z małą córką. Do śledztwa wchodzi mimochodem - została poproszona o ekspertyzę profilerską w sprawie pogróżek, po czym okazało się, że zlecający nie był tym, za kogo się podawał, a z osób, które miała przesłuchać, jedna została zastrzelona, druga jest w stanie ciężkim po postrzale w szpitalu, a trzecia jest podejrzana o to, ze strzelała. Policja początkowo nie jest chętna na udział profilerki, ale stare kontakty działają i za sprawą sympatycznego patologa o ksywie Jekyll zostaje zaakceptowana jako partnerka.
Sprawa jest o tyle skomplikowana, bo strzelanina miała miejsce w klubie muzycznym, prowadzonym przez eks-policjanta, Buliego. Wiadomo też, że klub służył jako miejsce przerzutowe dla handlarzy narkotyków, prało się brudne pieniądze, bywała nierejestrowana broń, złoto i inne dobra, natomiast nie do końca wiadomo, czy aktualna policja nie jest też w sprawę wmieszana i czy warto wchodzić bardzo głęboko. Sprawa, jak się łatwo z wielowątkowej narracji domyślić, prowadzi w przeszłość - zabity piosenkarz, Igła, jako nastolatek przyjaźnił się z Marcinem, siostrzeńcem lokalnego mafioza, Słonia. Koniec lat 80., zmiany ustrojowe, łatwo się było wzbogacić, łatwo zginąć. Igła przeżył, drugi z paczki - Przemek - zginął, a Marcin został księdzem, zapewne po traumie po śmierci siostry Przemka, Moniki. Igła znany był z jednego przeboju, w którego tekście profilerka - zamiast powszechnego odbioru, że o miłości, bo ballada - odkrywa tekst o zemście.
Wszystko fajnie, ale jakże mi się ta książka dłużyła. Już we Florystce miałam poczucie wkładania zbyt wielu jajek do jednego koszyka - tutaj wątków jest sporo, czasem się ze sobą wiążą, czasem nie. Sporo jest profilerskich technikaliów, badania zapachu (oraz wyjaśniania ignoracji policji w kwestii moralnego prowadzenia się psów policyjnych), roztrząsania układów i procedur. Owszem, jest to ciekawe, ale wymaga wysiłku przebicia się przez otoczkę, żeby dojść do właściwej akcji. Końcówka nieco rozczarowuje łopatologicznością - to naprawdę nie jest tak, że przeszłość musi człowieka zawsze dogonić, ale domyślam się, że to podwalina pod początek cyklu. Co na plus - główna bohaterka to kobieta, prowadzący sprawę komisarz Duchnowski, zwany Duchem, jest dość kompetentny i niegłupi (chociaż nie dba o kota i nie mówi po angielsku). Jest potencjał, ale wolałabym mniej procedurala, więcej akcji.
Inne tej autorki tu.
#10
Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 21, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panie, kryminal
- Komentarzy: 2
Zaczyna się grubo, bo od porwania. W letni dzień spod domu znika 4-letnia Laurie, niedopilnowana i znudzona. Znika na dwa lata, podczas których jest więziona i krzywdzona przez porywaczy - charyzmatycznego kaznodzieję Bica i jego żonę Opal. Przez przypadek rozpoznaje ją kasjerka na stacji benzynowej i oprawcy decydują się dziewczynkę wypuścić, strasząc ją jednak konsekwencjami, jeśli złamie milczenie. Laurie wraca do domu z dziurą w pamięci, jakby tych dwóch lat nie było. Jej rodzice nie chcą chodzić z dzieckiem do psychologa, uważają, że o wszystkim można tylko zapomnieć, ale starsza siostra, Sarah, widzi, że Laurie jest już zupełnie innym dzieckiem. Lata mijają, Sarah zostaje prokuratorem, Laurie studiuje; nagle kolejne nieszczęście spada na siostry - rodzice giną w wypadku. Laurie uważa, że to jej wina, bo nie zawiozła auta na przegląd, chociaż przyczyna wypadku jest inna. Od tego momentu się wszystko zmienia - młodsza zaczyna zachowywać się na tyle dziwnie, ze starsza umawia ją z psychiatrą. Okazuje się, że Laurie ma zaburzenie dysocjacyjne osobowości - podczas dwóch lat w domu psychopaty stworzyła sobie w głowie obrońców, którzy pozwolili jej przeżyć czas koszmaru i teraz, po stracie rodziców, znowu ich potrzebuje. Nie pomaga to w powrocie do normalności, tym bardziej, że dookoła nich znowu zaczynają krążyć Bic i Opal, unikający do tej pory wymiaru sprawiedliwości. Kiedy ginie jeden z wykładowców, w którym kochała się jedna z osobowości Laurie, a wszystkie ślady wskazują właśnie na nią, zaczyna się kolejny koszmar - proces o morderstwo. Sarah rzuca pracę i ze wszystkich sił z dwoma psychiatrami i prywatnym detektywem usiłuje uratować siostrę.
Biorę poprawkę na to, że to nie jest literatura ocierająca się o fachową, ale czytadło, ale nawet z taką poprawką liczba zbiegów okoliczności jest zbyt niesamowita. Bic wychodzi z każdego zakątka jak zły demon, osobowości Laurie nie chronią jej przed zagrożeniem, a manipulacja ludźmi jest na porządku dziennym.
Abstrahując od intrygi, jest mnóstwo pięknych kwiatków obyczajowych, zaczynając od ochrony danych osób podejrzanych, a konkretnie jej braku (gazety opisują ze szczegółami i z nazwiska Laurie i jej siostrę, pokazują zdjęcie domu), szczegóły ubioru dziewcząt bez względu na związek z akcją czy wreszcie elementy mieszkaniowe (pokój ma 3,5 na 5,5 metra, więc wystarcza na sypialnię).
#9/#3 (można odsłuchać z YouTube'a [2021 - link nieaktualny]).
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 18, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2015, panie, kryminal
- Skomentuj
Jackowskiego to ulica początków. Z jednej strony rejestruje się samochody w Starostwie Powiatowym, z drugiej wjeżdża się w bramę kliniki położniczej na Polnej (bo brama od Jackowskiego). Dodatkowo to jedna z niewielu ulic, która jest niby jednokierunkowa, ale nie do końca, bo można z Polnej wjechać kawałek "pod prąd" specjalnym pasem, żeby do szpitala. Większość Jackowskiego to piękne kamienice, zapełniające kompletne kwartały. Wyrwy pojawiają się lewej stronie, najpierw Starostwo, obrzydliwe warsztaty i hangary, potem - po kawałku kamienic - szpital. Chciałam połączyć przejście ulicą z lanczem w wegetariańskim Wypasie, niestety - zamknięty jest z powodu remontu. Ale wrócę, bo J. mi obiecała, że ze mną pójdzie, a do tego brama z Wypasem to jedna z piękniejszych, tyle że zamkniętych.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 17, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto, Projekt Jeżyce
- Skomentuj
Kilka dni temu, zasypiając, złapałam się na natarczywej myśli, że nie wiem, jak to możliwe, ale nie mam suwmiarki. Potem nie mogłam długo zasnąć z tym poczuciem braku.
Wczoraj obudziłam się przed budzikiem, w czym zapewne wydatnie pomógł kot Koka, zrzucając z komody mój notes. I jak to bywa, wpadł mi do głowy obsesyjny problem, który już nie dał mi zasnąć. Otóż zapomniałam, jak nazywała się trzecia wiedźma. Pamiętałam o Niani Ogg i Babci Weatherwax, po czym napotkałam na pustkę, gdzie powinna być - jak niebawem po wywleczeniu się z łóżka sprawdziłam - Magrat.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek stycznia 16, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Komentarzy: 1
Niespodzianka - zamiast thrillera szpiegowskiego[1] pyszny kryminał, osadzony Anglii w latach 60. Pani Brimley, dziennikarka prowadząca niszowe czasopismo katolickie, dostaje list od jednej z prenumeratorek. Stella Rode, żona wykładowcy w ekskluzywnym koledżu na chłopców przy niewielkim miasteczku, wyznaje, że boi się swojego męża, chcącego ją zabić. Ponieważ nie jest tylko gryzipiórkiem, ale sprytną i odważną kobietą, udaje się do kolegi z wywiadu, skromnego pana Smileya, z którym pracowała w czasie wojny i prosi o sprawdzenie. Szybko się okazuje, że już jest za późno - policja właśnie stoi nad świeżymi zwłokami pani Rode. Smiley, który zajmuje się hobbystycznie studiami nad niemieckim barokiem w literaturze, udaje się - nieco z nudów - do miasteczka, z którego przypadkiem pochodziła jego niewierna żona. Jak to bywa przy angielskich szkoła z tradycjami, jest konflikt między uczelnią a miastem, szkoła odcina się od odpowiedzialności, a lokalna policja ma skrępowane ręce. Tym chętniej przyjmuje więc pomoc emerytowanego oficera wywiadu, który zwodząc wszystkich swoją nieśmiałością, przepytuje lokalnych notabli, zaprzyjaźnionych z zamordowaną, która okazuje się być niezłą heterą, pytanie więc zmienia się z "kto zabił" na "czemu dopiero teraz". Żartuję, dalej ważne jest, kto zabił.
Bohaterowie są opisywani prześlicznymi sformułowaniami typu "krzyżówka humpty-dumpty z kornwalijskim elfem". Wszystko rozbija się o koneksje - kto z kim chodził do szkoły, do jakiego kościoła należy, kto u kogo bywa, kto się otarł o szlachtę. Hotel, w którym mieszka Smiley, zasługuje na nagrodę dla najgorszego hotelu - kaloryfery nie działają, za grzejnik trzeba płacić szylinga dziennie, portier jest nieuprzejmy i żeby coś zrobił, trzeba mu podrzucić napiwek, restauracja niechętnie wydaje jedzenie i napoje, bo to praca. W tle angielska zima - kilka stopni mrozu i wszystko zasypane śniegiem, potem już błoto i plucha po ociepleniu.
[1] Le Carré kojarzy się dość jednoznacznie. Ale nabrałam chęci na kolekcję.
Inne tego autora:
#8/#2
Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 14, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2015, panowie, kryminal
- Komentarzy: 2
Trudna książka, bo niebeletrystyczna. To luźny zapis ostatnich lat życia poetki (1939-1945), najpierw w przedwojennym Krakowie, potem na nagłej - przez Rumunię do Anglii - emigracji. Zapiski, z założenia robione tylko dla siebie, mają wszelkie wady tego typu źródeł - są niekompletne, pełne niedomówień, fragmentaryczne i rzadko kiedy utrzymują ciągłość narracji. I prześlizgnęłam się przez scenki emigracyjne, często opisane kąśliwie i z dużym poczuciem wyższości i unikalności wśród motłochu, przez referowanie własnego wyglądu i niezaspokojenia towarzyskiego, co w zestawieniu z powagą sytuacji politycznej (kraj pod okupacją, śmierć znajomych i bliskich, mąż-lotnik codziennie ryzykujący życiem) było nieco zniechęcające. Druga część - od początkowo ignorowanej diagnozy - jest mocniejsza i mimo upływu lat przeraźliwie realna. Zwłaszcza że w XXI wieku w Polsce umiera się na raka szyjki macicy mimo diagnostyki i lepszych możliwości medycyny.
Nieco zabrakło mi solidniejszego opracowania materiału - przypisy czasem są dość absurdalne, bo wyjaśnianie, kim był Boy Żeleński czy Sławoj-Składkowski, jest zbędne, podczas gdy chociażby brakuje osadzenia poszczególnych wpisów z pamiętnika na tle losów reszty rodziny.
#7
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 13, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, biografia, panie
- Komentarzy: 2
Rzadko kiedy zostaję po przeczytaniu książki z poczuciem "ale w zasadzie o co chodziło"; tutaj jest ten raz. Owszem, mogę chwalić język, niesamowite zdolności obserwacji świata wokół autorki, kompozycję ronda, doszukiwać się wątków autobiograficznych, ale nie bardzo mam poczucie sensu, bo zabrakło mi treści.
Gdzieś w bliżej niesprecyzowanej Ameryce Farah i Joanne chodzą na jogę, trochę się przyjaźnią, ale jednak nie bardzo. Joanne poznaje nieciekawego faceta, Farah jest zazdrości i się dziwi, bo uważa, że ona jest ładniejsza, więc szuka przyjaciółki gdzie indziej. Jest otyły, jadący na silnych psychotropach sąsiad, alter ego autorki z blokadą pisania, którą chce przełamać przeprowadzką, sikający na poduszkę kot i hipsterski wernisaż, pokazujący sztukę śmieci. Wszystko to przeplatane jest psychodelicznymi snami, które bohaterowie czasem współdzielą, czasem ktoś kogoś zabija, stara i niepełnosprawna syrena wyłudza spodnie od piżamy, a pod blokiem leży martwy kot. Ten, co sikał na poduszkę.
Chyba pozostanę tu na stanowisku, że za mało znam się na literaturze współczesnej, żeby to zrozumieć. Trochę boję się kolejnych utworów, skoro ten - według wywiadu - był najbardziej przemyślany.
Inne tej autorki:
#6
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 11, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Nie my, a wampiry w Nowej Zelandii. We wspólnym mieszkaniu żyją wampiry w różnym wieku. Najstarszy, Petyr, niespecjalnie jeszcze przypominający człowieka, ma ponad 8000 lat i mieszka w najgłębszej piwnicy (i raczej nie używa naczyń), pozostali - Viago, Vladislav i Deacon - mają po kilkaset lat i są już nieco bardziej cywilizowani. Niestety, nie jest łatwo być współcześnie wampirem. Ciężko złowić ofiarę (i żeby jeszcze była dziewicą), ktoś musi za dnia usunąć ślady, pomyć naczynia i zanieść do pralni zakrwawioną przyodziewę. Z samą odzieżą jest problem, albowiem trudno dobrać elegancki outfit, jak się nie można przejrzeć w lustrze. Nie do wszystkich lokali można wejść, bo wampir musi być zaproszony. Życie nie jest łatwe, zdecydowanie. Dodatkowo po dzielni szwendają się wilkołaki, czasem bardzo nieokrzesane, choć się starają ("we've werewolves, not swearwolves, remember?"). Abominacja.
Wprawdzie krew się leje i to z rozpryskiem[1], a trup czasem się ściele, ale cudowne mockumentary dwóch ekscentrycznych młodzieńców znanych z serialu Flight of the Conchords to jedna z lepszych niskobudżetowych komedii, jakie ostatnio widziałam. Wszystko jest piękne - wywiady do kamery, hipnotyzowanie policjantów, pyskówki z wilkołakami, sympatyczny analityk komputerowy Stu czy przyjęcie nieumarłych.
[1]- (...) Krew na mojej zabytkowej kanapie!
- Tej czerwonej?
- Teraz już jest czerwona...
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 11, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj