Najpierw się pochwalę, że dostałam na urodziny od TŻ, co jest tym cenniejsze, że nawet sobie nie uświadomiłam mimo reklamy w prasie i radio, że chcę. A chciałam.
Miles wyznacza sobie karę - rzuca studia i odchodzi z domu, bo uważa że musi odpokutować za przypadkową śmierć swojego przyrodniego brata. Dookoła 27-letniego chłopaka kręcą się różne światy - przypadkowe mieszkania, które opróżnia po dotychczasowych lokatorach, przyjaciel Bing, reanimujący stare mechanizmy, 17-letnia Pilar, z którą nie może być, bo jest niepełnoletnia i wreszcie opuszczony dom przy Sunset Park, do którego trafia. I jak to Auster, jest nierówny. Fantastycznie i wielowątkowo się rozwija, z wielostronną narracją, z historią o przeszłości i jej wpływie na teraźniejszość, z powiązaniami między opowieściami poszczególnych bohaterów. Tyle że rozwija się do pewnego momentu i nagle się kończy. Ot, tak. Zostawiając nierozwiązane wątki, niedopowiedzenia i brak poczucia zakończenia historii. Nie lubię, bo to są obietnice bez pokrycia.
Inne tego autora tu.
#64
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 13, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
Kiedy w filmie gra Robert Downey Jr., to akcja, treść i wszystko inne jest nieistotne. Oczywiście, jest dość zabawny Watson, fantastyczny, nieco nieubrany Mycroft, całkiem złowieszczy Moriarty, dużo wybuchów, przebieranek i użycia nietypowej broni oraz - tak jak w poprzednim filmie - wyjaśnienie post factum, jak Sherlock robi swoje sztuczki. Ależ tak, to nie jest prawdziwy Sherlock, mimo że utrzymany w epoce. Ale jest całkiem zabawny, matriksowo-postmodernistyczny, taki Sherlock z elementami Indiany Jonesa, Jacka Sparrowa i Pepe Le Swąda.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 11, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 3
Zaczęłam w pewnym momencie liczyć, ile kieliszków wychyla dziennie komisarz Maigret, ale asekuracyjnie powiem, że nie jest alkoholikiem, a Francuzem. Tym razem śledztwo upłynęło pod znakiem wódki (a wcześniej grogu, jako lekarstwa na zacinający, listopadowy deszcz). W dobrej dzielnicy, w bogatej kamienicy, zostaje zamordowana utrzymanka, Laura, wcześniej notowana jako ulicznica. Podejrzany jest - poza tajemniczym sponsorem - jej kochanek, młody saksofonista, Pierrot. Wprawdzie Maigret nie bardzo wierzy, że to właśnie on ją zabił, ale rozpuszcza po całym mieście wywiadowców, żeby delikwenta w jakiejś przytulnej knajpce znaleźli. Jednocześnie męczy się ze świadkami - gospodynią denatki, konsjerżką czy żoną bogatego neurochirurga - ponieważ żadna z pań nie życzy sobie mówić całej prawdy. W tle rozgrywa się wątek niezwyczajnego człowieka, syna rolnika, który został wybitnym specjalistą i czuje się zwolniony z utrzymywania norm społecznych (a konkretnie bierze do łóżka wszystkie dostępne panie, jego żona nie ma nic przeciwko, a panie są jeszcze z tego wszystkiego całkiem zadowolone).
Inne tego autora, inne z tej serii.
#63 (a czeka już #64 i #65).
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 10, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
kryminal, panowie, 2012, z-jamnikiem
- Skomentuj
Polski tytuł nie powiem z czego, bo oryginalny brzmi "A Shilling for Candles" i jakby całkiem sensownie sugeruje jeden z tropów. Na prowincji ginie bliżej nieznana dama, która okazuje się znaną aktorką. Inspektor Grant, jako że ma znajomości w środowisku, prowadzi śledztwo. Niespecjalnie mu idzie, tropów dużo (były mąż, brat-szwindlarz, poznany kilka dni temu zbankrutowany salonowiec), a ślad w zasadzie jeden - guzik od męskiego płaszcza w ręku utopionej. I chociaż to Grant w końcu znajduje mordercę, to najbardziej do śledztwa (a głównie do znalezienia alibi dla tytułowego młodego i niewinnego) przykłada się Erica, 17-letnia córka komendanta lokalnej policji, która swoim starym samochodem wyładowanym smacznym jedzeniem, jeździ i szuka płaszcza.
Inne tej autorki.
#62
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 9, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, kryminal, panie
- Komentarzy: 2
Bardzo chciałam, żeby mi się podobało, ale jednak więcej znalazłam wad niż zalet. Przede wszystkim nie lubię kryminałów opartych na li tylko na erudycji w jakiejś dziedzinie. Tutaj, podobnie jak u Gur, jest zrobiony solidny risercz z dziedziny psychologii (psychiatrii?), bo denat zostaje znaleziony martwy (i to tak solidnie, rożnem w oczodół) po dramatycznym seansie terapeutycznym w wynajętym na terapię klasztorze. Dodatkowo na jego dyktafonie nagrał się głos córki, która lata temu popełniła samobójstwo oraz chwilę przed śmiercią denat podjął nieudaną próbę samobójczą. Sprawą zajmuje się Teodor Szacki, obiecujący prokurator. I tu jest druga sprawa, bo jakkolwiek sam kryminał jest całkiem dobry, tak Szackiego zwyczajnie nie lubię jako człowieka. Nie lubię jego dylematów, czy zjeść śniadanie w restauracji, bo mało zarabia. Nie lubię tego, że przygruchał sobie panią dziennikarkę mimo tego, że ma żonę (co z tego, że noszącą zżółknięte pod pachami podkoszulki) i 7-letnią córkę.
Poza tym mi się podoba - bo i cięte dialogi, i wnikliwie przeprowadzone (chociaż połowicznie udane) śledztwo. I drugi plan bogaty - dowcipkujący patolog, jurny policjant Kuzniecow czy spec od spraw esbecji. Chętnie przeczytam kolejne, ale naprawdę - Szackiego chyba nie polubię. Nawet mimo tego, że jeździ citroenem.
Inne tego autora:
#61
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 7, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, kryminal, panowie
- Komentarzy: 2
Najpierw trzeba wiedzieć, dokąd iść. A iść trzeba na ulicę Mickiewicza 20. Kamienica przy Mickiewicza 20 jest narożna (róg Dąbrowskiego) i mieści chyba wszystko, co może mieścić, więc potem trzeba jeszcze wiedzieć, czego szukać.
J. mi powiedziała, więc wiedziałam - baru kawowego Brisman. I znalazłam. Doskonała kawa, na kawie namalowany mlekiem miś. I jak zwykle kawę piję czysto rozrywkowo, tak dziś nawet udało mi się wykrzesać z siebie chęć do pracy, więc sami rozumiecie (no dobrze, latte było wzmocnione drugą porcją espresso, ale i tak). Na półeczce znalazłam album z graffiti Banksy'ego; obrazki znam, ale świetne oprócz tego są teksty - o tym, że jeśli ktoś chce wprowadzać ład, to zostaje policjantem, a jak ktoś chce sprawić, że będzie ładniej - graficiarzem. I inne.
Kawę mi przygotowywała Rojes, robię hałas dla Rojes, bo to świetna kawa. I z misiem. A następnym razem zabieram Majuta i idziemy na kakao, bo też jest.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 6, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 2
Mama W. bije się z myślami, bo do tej pory nie zostawiała go - poza jednym razem - nigdy samego. Zazdrości mi, że wymykam się na śniadanie, kiedy rozpoczyna się czas zabawy swobodnej. Mama K. jest śliczna, z prostymi czarnymi brwiami, w egzotycznych spodniach, z wąskimi stopami. Nie martw się, mamo W., mówi. Bo mama W. się martwi. Mam na imię M., - mówi tata małej H. z grupy obok. Czytasz nowego Austera? - pyta mama trójki dzieci, muzykolog (bluzka w kwiaty i śliczne beżowe spodnie na szelkach), z czego jedno na studiach, a drugie je kaszę jaglaną w sali z moją córką. - Ja też zaczęłam, podoba Ci się? Tłoczymy się w szatni, na niskich ławeczkach i czekamy z niepokojem na odgłos płaczu z sali. Na trzaśnięcie drzwi, czy przypadkiem nie wyleci z jakąś dramą nieletni. Chyba bardziej to potrzebne rodzicom, a nie dzieciom. Dzieci, kiedy tracą z oczu rodziców, nagle zaczynają być sprawniejsze, sprytniejsze i bardziej zorganizowane. Maj wprawdzie wyniośle olewa śniadania, pije wodę zamiast, ale w obiedzie uczestniczy z radością. Dziś odkrył, że lubi racuchy (oczywiście powitane najpierw firmowym "nie chcę! nie jubię! nie mam apetitu!", ale kiedy zajrzałam przez szparę w drzwiach, wciągał drugiego z dużym zaangażowaniem).
Na początku był atak paniki, wczoraj spokojny sen po obiedzie, dzisiaj już słyszę, że możemy jutro wrócić. Sama nie łapię jeszcze rytmu, z wcześniejszym wstawaniem, ze wspólnym powrotem, podczas którego zrobienie zakupów uzależnione jest od tego, czy dziewczę nie przyśnie mi w foteliku (jak dziś).
Każde dziecko jest inne, każdy rodzic ma inne traumy i strachy. To, co mi się podoba, to nadzieja, że się da. W dzieciach jest instynktowna, ja sobie ją wyrabiam, siedząc w szatni na niskiej ławeczce.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 5, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Maja
- Komentarzy: 3
Znęcona miniaturą w skansenie, wybrałam pałac w Lubostroniu na rodzinny obiad. Bo i ładnie, i restauracja z menu na www. Restauracja rzeczywiście urocza i to, co w menu, smaczne i świeże (oraz - co ciekawe - nie czeka się latami). Niesamowity, wielki park, a w środku mały, uroczy pałac z figurą Atlasa na dachu. Na zwiedzanie trzeba się umawiać, więc jedynie zapukaliśmy do ozdobnych drzwi. Po okolicy, dla odmiany po niemiecko-polskim zalewie w Biskupinie, krążyła grupa radosnych Holendrów. Wyglądali na zachwyconych.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 4, 2012
Link permanentny -
Tagi:
polska, lubostroń -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+
- Skomentuj
Jednego, małego. Maj sobie wybrał.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 4, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Przydasie, Maja, Fotografia+
- Skomentuj
Po tym Berlinie zostałam z jeszcze większym niedosytem. Pospacerowałam po ulicach, na których kawałki Berlińskiego Muru mieszają się z architekturą współczesną i zabytkami. Gdzie w Cafe Tolerance są pyszne omlety, a Maj dostanie plasterki ogórka, a ja porozumiewawczy uśmiech od kucharza, który też ma dzieci. Malownicza droga dookoła Tiergarten, Schloss Charlottenburg, niedźwiedź przebrany za Statuę Wolności w Ambasadzie Amerykańskiej. Miasto niedźwiedzi, rowerów, egzotyki zmieszanej z tradycją, czystych chodników. Mogłabym w Berlinie zamieszkać, wiecie? Ale na razie pomieszkam w Poznaniu, trochę tęskniłam. Dzisiejszy szybki spacer przez Jeżyce i z powrotem pokazał mi, że bardziej niż trochę.
GALERIA ZDJĘĆ (również z Zoo).
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 3, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
berlin, Niemcy
- Komentarzy: 1