Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

#Korfu, Kerkyra[2]

[28.08.2014]

Stolicę wyspy wybrałam sobie na zwiedzanie w prezencie urodzinowym i był to naprawdę piękny prezent (nic to, że z powodu upału dostałam potwornej migreny, przeszła). Między Nową Fortecą (Neo Frourio) i Starą Fortecą (Paleo Frourio) rozciąga się labirynt wąziutkich uliczek we francuskim stylu. W uliczkach sklepiki, restauracje, biura podróży i mieszkańcy, którzy suszą pranie, siedzą na progach domów i rozmawiają z okien nad głowami przechodniów. Cała Kerkyra to mieszanka stylów - greckich, weneckich, francuskich i brytyjskich [2018 - link nieaktywny], pokazujących historyczne koleje losu wyspy. Z czasów, kiedy rodzina Durrellów mieszkała na wyspie (i wcześniejszych), zostało np. pole do gry w krykieta w samym centrum, na Esplanadzie (i urokliwa Rotunda Maitlanda). Malownicze arkady Listonu tuż obok Esplanady dają cień.

To był jeden z gorętszych dni wakacji, dlatego po samym mieście mam niedosyt - zdobyliśmy się ze względu na Majuta tylko na spacer uliczkami i przejście przez Starą Fortecę; Muzeum Banknotów było akurat zamknięte (w ogóle ciężko znaleźć na www aktualne godziny otwarcia obiektów), zmęczona i spocona 5-latka nie rokowała też na spokojne przeglądanie zbiorów Muzeum Sztuki Azjatyckiej czy Galerii Malarstwa. Jedliśmy w jednej z restauracji w Listonie - Gondola, ponieważ było życzenie, że pizza. Sama raczej bym celowała w jedną z greckich tawern w którejś z uliczek. Zdecydowanie warto też pojechać do przylegającego stolicy półwyspu Kanoni, skąd widać dwie wysepki - Vlachernę i Pontikonissi (i lotnisko ze zbyt krótkim - o 700 metrów - pasem startowym).

Lokalne specjalności: oliwa z oliwek, przetwory z kumkwatu (marmolada, konfitury, owoce w syropie i nalewka), loukoumi (greckie rachatłukum), gęsta marmolada z fig (w formie plastrów lub kiełbasek), suszone zioła i mydło oliwkowe. Wszystko można dostać na straganach i w marketach (we w miarę sensownych cenach) w każdej miejscowości turystycznej. Przywiozłam też książkę kucharską, poręcznie wydaną w wielu językach.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 28, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: grecja, korfu, 2014 - Skomentuj


#Korfu, Kerkyra - Gouvia albo o rocznicach

Jakbym była królową angielską, to pewnie bym miała migrenę. Po całym dniu, pełnym wrażeń z ponad tysiącletnim miastem w tle, w temperaturze dość tropikalnej, bez żadnej chmurki na niebie, zastrajkowała mi głowa. Idę ją naprawić na poduszce, ale powiem tylko, że urodziny spędzone częściowo na unoszeniu na turkusowej wodzie w zatoce to całkiem niezłe urodziny.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 28, 2014

Link permanentny - Kategorie: B is for Birthday, Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: 2016, grecja, korfu - Komentarzy: 3


#Korfu, Paleokastritsa

[27.08.2014]

Chyba najbardziej znany widok z pocztówek - błękitna zatoczka, otoczona skałami. Tak wygląda z góry, a tak z dołu - jak już się zejdzie 104 stopnie krętych schodów w dół (potem tymi samymi krętymi stopniami należy wejść z powrotem do góry; jak wspominałam - trening łydek jest w pakiecie). Niestety, plaża kamienista.

Miejscowość jest typowo hotelowo-turystyczna, dzięki temu jest sporo restauracji. Jedliśmy obiad w Tavernie Spiros - przyjemnie ocienionym miejscu wśród oliwek. Mała wada - duży, otwarty i dymiący grill, na którym nieustająco piecze się mięso.

W drodze do Paleokastritsy landszafty.

EDIT: GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 27, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: grecja, 2016, korfu, paleokastritsa - Skomentuj


#Korfu, Agios Stefanos [1]

Umiem już "efcharisto" (przez skojarzenie z eucharystią, oczywiste) oraz "kalinichta", bo że o poranku "kailmera" to wiadomo. A cy się nie zgubimy? - pyta Maj. Nie zgubimy się, przynajmniej tutaj, bo miejscowość jest zrobiona na planie schodzącej w dół serpentyny, więc albo się schodzi, albo - wręcz przeciwnie - wraca pod górę. Mieszkamy prawie na samej górze, rzeźba łydek gratis. Największym problemem jest, który basen wybrać i czy na plaży przejechać się motorówką. Oliwki, tzatziki, cykady i ogromne motyle. Dziecko me nawiązuje kontakt mimo bariery językowej, wczoraj lansował się tuż obok mały Wasilij, od którego Maj się prawie że oganiał, z praktyką wydymając wargi i emitując nad jego głową "Mamo, on się strasnie popisuje". Może lubi długonogie blondynki, nie wiem.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 27, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: 2014, grecja, korfu, agios-stefanos - Skomentuj


5 lat

#Oktawę urodzin zakończyliśmy dziś o poranku, kiedy to poinformowana, że właśnie dziś, ze znudzeniem odpowiedziała: "Ale ja już nie chcę". Za późno, 5 lat na pokładzie i to się nie zmieni.

113 cm kociej empatii. Wiezienie kota do weterynarza wyzwala w niej pokłady czułości i opiekuńczości. Nie bój się kotku, ja się tobą zaopiekuję. Najlepsza przyjaciółka pierdołowatej Koki, wielbicielka wszystkich psów i kotów, nawet na widok największego paskudztwa z futrem emituje zachwyt.

Ten rok to przede wszystkim nauka - samodzielne huśtanie nawet na stojąco, jazda na rowerze najpierw z bocznymi kółkami, a teraz już prawie bez dodatkowych kółek. Biega, nie chodzi. A jeśli nie biega - skacze.

Elokwentna i sprawna lingwistycznie. Wprawdzie nie mówi jeszcze sz, cz i dz, ale delikatne r już jest gdzieś pomiędzy l a dźwięcznym r. Natomiast nie kręci ją słowo pisane, woli liczyć.

Na zmianę pyta "ale sobie nic nie złamałam?!" lub "ale się nie otrułam?!" przy najlżejszym dotknięciu.

"Jestem pięknym kotem, wies?". Jesteś, mała.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 26, 2014

Link permanentny - Kategoria: Maja - Komentarzy: 6


P. D. James - Czarna wieża

Adam Dalgliesh wyszedł ze szpitala po ciężkiej chorobie (aczkolwiek nie wiem, jakiej, bo albo autorka nie wyjaśniła, albo zgubiłam kolejność tomów) i w ramach rekonwalescencji udaje się do parafii swojego dawnego proboszcza, którego nie widział od trzydziestu lat. Ksiądz chciał z nim o czymś porozmawiać, niestety nie zdążył - umarł przed przyjazdem Dalgliesha. Mimo to policjant zostaje, mimo kiepskiego pokoju po księdzu i mimo tego, że towarzystwo mieszczącego się obok domu opieki nad nieuleczalnie chorymi (głównie ze stwardnieniem rozsianym) jest dość dziwne. Szybko się okazuje, że zdarzały się tu tajemnicze śmierci, a i teraz sytuacja jest rozwojowa. Oczywiście oszukuje się, że nie prowadzi śledztwa, bo odpoczywa. W efekcie o mało co nie ginie, próbując dowiedzieć się, kto zabija pacjentów.

Tom w zasadzie bez smaczków, taki snuj. Może następne będą wdzięczniejsze.

Inne tej autorki tu.

#88

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek sierpnia 25, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panie - Skomentuj


Labirynt namiętności (Almodovar: 2)

Syn imperatora Tirany przechadza się incognito po Madrycie, a ponieważ jest aktywnym gejem, mruga zachęcająco do punkowych młodzieńców, którzy sztachają się lakierem do paznokci. Napotyka też na ulicy zalotnie mrugającego oczkiem Araba-zamachowca (w tej roli kędzierzawy, młodziutki Banderas), ale po upojnym tête-à-tête ucieka, zostawiając zakochanego i rozczarowanego młodzieńca, który nie wie, że właśnie się zakochał w obiekcie potencjalnego zamachu. Jednocześnie córka znanego lekarza zajmującego się płodnością, nimfomanka o imieniu Sexilla (zdrobniale Sexi) nurza się w rozpuście ("uczestniczyłam w orgii po koncercie, ale myślałam tylko o tobie") i czasem gra w zespole muzyki nowoczesnej. Na koncercie spotyka syna imperatora, który incognito śpiewa razem z samym reżyserem Almodovarem i zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Dalej jest - trochę jak w Benny Hillu - bieganie, wiele wątków (kręcenie filmu porno dla sadystów[1], poślizgnięcie na skórce od banana, wyszukiwanie za pomocą węchu, pozyskiwanie nasienia syna imperatora w celu prokreacji, psychiatra leczący lęk przed światłem czy elegancka odzież z naszytymi plastikowymi piersiami w strategicznych miejscach), a na końcu wszyscy spotykają się na lotnisku na wielki finał.

Graficznie - galeria postaci jak w "Misiu", ulice Madrytu przypominają peerelowską szarość (sprawdzić, czy nie Łódź). Świetnie skontrastowana jest arystokratka, ubrana i umalowana klasyczne w stylu Grace Kelly w zestawieniu ze szmaciarsko-eklektycznym stylem lat 80.

Ponieważ to drugi film Almodovara, scenariusz jeszcze jest nieco chaotyczny, dialogi dość kartonowe oraz są elementy fekalne, które jednak stanowią całkiem niezłą radę z filmu: nie zatrzymujcie kobiety, która wzięła środek przeczyszczający.

[1] Z wiertarką (A teraz twoja kwestia do telefonu: "sadystyczny zabójca dosłownie mnie rozdziera, jak przeżyję, to zadzwonię do ciebie i opowiem").

Inne filmy Almodovara.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 24, 2014

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 2



Justyna Bargielska - Małe lisy

Trudno jest streścić fabułę tej poetyckiej prozy. Anglicy trafnie nazwaliby ją herstories, to opowieści kobiet o kobietach. Agnieszka, wolontariuszka, badaczko-działaczka, słucha. Słucha Magdy z depresją, która ma dwójkę dzieci. Wpada w windzie na Pomniczkową, której konkubent zabrał zasiłek po poronieniu i musiała go okraść, żeby postawić na cmentarzu pomnik. Fryzjerki, która nie może zajść w ciążę. Słucha siebie i nawet nieco się chwali, bo ma romans z gangsterem z lasu, niejakim Pajdą, który chodzi i śpiewa o pstrągu. Oraz że jechała autem z chłopakiem, którego już nie ma. Nie ma jakiejś spójnej linii narracyjnej, są myśli, sceny, spacery przechodzące w rozmowy. Lubię frazę, jaką Bargielska pisze, gładką, delikatną, czasem z barokowym zakrętasem.

Inne tej autorki tu.

#87

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 21, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panie - Skomentuj


Jane Austen - Mansfield Park

W kwestii literatury patologicznej to książka zdecydowanie na podium. Trzy siostry - wiecznie śpiący leń (lady Bertram) wyszła za lorda i zamieszkała w majątku Mansfield Park, zrzędząca skąpa jędza (pani Norris) została żoną pastora i objęli prebendę w majątku męża siostry, trzecia zaś niezdara (pani Price) wyszła za oficera marynarki, który został kontuzjowany i dostał rentę, a z tej biedy zrobili chyba dziewięcioro potomstwa. Pani Norris wpadła na pomysł, żeby jej bogata siostra "pomogła" najbiedniejszej i zabrała jej jedno z dzieci pod opiekę, żeby "ulżyć matce". W efekcie pani Price bez żalu pozbyła się najstarszej córki, dzięki czemu Fanny Price[1] pojawiła się w majątku wuja jako towarzyszka zabaw jego dwóch córek i dwóch synów. Sir Bertram zgadza się na to, bo myśli, że wychowanie kuzynki z jego dziećmi nie zaowocuje małżeństwem między kuzynami[2], skoro będą się widywali codziennie. Jakże rozbawiło mnie to założenie. Zalękniona Fanny snuje się najpierw po majątku, po czym - edukowana i wspierana przez młodszego syna lorda, Edmunda, staje się nagle ostoją moralności rodziny, oczywiście zakochana w swoim kuzynie. Starsze od niej kuzynki - Maria i Julia - są zarozumiałe, najstarszy syn Thom utracjusz, a dodatkowe zamieszanie wprowadza rodzeństwo aktualnej pastorowej - młoda i cyniczna Mary oraz kochliwy i pozbawiony zasad Henry. Ponieważ nikt - poza lordem Bertramem, który wyjeżdża na Antiguę nadzorować plantacje - nie pracuje, cała akcja kręci się wokół tego, kto na kogo spojrzał, czy któraś panna nie została przypadkiem sam na sam z którymś panem, czy zaręczyny Marii nie są zagrożone, a przede wszystkim wokół wiecznie spanikowanej i przejmującej się opinią świata Fanny. Po wielu zakrętach dość nudnej i przegadanej akcji Fanny wreszcie wyznaje kuzynowi uczucie, a jego ojciec (wuj Fanny) sankcjonuje związek.

Zapewne odpuściłabym lekturę w połowie, ale słuchałam audiobooka z dodatkowymi efektami. Czytająca go Anna Romantowska przeciągle ziewa, mlaszcze, czasem dyskretnie beka, zmienia melodię zdania w trakcie, wysokość głosu w środku akapitu, z pełnego napięcia monologu przechodzi przy zmianie pliku do czytania normalnym głosem. Bawiło mnie to przeraźliwie, ale jak chcecie fance literatury wiktoriańskiej kupić tego audiobooka, to jednak nie polecam.

[1] Za każdym razem, kiedy Romantowska czytała afektowanym głosem cioci Norris frazę "Fanny Price!" miałam bliskie skojarzenia ze Strażakiem Samem, w którym głównym podpalaczem jest piegowaty Norman Price.

[2] Okazuje się, że kazirodztwo nie szkodzi.

Inne tej autorki:

#86 / #4

Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 20, 2014

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panie - Komentarzy: 8