Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Długa droga w dół

Na dachu wieżowca w Sylwestra spotyka się grupa czworga samobójców - skompromitowany celebryta, matka niepełnosprawnego dziecka, nieszczęśliwie zakochana młoda dziewczyna i chłopak z rakiem mózgu. Jak się łatwo domyślić, nie skaczą, tylko tworzą pakt, że nie skoczą do Walentynek. Przez kilka tygodni poznają się bliżej, próbują się zrozumieć, czemu żadne z nich nie chciało żyć i nagle wpadają w szum tabloidów - stają się bohaterami chwili. Ekranizacja książki Hornby'ego pod tym samym tytułem; trudno mi powiedzieć, na ile wierna, bo czytałam na tyle dawno, że nie pamiętam. Obsada niezła - Pierce Brosnan, Toni Colette, Aaron Paul (aczkolwiek obsadzenie go w roli gładysza jednak mnie śmieszy), nie jest to też zły film treściowo, ale taki... miałki, zwłaszcza jak na tematykę.

Inne tego autora tutaj.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 20, 2014

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 2


Sue Townsend - Adrian Mole lat 39 i pół. Lata prostracji

Jak na książkę zamykającą cykl (chyba ze spadkobiercy wydadzą kwity z pralni) - całkiem zgrabne i nawet zatrącające o delikatne wzruszenie zakończenie. Adrian współdzieli z rodzicami domek (i kredyt hipoteczny) przekształcony z chlewika, pracuje w upadającej księgarni, pisze sztukę pt. "Zaraza", którą chce wystawić w lokalnym kółku parafialnym oraz odkrywa, że ma raka prostaty. Jego siostra zaciąga rodziców do plotkarskiego programu telewizyjnego, żeby ustalić, czy jej ojcem nie jest dawny sąsiad Mole'ów, pan Lucas, z którym Paulina Mole miała przed laty romans. Starszy syn Adriana, Glenn, jest żołnierzem w Afganistanie, a młodsza córka, Gracie (l. 5), bojkotuje szkolny mundurek. Żona za to zbyt chętnie się kręci koło lokalnego lorda, niezbyt mądrego, ale bogatego i reprezentacyjnego.

Zgubiłam się, przyznaję, w stosunkach rodzinnych Adriana - w pewnym momencie okazuje się, że ma trójkę dzieci z różnymi partnerkami, ale na tyle dawno czytałam poprzednie tomy, że mogę nie pamiętać. Poza tym jak zwykle - delikatna drwina z rządu i klasy lordowskiej, kryzys roku 2008 i upadek funduszy hedgingowych, małe miasteczko, pisma do premiera i zakaz palenia w miejscach publicznych.

Inne tej autorki.

#109

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 20, 2014

Link permanentny - Tagi: panie, 2014, beletrystyka - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Wielkopolska w weekend - Dziewicza Góra

[18.10.2014]

Do tej pory Dziewicza Góra była dla mnie memem z pewnego fabrycznego nawracającego żartu, kiedy jeden kolega, nastawiony poznawczo, proponował drugiemu koledze, nastawionemu znacznie mniej, że zabierze go na rower właśnie na tę górę, przy czym drugi kolega wyrażał absolutne obrzydzenie. Teraz już nie, bo - korzystając z ostatnich podobno promieni słońca (które wprawdzie wyszły dopiero jak kończyliśmy obiad, ale zawsze) - poszłam w plener z rodziną. W Czerwonaku skręca się przy znaku, a potem już prosto na parking. Najpierw się wspina na górkę. Niby niewiele, jakieś 100 metrów w górę, ale po wąskiej ścieżynie. Wspinaczka była przerywana, albowiem Majut, obdarzony przez TŻ-a lornetką po dziadku i latarką co jakiś czas kazał się zatrzymywać, lustrował okolicę, nadawał sygnały świetlne, sprawdzając, czy nie ma wilków, po czym pozwalał iść dalej. Wieża. 172 schody w górę, 172 schody w dół[1], przezornie nie patrzyłam pod nogi oraz starałam się nie wychylać za barierkę. Niestety, rzadka mgła oraz gęsta krata na górze, więc widoki były, ale takie bardziej do podomyślania się, a nie że podane wprost.

Więzy pilnuje współczesny latarnik od 10 do 18, ma batoniki i może zrobić kawę/herbatę dla spragnionego wędrowca za umiarkowaną opłatą (oraz odpowie na sms-a, czy można wejść na wieżę, bo jak mgła/deszcz, to się nie wchodzi). Można też wypić coś i zjeść doskonałe ciasta albo coś konkretniejszego w Dziewiczej Bazie u stóp ścieżki. Przytulne, ciepłe miejsce, sporo się tam dzieje również dla dzieci, sądząc po rękodziele rozsianym po okolicy, nie tylko dla dzieci. Aktualnie można obejrzeć wystawę zdjęć Włodzimierza Puchalskiego, np. z takim uroczym gryzoniem). Oraz zrobić ognisko i piknik.




Wejście na wieżę kosztuje 5 zł/dorosły, 3 zł/dziecko powyżej 3 lat. Nie ma windy.

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Moje łydki.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 19, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+ - Tagi: dziewicza-góra, polska - Komentarzy: 1


O spotkaniach autorskich albo Michaśka czyta

[16.10.2014]

Wylaszczyłam się nieco, bo wypadało, nawet umalowałam oko na błyszcząco. Zrezygnowałam tylko z pantofelków na obcasie, bo mżyło i kapało.

Uwielbiam miasto deszczowe i wieczorne, mrugające neonami, pełne ludzi, parasoli, tramwajów, świateł sygnalizacji odbijających się w mokrym bruku. W Zamku tłumy. Spodziewałam się gromadki ludzi w małej salce, kameralnej, tymczasem na bogato - sala Wielka, pod salą stand bogato założony piśmiennictwem Michała Witkowskiego. Głównie panie, trochę młodzieży płci obojga, ale żadnych lujów.

Kawałek "Zbrodniarza i dziewczyny", soczysty, ze zjazdem ciot wrocławskich pod szaletem-miejscem zbrodni, czyta Michaśka. Miękkim głosem, z nastrojem.

Mało o modzie, dużo o inteligentnym szydzeniu sobie z intelektualistów, o tym, czemu bohaterki Lubiewa tak przeklinają (bo muszą, mamo, są samodzielne i lubią przeklinać). Drobna drwina z Camilli Lackberg (kryminał i "Klan" w jednym), pochwała ascetyczności Joe Alexa. Michaśkę skonstrastowano z nobliwym panem profesorem, którego personaliów w przeciwieństwie do informacji, że nie wyznaje się na pudelkach i fejsikach, nie zapamiętałam. Nie wyszło za dobrze, mam wrażenie, że nikt nie przyszedł na nudnawy wykład z językoznawstwa; poznałam po wychodzących przed czasem.



Na koniec fragment z "Drwala", kopalni scen. O tym, jak Michaśka chciał od luja majtki, żeby mu przeprać w rękach w misce. Bo brudne.

Dziś był Miłoszewski, nieco żałuję, że nie poszłam.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek października 17, 2014

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam, Fotografia+, Moje miasto - Skomentuj


Aleksander Wierny - Teraz

Spodziewałam się kryminału, egzotycznie osadzonego w Częstochowie i początek nawet mnie zmylił - grupa ludzi (uśmiechnięta ofiara losu, seksowna i nietrudna panna, narkoman i karierowicz) dostaje propozycję pracy w rozwijającym się przedsięwzięciu. Niezła płaca, mało pracy. Szybko się okazuje, że idą za tym konsekwencje w postaci łamania prawa. Niestety, w tym momencie autor wchodzi w metafizykę - jest przebierający się raz za supermana, raz za posmarowanego smołą i pierzem kurczaka nadczłowiek, obserwujący wszystkich uczestników oszustwa/eksperymentu za pomocą laptopa bez względu na to, gdzie są. Dodatkowo jest też jego przeciwnik, drugi nadczłowiek, który ostrzega i pomaga. W tym momencie, kiedy zaczyna się filozoficzna gadka o wyrzekaniu się jakiegokolwiek pragnienia w życiu, odpadłam. Skończyłam tylko z uporu, bo liczyłam chociaż na zakończenie typu "potem się obudził, a zły sen spowodowała niestrawność". Ponownie - niestety, nie. Mogłam w tym czasie przeczytać coś ciekawszego.

#108

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek października 17, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Barbara Kosmowska - Gorzko

Mówiłam, że "Ukrainka" daje zakończeniem po nerkach? To w "Gorzko" zakończenie jest takie, że nic tylko sięgnąć po żyletkę i drut kolczasty. Teresa, z małego Miasteczka, traci dziewictwo w letnią noc balu maturalnego, z zemsty na sobie za to, że się zakochała bez wzajemności w lirycznym Adamie. Traci cnotę z synem rzeźnika, przypadkowym nastoletnim bucem, bez przyjemności. I tak znika z Miasteczka, idzie na studia do Miasta, zostawiając dom rodzinny trochę jak z "Szopki"[1] - wiecznie narzekającą matkę, cichego ojca reperującego motorower i babcię-szlachciankę, pełną klasy i opowieści o tym, co kiedyś. I właśnie dla tej babci wraca od studiów, pierwszego kochanka, przyjaciółek z akademika, wraca z Miasta. Ale na trochę, bo szanuje Miasto i chce być jego częścią. Tyle że Miasto tego uczucia nie odwzajemnia - może to przez gorący okres w historii Polski (stan wojenny, konspiracja, bibuły), może przez to, że Miasto daje do zrozumienia Teresie, że powinna wrócić tam, skąd przyszła. Zaakceptowałam taką linię fabuły, ale nie sprawia to, że się łatwo zamyka ostatnią stronę. Powtarzam się od paru tomów - zabrakło mi zbilansowania fabularnego, elementów kpiarsko-komicznych; owszem, Teresa i jej babka są dość autoironiczne i z dystansem, ale to ostatecznie nie łagodzi fatalnego.

[1] Z całym szacunkiem do autorki, mam poczucie posklejania różnych autorek - Papużanki z jej toksycznym domem, Plebanek z dorastaniem w "Portofino", Bator z historią rodzinną i powtarzalnością przez pokolenia tych samych wzorców.

Inne tej autorki tu.

#107

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 16, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panie - Komentarzy: 2


O ogrodach, zwłaszcza botanicznych

[4.10.2014]

Jak co jesień, zapadłam dość kapryśnie na gardło. Tydzień temu ledwie przeszłam Ogród Botaniczny, wlekąc się po ścieżkach ze słabością i aparatem. W tygodniu się nieco odrestaurowałam, po czym po piątkowym spotkaniu z dorosłymi ludźmi ledwo dowlokłam się do domu, chrypiąc przeraźliwie. Drut kolczasty w gardle, słabość w szkielecie, elewacja do wymiany. A na zewnątrz piękna jesień, ciepła, kolorowa, słoneczna. Normalnie suxx to be me.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 13, 2014

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: ogrod-botaniczny - Komentarzy: 2


Sue Townsend - Kobieta, która przez rok nie wstawała z łóżka

Eva zamknęła drzwi za mężem, który pojechał odwieźć ich dzieci do akademika, rozejrzała się po domu, zobaczyła brudną łyżkę po zupie na podłokietniku jej ukochanego, pieczołowicie przez dwa lata odrestaurowywanego zabytkowego fotela i doznała silnej irytacji. Na tyle silnej, że wylała resztę pomidorowej na fotel i poszła do łóżka, tak jak stała, w butach i ubraniu. Stwierdziła, że już z tego łóżka nie wyjdzie. Mimo niechęci męża-palanta, któremu pasowało, że w domu wszystko się jakoś samo robi (posiadajacego dodatkowo od 8-miu lat kochankę), mimo prób matki i teściowej do zdiagnozowania jej najpierw jako chorej na depresję, a potem chorej psychicznie, mimo pretensji dzieci - bliźniąt-geniuszów z Aspergerem, leży w łóżku, wychodząc tylko do toalety po rozłożonych prześcieradłach. Jedyną osobą, która zdaje się w jakimś stopniu Evę rozumieć, jest Alex - ciemnoskóry wdowiec z dreadami, tzw. złota rączka albo człowiek z vanem, drobne remonty, przeprowadzki i pomoc w domu, malarz-amator i człowiek renesansu.

Satyra na współczesną Brytanię - odhumanizowana, ale sproceduralizowana opieka zdrowotna, prasa i paparazzi, twitter używany jako narzędzie do ruszania mas, każdy zapatrzony w czubek swojego nosa poza nielicznymi outsiderami. Jest typowa dla Townsend łagodna ironia codziennego życia, przeholowanie podczas przygotowań świątecznych, kolejne kataklizmy spadające na rodzinę; ciężko jest lubić bohaterów jej książek, nawet tych w miarę pozytywnych i ogarniających. Niestety, miałam wrażenie pewnego niedopracowania niektórych wątków - szalona i zdegenerowana Poppy wpada jak granat, nie wprowadzając nic poza zamieszaniem, podobnie stalkerka-psychopatka koczująca pod domem Evy, kiedy przypadkiem zostaje okrzyknięta świętą pustelniczką. Zakończenia nie nazwałabym rozczarowującym, ale i nie satysfakcjonującym - jest dość nijakie, nie przynosi ani katharsis, ani poczucia sensu.

Inne tej autorki tu.

#106

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 12, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panie - Skomentuj


Projekt 500

^Cashew natchnęła mnie pomysłem, że moje życie byłoby prostsze, gdybym pozbyła się z domu 500 rzeczy. Coś w tym jest, bo nawet pozyskanie przestrzeni składowej za nieco odległą Starołęką nie sprawiło, że opływam w malowniczy minimalizm. Long story short, zdecydowałam się wziąć pod uwagę złotą myśl B. J. Novaka: “If you love something, let it go. If you don't love something, definitely let it go. Basically, just drop everything, who cares.”. Mimo że w zasadzie przestałam kupować papierowe książki na korzyść Kindle'a (sprawdzić, czy nie kucharskie) na razie nie planuję rozwiązywać kwestii biblioteki, chociaż przez lata narosło w niej mnóstwo tomów, na które patrzę i myślę "E, nie". Ale szkoda się pozbyć. Takiego uczucia nie mam w kwestii DVD, których też się przez lata nazbierało. Chętnie za niewygórowaną opłatą - do negocjacji, bo everything must go - sprzedam lub oddam w dobre ręce. Lista TUTAJ. Kontakt - przez komentarz albo e-mail w dokumencie.

W pierwszej turze poszło 61 płyt, jeszcze 439 rzeczy przede mną.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 12, 2014

Link permanentny - Kategoria: Projekt 500 - Komentarzy: 3


Prawo pożądania (Almodovar: 6)

To taki smutny film, chyba jeden ze smutniejszych, bo o wiecznie niespełnionej miłości. Oraz o wielu możliwych patologiach. Pablo, homoseksualny reżyser, wyrywa sobie ślicznego młodzianka, Juana, ale młodzianek ma do przemyślenia i wyjeżdża, żeby zostać latarnikiem. Pablo daje się więc zgłuszyć Antoniowi (w tej roli Banderas; chłopak niespecjalnie sobie radzi z rolami kochanków heteroseksualnych, nie dziwi więc, że i w roli homoseksualisty ma atrakcyjność oscylującą wokół 2/10). Antonio okazuje się niespecjalnie zborny psychicznie i zaczyna reżysera osaczać, doprowadzając do śmierci Juana, przez co policja zaczyna właśnie Pabla podejrzewać. Nie pomaga, że Pablo po wypadku doznał jakże wygodnej amnezji, a dodatkowo fałszował dla celów artystycznych listy od Juana do siebie. Dodatkowo wplątuje się w to siostra reżysera, transseksualistka[1] Tina, która zgodziła się na zmianę płci, żeby jej ojciec z nią sypiał (jakże modny temat kazirodztwa). Tina, która wprawdzie jest bardziej chętna w stronę pań, nawiązuje romans z Antoniem. Nie kończy się dobrze.

Pedro A. się nie pojawia, za to epizodycznie występuje jego brat, Augustin.

[1] Tina opiekuje się 10-latką, córką kuzynki, której matkę gra autentyczna transseksualistka, Bibí Andersen.

Inne filmy Almodovara.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota października 11, 2014

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj