Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Fotografia+

Make rogal, not war

Próby były dość traumatyczne. Nie, nie, nie! Czerwoni nie mieszają się z białymi! Każdy pamięta, czy jest czerwony czy biały, tak? Proszę nie gadać, tylko śpiewać. Na cztery, nie na dwa. Patyki podają rytm! Raz-dwa-trzy-cztery! Rodzice wchodzą po czterech - Wiel-ko-pol-ska! To-jest-na-sza-Wiel-ko-pol-ska! Dzieci z piosenką wchodzą po czterech. Bębny nie gadają! Patrzcie na patyki, patrzcie na rytm, nie słuchajcie, bo się rozjedziemy! Spanikowana po kilkunastu powtórzeniach przemarszu przez szkolne podwórko, wcisnęłam fuchę ze skandowaniem TŻ-owi, a sama z boku, idąc z aparatem przez tłum wzdłuż Świętego Marcina, obserwowałam, jak moja córka pierwszy raz idzie w paradzie. Moja mała córka, na którą patrzy całe miasto.

Moje miasto, pachnące rogalami. Mimo zimnego listopada kolorowe.

GALERIA ZDJĘĆ. A tu wspomnienia z 2011 i 2013.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek listopada 11, 2016

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: poznań - Komentarzy: 5


Na obrzeżach

Droga Dębińska prowadzi tuż obok, za jeszcze zupełnie miejską, choć już typowo dojazdową Dolną Wildą, która po jednej stronie domy i wjazdy w miasto, ale po drugiej zielone Łęgi Dębińskie. Przy Drodze nie ma wątpliwości - po jednej stronie zieleń parkowa i leśna (taka, że w piątkowy wieczór, wracając z dorosłego życia, można zobaczyć sarnę), po drugiej ogródki działkowe i obiecujące, choć czasem niebrukowane drogi prowadzące do zniewalającego donikąd. Tylko dlatego, że zmęczenie po niedzielnym kinderbalu i że wyjściowe pantofle, nie przechodziłam przez płoty i nie brnęłam w błocie. Ale przeschnie i nie będę się powstrzymywać.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 18, 2016

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: debiec - Skomentuj


#Korfu, Agios Stefanos [2]

Jakbym drugi raz wybierała lokalizację na Korfu, to bym się jednak zastanowiła. Wszystkie drogi na wyspie są zrealizowane w strategicznym modelu gwiazdy i prowadzą tu do Kerkyry (stolicy), stąd odpływają promy, większość statków wycieczkowych, a jak się chce jechać do większości miejsc na wyspie, to raczej się niezłą drogą jedzie do centrum, a potem odbija na inne miejscowości. Czasem da się przejechać wzdłuż któregoś wybrzeża, ale drogi niegłówne są, ekhm, raczej wąskie (na dwa osły) i zdecydowanie kręte. Nawet jak zerkniecie na mapę i stwierdzicie, że odległości są żadne, to takie 5 km pokonywane za pomocą 40 zakrętów drogą tuż nad przepaścią, na której wymijają się powoli i uprzejmie (bo tylko tak się da) autokary, z ruchem wahadłowym w jeszcze węższych miejscowościach, nie oszałamia tempem. Wybrałam leżący na zachodnim brzegu wyspy Agios Stefanos (Świętego Stefana) ze względu na ładną, piaszczystą plażę i zachody słońca. Pod tym względem jest to miejsce idealne, natomiast przy planowaniu zwiedzania wyspy zdecydowanie czasowo opłacałoby się centrum (okolice Kerkyry - Gouvia czy Kassiopi). Pensjonacik Andy's Apartaments był czysty, przestronny (trzy pomieszczenia plus łazieneczka[1] i taras), miał własny basen i stado lokalnych kotów (co wystarczyło do zrobienia wakacji Majutowi), ale mieścił się na górze miejscowości. Widoki przepiękne, tuż pod hotelem gaik oliwny, natomiast podchodzenie pod górę z wodą mineralną już mniej czarowne.

Fajną sprawą są baseny w większości restauracji - wstęp wolny, wypada kupić chociaż wodę i można się kąpać. Śniadania dość nudne - do wyboru English breakfast (kiełbaska, jajko, fasolka, pieczarki, pomidor z tostami) albo kontynentalne (jogurt + miód, płatki na mleku, tosty, dżem), czasem omlety i sandwicze, za to lancze/obiady/kolacje - świetne. Świeże ryby, mięso z grilla, lokalne przekąski, ceny dość przyzwoite[2]. Moje typy:

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Niestety, poddaszowa i z nieogrodzonym prysznicem na środku, więc każda kąpiel oznaczała zalewanie łazienki.

[2] Jedynym miejscem, gdzie ceny były wzięte z sufitu, był podły barek na lotnisku. Jestem w stanie zaakceptować wiele, ale nie 12-14 euro za porcję jedzenia z podgrzewacza lub mrożonki odgrzanej w mikrofali.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 4, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: 2016, grecja, korfu, agios-stefanos - Skomentuj


#Korfu, Kerkyra[2]

[28.08.2014]

Stolicę wyspy wybrałam sobie na zwiedzanie w prezencie urodzinowym i był to naprawdę piękny prezent (nic to, że z powodu upału dostałam potwornej migreny, przeszła). Między Nową Fortecą (Neo Frourio) i Starą Fortecą (Paleo Frourio) rozciąga się labirynt wąziutkich uliczek we francuskim stylu. W uliczkach sklepiki, restauracje, biura podróży i mieszkańcy, którzy suszą pranie, siedzą na progach domów i rozmawiają z okien nad głowami przechodniów. Cała Kerkyra to mieszanka stylów - greckich, weneckich, francuskich i brytyjskich [2018 - link nieaktywny], pokazujących historyczne koleje losu wyspy. Z czasów, kiedy rodzina Durrellów mieszkała na wyspie (i wcześniejszych), zostało np. pole do gry w krykieta w samym centrum, na Esplanadzie (i urokliwa Rotunda Maitlanda). Malownicze arkady Listonu tuż obok Esplanady dają cień.

To był jeden z gorętszych dni wakacji, dlatego po samym mieście mam niedosyt - zdobyliśmy się ze względu na Majuta tylko na spacer uliczkami i przejście przez Starą Fortecę; Muzeum Banknotów było akurat zamknięte (w ogóle ciężko znaleźć na www aktualne godziny otwarcia obiektów), zmęczona i spocona 5-latka nie rokowała też na spokojne przeglądanie zbiorów Muzeum Sztuki Azjatyckiej czy Galerii Malarstwa. Jedliśmy w jednej z restauracji w Listonie - Gondola, ponieważ było życzenie, że pizza. Sama raczej bym celowała w jedną z greckich tawern w którejś z uliczek. Zdecydowanie warto też pojechać do przylegającego stolicy półwyspu Kanoni, skąd widać dwie wysepki - Vlachernę i Pontikonissi (i lotnisko ze zbyt krótkim - o 700 metrów - pasem startowym).

Lokalne specjalności: oliwa z oliwek, przetwory z kumkwatu (marmolada, konfitury, owoce w syropie i nalewka), loukoumi (greckie rachatłukum), gęsta marmolada z fig (w formie plastrów lub kiełbasek), suszone zioła i mydło oliwkowe. Wszystko można dostać na straganach i w marketach (we w miarę sensownych cenach) w każdej miejscowości turystycznej. Przywiozłam też książkę kucharską, poręcznie wydaną w wielu językach.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 28, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: grecja, korfu, 2014 - Skomentuj


Polskie akcenty w Taipei

  • Barek z bajglami pod auspicjami Sobieskiego
  • w Eslite na półkach z CD Vader i Desdemona, a na półkach z filmami - Kieślowski; ogólnie Kieślowski jest kojarzony i nikt więcej
  • "Poland has something to do with classical music?", czyli festiwale Chopinowskie
I to by było na tyle.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 18, 2007

Link permanentny - Tagi: taipei, tajwan, 2007 - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Skomentuj


Ciagle pada...

... na zmianę z falami upału. Wczoraj poszliśmy w turystykę - Muzeum Narodowe (impressive, but boring, a do tego nie można robić zdjęć), Chang Kai Shek Memorial (impressive, but boring), Taipei 101 (like wow!) plus jedzenie w nastrojowej knajpce na szczycie góry i dla odmiany w trendi klubie (łazienka lustrzana jest pretty scary).


Muzeum Narodowe

Knajpka na szczycie góry

Chang Kai Shek Memorial

Taipei 101 robi cholerne wrażenie i wyglądem, i rozmachem. W środku 5-piętrowy mall (Stary Browar jest o, taki malutki; również wybór sklepów jest co najmniej imponujący - zaczynając od Versacza na Fendim kończąc, ceny niestety bardziej zachodnie), taras widokowy oszklony na 89. pietrze, otwarty (acz za prętami) - na 91. Oprócz tego, że Taipei 101 aktualnie posiada status najwyższego budynku na świecie, ma tez najszybszą windę - na 89 piętro jedzie w 35 sekund, lądowanie/start samolotu to przy tym pryszcz - uszy i zatoki odpadają, a mózg wycieka uszami (za to na suficie windy są błyskające światełka). Tajpei i okolice z 91. pietra wyglądają jak SimCity - czysto i bez zapachu. Oglądaliśmy stamtąd zachód słońca, planujemy jeszcze pojechać zobaczyć Tajpei z góry by night.

Jak trochę przestanie padać, idę do miasta. Bo na razie to tak konkretnie leje, a na dzisiaj miałam w planach leniwa wycieczkę po okolicy Zhongxiao Xinsheng (?), gdzie znalazłam knajpkę z kotyma (friends, not food) i angielskimi książkami.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 7, 2007

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: taipei, tajwan - Komentarzy: 2