Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Czytam

Gunther Grass - Wróżby kumaka

1989. Polka Aleksandra Piątkowska (wdowa) i Niemiec Alexander Reschke (wdowiec) poznali się w listopadzie na jednym z gdańskich targowisk. Jego rodzina była z Gdańska, jej z Lwowa, obie wyrwane przez wojnę i powojenne zmiany ze swoich korzeni. Zakochują się w sobie mądrą, dojrzałą miłością, mimo bagażu życiowego, akceptując łagodnie swoje różnice (ona nałogowo pali, on nie; ona była za długo w PZPR, on był jako młodzieniec w Hitlerjugend; on jest otwarty na inne narody, ona nienawidzi Rosjan i nie szanuje Azjatów, można by długo wymieniać). O ich związku mimochodem opowiada kolega szkolny Reschkego, któremu ten ostatni przesłał mnóstwo notatek i dokumentów, mimochodem, bo głównym celem Alexandra było zachowanie historii wspólnego przedsięwzięcia z Aleksandrą - stworzenia Polsko–Niemiecko–Litewskiego Towarzystwa Cmentarnego, gdzie ludzie odcięci od swoich korzeni będą mogli spocząć na rodzinnej ziemi, nic to, że dopiero po śmierci. Odtwarzana z zapisków Reschkego (a zapewne po części autobiograficznych autora) historia Gdańska w okresie post-socjalistycznej transformacji jest ciekawym para-dokumentem, zwłaszcza z nałożoną na nią opowieścią osobistą o parze wdowców.

Niestety, wszystko psuje wątek Towarzystwa i - w pewnym sensie - ekologii. Egzaltowane wywody się nad tym, że ludzie zasługują na grób w Ziemi Przodków, że to obowiązek żyjących, są jednak mniej odrzucające niż polityka. Pomysł dwojga zakochanych przeradza się w polityczne monstrum: rady nadzorcze, walki o wpływy, audyty finansowe, nieustające kłótnie o to, czy sprowadzanie do Polski (oczywiście za grube marki) ekshumowanych prochów ludzi zmarłych i pochowanych jest świętokradztwem i skokiem na kasę, czy naturalnych rozwojem przedsiębiorstwa; czy budowa pól golfowych i domów spokojnej starości dla “dobrych Niemców” to wypełnienie niszy rynkowej czy jednak rozbieranie po kawałku Polski. Plącze się wątek emigranta z Bengalu, pana Chatterjee, który rozpoczyna intratne przedsięwzięcie transportu rikszowego w Gdańsku, wspieranego przez Reschkego w tajemnicy przed Towarzystwem. Wreszcie - żeby tytułowi stało się zadość - jest o zwłowróżbności kumaka, który (mimo że jego występowania w naturze jest zagrożone przez cywilizację) pojawia się jako zły omen, sygnalizujący smutną pointę - cnen tvavr j cemlcnqxbjlz jlcnqxh cemrq yho mn Arncbyrz cbqpmnf jlznembarw cbqeóżl Nyrxfnaqel, orm mjvąmxh m snohłą . Jakie to było nudne. Doceniam ogromny risercz, ale jeśli jak ja nie interesujecie się (fikcyjną) historią Gdańska, to zdecydowanie warto poszukać innej książki Grassa.

#63/#9

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 17, 2019

Link permanentny - Tagi: 2019, beletrystyka, panowie - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Skomentuj


Ransom Riggs - Osobliwy dom pani Peregrine (1-3)

Fabuła filmu została oparta na podstawie części pierwszej, ze zmodyfikowanym zakończeniem. W filmie, po odjechanym finale we współczesnym wesołym miasteczku, z rozmachem godnym Michaela Baya, zło zostaje pokonane, pani Peregrine i dzieci wracają do swojej pętli czasowej w 1940 (1943?), a Jakob pozostaje we współczesności (ratując też przy okazji dziadka i uzyskując dostęp do mapy pętli). Pierwszy tom książki z kolei kończy się na chwili, kiedy udaje się pokonać Upiora, prześladującego rodzinę Jakoba, ale w rękach innych Upiorów i Głucholców pozostają porwane ymbrynki, a pani Peregrine nie może wrócić z ptasiej postaci i nie jest w stanie utrzymać pętli w 1940 roku.

W Mieście Cieni osobliwe dzieci uciekają przez sprzymierzonymi z Głucholcami hitlerowcami, trafiają do chyba XV-wiecznej pętli zlokalizowanej przy skale Olbrzyma z jednej z Osobliwych Legend[1]. W pętli zyskują wsparcie od osobliwych zwierząt, które również straciły swoją ymbrynkę, panią Wren. W celu ratowania pani Wren i przywrócenia ludzkiej postaci pani Peregrine, część dzieci udaje się do Londynu. Tak jak pisała dees, nie szkodzi, że to kolejna dramatyczna wizja Londynu w czasie Blitzu, nieustająco podnoszą mi się włosy na rękach, gdy czytam. W trakcie poszukiwania chociaż jednej żywej i wolnej ymbrynki, dzieci z sierocińca trafiają na kolejnego niewidzialnego (w połowie) chłopca, dziewczynkę z umiejętnością telekinezy, nierozdzielalnych bliźniaków używających echolokacji i samonaprawiającą się starszą siostrę. Oczywiście nie jest to tylko wyprawa z punktu A do punktu B, w trakcie podejmowane jest wiele trudnych decyzji, a bohaterowie odkrywają o sobie pewne rzeczy (np. co było pominięte w pierwszej części, osobliwe dzieci z pętli pani Peregrine tak naprawdę wcale nie są dziećmi mimo zamrożonego rozwoju fizycznego i niejednokrotnie takiego zachowania, to ponad 80-letni staruszkowie).

[1] Świetnie jest rozegrany pomysł książki w książce, zbioru baśni, będącego tak naprawdę metaforycznym przewodnikiem turystycznym po pętlach.

Ostatni tom, Biblioteka dusz to finalna bitwa z mrocznym bratem pani Peregrine. Po przywróceniu ymbrynki do postaci ludzkiej, na kwaterę ymbrynek napadają zdradziecko Upiory, uprowadzają wszystkich poza Jakobem i Emmą, którzy przenoszą się z 1940 roku do współczesności. Dołącza do nich Addison, osobliwy mówiący pies i dzięki temu udaje im się wywęszyć, którędy transportowano więźniów. Osobliwy biznesmen Sharon, przewoźnik po Tamizie, przewozi ich łodzią do pętli w wiktoriańskiej Anglii, ale nie tej luksusowej, a zniszczonej, zatrutej i zdegenerowanej. Okazuje się, że Diabelskie Poletko to miejsce dla osobliwych dysydentów, wspierających Upiory, otoczonych żałosną biedotą. Część osobliwych ludzi jest więziona, utrzymywana pod wpływem narkotyków i używana komercyjnie przez tych, którzy są w dobrych stosunkach z Upiorami. Jakob odkrywa, że jest w stanie komunikować się z Głucholcami, co kilkukrotnie ratuje mu życie. W finale, niestety, autor znowu powraca do nazywania Osobliwców dziećmi, którym opieka ymbrynek jest niezbędna. Samo zakończenie jest bardzo płytkie, po wielokrotnie powtarzających się dylematach Jakoba (zostać w osobliwymi dziećmi u pani Peregrine czy jednak wrócić do współczesności, bo rodzina i powtarzać życie dziadka, który odwiedzał Osobliwców, odalając się od nich z czasem), cnav Crertevar jgrz cbwnjvn fvę jr jfcółpmrfalpu Fgnanpu Mwrqabpmbalpu, bśjvnqpmn, żr qmvrpv pupą cbmanć KKV jvrx, n xjrfgvę ebqmvpój Wnxbon, yrpmąplpu tb cflpuvngelpmavr, ebmjvążr mn cbzbpą jlznmnavn vz cnzvępv. Kilka wątków się nie rozwiązuje (np. mówiącej do roślin Flory czy potraktowanych instrumentalnie Głucholców), zostaje niedosyt. Mimo to cały cykl (ja go traktuję jako jedną, długą książkę) warto przeczytać, drama jest dobrze skonstruowana, a świat arcyciekawy, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że impulsem do powstania książki były wiktoriańskie dziwne fotografie.

Inne tego autora:

#60-62

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 13, 2019

Link permanentny - Tagi: panowie, sf-f, 2019 - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Aleksandra Marinina - Czarna lista

Podpułkownik Władimir Stasow (zwany Dimą, Władikiem albo Sławą, co z dodatkowym używaniem patronimików sprawia, że absolutnie się wszyscy mi mylą), dalszy współpracownik Kamieńskiej, jedzie z córką nad Morze Czarne, gdzie w kurorcie jego była żona, Ritka, współorganizuje festiwal filmowy. Dwie pieczenie na jednym ogniu - zaniedbywane dotychczas dziecko[1] będzie miało kontakt z obojgiem rodziców, a dodatkowo się trochę opali na plaży. Szybko okazuje się, że ktoś zabija kolejne gwiazdy festiwalu, a lokalna policja wydaje się być tym faktem niespecjalnie przejęta, wystawiając niedoświadczonego śledczego. Stasow, chcąc nie chcąc, włącza się w śledztwo jako konsultant, mimo że zniechęcany jest przez lokalnego komendanta. Ekipa amatorskich detektywów rośnie, kiedy Stasow (a w zasadzie jego córka, zainteresowana tylko książkami) dowiaduje się, że niepozorna grubaska Tatiana mieszkająca w jego pensjonacie to nie dość, że autorka poczytnych powieści kryminalnych, ale też znana i skuteczna prokuratorka z Petersburga. Finał jest dość rozczarowujący - nxgbeml v svyzbjpl zbeqbjnav olyv an cbyrpravr ybxnyalpu qmvnłnpml cneglwalpu m cemrfmłbśpvą jbwfxbją, ob xnynyv cnzvęć żbłavremn enqmvrpxvrtb. N żr gn rxvcn emąqmvłn pnłą bxbyvpą, avxg, anjrg zvyvpwn, vz fvę avr zbtłn fcemrpvjvć, fgąq svanyar zbeqrefgjb złbqrtb śyrqpmrtb. To sprawia, że Stasow ostatecznie podejmuje decyzję o rezygnacji ze służby[2].

Niestety, przez zmiksowanie powieści romansowo-obyczajowo-kryminalnej, całość jest zwyczajnie nudna. Stasow na każdym kroku podkreśla, że pomaga w śledztwie hobbystycznie, oboje z Tatianą nie są umocowani prawnie, rozwiązanie tajemnicy cały czas było wiadome córce Stasowa (ale nie planowała o tym nikomu powiedzieć). Przestępcy są zdecydowanie sprytniejsi od najtęższych umysłów - próbują wywabić Stasowa za pomocą sfingowanej wygranej w ankiecie (tydzień na luksusowym jachcie), podkładają bombę w książce, licząc na to, że ciekawska córka podpułkownika straci chociaż ręce czy wreszcie trują Tatianę.

[1] I nie tylko z powodu rozwodu, ale z powodu absurdalnych braków u rodziców.

Lila nie kaprysiła, ale to akurat było normalne, szczęście nie miało tu nic do rzeczy, ponieważ Lila jest dzieckiem samodzielnym i bardzo spokojnym. Kiedy się urodziła, byliśmy z Ritką młodzi i pełni energii, chcieliśmy nie tylko robić karierę, ale i spotykać się z przyjaciółmi, szaleć na imprezach. (...) Toteż w wieku trzech lat nasza córka umiała już czytać, a dwa lata później zostawialiśmy ją spokojnie w domu w towarzystwie Dorotek, piesków Toto, Blaszanych Drwali i Tchórzliwych Lwów. Trzeba było ją tylko położyć do łóżka, dać książki, postawić obok duży talerz owoców i dzbanek kompotu. Pewnie gdybyśmy przebywali w domu częściej, Lila stałaby się zwyczajnym, kapryśnym dzieckiem, ale jej charakter ukształtował się właśnie pod wpływem ciągłej nieobecności rodziców. (...) Przed kim miała stroić fochy, jeśli i tak nikt jej nie słuchał? Poza wieloma malutkimi plusami, wszystko to miało jednak jeden ogromny minus: Lila zamknęła się w sobie.

[2]

Nagle zrozumiałem, że za nic, za żadne skarby świata nie wrócę do pracy w milicji. Przestałem lubić tę robotę, mam dosyć ludzkiej pogardy, z którą spotykam się na co dzień, chamskiego krzyku szefów, bólu żołądka, który dopada mnie, gdy kilka dni z rzędu zabiegany od rana do nocy jem wyłącznie suche kanapki. Mam dosyć bezsenności, braku wolnych weekendów, poniżenia, które odczuwam za każdym razem, gdy muszę zwracać się z prośbą do przełożonych.

Inne tej autorki tu.

#59

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 8, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: panie, 2019, kryminal - Skomentuj


Ewa wzywa 07 7-8-9

Bohdan Petecki - Telefonował morderca #007

Lista osób:

  • Kapitan Stefan Bula - zwany przez przyjaciół z„piłą”, a przez nieprzyjaciół „cholerną piłą”
  • Marek Płata senior - kierownik urzędu pocztowego na ul. Bacha, bez umiejętności managerskich
  • Marek Płata junior - tak jak ojciec zbiera znaczki, ale lubi też pokazać się na mieście
  • sierżant Tadeusz Środa - zna dzielnicę, ale niezbyt mu idzie ze śledzeniem podejrzanych
  • doktor Andrzej Kulski - sceptyk, przyjaciel kapitana
  • Litka(?!) Habera - pracowniczka poczty, bardzo atrakcyjna a samotna
  • Zosia Smaczyk - pracowniczka poczty, dla odmiany szara myszka, za to z narzeczonym
  • Karol Rybak - ofiara kradzieży tożsamości
  • Zygmunt Nowak - wysoki brunet o powierzchowności, która wyprzedza karierę

Przestępcy napadają na prowincjonalny oddział poczty, zmuszają pracowniczkę do wpisania konkretnego wkładu w kilkuset książeczkach PKO, po czym trzymając ją pod pistoletem, realizują je w różnych śląskich placówkach za pomocą skradzionego dowodu osobistego, przywłaszczając sobie od Skarbu Państwa prawie 300 tys. złotych. Co ciekawe, po napadzie ktoś dzwoni na milicję, przedstawia się nazwiskiem kierownika poczty (przebywającego na L4) i informuje o przestępstwie. Szybko wychodzi na jaw tytułowa rewelacja. Kapitan Bula metodycznie punktuje wszystkie błędy przestępców, i wprawdzie ginie jedna osoba, dwie zostają ranne, ale przestępstwo wyjaśnia.

W tle trochę rozważań o niskiej płacy w milicji - kapitan musi podjąć decyzję - huczne święta i zimowe zakupy („Narty Kazio - osiemset”. „Buty Kazio - sześćset”. „Sweter Irena - sześćset”. - Przekreślił „sześćset”, napisał: „osiemset”, „Mama -czapka i kołnierz... prezenty dla Tadeuszów... drzewko...”) czy odkładanie na Skodę. Ma też odbyć rozmowę naprostowującą z synem, bo szkoła prosiła, ale nie dochodzi do tego z powodu śledztwa.

Się pali: carmeny (Zygmunt), giewonty (doktor).

Się pije: czerwone wino.

Inne tego autora:

Marcin Dor - Zabójstwo Thomasa Jonesa #008

Lista osób:

  • Doktor Berwid - ma powodzenie u pań, ale nie chce się angażować
  • Marian - spostrzegawczy barman z Bristolu
  • Peter Larsen - Szwed, dla przyjaciół Peter-Honey[1], drugi oficer
  • Rolf - szwedzki marynarz z m/s Selma
  • Gustaw - szwedzki marynarz z m/s Selma
  • Tom Jones - Anglik[2], dawniej lotnik z RAF-u oraz partyzant w polskich lasach, po tytule łatwo się domyślić, co go spotkało
  • Anna - porządna panna, ale lubi zagraniczne towarzystwo
  • August Kropiel - ma zgagę i nie jest szczęśliwy w małżeństwie
  • Iwona Kropiel - żona Augusta, ma piękne włosy i niewielkie poszanowanie dla norm społecznych
  • Magda - podobno chora przyjaciółka Iwony, z mieszkaniem w willi
  • Karol Kord - podejrzewany przez Augusta o romans z żoną, pracownik gazowni
  • Rassmussen - kapitan m/s Selma, również Szwed
  • porucznik Wojciech Orlan - perkaty, cokolwiek to znaczy
  • Major - doradza w sprawie najpierw zaginięcia, potem morderstwa Thomasa Jonesa
  • porucznik Marek Drewicz - kieruje poszukiwaniami, studiował psychologię
  • Czapla - lnianowłosa dziewczyna o murzyńskich wargach i długim, ostrym nosie, mewka
  • Walczakowa - handluje na ciuchach
  • Ryszardem Ciarnuszewicz - waluciarz zwany Hrabią
  • Stryj Drewicz - patriarcha rodu, z dobrą pamięcią
  • Michał Szypuła - stuknięty kronikarz czasów wojennych
  • Antoni Kubiałek - był w partyzantce i doskonale pamięta twarze sprzed 20 lat

Kapitan Rassmussen, a potem szwedzkie poselstwo i konsulat wywierają presję, żeby odnaleźć zaginionego marynarza, Toma Jonesa, który zaginął po mocno zakrapianej imprezie w hotelu “Bristol”. Związki towarzyskie prowadzą do doktora Berwida, niby przykładnego obywatela, pożądanego w towarzystwie kawalera w średnim wieku, który Szwedom zapewnił damskie towarzystwo. Niby przykładnego, bo to nie pierwszy raz, kiedy milicja się Berwidem interesuje - zdarzało mu się być na obrzeżach różnych afer, ale zawsze wychodził z tego czysty, w przeciwieństwie do bliższych i dalszych znajomych. Pewnym tropem może też być to, że Jones wyszedł w towarzystwie atrakcyjnej mężatki, Iwony, w ślad za którą poszli zazdrosny wzgardzony mąż i równie zazdrosny wzgardzony kochanek. Dzielny porucznik Orlan rezygnuje z urlopu, żeby pójść jednym z tropów z przeszłości, dzięki czemu zbrodniarz zostaje ujęty.

Się pije: martini z ginem, parę kropel anyżówki, kostka lodu i plaster cytryny, jarzębiak (Szwedzi), Czista wiborowa (“uśmiechnął się do doktora, przymrużył oko: – Very fine polish vodka!”), piwo (Czapla), Courvoisier (doktor częstuje).

Się je: szynkę konserwową (pod jarzębiak), naleśniki z serem (smaży żona majora, ale smakowały jak guma), sałatkę śledziową (pod wódkę), krążki polędwicy, cebuli i boczku – szaszłyk, specialite w Bristolu, z sosem czosnkowym, na podściółce z różowego ryżu (pod Bojolais [pisownia oryginalna]), jajecznicę na szynce (pod ormiański koniak).

Się pali: kenty (doktor), giewonty (Orlan).

[1] Chociaż pod koniec staje się już Jackiem-Honey i Anglikiem, a nie Szwedem. Konsekwencja nie jest mocną stroną autora.

[2] Niby Anglik, ale urodzony w Australii. I płynie z Sydney na szwedzkim statku.

Inne tego autora.

Krzysztof Opatowski - To nie oryginał, Hieronimie! #009

Spis osób:

  • Anna Krawiec - sprząta w muzeum, ale się tego wstydzi
  • dyrektor muzeum - załamany morderstwem i kradzieżą
  • Henryk Zielga - asystent działu sztuki, ambitny świeżak
  • magister Adam Małecki - kustosz sztuki obcej, wybrał pracę zamiast przyjęcia i źle na tym wyszedł
  • Zbigniew Staniszewski - konserwator, prywatnie zapalony żeglarz
  • porucznik Hieronim Bielina - szczupły i wysoki, nie pali, często bierze prysznic, ma żonę
  • major - szef Bieliny, lubi łowić ryby
  • dozorca - pilnuje muzeum w nocy
  • sekretarka - zaawansowana wiekowo, wybuchowa, ale niezastąpiona
  • magister Hanna Strączyńska - kierownik działu oświatowego, czuła kiedyś miętę do Adama
  • inżynier Wojciech Adamski - wspólny znajomy denata i Hanny, ale bardziej Hanny
  • Artur Wiejski - pokątnie trudni się handlem dzieł sztuki
  • Krzysztof Brodowski - raczej artysta niż kopista (trzeba mieć fantazję, żeby malować u Vermeera pomidory)

W małym, prowincjonalnym muzeum zostają znalezione zwłoki kustosza, Małeckiego. Jednocześnie z odkryciem zwłok, wszystkich mrozi informacja, że zaginął też obraz Vermeera. Był to zakup przypadkowy, obraz właściwy ukryty był pod kiepskim malowidłem z XVII wieku. Autor wprowadza elementy dydaktyczne, opisując malarstwo Vermeera i jego technikę oraz wprowadza sporo pojęć z dziedziny restaurowania obrazów (wiecie, co to kanelury? A ja już wiem!). Kiedy obraz zostaje znaleziony porzucony w międzynarodowym pociągu, tylko Bielina nie daje się porwać entuzjazmowi i kwestionuje autentyczność dzieła, co potwierdzają pracownicy muzeum. Rozpoczyna się wyścig z czasem, bo jak przestępca wywiezie obraz za granicę, to zniknie bez śladu (i obraz, i zbrodniarz).

Się pije: tylko kawę, żadnych alkoholi.

Inne tego autora:

Inne z tego cyklu tutaj.

#58

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek sierpnia 5, 2019

Link permanentny - Tagi: 2019, panowie, prl, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Aleksandra Marinina - Kolacja z zabójcą

Fiłatowa, analityczna kryminalna, korzysta z przypadkowej podwózki, wracając z lotniska. Obiecuje kierowcy 1000 rubli (1/3 ceny taksówki), które ma w domu, zostawia mu więc dowód osobisty, idzie do mieszkania i nie wraca. Zaniepokojony kierowca, były milicjant, idzie na górę i znajduje ją martwą i informuje milicję. Dzięki szybkiemu odkryciu zwłok od razu wykluczona jest teoria o nieszczęśliwym wypadku (porażenie prądem przez niesprawną kuchenkę), za to rozpoczyna się śledztwo w sprawie morderstwa. Szybko udaje się odkryć, komu zamordowana zagrażała, ale pewne wskazówki sugerują, że była to zbrodnia na zlecenie, więc Kamieńska - kobieta absolutnie nijaka, ale ze zdolnościami kameleona - przebiera się (chociaż chyba lepszym określeniem jest “przemalowuje się”) za atrakcyjną dziennikarkę-szantażystkę i próbuje stać się celem płatnego zabójcy, żeby ująć go na gorącym uczynku. W finale niebagatelny udział ma mądry pies Kirył, również w przebraniu. Przypadkowa (nie związana z akcją) śmierć w tym tomie jest przejmująca - umiera cbqpmnf cbebqh żban v qmvrpxb wrqartb mr śyrqpmlpu; j crjalz zbzrapvr jpmrśavrw anjrg cbwnjvn fvę senmn "oęqmvr zhfvnł cna jloenć zvęqml żlpvrz żbal yho qmvrpxn", nyr gnxvrtb jlobeh anjrg avr zn.

Kamieńska, kobieta z kompleksami, na każdym kroku musi sobie udowadniać, że jej zwierzchnik Gordiejew, zwany Pączkiem, nie popełnił błędu, zatrudniając ją jako analityka (nieroba, który nie chodzi na akcję, jedynie wygniata krzesło przy biurku). Niska samoocena, słabe zdrowie (Anastazja zupełnie nie nadaje się do pracy w terenie, co według niej również pogarsza jest odbiór w komendzie), brak zainteresowania czymkolwiek poza rozwiązywaniem problemów (w tym seksem, aczkolwiek dochodzi do przypadkowego i zupełnie nieistotnego zbliżenia ze wspierającym ją eks-milicjantem, ponieważ Anastazji udało się coś wymyślić i to jej podniosło endorfiny), nijaki wygląd (chociaż świetna figura) - nie zazdrościmy analityczce. Ogólnie nie zazdrościmy kobietom w Rosji w latach 90. Te w związkach, zdradzane są przez mężów, bo małżeństwa są najczęściej z rozsądku i dla dzieci. Te samotne są łatwym łupem na jedną noc, czasem zostają utrzymankami, żeby związać koniec z końcem. Chyba że są po trzydziestce, wtedy ”kobiety są zmuszone spotykać się albo ze starymi kawalerami, którzy okropnie się boją urzędu stanu cywilnego, albo z żonatymi. Żeby wyjść za mąż za tych pierwszych, trzeba być kompletną idiotką, a tych drugich trzeba doprowadzić do rozwodu”.

W ogóle nie zazdrościmy Rosji w latach 90. Galopująca inflacja, przez którą milicjanci zastanawiają się, czy podwyżka będzie w momencie ogłoszenia, czy dopiero za miesiąc i już nic za więcej pieniędzy nie kupią; Kamieńska dorabia sobie tłumaczeniami książek, za które kupuje: trzydzieści kartonów soku [pomarańczowego], kilka puszek kawy, trzy kartony dobrych papierosów. No i martini.

#57

Inne tej autorki tu.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 3, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, panie, kryminal - Skomentuj


John Irving - Modlitwa za Owena

Narracja w powieści jest dwutorowa - dorosły John Wheelwright opisuje swoje dzieciństwo w New Hampshire, w którym najważniejszą rzeczą była przyjaźń z Owenem, przeplatając opisy czasem zabawnych, czasem dramatycznych wydarzeń sprzed lat ze współczesnymi epizodami z życia emigranta, który mimo kilkudziesięciu lat spędzonych w Kanadzie, dalej odczuwa potrzebę grzebania w ranie, jaką jest amerykańska polityka. Absurdalnie, to nie John ze swoimi dramatycznymi losami (nieznany ojciec, nagła śmierć matki, strach przed wojną w Wietnamie) jest tak naprawdę bohaterem tej historii, tylko Owen. Inny niż amerykańscy chłopcy z prowincji - drobny, niepozorny, z cienkim, przenikliwym głosem (nigdy nie przeszedł mutacji), a mimo to obdarzony ogromną charyzmą, która sprawiała, że nikt z niego nie kpił i jego słowo było zawsze najważniejsze. Śmierć matki Johna, pięknej i egzotycznej na tle małego miasteczka Tabithy, miała wpływ również na Owena, który ją kochał bardziej od własnej matki. Niedługo potem Owen miał wizję, w której zobaczył szczegóły swojej śmierci i swoje nazwisko na nagrobku. Wbrew wszelkiej logice zaczął podejmować działania, na pierwszy rzut oka destrukcyjne dla niego - zrezygnował z Harvardu, związał swoją karierę ze znienawidzonym wojskiem i za wszelką cenę chciał dostać się do Wietnamu, mimo że jednocześnie chronił od wojska Johna. John jednocześnie próbował ze wszelkich sił uchronić Owena częściowo przed wojskiem, a częściowo przed samym sobą. Do tego wszystkiego Irving dokłada społeczne tło i świetne postaci drugoplanowe ze szczególnym uwzględnieniem rodziny - psotnych kuzynów i niepokorną kuzynkę, babcię - silną matronę, podporę społeczności miasteczka czy wrażliwego ojczyma-pedagoga.

Sarkałam w trakcie lektury, że Irving znowu eksploatuje te same wątki - stary dom, wypchane zwierzę (tym razem nie niedźwiedź czy pies, ale pancernik), nagła śmierć w rodzinie, praca nauczyciela; że z uporem męczy czytelnika amerykańską historią i polityką (Kennedy, Kuba, Nixon, Wietnam, Reagan, nikaraguańscy Contras); że w ogóle po co ja to czytam. Dla ustalenia zainteresowania prozą Irvinga - Świat według Garpa czytałam co najmniej 5 razy (i ładne kilka razy oglądałam film), zaś Hotel New Hampshire - ze dwa; nie wykluczam, że do obydwu jeszcze wrócę. Wtem dostałam w twarz sceną finałową, najważniejszą chwilą w życiu Owena i Johna, po której ten ostatni już tylko wegetuje, a nie żyje prawdziwym życiem. Warto przebrnąć przez kilkaset stron historii Ameryki, warto przejść przez powtarzające się wątki (chociaż Irving doskonale się nimi posługuje, bez klisz i kopiowania), bo tajemnica Owena, niepozornego syna kamieniarza, jest jednym z ciekawszych rozwiązań fabularnych w literaturze.

Inne tego autora tutaj.

#56

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 1, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 2