Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Irvinga czytam z rozpędu i nadziei, że sprzeda mi tak urokliwą historię jak niegdyś "Świat według Garpa". Niestety. Irving od lat sprzedaje, nieco zmieniając sztafaż, ciągle ten sam zestaw fobii i artefaktów - niepełna rodzina, samotny rodzic z dzieckiem, które umiera nagle i za wcześnie, niedźwiedź, śmierdzący stary pies i pisarz, szukający pomiędzy światem powieściowym, tym we własnej głowie i realnymi wspomnieniami.
Akcja "Ostatniej nocy" zaczyna się w latach 50. w New Hampshire, kiedy na skutek zbiegu okoliczności zostaje zabita Indianka, pomagająca w kuchni w tartaku. Kucharz włoskiego pochodzenia, Domenic i jego syn, Daniel, którzy niechcący śmierć spowodowali, uciekają, bo nie dość, że kucharz z nią sypiał, to jeszcze była konkubiną lokalnego szeryfa o mocno poszlakowanej opinii. Z pomocą jednego z drwalów, Ketchuma, którego z Domenikiem łączy mroczna przeszłość (i śmierć matki Daniela) zaczynają ponad 40-letnią pielgrzymkę, kiedy pod przybranym nazwiskiem uciekają przed ścigających ich szeryfem. Nawet w latach 90. nie ma żadnego problemu ze zmianą nazwisk, mieszkań, a nawet kraju - bo ostatecznie lądują w Kanadzie. Zostawiają po kolei wszystkich przyjaciół (i kochanki), które się przez ich życie przewijali; Domenic pracuje cały czas jako kucharz, a Danny zostaje pisarzem. Osią książki jest tajemnica sprzed lat, dzięki której zawiązała się przyjaźń Ketchuma i Domenica, ale dookoła tego owijają się historie napotkanych ludzi, domów, związków i sporo elementów amerykańskiej historii (wojna w Wietnamie, polityka Busha, atak na WTC).
Na nieco wyższym poziomie to książka o pisaniu. Danny do ostatniego rozdziału buduje historię, pisząc swoją ostatnią powieść właśnie o wydarzeniach "Ostatniej nocy", wybierając najważniejsze pierwsze zdanie, tworząc akcję z fragmentów, czasem od końca, żeby - jako zwieńczenie - napisać początek historii po tym, kiedy już doskonale zna zakończenie. Ta warstwa była cenna, zwłaszcza reakcja Domenica i Ketchuma na książki wydawane przez Danny'ego - oni pamiętali wydarzenia inaczej, czasem rozpoznawali więcej niż Daniel chciał napisać, czasem - mimo stwierdzenia, że wzorował się na jakieś rzeczywistej postaci - nie widzieli podobieństw. Klamrę zamykającą ostatni rozdział doceniam kompozycyjnie, ale całości powieści to nie ratuje.
Inne tego autora:
#71