Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Ann Cleeves - Stłumione głosy / Szklany pokój

Stłumione głosy

Lekarz kazał Verze trochę o siebie zadbać, zaczęła więc chodzić na basen w hotelu z siłownią, dość daleko od komendy i domu. Dużo się nie napływała, bo w saunie znalazła zwłoki kobiety (a patolog na widok pary wodnej użył słów, więc odcisków palców nie było). Kobieta - Jenny Lister - okazała się być kuratorką, zajmującą się adopcjami, uwikłaną jakiś czas wcześniej w sprawę, która zakończyła się zabójstwem dziecka. Vera oczywiście rzuca pływanie, a zaczyna śledztwo. Joe Ashwortowi rodzi się w międzyczasie trzecie dziecko, więc - teoretycznie - mniej chętny jest na przeciągające się nadgodziny, pracę w nocy, spotkania przy piwie w domu Very "dla podsumowania" po każdym dniu. Ale nie - lubi być prymusem, cały czas lawiruje między zirytowaną jego nieobecnością żoną a zirytowaną brakiem postępów w śledztwie szefową.

Szklany pokój (a w zasadzie taras przylegający) jest miejscem pierwszego morderstwa w książce, mieści się w posiadłości, do której przyjeżdżają pisarze, żeby pisać. Tuż przy plaży z muszlami, mnóstwo zakamarków, stara kaplica, ogród - sama bym pojechała pisać, tylko żeby nikt nie mordował.

Dla odmiany Vera trafia na miejsce zbrodni w zasadzie w chwilę jej popełnienia - przyjeżdża do Domu Pisarza na wybrzeżu w poszukiwaniu sąsiadki. Sąsiadka znajduje się szybko, niedaleko zwłok, dodatkowo z nożem w ręku, co dodaje pikanterii sytuacji. Zamordowano znanego krytyka literackiego, niespecjalnie lubianego w środowisku, a niedługo potem właścicielkę posiadłości, w której odbywał się kurs pisania kryminałów. Sceny zostały zaaranżowane na wzór utworów literackich, co - absurdalnie - ułatwiło śledztwo. Verę irytują wszyscy poza Ashtonem, a ten ostatni zakochuje się w chudej pisarce.

Inne tej autorki tutaj.

#35-36

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 9, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panie, kryminal - Skomentuj


Better Call Saul

Nie wiem, skąd wzięło mi się przekonanie, że "BCS" będzie komediową kontynuacją "Breaking Bad". Szybko, bo już po połowie pierwszego odcinka mi się to rozwiało, ale nie oznacza to, że serial jest zły. Nawet ostrożnie oceniłabym pierwszy sezon jako godnego następcę "BB", i ze względu na scenariusz czy postaci, i ze względu na filmowanie. To świat, o którym wiadomo, że nie będzie toczył się szczęśliwie już zawsze, bo rzecz się dzieje, zanim przedsiębiorczy a zdesperowany nauczyciel chemii odkrył, że świetnie mu idzie produkcja popularnego narkotyku. James McGill, pechowy adwokat z dyplomem z Wyższej Szkoły Tego, Owego i Prawa, ma gabinet za azjatyckim salonem mani-pedi (woda ogórkowa gratis i zniżka na pedicure) i usiłuje złapać jakiekolwiek, nawet byle jakie zlecenie, tylko żeby przeżyć. Braki formalne uzupełnia wyszczekaniem i tą niesamowitą dozą bezczelności, która pozwala mu wejść tam, gdzie go nie chcą. A nie chcą go wszędzie.

Z ekipy "BB" pojawia się epizodycznie kilku członków gangu meksykańskiego i nieco częściej Mike Ehrmantraut, czyściciel gangu, tutaj jako emerytowany policjant, rozwiązujący krzyżówki w budce parkingowej pod sądem.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 7, 2015

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 1


Ręce, które leczo #hermetyczne

Najpierw, podczas (wiem, jak to brzmi, ale naprawdę) przetwarzania wsadowego, błąd w zapytaniu. Mała paniczka, brakuje kolumny, drop table, create as select tak jak powinna wyglądać. Po czym, jednak, przedziwna awaria. Niby loguje, ale nie loguje, jak zrobię wstecz, to czasami się pojawia zawartość. Sprawy nie ułatwia, że rzecz się dzieje w iframe. Nade mną i TŻ jęczący Majut, bo na plac zabaw miał obiecane. Cholera wie, po czyjej stronie, serwer sesji działa w innych serwisach, z którymi współdzieli, w logach niewiele. Poprosiłam o kontakt z serwisem, który zarządza otoczką iframe'a, może jakaś awaria. Wreszcie TŻ znalazł błąd, dziwny, dotyczący zapytania. Pobrał dziecko na plac zabaw, a ja zostałam z logami. Zapytanie okazało się być w porządku, ale funkcja pobierająca wynik rzuca critical errorem. Przedziwne. Śledzę to, co robi przetwarzanie, przeglądam dane w tablicach, których dotyka. Wszystko jest. Zmian w kodzie nie było.

Poddałam się.

Poszłam wygarnąć śmieci z nadkuwetowego schowka, żeby TŻ je wywlókł na śmietnik. Święta w końcu. Cuda, wianki, wiaderko przeterminowanej farby, odmrażacz do szyb bez pryskadełka, gwarancja do ostatnio zepsutego trymera do brody razem z przypiętym paragonem, niepotrzebne wieszaki i rdzewiejący stojak do wina. I nagle strzał prosto w przysadkę czy co tam mam do kojarzenia: z jakiego użytkownika była utworzona tablica po dropnięciu? Hahaha, nie z tego, co trzeba. I jeszcze Burszyka wystraszyłam, jak gnałam do komputera sprawdzić \dt.

Wiesz, córeczko, mama jest takim detektywem. W komputerze.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 4, 2015

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 3


Ann Cleeves - Przynęta/Droga przez kłamstwa

Vera Stanhope jest brzydka - otyła, niezgrabna, ma problemy skórne, zwłaszcza jeśli zamienia workowate sukienki na poliestrowe spodnie (dostaje wtedy egzemy). Do tego jest wścibska i nietaktowna, dużo pije, ale łatwo nawiązuje kontakty. Absurdalnie czyni to z niej całkiem dobrą detektyw. Prywatnie jest niezbyt szczęśliwa - zdominowana przez ekscentrycznego ojca-obserwatora ptaków, nie miała szansy na ułożenie sobie samodzielnego życia. Kiedy umarł, odkryła, że nie bardzo nadaje się do bycia w związku, ale nieustająco prowadzi ze sobą monolog na temat potencjalnego macierzyństwa (że nie czuje potrzeby, ale może jednak coś w tym jest?). I, co nie dziwne, chciałaby być kochana. Nie jest specjalnie lubiana w pracy, ma problemy z delegowaniem zadań i w zasadzie jedyną osobą, której ufa, jest młody policjant, Jon Ashwort.

Jak na razie pierwsze trzy tomy[1] powielają pewien schemat - małe miasteczka, tajemnica sprzed lat i nagła konsekwencja tu i teraz.

Przynęta

Małe miasteczko na wzgórzach, tuż obok lokalni bogacze planują otworzyć ponownie zamkniętą jakiś czas temu kopalnię. Sprawę rozpoczyna samobójstwo jednej z farmerek, w zasadzie nie budzące podejrzeń, ale Anna, zaangażowana w badania ekologiczne na terenach mającej powstać kopalni, przyjaciółka nieżyjacej już Belli, uważa, że ktoś ją do tego zmusił. Kiedy ginie kolejna osoba - pracująca w ekipie ekologicznej młoda biolożka Grace - wiadomo, że dzieje się coś dziwnego. Vera pojawia się stosunkowo późno, wchodząc częściowo w świat swojego dzieciństwa - bywała w chacie ekscentrycznej naukowiec, w której teraz mieszkają prowadzące badania kobiety. Vera niedyskretnie wchodzi w świat układów między lokalną szlachtą w wiejskiej posiadłości, właścicielem firmy mającym romans, farmerami, a w tle pojawia się ponury szpital psychiatryczny.

Droga przez kłamstwa

Tym razem miasteczko nadmorskie, koło Hull. Vera zostaje gościnnie zatrudniona do ponownego przeprowadzenia śledztwa sprzed 10 lat. Została wtedy zamordowana nastoletnia córka lokalnego prominenta o nieco uszarganej opinii, rudowłosa i nielicząca się z innymi Abigail, znaleziona przez swoją najlepszą przyjaciółkę, córkę nagle nawróconego kuratora sądowego. Po latach okazuje się, że aresztowana za morderstwo kochanka ojca zamordowanej była niewinna, a zbrodniarz chodzi wolny. Vera ma problem, bo lokalny komisariat nie bardzo chce z nią współpracować, a ekipa prowadząca poprzednie śledztwo już nie pracuje w policji. Cała sprawa jest takim melancholijnym, mglistym snujem, w którym jedyną nie apatyczną osobą jest Vera.

[1] Chronologia tomów nie jest specjalnie istotna, aczkolwiek mam wrażenie, że niekoniecznie dzieją się w kolejności pisania - w tomie trzecim ("Ukryta głębia") asystent Very, gładkolicy Ashwort, spodziewa się dziecka, zaś w tomie pierwszym i drugim już je ma. EDIT: Z rozpędu przeczytałam "Ukrytą głębię" ponownie (oczywiście nie pamiętałam, kto zabił prawie do końca), okazało się, że Ashwort czekał na narodziny drugiego dziecka, więc dramatu chronologicznego nie ma.

Inne tej autorki tutaj.

#33-34

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 4, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panie, kryminal - Skomentuj


O gazach szlachetnych

Jedno z moich pierwszych wspomnień z nocnego Poznania to przejazd tramwajem ze Śródki w okolice Starego Rynku, gdzie mijało się budynki, zdaje się, seminarium Duchownego, na których wisiał neon JEZUS NA WIEKI. Czasem z nieczynną literą I. Bardzo mnie to odświeżało duchowo.

Wsparłam więc dzisiaj lokalny folklor niebagatelną kwotą prawie 120 zł, kupując bilet na wystawę, pocztówki i album "Nocny Poznań w blasku neonów", z czego album za niebagatelną kwotę 99 zł. Ale warto - i bilet, i pocztówkę, i album. Bilet - bo wystawa zaaranżowana jest fantastycznie - w wyciemnionych wnętrzach na rusztowaniach wiszą neony. Tak, żeby dało się nacieszyć oko, na odpowiedniej wysokości. Gaz syczy, tu i ówdzie mruga, tu coś się nie świeci. Jak kiedyś. Większości neonów już nie ma, kilka jeszcze można znaleźć pośród wyświetlaczy LED i podświetlanych reklam tego i owego - kino Rialto na Jeżycach, kino Apollo w Centrum, sklep z kapeluszami na Podgórnej czy chyba najbardziej znane Poznańskie Słowiki na Świętym Marcinie i AKUMULATORY, które zepchnęły w zapomnienie oryginalną nazwę akademika przy Kaponierze. Wiadomo, niedosyt - neonów w szczytowym okresie było ponad tysiąc, materialnie przetrwało niewiele. Dlatego warto album - w środku mnóstwo zdjęć starego Poznania, czasem jeszcze przedwojennego, czasem tego niesławnie PRL-owskiego, biednego, ale dzięki neonom chociaż nocą uchodzącego za metropolię.

Robimy wieczorny rajd przez metropolię w poszukiwaniu ocalałych neonów? Oczywiście, jak przestanie być tak, excuse le mot, radośnie wiosennie.

Bilety: 12 zł (normalne), 8 zł (ulgowe), dzieci poniżej 6 lat nie płacą (a były całkiem zainteresowane). Trzeba mieć gotówkę, również do sklepu z pamiątkami.
Wystawa [2019 - link nieaktualny] dostępna do 7 czerwca 2015 w Muzeum Narodowym.

GALERIA ZDJĘĆ, ale jak macie blisko, to koniecznie idźcie zobaczyć i weźcie rodzinę.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 2, 2015

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tagi: muzeum, sztuka - Komentarzy: 5



X-men: Przeszłość, która nadejdzie

Filmów o X-manach było wiele, nie różniły się bardzo - mutant, walka, mutant, walka, scena liryczna, mutant. Tym razem jest podobnie, na mutantów czyhają wykrywające je Sentinele, tyle że akcja przenosi się WTEM w lata 70., w których dzielny Wolverine, jeszcze z kościanymi szponami, ma przekonać Profesora Xawiera, że warto zakumplować się z Magneto oraz że trzeba uchronić Mystique przed próbą zabójstwa ówczesnego wroga mutantów, złego naukowca Traska. Zaczyna się niezbyt fortunnie, bo Wolverine budzi się obok gołej panny na łóżku wodnym (tak, wiadomo, jak to się skończy), ale szybko przechodzimy do punktu, bo pokazuje goły tyłek.

Efekty są świetne, zwłaszcza że Magneto ze swoją zdolnością oddziaływania na metal jest na wolności, co okazuje się bardzo widowiskowe na przykład w sytuacji, kiedy cała ekipa rządząca Stanów Zjednoczonych nieprzewidująco chowa się w metalowym safe-roomie w Białym Domu. Jak to w filmach z cofaniem się w czasie, łatwo o każde zakończenie - ot, zmieniła się przyszłość, bo coś zaszło w przeszłości. Tu zakończenie nie rozczarowuje, aczkolwiek lojalnie ostrzegam, że to film wybitnie rozrywkowy.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 31, 2015

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Wiktor Hagen - Granatowa krew

Chronologicznie pierwszy tom spraw nietypowego nawet jak na stołeczną policję komisarza Nemhausera; nietypowego, bo inteligentnego i refleksyjnego w przeciwieństwie do - umówmy się - dość nieskomplikowanych figur w osobie Maria, który sprawy rozwiązuje walnięciem pięścią w stół i wyzwiskami czy mocno uwikłanych politycznie lanserów telewizyjnych w sobie Albina Potockiego (z tych Potockich). A akurat w tej sprawie zmysł polityczny by się przydał, bo dorzucone "na górkę" przez enigmatycznego szefa śledztwo ociera się o tzw. kręgi - ludzi znanych z telewizji i pierwszych stron gazet. Przypuszczalnie przypadkowa śmierć żony znanego w PRL-u gwiazdora telewizyjnego, zamordowany syn podobnie znanego radiowca, samobójcza (ale czy do końca) śmierć autora bestsellerów młodzieżowych z lat 70. - Nemhauser szybko wyciąga wnioski, problem w tym, że naciski z góry nieustająco blokują śledztwo. Układy z PRL-u dalej się mają dobrze, mimo że minęło 30 lat. Lawirując między mniejszym a większym złem udaje się sprawę rozwiązać, chociaż narzędzie zbrodni jest co najmniej wydumane (jlqmvrynwąpr PB2 hemąqmravr qb cnxbjnavn ceóżavbjrtb, jljbłhwąpr h qryvxjragn mngehpvr pmnqrz).

Wątki rodzinne to z jednej strony sf (w ciągu kilku dni żona Nemhausera, Paula, wysyła CV, zostaje zaproszona na rozmowę i dostaje się na okres próbny do korporacji, serio?), z drugiej nieledwie "50 twarzy Greya" (ona zamiast pracować[1] urywa się do perfumerii, wraca z drogimi perfumami, on ją wącha i sugeruje, że zaraz ją zgwałci, albowiem gwałt to takie zabawne urozmaicenie pożycia małżeńskiego). Etyka samego Nemhausera też jest dość kwestionowalna - spuszcza łomot bandziorowi, który uderzył jego pomoc kuchenną z Ukrainy, ale chwilę potem prosi go o niekoniecznie delikatne doprowadzenie do pionu oszusta, który nabrał zaprzyjaźnioną sekretarkę komendanta.

[1] Organizacja życia rodzinnego w ogóle zaskakuje - Nemhauser gotuje, odprowadza dzieci, przyprowadza, dzwoni do lekarza, ma absorbującą pracę w policji oraz oprócz tego dość często fuchę w restauracji. Z kolei Paula nie pracuje zawodowo, na czarno pisze prace studentom za jakieś grosze, angażując w to niewspółmiernie dużo zasobów, ale to mąż się zwalnia, żeby ogarnąć zakupy, dzieci i życie rodzinne.

Inne tego autora tu.

#32

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 30, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panowie, kryminal - Komentarzy: 1


Projekt Jeżyce - Kochanowskiego

Kochanowskiego jest jedną z bardziej absurdalnych komunikacyjnie ulic na Jeżycach. Składa się z trzech oddzielnych kawałków - od Jeżyckiej do Poznańskiej jest jednokierunkowa, potem trzeba przejechać kawałek Poznańską, żeby z powrotem na nią trafić. Do Krasińskiego jest dwukierunkowa, po czym do Dąbrowskiego jest już jedno-, ale za to z dwoma pasami. Tutaj znowu - żeby jechać dalej, trzeba przejechać kawałek Dąbrowskiego. Między Dąbrowskiego a Słowackiego jest jednokierunkowa w stronę Słowackiego, ale już dalej, od Sienkiewicza - jednokierunkowa w stronę przeciwną. Za to nie trzeba zakręcać, bo ten kawałek jest prosty. To typowa ulica komunikacyjno-urzędowa (Policja, Urząd Miasta), chyba jedyna w okolicy, na której nie ma ani jednej restauracji czy pubu. Za to ma piękne kamienice, zwłaszcza w kwartale na rogu Słowackiego, za dawnym kinem Amarant.

GALERIA ZDJĘĆ (również inne ulice).

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota marca 28, 2015

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto, Projekt Jeżyce - Skomentuj


J. K. Rowling - Harry Potter i komnata tajemnic

No jest trochę lepiej, nie zaprzeczam. Harry spędza drugi rok w szkole, zaczynając od niedozwolonego przylotu zaczarowanym samochodem zamiast tradycyjnie pociągiem. Potem zamiast się uczyć, ucieka przed zainteresowaniem wiecznie lansującego się profesora Lockharta (gdyby to nie była powieść młodzieżowa, podejrzewałabym profesora o niepokojące ciągoty do nieletnich tej samej płci) oraz usiłuje odkryć, kto zamienia uczniów (oraz kota i ducha) w kamień i maże po ścianach. Największym problemem dla mnie jest cały czas ukrywanie informacji przez Harry'ego i spółkę, co powoduje, że dzieląc się wiedzą z takim profesorem Dumbledorem można by było tajemnice rozwiązać znacznie wcześniej.

PS Aktorstwo się poprawia w kolejnych filmach? Bo pierwsze dwa - drewno straszliwe. I niespecjalnie warto oglądać bez czytania, filmy są bardzo skrótowe.

Inne tej autorki tutaj.

#31/#6

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 26, 2015

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: sf-f, 2015, panie - Komentarzy: 7