Zmierzch ery DVD, upada sieć wypożyczalni Blockbuster. Niczym samotna wiosna gdzieś w Galii, pozostaje otwarty jeden oddział, gdzie właściciel decyduje się ze względów sentymentalnych przejąć sklep. Walczy o utrzymanie sklepu i pozostawienie ekipy pracowników, mimo wszechobecnego VOD i inflacji, jednocześnie usiłuje wyznać miłość swojej wieloletniej przyjaciółce i współpracowniczce, Elizie. Trochę komedia pomyłek, trochę historii sprzedażowych, trochę o przyjaźni, o rozstaniach i zmianach i o tym, że ludzie są różni. Niestety, jest to komedia absolutnie nieśmieszna, realizowana jak sitcomy w latach 90., przez 8 odcinków zaśmiałam się może trzy razy. Nie jest przy tym żenująca czy zła, tylko zwyczajnie nudnawa i niezabawna, zwłaszcza jeśli zestawi się ją z pokrewnym tematycznie “Superstore” czy “Brooklyn Nine-Nine” tych samych twóców.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 23, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Dziwna to historia, zlepek Verne’a i Whiteheada. Na plantacji trzciny cukrowej na Barbados ma majątek pan Wilde; niewolnicy są traktowani gorzej niż zwierzęta, bo zwierzęta mają wartość, a czarni nie. 11-letni George Washington Black marzy o śmierci, bo wprawdzie urodził się na plantacji, ale jego przyjaciółka i opiekunka, duża Kit, twierdzi, że jeśli się umrze, to się człowiek odradza w rodzinnym kraju, czyli w Dahomeju. Ale zamiast upragnionej śmierci Wash zostaje służącym brata właściciela, Christophera. Jest przerażony, ale okazuje się, że Christopher, który każe nazywać się Tyci, jest naukowcem i abolicjonistą, a chłopca traktuje jak człowieka. Odkrywa w nim talent do rysowania, uczy go czytać, wyjaśnia mu swoje eksperymenty, a kiedy w wypadku Wash zostaje okaleczony, dba o niego. Gdy Tyci dowiaduje się o śmierci ojca i oczekiwaniu rodziny, że przejmie od brata plantację, decyduje się na ucieczkę balonem, co rozpoczyna szereg przygód, mimo że za głowę Washa wyznaczona jest nagroda. Trafiają do Nowej Szkocji, gdzie Tyci opuszcza Washa, co rozpoczyna cały szereg zdarzeń, dzięki którym Wash sam zostaje naukowcem i ze wsparciem uroczej dziewczyny i jej ojca, przyrodnika, rozpoczyna w Londynie budowę pierwszego terrarium.
To opowieść trochę o roli przypadku, o zemście i przebaczeniu, kolonializmie i jego efektach. Są brutalne sceny, ale całość utrzymana jest raczej w tonie lżejszym, autor skupia się głównie na warstwie podróżniczo-przygodowej, mimo że w każdym momencie życie Washa mogłoby zakończyć się tragicznie.
#118
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 22, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, beletrystyka, panie
- Skomentuj
... spadł wczoraj. Dwa razy wpadłam w kontrolowany poślizg, bo musiałam pojeździć po mieście, jednak nie polecam. Dziś już wszystko się powoli roztapia, zdjęć nie mam, mam za to efekty całkiem ładnej niespodziewanej sesji z mgłą w roli głównej. Zamgliło się solidnie pewnej październikowej środy, kiedy jechałam do biura, przez co świat wyglądał jak zaprojektowany tylko w ramach pierwszego planu, zamiast drugiego było bliżej nieokreślone coś, czasem podświetlone słońcem gdzieś tam z góry. Stopniowo świat się wygenerował do końca, krańce wieżowców znów były ostre, a w pobliskim parku wróciły kolory.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 20, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 2
Historycznie, najpierw usłyszałam łagodną, klimatyczną płytę Marka Knopflera. Potem, zachwycona muzyką, obejrzałam film i do dziś pamiętam swoje rozczarowanie[1]. Potem okazało się, że film jest kultowy, chociaż dla mnie jedynym kultowym elementem jest ten mem. Wreszcie książka, w której autor wpuścił mnie na początku w maliny, po czym to te maliny okazały się być najciekawszą częścią opowieści.
Sama historia jest dość płaska. Brzydkim rodzicom rodzi się śliczna, choć niespecjalnie sympatyczna córka Buttercup (“Jaskier”, ale w tłumaczeniu jest oryginalne imię), zakochuje się w niej parobek Westley, kiedy dziewczyna wreszcie odwzajemnia, Westley stwierdza, że musi zasłużyć na jej miłość i oddala się po osiągnięcia, hajsy i gratisy, po czym wraca plotka, że zginął w starciu z piratami. Buttercup wpada w apatię, zgadza się wyjść za lokalnego władcę, który potrzebuje trophy wife, bo jest jej wszystko jedno (oraz książę daje jej do wyboru małżeństwo lub śmierć). Po czym zostaje porwana przez trójkę zawadiaków - Hiszpana, Turka i Sycylijczyka, którym w porwaniu dziewczyny przeszkadza zamaskowany bohater.
I to nie jest zła historia, ale sama w sobie byłaby dość przeciętna, tyle że autor obudował ją postmodernistycznymi aluzjami i notorycznym spoglądaniem przez czwartą ścianę (kartkę?), wyjaśniając w licznych przedmowach, śródsłowiach i posłowiach, historię pisania książki. I przez kilkanaście stron dałam się nabrać na to, że jest prawdziwym autorem był Floreńczyk, niejaki Morgenstern, a Goldman dokonał kreatywnego skrótu, bo oryginalna książka była przegadana i przeładowana historycznymi faktami o Florenie i odwiecznym konflikcie z Guldenem. Spoiler alert: Morgenstern, konflikt z jego prawnikami, wizyta we floreńskim muzeum, to wszystko jest tak sami fikcyjne jak Inigo Montoya, siłacz Fezzik i maszyna wysysająca życie. Waham się co do prawdziwości opisu spotkania autora ze Stephenem Kingiem.
EDIT [1] Wtem na HBO Max pojawił się film, taka sytuacja. Ostrożnie cofam słowa o rozczarowaniu, bo to jest naprawdę uroczy, bajkowy film z lekką dekonstrukcją i uśmiechem do widza (Peter Falk czytający tytułową baśń Fredowi Savage'owi). Oczywiście tych elementów dekonstrukcyjnych i postmodernistycznych jest w książce więcej, w filmie ograniczają się czasem do wszystkowiedzącego narratora, a wszystkie drastyczne rzeczy są dość wygładzone (poza sceną wciągnięcia Buttercup w ruchome piaski czy wysysaniem życia z Westleya za pomocą przyssawek na sutkach, tego się nie spodziewałam). Ale w warstwie dialogów to naprawdę zabawna rzecz, całkiem nieźle zagrana, z uroczą umownością plenerów i materiałem na memy.
#117
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek listopada 18, 2022
Link permanentny -
Tagi:
panowie, sf-f, 2022 -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 1
Nowa Zelandia. Dwójka niekoniecznie sprytnych, choć bardzo sumiennych policjantów - O’Reilly i Minogue (Kyle, nie Kylie) - po dość dziwnej akcji zostaje zaproszona przez swojego szefa, sierżanta Maakę, do super tajnego pokoju, zabezpieczonego kodem (jednocyfrowym, ale jednak; potem dorobi się weryfikacji głosowej i innych mechanizmów), gdzie dowiadują się, że ich zwierzchnik od jakiegoś czasu zbiera wszystkie zgłoszone przypadki zjawisk nadnaturalnych i właśnie zasilili supertajną komórkę śledczą. Przez następne 25 odcinków (i liczne filmiki, dostępne np. na Youtube), dzielni funkcjonariusze dokonują aresztowań i rozwiązują sprawy związane z Obcymi, zombie, podwodnymi potworami, Szatanem, duchami, nawiedzeniami, portalem czasoprzestrzennym, podróżami w czasie, potworami czy wilkołakami. Epizodycznie pojawiają się bohaterowie serialu Co robimy w ukryciu, bo - jeśli jeszcze się nie domyśliliście - mockumentary to dzieło Taiki Waititi i Jermaine Clementa.
Może nie jest to komedia bawiąca do łez, ale na swój spokojny, nowozelandzki sposób urocza i zabawna. O’Reilly to siła spokoju, Minogue niekoniecznie, zaś sierżant Maaka, z pochodzenia Maorys, to mistrz strategii i motywacji. Drugoplanowo pojawia się pechowy posterunkowy Parker, człowiek obdarzony brakiem wielu talentów oraz matką, która umie w sweterki.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 16, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Nie wiem jak Wy, ale ja nie byłam świadoma, że Astrid napisała książkę w stylu “Dzieci z Bullerbyn”, ale bardziej dojrzałą. Na szczęście mam przyjaciół, którzy o takich ważnych rzeczach wspominają, dzięki, siwo!
Na małą wysepkę Saltkråkan płynie rodzina Melkersonów, planują spędzić tam całe wakacje; dzieci - najstarsza, pełnoletnia już Malin, dwaj nastoletni chłopcy Niklas i Johan oraz najmłodszy Pelle - początkowo nie są zachwycone, bo chociażby dach chaty stolarza cieknie (“proszę o oznaki radości!”), ale szybko odkrywają uroki wyspy. Starsi chłopcy znajdują towarzystwo w chacie obok, gdzie mieszkają również nastoletnie Freddie i Teddie, zaś Pelle - uwielbiający zwierzęta, taki szwedzki Gerry Durrell - kręci się z małą Stiną i rządzącą wszystkimi nieco starszą Tjorven, która wszystko wie i wszystkich zna, a do tego ma pięknego psa Bosmana. To opowieść o idealnym lecie, pełnym wycieczek, przygód, psot, odstraszania zalotników starszej siostry, obserwowania #nieustającegopasmasukcesów złotej rączki Melkera Melkersona, wreszcie wnikliwego, choć nieco naiwnego obserwowania świata dorosłych - czasem niesłownych, skąpych i podstępnych, czasem uczciwych, dobrych i opiekuńczych. Zdarzają się sytuacje dramatyczne - dzieci uwięzione na morzu w czasie mgły; podejrzenie, że Bosman zagryzł królika i poranił owce; przykra sprawa z młodą foką, którą chciwy znalazca chciał sprzedać, mimo że obiecał ją dzieciom; wreszcie groźba sprzedaży chaty stolarza bogaczowi, który planował ją zburzyć. Oczywiście, spoiler alert, ze wszystkich opałów udaje się wyjść szczęśliwie, chociaż są miejsca, gdzie - jako współczesny rodzic - mam dreszcze (matka umierająca przy porodzie, sugestia zastrzelenia Bosmana, dzieci samotnie pływające łódką po morzu).
Słuchałam audiobooka z Youtuba, niespecjalnie polecam, bo osoba czyta głosem Cejrowskiego i prawie bez intonacji.
#116/#2
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 15, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2022, dla-dzieci, panie
- Komentarzy: 4
[maj 2018 - listopad 2022]
Zanim powiecie “Ale kiedy? Nic nie wspominałaś, że byłaś i to kilkukrotnie!”, niestety sama siebie rozczaruję, bo mówię o poznańskiej Malcie. Więc żadna egzotyka, ale i tak bardzo lubię. W studenckich czasach, kiedy mieszkałam w domu studenckim Politechniki Poznańskiej, to było moje ulubione miejsce na długie spacery, zwłaszcza w tym czasie, kiedy brak funduszy nie pozwalał na inne rozrywki (czytaj: często). Od tego czasu się sporo pozmieniało, na Malcie można nie tylko w spacery, ale i moim zdaniem najlepszą indyjską restaurację w Poznaniu, Ogród czasu, tor saneczkowy i narciarski, tor minigolfa, park linowy, kolejkę wąskotorową, karuzelę, Termy, Nowe Zoo czy ścieżkę w koronach drzew. Raz na kilka lat z Malty spuszczana jest woda, a na dnie znajdowane cudności (oczywiście dla wyrobionego widza); jeśli woda zostaje, widoki są przepiękne.
GALERIA ZDJEĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 14, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
malta
- Skomentuj
Tu nie miało co pójść źle - Stanley Tucci w roli eksperta kryminalistyki Grieffa, który czeka na wyrok śmierci za zamordowanie żony, a z nudów rozwiązuje sprawy kryminalne oraz David Tennant jako sympatyczny pastor Harry, który dla ratowania syna decyduje się na zbrodnię. Niestety, źle poszło wszystko mimo świetnych aktorów, zgrabnie rozegranych cliffhangerów, doskonałych dialogów. To niby czarna komedia, ale zupełnie nieśmieszna. Oba wątki wiążą się ze sobą tak pretekstowo, że bardziej nie można - do osadzonego w więzieniu eksperta zgłasza się dziennikarka, że wywiad, ale tak naprawdę chce jego pomocy w celu odnalezienia przyjaciółki, która wysłała do niej tajemnicze zdjęcie telefonem i się nie odzywa od tego czasu. A nie odzywa się, bo siedzi przykuta do rury w piwnicy pastora, gdzie wpadła po przepychance o pendrive’a, na którym była dziecięca pornografia; według niej należała do syna pastora i nie dawała sobie wytłumaczyć, że to własność kościelnego. Nic tu się nie klei, ani czasowo, ani logicznie, a w pewnym momencie akcja wchodzi w groteskę. Mimo jaśniejszych momentów - złotousty Dillon, współosadzony morderca kanibal, ciekawe zagadki kryminalne - całość jest tak toporna, że uważam 4 godziny, jakie poświęciłam na oglądanie serialu, za stracone.
Serial wpisuje się w nurt romantyzowania zbrodni i zbrodniarzy. Dillon jest uroczy, ale to bezlitosny psychopata; Grieff sam wielokrotnie wspomina, że jest zaskoczony tym, że ludzie traktują go jak bohatera, mimo że przyznał się do zabójstwa i okaleczenia ciała żony; pastor i jego żona bez zmrużenia oka rozważają zabicie zakładniczki, bo to najbezpieczniejsze dla nich. Nie wierzę w czystość motywów dziennikarki, która niby się Grieffem brzydzi, ale jest jednocześnie zafascynowana. Jak na pastisz gatunku, całość jest zbyt serio, jak na celowy zabieg dla zainteresowania widza, to za bardzo cyniczne.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 13, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 2
To była pierwsza książka Witkowskiego, której nie dałam rady skończyć i to nie dlatego, że to zbiór opowiadań. Nieustająco lubię język, wnikliwą, ironiczną obserwację świata przez kogoś “trochę z boku” (aczkolwiek, co ciekawe, nie ma tu żadnych nawiązań do nieheteronormy), niektóre z historii były ciekawe i - co zwykle mi przeszkadza w opowiadaniach - nie urywały się nagle, tylko tworzyły całość z finałem. Niestety, nie przedarłam się przez ostatnie opowiadanie (niedokończoną powieść), w której narracja przeskakuje bez żadnego ostrzeżenia między różnymi osobami, opowiadającym niezależne od siebie historie. Zwyczajnie mi się odechciało, bo czytałam po dwie-trzy strony, odkładałam, zapominałam, wracałam i wreszcie dotarło do mnie, że po co się męczyć.
”Grosz” to chaotyczny monolog przewrażliwionego hipochondryka o wizycie u lekarza. “Kolaboracja” opowiada pijacko-oniryczną historię wyjazdu syna i ojca Witkowskich do socjalistycznej Rosji. “Mosina” to wspomnienie z wizyt u babci w podpoznańskiej mieścinie, którą - tak się składa - mam za miedzą. “Pierroty” są również podróżniczo-wspomnieniowe - mały Michał jedzie z rodzicami na wymianę do Lipska i śpi w opuszczonym na czas wakacji akademiku niemieckich studentek. Króciutkie “Na gapę do raju” to Międzyzdroje zimą, twórczo rozwinięte w “Drwala”. “Kamera” to etiudka o amatorskim nagraniu z rodzinnego grilla. “Po sezonie” i niedokończone “Psie pole” zlały mi się w jedno, małe miasteczko, urywana narracja, raczej szkice niż pełnoprawne historie.
Inne tego autora.
#115
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek listopada 11, 2022
Link permanentny -
Tagi:
2022, beletrystyka, opowiadania, panowie -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Enola ma 16 lat, od małego wychowywała ją ekscentryczna matka, która - zamiast haftu, manier i układania kwiatów - uczyła ją sztuk walki, chemii, szyfrów i innych rzeczy, niezbędnie potrzebnych poszukiwaczowi przygód, a nie XIX-wiecznej pannie na wydaniu. Wtem matka znika, więc w posiadłości pojawiają się dwaj starsi bracia Enoli - Sherlock i Mycroft, tak, z tych Holmesów. Niestety, zamiast wciągnąć ją do pracy detektywistycznej, bracia planują oddać ją do rygorystycznej szkoły dla panien. To rozpoczyna ciąg ucieczek i pościgów, podczas których Enola spotyka młodego lorda Tewkesbury, który dla odmiany ucieka przed wcieleniem do wojska. Niby nie, ale oczywiście między młodymi iskrzy, młoda dama rozwiązuje więc nie tylko tajemnicę zniknięcia matki, ale i powód, dla którego ktoś wynajął płatnego mordercę do zgładzenia młodego lorda. W drugiej części Enola rozwiązuje zagadkę zaginięcia młodej robotnicy z fabryki zapałek, odkrywając przy okazji kulisy eksploatacji kobiet w fabrykach.
Obie “Enole” to bardzo przyjemne, niezobowiązujące kostiumowe filmy rozrywkowe z nutką postmodernizmu. Dużo pościgów, naparzanek, nadludzkim wysiłkiem, trochę zagadek, sporo humoru, mnóstwo puszczania oka do widza, lekka drwina z kanonu - czego tu nie lubić. No, ja nie polubiłam trzech rzeczy: głosu Millie Bobbie Brown, która gulgocze przez nos, złego słowa nie powiem o jej grze aktorskiej, bo jest świetna, ale słuchać jej nie mogłam; drewnianego Cavilla, który dysponował już większą ekspresją w “Wiedźminie”; wreszcie tego, że z poczciwego inspektora Lestrade’a zrobili zwyczajną szmatę.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 9, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj