Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o beletrystyka

Jojo Moyes - Zanim się pojawiłeś

Louisa z dnia na dzień traci ulubioną pracę w kawiarni, zmuszona jest więc szukać nowej. Nie ma specjalnie żadnych kwalifikacji poza otwartością i dobrą wolą, więc perspektywy nie są szerokie, ale ostatecznie znajduje stanowisko opiekunki osoby z paraliżem czterokończynowym. Sparaliżowany Will przed wypadkiem był rzutkim biznesmenem, z piękną narzeczona i znaczącą kasą na koncie, teraz jednak jest nastawiony do świata wrogo, bo nie ma opcji na wyleczenie; Lou nie jest zachwycona, ale rodzina potrzebuje pieniędzy, więc zaciska zęby. Dodatkowo, po jakimś czasie, dowiaduje się przypadkiem, że została zatrudniona w ukrytym celu - Will planuje za pół roku wyjazd do Szwajcarii w celu wspomaganego samobójstwa, a ona - młoda, energiczna, zabawna - ma go od tego pomysłu odwieść. Nie lekarz, nie ksiądz, nie narzeczona, nie rodzina; łatwo się domyślić, że wszystko zawiodło, a presja, pod jaką Lou została bez jej wiedzy postawiona, jest ogromna.

Można do tej książki podejść na dwa sposoby - albo się zżymać, bo klisza kliszą pogania, zabawna przypadkowa dziewczyna pokazuje osobie z paraliżem, że mimo wszystko życie jest piękna, a sama też przy okazji rozpracowuje swoją traumę sprzed lat, albo można cieszyć się sympatyczną lekturą, nieco przypominającą książki Marian Keyes. Ja wybrałam drugą opcję, może nie jestem specjalnie wyrafinowaną czytelniczką, ale chyba zwyczajnie potrzebowałam takiej feel-good (mimo tematyki) lektury. Szczególnie lubię te kawałki o rodzinie Clark - złośliwej, ale czułej siostrze, bałaganiarskiej matce opiekującej się dziadkiem z demencją czy wycofanym, ale kochającym ojcu. Nie wykluczam lektury kolejnych tomów cyklu.

#88

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek października 25, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Leni Zumas - Czerwone zegary

Bardzo bliska nam dystopia - w USA, po obaleniu Roe vs. Wade w 2022, szybko uchwalono prawa zarodka na równi z prawami człowieka, gdzie za aborcję, pomoc w aborcji czy nawet wiedzę o tym, że ktoś chce aborcji dokonać, ląduje się w więzieniu (nawet nieletnie). Cztery bohaterki - Córka, Żona, Biografka i Znachorka - opowiadają o swojej rzeczywistości. “Córka”, nastoletnia Mattie zaszła w ciążę, której nie chce, bo sama została oddana do adopcji i chociaż żyje w szczęśliwej rodzinie, nie chce narażać potencjalnego dziecka na to, przez co sama przeszła. “Żona”, Susan, nie pracuje, zajmuje się domem i dwójką dzieci (trójką, jeśli liczyć toksycznego i nie zainteresowanego rodziną męża); rozpamiętuje macierzyństwo i usiłuje przypomnieć sobie szczęśliwszą siebie sprzed zostania matką. “Biografka”, Ro, spisuje w wolnym czasie historię dziewiętnastowiecznej polarniczki z Wysp Owczych, a na co dzień pracuje w liceum, uczy Mattie i przyjaźni się z Susan, żoną jednego z nauczycieli. Ro rozpaczliwie usiłuje zajść w ciążę, zanim wejdzie w życie zakaz wspomagania rozrodu u osób samotnych, bo tylko heteroseksualne pary mogą starać się o dziecko. Wreszcie “Znachorka”, Gin, ekscentryczna samotniczka, trzymająca się daleko od ludzi, ale w razie czego pomagająca kobietom w różnych sytuacjach, staje się wspólnym mianownikiem łączącym wszystkich, kiedy zostaje oskarżona o “spędzanie płodu” przez eks-kochankę, zastraszoną przez męża.

Uwspółcześniona, łagodniejsza wersja świata z “Opowieści podręcznej” - tu kobiety mogą jeszcze pracować, ale ich prawa są zawieszone, kiedy pojawia się kwestia rozrodu, wszak komórka ma takie sama prawa jak matka. To, co wspólne, to władza mężczyzn - każda z kobiet jest w sytuacji gorszej niż mężczyzna, który nie zachodzi w ciążę, który może zniknąć, kiedy dokona się zapłodnienie, którego głos jest bardziej słyszalny niż nawet najsilniejszy głos kobiety czy wreszcie konstytuuje rodzinę. Spoiler alert: mimo drakońskich kar wcale nie rodzi się więcej dzieci, zaskakujące.

#86

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek października 22, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie, sf-f - Skomentuj


Ali Smith - Przypadkowa

Lata 2010. Rodzina Smartów spędza wakacje w Norfolk, nie są jednak specjalnie szczęśliwi, choć utrzymują pozory. Wynajęty dom jest straszną ruiną i Eve - matka - wprawdzie usiłuje odzyskać wpłacone pieniądze, ale decyduje, że zostaną na całe lato; i tak zaszywa się w szopie w ogrodzie, gdzie pisze kolejną popularną książkę, chociaż już jej to nie bawi. Jej drugi mąż, Michael, doktor literatury, wymawia się pracą, żeby wracać do miasta, gdzie sypia z kolejnymi studentkami (i nie tylko), nudzi go spędzanie czasu na prowincji, gdzie nikt nie docenia jego erudycji. 12-letnia Astrid brzydzi się domem, a nudę zabija nagrywając na kosztowną kamerę wschody słońca i analizując wszystko, co widzie. Wreszcie 16-letni Magnus, do niedawna oczko w głowie mamy, genialny matematyk, jest na skraju załamania - żart, który zrobił, żeby przypodobać się popularnym kolegom, zakończył się samobójstwem koleżanki ze szkoły. I w tym momencie pojawia się tajemnicza Amber, która zaczyna rozmawiać ze wszystkimi. Eve myśli, że to studentka Michaela, i stara się traktować ją mimo niechęci z szacunkiem, Michael, że fanka powieści Eve, nie dziwi go więc, że nie interesuje się nim jako samcem, Astrid się w niej od razu zakochuje i uważa za swoją najlepszą przyjaciółkę, a Magnus - po tym, jak przerwała jego próbę samobójczą - zaczyna z nią sypiać. Ten dziwny układ, podawany w narracji każdej z czterech osób - trwa kilka tygodni, po czym nagle się kończy, kiedy Eve wyrzuca Amber, trochę bez pointy, trochę w sytuacji pozwalającej na świeże rozpoczęcie dla każdego członka rodziny.

Dziwna powieść, nie rozumiem jej fenomenu i obecności na listach nagradzanych. Amber, tytułowa Przypadkowa, jest dziwna. Nieskrępowana konwenansami, czasem niegrzeczna, nadszczera tupeciara wchodzi do letniego domu i zostaje, dopóki jej to pasuje. Problem w tym, że nie ma wyjaśnienia - poza przypadkowym zdarzeniem w finale - po co się pojawiła, jaki miała cel i czy to, co zrobiła w londyńskim mieszkaniu Smartów, było od początku zamierzone. Dobrze się czyta, chociaż miejscami krindż przeplata się z sytuacją bez wyjścia, ale chyba niekoniecznie coś z tej lektury zostaje.

Inne tej autorki.

#82

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 14, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Jami Attenberg - Ja

Andrea nie umie w stabilność. Nie jest w związku, co stanowi sporą bolączkę dla jej matki, nie lubi swojej pracy w agencji, chociaż wykonuje ją sprawnie, unika tego, co trudne, izolując się od brata i bratowej, którym urodziła się córka z nieuleczalną chorobą rozwojową. Wprawdzie rzuciła chętnie brane narkotyki, ale dalej zdarza jej się za dużo pić, imprezować i wracać z przypadkową podrywką z imprezy. Była w dłuższych związkach, ale za każdym razem kończyło się źle. Mobbowana przez charyzmatyczną wykładowczynię zarzuciła studia artystyczne, jedyną pozostałością są kolejne bloki ze szkicami widoku z okien jej nowojorskiego mieszkania. Ale tak naprawdę w stabilność dookoła niej nie umie nikt - związek jej brata się sypie, bo patrzenie na wegetację dziecka skazanego na śmierć nie łączy ludzi, jej matka po tym, jak ojciec przedawkował kilkanaście lat wcześniej, nie pozbierała się, a pustkę zatyka działalnością aktywistyczną, przyjaciółka po wymarzonym ślubie i pięknym dziecku odkrywa, że ani jej przystojny mąż jej nie kocha, ani ona jego. Co musi się zdarzyć, żeby zaczęła sobie układać życie i czy w ogóle to możliwe, kiedy ma się taki bagaż i 40 lat?

Na okładce oczywiście wydawca udaje, że to lekka książka dla kobiet, informując o “zjadliwie komicznym stylu” narratorki. Otóż nie, to nie jest Bridget Jones, tylko chaotyczna, dygresyjna opowieść o tym, że dysfunkcyjne dorastanie, przypadek czy wypadek losowy mogą wpuścić człowieka w taki kanał, że wyjście z tego jest co najmniej trudne, jeśli nie niemożliwe. Finał daje nadzieję, że Andrea poustawia sobie priorytety, z drugiej strony, czy będzie to już sytuacja “na zawsze”, nie wiadomo. Ale tak samo ma każdy - brat, przyjaciółka, matka, były kochanek, współpracowniczka, nie wiadomo.

#81

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 10, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Uzodinma Iweala - Ani złego słowa

Niru jest synem nigeryjskich emigrantów, mimo wysiłków rodziców czuje się już Amerykaninem. Kończy liceum z całkiem niezłą lokatą, ma zapewnione stypendium na Harvardzie, bo do tego świetnie biega. Kiedy odkrywa, że podobają mu się inni chłopcy, ultrareligijne wychowanie wpędza go jednak w ogromne poczucie winy, a gdy ojciec znajduje zainstalowaną przez przyjaciółkę w żartach appkę do randek, wpada w kłopoty. Ojciec wysyła go do Nigerii do kościoła, żeby lokalny kapłan wybił mu z głowy te grzeszne myśli. Komformistycznie, Niru się modli, obiecuje, bo chce wrócić do normalności, szkoły, treningów i przyjaciół, zwłaszcza z Meredith, która niechcący wpędziła go w kłopoty. Jego stłumione uczucia jednak wychodzą na jaw i z drugiej części, w narracji Meredith, już wiadomo, że skończy się to tragedią.

Z jednej strony purytańskie, wsteczne środowisko emigrantów, twarda rodzicielska miłość, sugeruje narastający u bohatera konflikt, bo widzi, jak bardzo różni się narracja ojca od tego, co oferuje współczesna rzeczywistość sporego miasta w Stanach. Z drugiej - to właśnie ta amerykańska codzienność doprowadza do dramatycznego finału, którego się nie spodziewałam. To trafna, smutna opowieść o dojrzewaniu, homofobii, destrukcyjnym wpływie religii, wpływowi grupy równolatków i rasizmie; nie jest może nowatorska, ale pozostaje w pamięci.

#78

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota października 5, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Izabela Morska - Znikanie

Autobiograficzna, reportażowo-beletrystyczna opowieść o tym, jak to jest być chronicznie chorą w Polsce. Autorce zaczynają drętwieć ręce, na tyle mocno, że traci w nich władzę. Do tego z czasem dochodzą kolejne niepokojące objawy, straszliwy, wyniszczający ból, naturalnie więc udaje się do lekarza, licząc na to, że dostanie dobrą i szybką diagnozę, leki i będzie jak nowa. Tyle że nie. Przerażający opis długotrwałej, często jałowej walka z systemem służby zdrowia, niechęć lekarzy do zajmowania się tym, czym powinni, czymkolwiek, co wymaga większej wiedzy lub wyjścia poza schemat, kolejki do diagnostyki - to wszystko w teorii można obejść, a to po znajomości, a to płacąc horrendalne rachunki prywatnie, a to szukając lekarza, który będzie skłonny wystawić skierowanie. Tu nie liczy się, kim była zdrowa Izabela - naukowczynią, pisarką, córką, osobą nieheteronormatywną, tu liczy się, czy jest pokorna i nie kłóci się z lekarzem, czy wychodzi sobie diagnozę i doczeka operacji i czy pozbawiona władzy w rękach będzie w stanie zarabiać, wreszcie - czy ta cała choroba to nie histeria, co w pewnym momencie jest zasugerowane z wyżyn lekarskiej wszechwiedzy. W tle autorka wraca do choroby i śmierci matki, unikania tematu, niewłaściwych diagnoz i niejako dziedziczności tematu chorób. Analizuje też stosunek otoczenia do osoby chorej, pierwszą aktywną falę wsparcia, rozmywającą się z czasem, bo ileż to można chorować; przełamywanie barier wstydu i obawy przed proszeniem o pomoc; indolencję systemu, gdzie bez papierka nie ma żadnego wsparcia, a chora jest uznawana za sprawną.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 30, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj