Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
W 2024 było czytane. Przeczytałam i przesłuchałam 122 książki, a w tym 30 audiobooków, aczkolwiek szczerze przyznam, że audio tylko jako tło do grania w grę (Travel Town, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie) czy obróbki zdjęć, więc niespecjalnie wymagające. Przy wymagających się poddałam, nie weszło mi kiedyś ulubione “Niebo w płomieniach” Parandowskiego czy nawet zabawne “Moje przygody z wojskiem” Brandysa (ale może dokończę), natomiast nie planuję kończyć “Atlasa zbuntowanego” Ayn Rand, bo to pretensjonalny a nudny tekst dla Młodych Ambitnych, podobnie jak poddaję się z “Na tropach Smętka” Wańkowicza, która to pozycja nie dość, że jest polityczną agitką, a dodatkowo zwyczajnie mierzi mnie protekcjonalność narratora w stosunku do jego wszak ukochanej córki. Wracając do książek z wyboru, 13 krajów - najwięcej pozycji brytyjskich, rodzime i z USA ex-aequo, a już drobiazgi z Kanady, Irlandii, Czech, Danii, Hiszpanii, Islandii, Meksyku, Rosji (ale anty-Putinowskiej) i Szwecji. Dwa razy tyle książek pisanych przez kobiety niż przez mężczyzn! W tym roku tylko top najlepszych, jak ciekawe jesteście tych second-best, dajcie znać. A, przeczytałam też Ulissesa, możecie mnie dotknąć, ale don't try this at home. W tym roku nie planuję nic tak "ambitnego", z tym Proustem żartowałam.
W 2024 było podróżowane i to grubo. Luty w Libercu, do którego planuję wrócić już w czerwcu (do Liberca, nie do lutego, luty ma tylko tę zaletę, że jest krótki), w maju był powrót na Rugię, którą się na razie chyba nasyciłam i niespodziewanie Praga w roli przewodnika szkolnej wycieczki. Czerwiec to cudowna Andaluzja, ponownie już w kwietniu!, w sierpniu zaś Lizbona i Porto. Do tego krótkie wypady do Goerlitz, Frankfurtu nad Odrą i Berlina (dwa razy!). Niestety to oznaczało w zasadzie brak wyjazdów w Polsce, nawet drobnych, smuteczek.
W 2024 było też oglądane, nie aż tak dużo jak czytane, ale w tym roku najlepiej spędziłam czas przy:
Nie mam żadnych ambitnych planów na ten rok, książek do czytania mi raczej nie zabraknie, bo i stosiki w domu i na kindlu, a i dilerzy nie zawodzą (kto wie, ta wie :-*). Rozważam od kilku lat wyjazd na Morawy i do Austrii, przygarnę polecenia z tamtych okolic. I oby nam się w nowym roku, ZOZS.