Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o porto

O dostępie do wody

[11-13.08.2024]

W Porto nie było aż tak gorąco, ale na tyle, żeby z przyjemnością pomyśleć o kąpieli i plażingu. Odwiedziłam kilka plaż na północ od ujścia rzeki Duoro i nie byłam rozczarowana.Przy kamienistej Praia do Aquário jest przyjemny bar, gdzie drinki i przekąski, podobno dobre miejsce na zachody słońca. Tego dnia było śmiesznie, bo chłodno w samym Porto - rano mgły i temperatura poniżej 25 stopni, a nad oceanem ściana gorącego powietrza przy nieco zachmurzonym niebie. Nieco na północ, za Praça de Gonçalves Zarco, jest przepiękna piaszczysta, i jak mówię, że piaszczysta, to uczciwie, drobny złoty piaseczek, Praia Internacional. Są muszelki, a ludzie zbierają do wiaderek jakieś jadalne tałatajstwo ze skał. Tu trafiłam na słonko, które w pewnym momencie zaczęło się zasnuwać surrealistyczną mgłą, bez straty na temperaturze, zakrywając okrągły budynek Porto Leixões Cruise Terminal i dochodząc do Castelo do Queijo (tak, naprawdę nazywa się to Zamek Ser). Protip: można za nieduże pieniądze parkować pod rondem. Na wybrzeżu też trafiliśmy do najlepszej śniadanowni w Porto (o innych niebawem), tuż przy parczku Jardim do Passeio Alegre. Nastolatka była obiektem westchnień pięknego labradora, który próbował pozbawić ją pieczywa, na szczęście bez efektu. Opodal kończyły trasę zabytkowe drewniane tramwaje, można było oglądać bez przerywania posiłku.
Adresy:

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 14, 2024

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: porto, portugalia - Skomentuj


Porto - Jardins do Palácio de Cristal

W ubiegłym roku odkryłam, że do Lizbony da się polecieć z Poznania i w Lizbonie da się miło spędzić czas, ale do tego wrócimy. Na dobry początek z Lizbony pojechałam do Porto, bo nie byłam. I powiem Wam, że jak L. jest piękna, majestatyczna i ogromna, tak Porto ma klimat - i to dosłownie - jest o te robiące różnicę kilka stopni chłodniej), jest mniejsze i takie do życia. Znalazłam tzw. duplex - oddzielny piętrowy domek z jednym apartamentem w środku, który z wad miał mnóstwo schodów, ale znacznie więcej zalet: balkon z widokiem, przemiłego właściciela, który przygotował listę must-have w mieście (dzięki czemu mogę podsumować, CNW) oraz doskonałą lokalizację kilkaset metrów od przepięknego parku z Widokiem (“W” zamierzone).

W parku wprawdzie nie ma już Kryształowego Pałacu, który w latach 50. zastąpiła hala identyko jak poznańska Arena, ale są pawie, kury, kaczki, gęsi, brzydkie gęsi i mewy. Oraz z jednej strony widok na zabytkową dzielnicę Ribeira i Vila Nova de Gaia po przeciwnej stronie Duoro, z drugiej fantastyczny widok na Ponte da Arrábida, piękny o poranku (czasem we mgle), piękny o zachodzie słońca. I ten park jest taki codzienny, rano biegacze i zraszacze, wieczorem piknik, para uprawia akrojogę na kocu, dzieci biegają za ptactwem, kwiaty, trawa, a po zapadnięciu zmroku kino letnie w sobotę. Chodziłam bladym świtkiem, rodzinę zabrałam na zachód słońca, b. zadowolona. Nie ma tłumów, nie trzeba biletów.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 7, 2024

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: portugalia, porto - Skomentuj