Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Wioletta Grzegorzewska - Tajni dyrygenci chmur

Lola, zwana przez ojca Lolitką, mieszka na wsi przy gierkówce. Dwie izby w domu wymurowanym przez dziadka i zaborczo chronionym przed nowoczesnością - woda w studni, wychodek na podwórku, codziennie trzeba rozpalić w piecu, żeby zagrzać wodę. W kuchni dziadek i babcia, w pokoiku rodzice, Lola ucieka na strych, chyba że zimno, to śpi kątem u rodziców. Wiejska szkoła, do której trzeba dojechać, zimno czy ciemno, łączone klasy, bo za mało dzieci po wioskach. Brudno i ubogo, Lola marzy o nowych rzeczach, żeby nie udawać, że jedna z dwóch wyprasowanych bluzek jest elegancka, marzy też o zjedzeniu czegoś innego niż bieda-żurek. Ojciec portier w fabryce papieru, hobbystycznie wypycha zwierzęta i już za pieniądze robi innym remonty, kiedy zdarzają mu się chwile trzeźwości. Załamana swoim życiem matka, uciekająca w sen i samotność. I nie, rzecz się nie dzieje w latach 60., Lola jest prawie moją równolatką. Ojciec odsiadujący w areszcie za ucieczkę z wojska, Czernobyl, samotny miesiąc w szpitalu, bo matka nie ma jak przyjechać ze wsi, zagrażający pedofil, morderstwo ciotki, pierwszy wyjazd na kolonie, gdzie do Loli dociera, że jest społecznym dzikusem, bo grać w karty (w tysiąca) nauczyła się w domu.

To nie jest jednak książka rozliczeniowa, bo mimo dramatycznych wydarzeń narratorka szuka we wszystkim magii i koloru. Żyje w świecie marzeń, gdzie zwyczajne wydarzenia - nawet mgła za oknem - są preludium do czegoś specjalnego, nawet jeśli finalnie nic się nie wydarza. Robi to, co robiła normalna nastolatka w latach 80. - układa kwiatki pod szkłem (u mnie to się nazywało “sekrety”), czyta Świat Młodych i książki z biblioteki. Owszem, widać, że nie wszystko jest w porządku: ma picę - zjada wapno ze ścian, nitki i inne drobne rzeczy, zaczyna się samookaleczać, ale lekarz szczęśliwie to wychwytuje. Najciekawsze chyba są nieledwie etnograficzne obserwacje świata wiejskiego, nie do końca rozumie, co się dzieje, ale przyjmuje wszystko jako normalność, po prostu tak jest świat zbudowany. Mam wrażenie, że podobne wątki pojawiały się w “Gugułach”, klimatycznie na pewno obie książki są podobne.

Inne tej autorki.

#55

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 3, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Komentarzy: 1

« O Pszennej Wólce - Monika Szwaja - Nie dla mięczaków »

Komentarze

Theli
Wygląda jak wieś moich dziadków (tyle, że wodę ze studni mieli w kranach w domu, nawet ciepłą jak się wcześniej bojler włączyło). I może dlatego, że spędzałam tam tylko wakacje, uwielbiałam żurek na śniadanie, nie przeszkadzało to, że wychodek był na podwórku, a na strychu nie było ogrzewania.

Skomentuj