Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Jakub Małecki - Nikt nie idzie

To książka o znikaniu i o tym, co zostaje po zniknięciu. Marzena poznaje Antoniego, mają syna, coś z nim jest nie tak chyba; Antoni - pilot myśliwców - ginie, kiedy Klemens ma rok. Po Antonim zostaje ogromna wyrwa w życiu obojga, załatana prowizorycznie albumem z wycinkami, który zawsze ze sobą nosi Klemens. Olga od zawsze kocha Igora, ale pewnego dnia odrzuca oświadczyny i wyprowadza się ze wspólnego mieszkania. Po Igorze zostaje jej album ze zdjęciami, który maniakalnie przegląda i zastanawia się, co było, gdyby. Los rzuca Olgę niespodziewanie w miejsce, gdzie może zaopiekować się Klemensem, kiedy Marzena traci przytomność na ulicy. To wszystko obudowane jest taką masą detali, które wzajemnie wszystko ze sobą łączą, nawet jeśli pozornie do niczego nie prowadzą - bilet na lot balonem, fortepian z kaliskiej fabryki, tatuaż. Każdy z bohaterów jest unikalny i żywy. Czytelnikowi znika finał opowieści, która wtem urywa się, pozwalając - jak w życiu - postaciom wrócić do anonimowości codziennego życia. Nieco zmienionym przez to, co się stało. Bardzo ładna, bardzo trudna do opisania książka.

Inne książki tego autora.

#63

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 9, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Igerspoznan Photowalk - Łazarz

[23.04.2020]

Znajdowanie znajomych, kiedy się już nie ma 20 lat i nie wychodzi co wieczór na miasto, a do tego jest introwertyczką i domatorką, jest nieco skomplikowane. Dlatego bardzo cenię sobie spotykanie się z ludźmi, których - uwaga - poznałam przez Instagram. Piękny sobotni poranek, przez Łazarz, który niby znam, ale nieustająco odkrywam nowe, urokliwe zakątki, przeprowadził mnie (i tylko) Zbyszek, przewodnik i znawca Poznania. Park Wilsona, niemieccy architekci, ukryta willa na Limanowskiego, dolny Łazarz i górny Łazarz, trochę historii i sporo ciekawostek; trochę pokręciliśmy się po klatkach schodowych i podwórkach, trochę po ulicach, bardzo miłe przedpołudnie.

GALERIA ZDJĘĆ, dodatkowo warto zajrzeć na tag wydarzenia #instameet_łazarz.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 8, 2022

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: photowalk - Skomentuj


Anna Kormik - Kto się bał Stefana Szaleja

Chronologicznie to pierwszy tom, w którym pojawiają się milicjanci z klasą - profesor Andrzej Bartosz, zwany kolekcjonerem fakultetów - filolog klasyczny z doskonałą znajomością łaciny, prawnik i psycholog oraz jego uczeń i pupil - porucznik Stanisław Kawecki, erudyta i błyskotliwy śledczy, do tego obowiązkowo przystojny. Krystyna Jaremko właśnie się rozwiodła, wyprowadziła z mieszkania, zostawiając je dla męża i syna oraz w wyniku redukcji straciła pracę, która była dla niej wszystkim, co poniekąd też wyjaśnia rozwód, jej egoistyczny mąż czuł się za mało doinwestowany, bo żona śmiała mieć jakieś życie poza domem. Ucieka więc do Kazimierza nad Wisłą, żeby odciąć się od zmartwień i potencjalnie współczujących znajomych i ku swojej wielkiej radości spotyka tam profesora Bartosza, ukochanego nauczyciela łaciny z liceum (gdzie pracował po odejściu z milicji), któremu bezpiecznie może się zwierzyć z życiowego kryzysu. Problem w tym, że życie ją dogania i do kawiarni wpadają nie dość, że znajomi, to jeszcze znany literat, Stefan Szalej, z przepiękną żoną Werą i - jak się okazuje - zakochany właśnie w Werze eks-mąż Krystyny, Henryk. Wieczór, mimo powierzchownej zabawy, nie jest najweselszy nie tylko dla Krystyny, ale wszystko staje się jeszcze straszniejsze, kiedy wtem Szalej pada martwy. Mimo że profesor Bartosz jest bezpośrednim świadkiem zbrodni, wykrycie mordercy (nie do końca wiadomo, czy nie podwójnego, bo to nie jest jasne) nie jest oczywiste. Całe otoczenie denata to ludzie znani (między wierszami pojawia się informacja o naciskach “z góry”, żeby łagodnie!), inteligentni, niepospolici, a mimo to każdy z nich coś ukrywa (alkoholizm czy trauma wojenna).

Podobno pierwowzorem Szaleja był Jan Brzechwa, w książce opisany jako człowiek wielu talentów, do tego uroczy kompan, dyskretny i sympatyczny, wierny małżonek. Stąd jednym z podejrzanych jest właśnie eks-mąż narratorki, dla którego zabicie Szaleja może być jedną opcją na uwolnienie od niego pięknej Wery. Ja z kolei odkryłam alter ego autorki w zakochanej w Szaleju Zofii, doskonałej tłumaczki z angielskiego. Nie wiem, na ile zbieżne z losami Brzechwy były losy bohatera, ale ten po stalagu uciekł za granicę do Włoch, gdzie spędził ponad 10 lat i dopiero na usilne naleganie rodziny powrócił do kraju.

Się pije: smorodinówkę.

Szowinizm: z założenia to kobiety oczywiście histeryzują, kiedy tymczasem tu panowie okazują się mieć spore problemy psychiczne.

Się opowiada anegdotki: o utonięciu 40 Żydów, bo się modlili, zamiast pływać bądź o gorliwym katoliku, który oderwał rękę od kierownicy, żeby się przeżegnać i zginął przez to w karambolu.

Bawiąc-uczyć: czym jest geridon oraz jak malował Raoul Dufy.

Kulinarnie: przepis na ciasto z wiśniami oraz śledzie.

Oznaki zamożności: “Miał HV, adapter, wspaniały pokój, najmodniejsze swetry i spodnie — choć nie żeby mu na tym zależało. Na wakacje jeździł zawsze za granicę. Siedem razy był za granicą. Nie tylko w Jugosławii i Bułgarii, ale w Anglii i Francji też”.

Inne tej autorki, inne z serii Klub Srebrnego Klucza.

#62

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 7, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, klub-srebrnego-klucza, panie, prl - Skomentuj


Anna Kormik - Cicha śmierć

Ewa, utalentowana malarka, od zawsze się bała - prowadzić samochód, pływać, być wśród ludzi; teraz zapewne nikt by się z tego nie wyśmiewał i nie sugerował “rzucenia na głęboką wodę”, ale zaproponował terapię i/lub wsparcie farmakologiczne. Udawało się jej to ukrywać pod pozorami artystycznej nieprzewidywalności zarówno przed znajomymi, jak i przed mężem, Krzysztofem, który - niestety - nieustająco próbował ją namawiać na różne ryzykowne eskapady. Tym razem udało jej się wymówić z uczestnictwa w wyprawie kajakowej, ale gdy o mało co nie umarła ze strachu po tym, kiedy w jej pracowni wtem pojawił się nietoperz, jednak zdecydowała się dołączyć do grupy przyjaciół. To zapoczątkowało niespodziewany ciąg wydarzeń - dziwną chorobę Krzysztofa, w wyniku której Ewa musiała przepłynąć kajakiem jezioro, żeby uratować mu życie, zmianę jego stosunku do żony, a jakiś czas później niespodziewane samobójstwo jej przyjaciółki Jadwigi. Do akcji włącza się dwóch funkcjonariuszy - kapitan Kawecki i emerytowany już, ponad 80-letni profesor Bartosz - którzy zaczynają dwa dziwne wydarzenia ze sobą łączyć i zadają zaskakujące pytania, a w dramatycznym finale ratują Ewie życie.

Społecznie to trochę szydera na aktywne kobiety, które zarabiają na dom, zajmują się tymże domem, robią na drutach, nawlekają zebrane własnoręcznie grzyby oraz czytają Heideggera, w kontraście do panów, którzy “zawsze bardziej dbający o urodę, wystawili twarze i torsy na słońce”. Brak ambicji zawodowej Krzysztofa jest powodem niesnasek w związku z Ewą.

Się je: zupę cebulową, krem brule z migdałami, musakę (jest kombinowany przepis, jak radzić sobie bez płatów makaronu, zastępując je surowymi ziemniakami, a bakłażany kabaczkiem, pieczarkami lub marchewką), sałatkę grecką (również co czym zastępować w epoce niedoboru), lody z Hortexu, szarlotkę.

Się dyskutuje: o mitologii.

Się pije: Remy Martin (a konkretnie fine a l’eau — koniak z wodą i lodem), herbatę, czerwone wino.

Inne z serii z Jamnikiem, inne tej autorki:

#61

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 5, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, kryminal, panie, prl, z-jamnikiem - Skomentuj


Colson Whitehead - Miedziaki

Lata 60. Elwood doskonale radzi sobie w szkole, wspierany przez ciężko pracującą babkę; rodzice wprawdzie zniknęli, kiedy miał 3 lata, ale chłopak jest ambitny i rozważny, więc ma szansę na otrzymanie dobrej edukacji mimo bagażu swojej rasy. Bo Elwood jest czarny, a kiedy dzieciak jest czarny, to ma znacznie mniejsze szanse na uniknięcie kłopotów niż dzieciak o białej skórze. Czasem wystarczy, że wda się w bójkę. Czasem zostaje zgarnięty przez policję, gdy przenocuje w czyimś garażu, żeby nie zamarznąć. A czasem - jak Elwood - w drodze na wymarzoną uczelnię wsiądzie na stopa do samochodu, który okazuje się kradziony, co czyni z niego współwinnego kradzieży. Tak Elwood ląduje w placówce edukacyjnej zwanej Miedziakiem, miejscu, gdzie “kłopotliwi” chłopcy mają szansę nauczyć się, jak prawidłowo postępować - ”Chłopców nazywano „uczniami”, a nie „osadzonymi”, aby odróżnić ich od agresywnych przestępców zaludniających więzienia. Tutaj, dodał Elwood w myśli, agresywni przestępcy są zatrudnieni jako personel. (...) Jeśli chciałoby się scharakteryzować ogólną tendencję, należałoby stwierdzić, że miedziaki miały przejebane wcześniej, w trakcie i potem.”

Narratorem jest na zmianę nastoletni Elwood i Elwood dorosły, dość szybko więc wiadomo, że nie zrobił kariery akademickiej, podobnie jak wielu innych “absolwentów” Miedziaka - “wszyscy oni mogliby być innymi ludźmi, gdyby nie zniszczył ich Miedziak. Lekarzami, którzy leczą ludzi z chorób albo operują mózg, wynalazcami jakiegoś gówna ratującego życie. Kandydatami na prezydenta. Ci zmarnowani geniusze – jasne, nie wszyscy byli geniuszami, a Chickie Pete nie zajmował się teorią względności Einsteina – ale odmówiono im nawet przyjemności bycia zwykłymi chłopcami. Okaleczeni i kulawi, zanim wyścig się rozpoczął, nigdy nie mieli poznać, jak to jest być normalnym człowiekiem”. Jest też, oczywiście, drugie dno historii Elwooda, acz dla autora najważniejsze jest pokazanie, że problem nie dotyczył jednej konkretnej placówki “naprawczej”, a wieloletniej, celowej polityki niszczenia pokoleń czarnych, którzy - bez względu na to, czy rzeczywiście popełnili przestępstwo, czy nie, mogli zwyczajnie zniknąć i nikt nie dochodził, co się z nimi stało. Współcześnie, po odkryciu niezliczonych szczątków zakatowanych na śmierć chłopców, Elwood staje przed dylematem, czy chce opowiedzieć o tym, czego był świadkiem lata wcześniej.

Inne tego autora.

#60

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 4, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Lucille Fletcher - Krzyk w nocy

Nie pisałam, bo byłam na majówce (po dwóch latach posuchy!). Ale czytałam.

W serii z “Jamnikiem” pojawiało się sporo kryminałów zagranicznych, niestety nie wszystkie były warte przeczytania. Ten jest jednym z nich. Kilka dni po lekturze nie pamiętam już intrygi, a zwrot akcji w finale jest, oględnie mówiąc, dość idiotyczny.

John Leeds, spadkobierca rodzinnej fortuny, raczej nieudacznik, usiłuje komponować muzykę nowoczesną[1], wcześniej próbował z kiepskim wynikiem szczęścia jako rajdowiec i malarz. Zamieszkuje ze swoją młodziutką żoną Mary[2] na prowincji, żeby w spokoju stworzyć wiekopomne dzieło, ale mimo dogodnych warunków niespecjalnie mu idzie, tym bardziej, że pewnej nocy ich spokój burzy rozpaczliwy krzyk zasłyszany z łodzi, którą ktoś zacumował tuż koło domku Leedsów. Namawiany przez żonę John rzuca się w nieskuteczną pogoń, po czym - zignorowany przez policję - zaczyna szukać samodzielnie błękitnej łódki na podstawie zgromadzonych przez Mary materiałów. W pewnym momencie dociera do niego, że opowieści Mary o posiadaczach niebieskich łódek są niekoniecznie zgodne z prawdą, wraca więc niespodziewanie do domu, żeby żonę skarcić[3], ale sytuacja wymyka się spod kontroli: xvrql qbpvren qb avrtb, żr żban tb bfmhxvjnłn v mqenqmnłn, n zbżr v cynabjnłn mnoówfgjb jenm m xbpunaxvrz, qhfv wą v memhpn jvaę an cnaój hqnwąplpu jłnśpvpvryn łóqxv v shaxpwbanevhfmn Fgenżl Cemloemrżarw. I to według autorki jest całkiem ok.

Się pije: burbona z wodą sodową.

[1] Na przykład za pomocą wydawania dźwięków drutami do robótek i doniczką bądź uderzaniem o siebie naparstkami.

[2] Która zasadniczo jest “przy mężu” - czytaj: służącą, kucharką, sprzątaczką, ogrodniczką itp. Kiedy zirytowana używa sarkazmu, mąż nie waha się jej wypomnieć, że wyciągnął ją z rynsztoka i wszystko mu zawdzięcza.

[3] Zamierzałem skonfrontować Mary z faktami, owszem. Zamierzałem ją zwymyślać, sponiewierać. Powiedzieć jej, żeby sobie poszła do stu diabłów. Może nawet trzepnąłbym ją raz czy dwa, może wygoniłbym z domu…

Inne z tej serii.

#59

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 3, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, kryminal, panie, z-jamnikiem - Skomentuj


Genialna przyjaciółka

Zawsze obiecuję sobie, że poczekam, aż będzie dostępna całość, żeby nie czekać na kolejne sezony, zwłaszcza jak nie są rozdzielnymi opowieściami. Tu wytrzymałam cztery lata, aż pojawił się sezon trzeci, więc za karę będę czekać kolejne dwa (przy dobrych wiatrach) na sezon czwarty, ostatni. Ale nie żałuję, bo bardzo oglądalny.

Serial jest fabularnie[1] wierną ekranizacją książek, ale z jednej strony dodaje do nich nową jakość, porządkując wydarzenia, które w książce są czasami przemieszane chronologicznie i obudowane dygresjami, z drugiej odziera je jednak z części tła historycznego, które jest bardzo istotne w książce. Aktorzy są doskonale dobrani, zarówno dziewczynki z pierwszych sezonów, jak i późniejsze dorosłe, grające Lilę i Lenù, podobnie drugi plan. Nieco irytowała mnie zamierzona sztuczność scenografii Dzielnicy w Neapolu, jej umowność, bez zieleni, celowo sterylnie brudnej (bez śmieci, ale wszystko szare, zniszczone i zapuszczone, nawet jeśli do poprawy życia wystarczyłaby warstwa farby), a jednocześnie doceniłam rozmach, z jakim oddano lata 50., 60. i 70. we Włoszech. I chyba bardziej niż w książkach nie lubiłam żadnej z bohaterek, wchodząc mentalnie w rolę rodzica.

[1] Tak, musiałam przeczytać ponownie wszystkie cztery tomy cyklu, bo uwierały mnie niedomówienia serialu. Za dwa lata będę pewnie musiała sobie czwarty tom przypomnieć.

#55-58

Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 27, 2022

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Oglądam, Seriale - Tagi: 2022, beletrystyka, panie - Skomentuj


Peter Dickinson - Tajemnica plemienia Ku

W jednej z londyńskich kamienic ktoś zamordował wodza plemienia Ku, Arona. Kilkunastoosobowe plemię okazuje się pochodzić z Nowej Gwinei, a do Londynu zostało sprowadzone przez etnografkę, Ewę Ku, która wraz z ojcem-pastorem badała ludy prymitywne. Inspektor Pibble natrafia na mur milczenia ze strony członków plemienia, Ewa z kolei opowiada mu o wierzeniach i zwyczajach oraz twierdzi, że ani nie mógł wodza zabić żaden mężczyzna z plemienia, ani nikogo obcego nie było w kamienicy. Uwagę policji zwraca młody awanturnik, który również trafił na Nową Gwineę, spłodził dziecko z jedną z czarnych kobiet, a aktualnie wraz z nową, atrakcyjną (białą!) żoną również mieszka w kamienicy. Jego żona, jak się okazuje, jest dawną ukochaną jednego ze współpracowników Pibble’a, sprawa robi się więc nieco osobista. Rozwiązanie zagadki jest dość niespodziewane i brutalne, zaś Pibble ląduje z rozbitą głową w szpitalu.

Niestety książka jest przenudna, zaczynałam ją chyba z trzy razy, do zapomnienia natychmiast po przeczytaniu. Mam jeszcze jedną książkę tego autora, przeczytam, żebyście Wy nie musiały.

Inne z tej serii.

#54

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 26, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, kryminal, panowie, z-jamnikiem - Skomentuj


Piotr Stankiewicz - Pamiętam

Dla ścisłości - to nie jest książka w sensie fabularnym, tylko hasłowo wypisane wspomnienia autora z trzech dekad: lat 80. - wczesne dzieciństwo, 90. - szkoła/liceum i 2000. - studia. Wspomnienia są różne, od bardzo osobistych, rodzinnych do prawie że pokoleniowych: wymiana pieniędzy w połowie lat 90., wszechobecne palenie papierosów, “Dynastia” w telewizji, egalitarnie oglądana przez wszystkich. Część wspomnień jest dla mnie obca, zwłaszcza wszystkie związane ze sportem, pamiętam np. fenomen Małysza, ale nigdy nie oglądałam i nie interesowało mnie, żeby w tym uczestniczyć, ale ja tutaj jestem raczej marginesem. Jak mówi jedna z notek na okładce, to opowieść o melancholii i kalejdoskopie wspomnień z ostatnich 30 lat.

Dla mnie każde zdanie, akapit było podstawą do wykonania w głowie analogicznej konstrukcji, jak to wyglądało u mnie, osoby prawie o dekadę starszej od autora. Że pamiętam ludzi palących w restauracjach przy posiłku, podobnie w pociągu, nawet jeśli przedział był dla niepalących. Że pamiętam brzydki, brązowy płaszczyk z burym sztucznym gryzącym futerkiem, który uszyła mi babcia i mnie w szkole wyśmiewali. Że pamiętam, jak matka rudowłosej koleżanki goniła mnie przez pasy, żeby skrzyczeć, bo podobno koleżankę wyzywałam od rudzielców. Że pamiętam, że szatnie męskie i damskie w liceum dzielił prysznic, w którym nie było z założenia ciepłej wody, a drzwi nie miały zamków, więc zdarzało się, że pod prysznic wchodziły najodważniejsze chłopaki, dziewczyny nigdy, nawet, jakby któraś trzymała drzwi od strony męskiej szatni. Że pamiętam, że przychodząc na studia informatyczne nie miałam swojego komputera, uczyłam się częściowo “na sucho”, czasem udawało się wejść do pracowni, ale rzadko była wolna, czasem korzystałam z czyjegoś komputera w akademiku, a najczęściej dostępne były terminale na Novellu, ale służyły tylko do łączenia się z Internetem. Tak, sama mogłabym napisać taką książkę, ale pewnie powieliłabym ¾ wspomnień autora. Więc nie napiszę.

#53

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 25, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, biografia, panowie - Skomentuj


Kazuo Ishiguro - Klara i Słońce

Klara wraz z innymi sobie podobnymi przebywa w sklepie, czasem w głębi sklepu, czasem we wnęce, czasem nawet na wystawie. Na wystawie najlepiej, bo nie dość, że mogą ją zobaczyć dzieci i może jedno ją wybierze, to jeszcze tam jest najlepszy dostęp do życiodajnego Słońca. Nie, Klara nie jest światłolubnym zwierzęciem ani rośliną, jest SP - sztucznym przyjacielem - samoświadomym androidem, który dostrojony do “swojego” dziecka, będzie najlepszym przyjacielem i towarzyszem. Potem, w trakcie właściwych wydarzeń, kiedy Klara zostaje wybrana przez kilkunastoletnią Josie, wyjaśnia się, skąd w ogóle taki pomysł. To świat na krawędzi katastrofy (ekologicznej? biologicznej? politycznej?), dzieci jest coraz mniej, sporo z nich - jak Josie - jest chora, uczą się zdalnie, odseparowane od kontaktu z rówieśnikami, a organizowane raz na jakiś czas “spotkania integracyjne” nie spełniają swojej socjalizującej roli; mocno pobrzmiewa tu świeże doświadczenie z lockdownów i ogólnoświatowego zamknięcia, z którego nasze dzieci, i nie tylko dzieci, będą się naprawiać przez kolejne lata. Klara obserwuje i analizuje, choć ma dość skąpą bazę wiedzy, czasem miałam poczucie, że jej orientacja jest na poziomie autonomicznego odkurzacza (co pada kilka razy jako obelga), czasem wykazywała niesamowitą wprost intuicję i inwencję. Choroba Josie, jej przyczyny, różnica między nią a mieszkającym w sąsiedztwie Rickiem, trudne decyzje matek, nieobecność ojców, te wszystkie rzeczy częściowo autor wyjaśnia, częściowo zostawia niedopowiedziane (na przykład co oznacza wycofanie się ojca Josie z życia i jego substytucja ze stratą dla świata, przy jednoczesnym zapewnieniu córki, że nie jest kretynem, chociaż ludzie go tak postrzegają). Ale to chyba mniej istotne od samej analizy sztucznej świadomości - czy jesteśmy w stanie stworzyć taki program, że będzie ludzki, co to w ogóle znaczy “ludzki”, czy da się sklasyfikować wszystkie ludzkie motywacje, zachowania i uczucia tylko za pomocą nazwania ich? Wrócił znany z innych książek trop idealnego służącego/dawcy organów, który emocje zastąpił analizą i bezwzględnym samopoświęceniem i jest z tego absolutnie zadowolony, chociaż tak naprawdę to tylko czerpanie wdrukowanej radości z sytuacji bez wyjścia.

Złapałam się na tym, że właśnie chciałam użyć identycznej frazy co przy “Nie opuszczaj mnie”, że to dziwna książka, niedokończona. Wygląda na to, że tak celowo autor konstruuje swoje światy (które oczywiście nie są sf, wcale), żeby zostawić ten nieuregulowany kawałek, różnicę między naszym dziś, a opisywanym w książce kiedyś, żeby czytelnik sobie dokleił w głowie, ile nam jeszcze brakuje do przyszłości. Nie czytało się tego źle, ale jednak wolałabym więcej wyjaśnień, mniej niedomówień.

Inne tego autora.

#52

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 24, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, panowie, sf-f - Skomentuj