Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Oglądam

Holistyczna agencja Dirka Gently'ego / Długi mroczny podwieczorek dusz

Dirk Gently (znany także jako Svlad Cjelli) podchodzi do rozwiązania sprawy holistycznie, chociaż czasem może go to zaprowadzić na Bahama, do archiwum Cambridge albo do zakupu - oczywiście na koszt klienta - nowej lodówki. Zasada jest jedna - najpierw trzeba odrzucić rozwiązania błędne, a jeśli zostanie tylko niemożliwe, przyjąć je za oczywiste.

Książki czytałam na tyle dawno, że z dużą przyjemnością po obejrzeniu brytyjskiego miniserialu (pilot plus trzy odcinki pierwszego sezonu) wróciłam do nich. Pomińmy fakt, że nic z nich nie pamiętałam (albo czytałam je jednym okiem, albo mam sklerozę, albo muszę poszukać rozwiązania niemożliwego), ale serial bardzo wiernie oddaje ducha książek. Wprawdzie poszczególne odcinki stanowią luźną kombinację wątków "Holistycznej", ale Dominic Mangan (Guy Secretan z Green Wing) jest Dirkiem idealnym - sprytnym, egoistycznym, nastawionym na wygodę i własny sukces (oraz wysokie zarobki). Do tego świetna muzyka, w pilocie piękny kot i brytyjskie pejzaże.

Książkowa "Holistyczna" to śledztwo w sprawie morderstwa Gordona Waya, właściciela firmy komputerowej WayForward, w trakcie którego pojawia się kanapa zaklinowana na amen na klatce schodowej, koń w łazience oraz solniczka w zabytkowym wazonie.

"Podwieczorek" zaczyna się od awantury na lotnisku przy stanowisku odprawy do Oslo, w wyniku której Kate Schechter trafia do szpitala, znika była sekretarka Dirka Gently'ego, pan Odwin traci możliwość spania na wykrochmalonych lnianych prześcieradłach, pojawia się automat do Coca-coli, a dość złośliwy orzeł zamieszkuje w domu detektywa.

Douglas Adams nie pisał śmiesznych książek. Pisał książki mądre, cyniczne, pełne obserwacji tego, co zazwyczaj umyka przechodniom na ulicy. A do tego umiał zrobić całkiem zgrabną intrygę kryminalną.

A dla tych wszystkich, co dojechali do końca (i dla ^yacooba) - w nagrodę sucholeska sakura.

#21, #22

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 19, 2012

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Oglądam, Seriale, Fotografia+ - Tagi: 2012, panowie, sf-f - Komentarzy: 3


Up in the Air

Ryan Bingham (fantastycznie starzejący się i z obłędnym dystansem do siebie George Clooney) lata samolotami i kolekcjonuje mile w ramach hobby. Zawodowo zajmuje się doradzaniem w kwestii rozwoju kariery, czyli jest wynajmowany do zwalniania ludzi i robi to w taki sposób, że zwalniani czują (czasem), że otwiera się przed nimi morze możliwości. Czasem nie czują i przydaje się wieloletnie doświadczenie Ryana. Dodatkowo Ryan prowadzi popularne wykłady i prezentacje o tym, jak zapakować swoje życie do jednego plecaka, unikać jakichkolwiek zobowiązań i być najbardziej produktywnym pracownikiem w podróży. Pewnym ciosem jest dla niego pomysł młodej ambitnej nowozatrudnionej współpracowniczki, żeby zwolnienia przeprowadzać zdalnie, za pomocą komputera; konsekwencją jest obcięcie budżetu na latanie i konieczność mieszkania w domu, a nie - jak do tej pory - spędzania 270 nocy w roku w pokojach hotelowych i samolotach. Współpracowniczka ma w przeciwieństwie do Ryana życie osobiste. Udają się więc razem w podróż po kilku zakładach, które zwalniają grupowo pracowników i porównują swoje podejścia.

Jest to film z tezą, oczywiście (że samotność z wyboru to tylko ochrona przed zranieniem), ale jednocześnie jest uroczy, dowcipny, cyniczny i przewrotny. I rodzinny. Zdecydowanie ciepły klimat Sundance, a nie podniosło-moralizatorski Oskarów.

Jedną z ciekawostek jest mieszkanie wynajmowane przez Ryana - ma identyczny układ "one-bedroom" jak służbowe mieszkanie firmy TŻ-a w San Francisco. Drugą - mała rola Lanie z Castle'a.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 2, 2012

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 1


The Killing / Forbrydelsen

Wydawałoby się, że nie da się powtórzy fenomenu Twin Peaks i śledztwa w sprawie Laury Palmer, a jednak. "The Killing" jest pozbawiony warstwy mistycznej, ale wciąga trudnym i wielotorowym śledztwem jak dawno żaden serial mnie nie wciągnął. Nanna Birk Larsen, 19-letnia spokojna blondynka, znika po szkolnej imprezie halloweenowej. W podkopenhaskim lesie dzieci znajdują dokumenty i zakrwawioną bieliznę. Sarah Lund, która wprawdzie właśnie wyprowadza się do narzeczonego do Szwecji, pomaga swojemu następcy, Janowi Meyerowi w sprawdzeniu śladów. I nagle się okazuje, że nie może jechać, bo poczuła odpowiedzialność za przeprowadzenie śledztwa do końca.

20 odcinków, 20 dni śledztwa. Wiele wątków - szkoła Nanny, jej były chłopak, narkotyki, bardzo intensywna kampania polityczna w ratuszu, romans, który bardzo szybko wychodzi na jaw, trzeba tylko odkryć, z kim. Ktoś zataja dowody, ktoś dowody anonimowo przesyła, wszyscy coś ukrywają, kłamią i zadanie policji nie jest najłatwiejsze, bo muszą się przez kolejne warstwy tajemnic przedrzeć. Dodatkowo pojawia się bardzo mocny i trudny wątek rodziny w żałobie - ojca, matki i dwójki młodszych braci; jak mówić o śmierci, jak zapełnić pustkę po córce, czy można wrócić do zwykłego życia, wiedząc, że morderca i gwałciciel ich córki chodzi wolno. Sama Sarah odkłada swoje życie na bok, narażając się na niechęć własnej matki, syna i narzeczonego, bo nikomu nie mieści się w głowie, że może się zaangażować w coś tak odległego od jej życia.

Nanna jak Laura gra zdjęciem, pokazuje się w kamerach przemysłowych, pojawia się na filmie z chwili, kiedy jest szczęśliwa i pełna nadziei. W tle świetna muzyka, do tego mroczne, posępne i deszczowo-mgliste pejzaże Kopenhagi. Dawno mnie tak nie wciągnął żaden serial. Na szczęście jest drugi sezon.

Ładną recenzję przeczytałam chwilę temu u Chihiro [http://chihiro.blox.pl - link nieaktywny].

Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 14, 2012

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 2


Monsunowe wesele

Kiedy wieje monsun, jest niskie ciśnienie, wszyscy są drażliwi, a do tego cały czas deszcz wisi w powietrzu. To nie jest najlepsza pora na organizowanie wesela, ale akurat tak wyszło w pewnej zwykłej hinduskiej średniozamożnej rodzinie. Ojciec się zapożycza, żeby godnie wydać córkę za mąż, matka ze zdenerwowania popala w toalecie, do Delhi zjeżdża się rodzina i przyjaciele domu z całego świata - kuzyn-idiota z Australii, krewni z Omanu, wujostwo ze Stanów i pociotki z różnych części Indii. Organizacja trochę kuleje, sypią się kwiaty z dekoracji, właściciel firmy obsługującej wesele właśnie zakochał się w ślicznej służącej, namiot weselny ma niewłaściwy kolor i nie jest nieprzemakalny, ktoś nie dowiózł alkoholu, wujek o dziwnych skłonnościach kręci się za 10-letnią dziewczynką, a przyszła panna młoda ma romans z żonatym showmanem telewizyjnym. I wygląda na to, że wesele będzie najgorszym dniem w życiu wielu osób, mimo przygotowań, pięknych strojów i postanowienia, że to najważniejszy dzień dla całej rodziny.

Film jest zaprzeczeniem idei boolywoodzkiej sztampy - bohaterowie są żywi, problemy nie znikają od tego, że ktoś zaśpiewa i zatańczy, ale kiedy wszyscy się cieszą, radość jest szczera i zaraźliwa. Pojawiają się trudne tematy - aranżowanie małżeństwa, zdrada, akceptacja inności i reakcja na niewłaściwe zachowanie w stosunku do dzieci; rzeczy, których nie przykryje jedwabne sari i nie zasłoni biżuteria. To film o miłości rodzinnej i zaufaniu, a dodatkowo piękny i kolorowy obraz kultury i zwyczajów pendżabskich Hindusów.

[Tekst "Nie tylko Bollywood" do Magazynu Business&Beauty, kwiecień 2012].

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 20, 2012

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Przeczytali mnie - Skomentuj - Poziom: 3


Przeznaczone do burdelu

Zana Briski, nowojorska fotoreporterka, przyjechała do Indii, żeby fotografować nędzę hinduskich kobiet. Kiedy okazało się, że wejście z aparatem do kalkuckiej dzielnicy Czerwonych Latarni jest niemożliwe, zaczęła rozmawiać z dziećmi pracujących tam prostytutek; dziećmi bez przyszłości, skazanymi na pracę jako prostytutki albo - bez jakiegokolwiek wykształcenia - na najlepszej drodze do narkomanii i żebractwa. Zana dała dzieciom aparaty fotograficzne i szybko okazało się, że świat widziany przez obiektywy ich aparatów zachwycił reporterkę.

Film jest dokumentem opisującym kilka miesięcy, podczas których Zana prowadziła dla kilkorga dzieci lekcje fotografii, ucząc je właściwego kadrowania, rejestrowania świata dookoła i próbując wyrobić w nich chęć wyjścia poza getto. Organizowała dla dzieci szkoły z internatem, przełamywała opór niechętnej rodziny i pokazywała korzyści z nauki i pasji. Efektem ubocznym filmu było powstanie fundacji "Kids with cameras", która pomaga dzieciom bez perspektyw na całym świecie.

Pesymiści widzą w tym filmie nieudaną próbę ratowania świata milionów dzieci z gett za pomocą kilku aparatów fotograficznych, kroplę w morzu potrzeb. Optymiści mogą dostrzec wrażliwość, stłumioną biedą i brakiem umiejętności wyrażania siebie, którą można łatwo wydobyć, dając szansę chociaż niektórym.

[Tekst "Nie tylko Bollywood" do Magazynu Business&Beauty, kwiecień 2012].

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 20, 2012

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Przeczytali mnie - Skomentuj - Poziom: 3