Więcej o
Czytam
1983[1]. Fabryka w Golewicach finalizuje zakup technologii katalizatora od francuskiej firmy, kiedy to firma nagle zrywa negocjacje i jej przedstawiciele wyjeżdżają. To oznacza katastrofę, bo bez katalizatora nie ruszy produkcja potrzebnych nawozów sztucznych. Grupa inżynierów unosi się honorem i stwierdza, że sami wykminią technologię, nie trzeba opóźniać rozpoczęcia produkcji, czekając na laboratorium z Centrali. I wszystko prowadziłoby do wykonania planu, gdyby nie pojawiające się dziwne zdarzenia - ktoś odkręcił kurki u jednego z inżynierów, mieszkanie drugiego spłonęło, trzeci się czymś zatruł, a w jego samochodzie zginęła przypadkowa osoba. Włącza się milicja, która zaczyna podejrzewać, że ktoś sabotuje prace. W drugim wątku pokazana jest perspektywa i motywacje sabotażystów - jednemu oczy się świecą do dolarów, jakie ma dostać z centrali w Monachium, drugi chciałby robić bomby w Stanach, trzeci marzy o luksusie. Oczywiście milicja jest zawsze o krok z przodu, a po serii przebieranek i udawanek, następuje wielki finał. Spoiler alert: inżynierom udaje się mimo przeciwności wynaleźć katalizator.
Się opowiada zabawne dowcipy: o zgwałceniu martwej kobiety, bo Francuz gwałciciel myślał, że to Angielka.
Się czyta: Archera “Czy powiemy panu prezydentowi?”. Co ciekawe, mam wydanie zmienione pt. “Co powiemy pani prezydent?”
Się je: pierożki z mięsem ze zsiadłym mlekiem, ziemniaki również ze zsiadłym mlekiem; jarzynową, mielony z sałatą i coś, co nazywało się kompotem, a smakowało jak rozpuszczone landrynki (u “Truciciela”); chłodnik na śmietanie z jajkiem, kurczaka z sałatą, kompot z truskawek (w domu rodzinnym); sandacza w galarecie, pieczywo, masło, bulion z pasztecikiem, bryzol dla pani i golonka dla panów (w hotelowej restauracji); kaszankę po staropolsku, zrazy po chłopsku (drogo w skansenie); sałatkę z pomidorów i jajecznicę z 6 jaj (na śniadanie, jest też szynka); wspólnie - trzeba oddać kartki żywnościowe osobie gotującej obiady.
Się pali: Marlboro, Ekstra mocne, Pall Malle, Chesterfieldy, Gauloise’y (we Francji).
Się chowa: wódkę w tajnym schowku w tapczanie, bo inaczej mąż wszystko wychla.
Się pije: 2 piwa (więc trzeźwy), zimne mleko, colę, domową nalewkę smorodinówkę, koniak (i zagryza czosnkową kiełbasą dla zabicia zapachu), dry martini z lodem (pod słone paluszki), szkocką, wermut, petit crème, anyżówkę, piwo wzmocnione żytem (pod ogórek lub pomidora), “Neskę” ze śmietanką, sodową z syfonu.
Się przekupuje: paczką kawy, zagranicznymi papierosami, angielską herbatą.
Się nosi: kolorowe skarpety do sandałów, dżinsowe spodnie modnie wytarte na kolanach, koszulkę z idiotycznym napisem “I love you” (przez którą właściciel o mało co nie pobił jakiegoś pedała, który napis wziął do siebie).
[1] Jest to o tyle istotne, że - według “Amerykanina” - fala uchodźców politycznych nie jest już miło witana za granicą. Burzliwe czasy są wspomniane również w odniesieniu do jednego drugoplanowego bohatera, który zaangażował się w wielką politykę, ale po kilku miesiącach mu się znudziło i wrócił do Golewic. Dyrektor zakładów zwierza się, że po październiku zrehabilitowano mnie, ale to nie to samo.
Inne tej autorki.
#110/#28
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday December 8, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2025, kryminal, panie, prl
- Skomentuj
Urodziła się Ruda, po trudnej, ryzykownej ciąży, nie wszystko było podręcznikowo. Ale przybierała na wadze, rosła, rozwijała się, patrzyła coraz rozumniej, a do tego była ładna. Ale w pewnym momencie wyszło, że jest inna niż inne dzieci, dziwniejsza, czasem bez kontaktu, czasem nie można przerwać rytuału, czasem w histerii. Ale taka ładna, więc skąd to. Diagnoza, a potem próba ułożenia świata tak, żeby dało się w nim egzystować. Wbrew wszystkim Wiedzącym Lepiej, co to dziecko pani rozpuściła, to pani weszło na głowę lub gorzej. Może lepiej by było, jakby nie była taka ładna z wyglądu?
Najbardziej dające po nerkach sekcje tej książki mają tytuł “Rzeczy, które usłyszałam jako matka”. Kiedy rodzi się dziecko, nawet któreś z kolei, za każdym razem matka[1] wskakuje w nowe, niepewne, nieznane. To od niej zależy, czy nie zaniedba, nie przegapi, nie odetnie przypadkiem jakiejś ważnej ścieżki rozwoju. Jakże łatwo jest matkę piętnować, zwłaszcza z boku, obserwując takie ładne dziecko, a takie “niegrzeczne”, “nieposłuszne”, “nie do ludzi”, wyrażające emocje krzykiem i ruchem. Bardzo dojmująca jest opowieść autorki o jej macierzyństwie, jej poczuciu winy, że w ciąży nie dowiozła i stąd ta odmienność. O tym, że traci się nadzieję, o tym, że się ją odzyskuje. Że późny rozwój bywa inny, czasem wcale nie gorszy. Że bycie obok wymagającego dziecka, a nie wbrew dziecku, to lepsza droga, choć bynajmniej nie łatwiejsza.
Jestem rodzicem dziecka w spektrum autyzmu, znam innych rodziców dzieci neuroatypowych, dzieci wysoko funkcjonujących, na pierwszy rzut oka “nie do odróżnienia” i tych wymagających większego wsparcia. Wzruszałam się czytając wiele razy, współczułam, chciałam przytulić i powiedzieć “to się zmieni”, ale wiem, że autorka to wie. I pięknie umie o tym napisać. O pogodzeniu się z tym, co jest i byciu obok, nawet jeśli teraz to trudne.
[1] Rodzic. Ale domyślnym rodzicem jest zawsze matka. Nawet jeśli jest sprawny, ogarnięty i kochający ojciec.
#107
Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday December 3, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, beletrystyka, biografia, panie
- Skomentuj
Autor bestsellerowej “Mojej walki” spodziewa się czwartego dziecka - trzeciej córki. W przygotowaniu na jej pojawienie się na świecie zbiera wpisy z dziennika oczekiwania, opowiada o sobie, innych dzieciach, domu, świecie, zwykłych rzeczach i momentach ze swojego dnia; wydawałoby się, taki pakiet powitalny dla małego człowieka. Ale nie. To popis erudycyjny, gdzie opis idei guzika, wierzby przed domem, filozofii wnętrza i zewnętrza przeplata się z fizjologicznym opisem warg sromowych czy na przykład defekacji. Zestawienie jest szokujące, detaliczne opisy przeplecione są odniesieniami do literatury (np. “Dzienników” Gombrowicza), onirycznym widokiem zza okna czy relacją z pierwszego badania USG. Jak się można spodziewać z tytułu, w cyklu są jeszcze trzy tomy, napisane w podobnym stylu. Przeczytam, ale bez napinki. Niekoniecznie.
Inne tego autora.
#106
Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday November 30, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, beletrystyka, biografia, panowie
- Skomentuj
Czym lub kim jest Obcy na Solaris - inteligentnym oceanem, blobem generującym losowe zdarzenia, które tylko do złudzenia przypominają rzeczy, jakie obserwują badacze, bogiem czy wreszcie wysoce rozwiniętą jednoosobową cywilizacją, którą eksperymentuje na ludziach - to się nie wyjaśnia, mimo mnóstwa literatury, zacytowanej przez narratora w ciągnącej się przez całą książkę ekspozycji[1]. Narrator, Kris, przylatuje na Solaris jako kolejny członek ekspedycji. Na miejscu zastaje chaos, jeden z badaczy nie żyje, pozostałych dwóch bunkruje się w swoich kwaterach i jest z nimi słaby kontakt. Szybko okazuje się, dlaczego - “coś” tworzy realnie wyglądające fantomy na bazie utajonych wspomnień mieszkańców stacji. Zmarły Gibarian prawdopodobnie ostatnie chwile spędził z wielką czarną kobietą, zaś Kris dostaje towarzystwo Harey, swojej narzeczonej, która 10 lat wcześniej po kłótni popełniła samobójstwo. Wie, że to nie ona, jej wspomnienia są tak naprawdę jego wspomnieniami, sukienka nie ma guzików, ale to byt czujący i uczący się, który cierpi, kiedy oddala się od swojego człowieka.
Pada tu dużo pytań - co robić z fantomami, czemu powstały, jaki jest ich wpływ na bohaterów (tu mamy tak naprawdę tylko punkt widzenia Krisa, a nie pozostałych badaczy), co jest realne, a co nie, czy krótkotrwałe miraże rzeczywiście istnieją - ale dla mnie to przede wszystkim odkrywcze podejście do kontaktu z czymś na tyle odmiennym, że nieogarnialnym. Nie darmo pojawia się tutaj pojęcie ułomnego boga, istoty wszechmogącej, która nie jest w stanie wyjść poza swoje ograniczenia i z pozyskanych od ludzi wspomnień buduje fantomy, w założeniu jako nagrodę, ale postrzegane jako kara przez ludzi. Autor dość cynicznie podsumowuje też granice ludzkiego poznania: “Tymczasem, tymczasem to nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do jego granic. Jedne planety mają być pustynne jak Sahara, inne lodowate jak biegun, albo tropikalne jak dżungla brazylijska. Jesteśmy humanitarni i szlachetni, nie chcemy podbijać innych ras, chcemy tylko przekazać im nasze wartości i w zamian przejąć ich dziedzictwo. Mamy się za rycerzy świętego Kontaktu. To drugi fałsz. Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster”.
Obejrzałam też klasyczną ekranizację Tarkowskiego, nie zachwyciła z dwóch względów - po pierwsze jest absolutnie niezrozumiała bez lektury książki, po drugie sztafaż - siatkowe podkoszulki, skórzane kurteczki i obraz Bruegela na stacji kosmicznej (nie wspominając o marmurowych popiersiach). I dłużyzny, bo to ta szkoła, co to walkę wewnętrzną bohatera pokazuje, filmując przez kilka minut przyrodę. Oraz obowiązkowo półnaga Harey, bo nic tak nie pokazuje najlepiej wskrzeszenia fantoma, jak goły biust pod mokrą koszulą. Czy ja chcę ekranizację Soderbergha?
[1] Jakkolwiek doceniam geniusz pomysłu autora, tak forma książki się zestarzała. Jest zwyczajnie nudna, przebijanie się przez kolejne cytowane pozycje biblioteki Solaris mnie zmęczyło i nie dawało radości odkrywania. Może jestem plot junkie, ale dałoby się to zgrabniej napisać teraz. Taki Mieville potrafi bez didaskaliów.
Inne tego autora.
#105
Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday November 29, 2025
Link permanentny -
Tagi:
2025, panowie, sf-f -
Kategorie:
Czytam, Oglądam
- Komentarzy: 3
Rafał i Agata prowadzą radiową audycję interwencyjną, narażając się wszystkim w mieście - kurii, radzie adwokackiej, zarządowi dróg publicznych, związkom zawodowym. Tym razem uparli się wbrew ustaleniom milicji, która zamknęła śledztwo, że wyjaśnią, kto doprowadził Ewę Schmidt, ekspedientkę z “Delikatesów”, do odebrania sobie życia[1]. Na to nakłada się zniknięcie 20-letniej córki Rafała, Elżbiety, która ewidentnie wdała się w jakąś aferę. Na początku dochodzenie dziennikarz prowadzi sam, dopiero kiedy zaczyna padać gęsto trup, a sprawa Ewy niebezpiecznie zbliża się do jego rodziny, informuje zaprzyjaźnionego oficera milicji. W finale przestępca zostaje ujęty za pomocą podstępu na pełnym morzu.
Czuć lata 70., rzecz się kręci wokół pożycia intymnego na różnych poziomach, a dodatkowo czuć oddech Zachodu za sprawą tzw. prywaciarzy. Pamiętam, że słuchałam tej książki w radio w odcinkach, jeszcze w latach 80., wtedy oczywiście byłam zachwycona, bo opisywany luksus i rozmach był czymś, czego wtedy nie widziałam wokół siebie. Teraz już rzecz jest raczej przaśna, a nie prestiżowa.
Się pali: “Ekstra mocne” bez filtra (określane jako gwoździe), “Sporty”, „Damskie”.
Się pije: żytnią z cytryną (w butelce po koniaku), pejsachówkę (bo lepsza od śliwowicy), galaretki z
bułgarskich kompotów, napój firmowy z plasterkami cytryny, sok porzeczkowy, Cocacolę, winiaczek, mleko ze złotymi i srebrnymi kapslami, wodę mineralną “Perła Bałtyku”, Kryniczankę, kawę parzoną po polsku w szklankach, jarzębiak, grzany krupnik po staropolsku, napój z kompotu rozwodnionego przegotowaną wodą, “niebieską” (wódkę), “Budafok”.
Się dba o urodę: kremem Yardley „Beauty Magie”, węgierskim balsamem do rąk „Kez”.
Się zarabia: robiąc saszetki na eksport (Ale w dobrą stronę: wyłącznie do Związku
Radzieckiego.)
Się ozdabia: reprodukcjami postępowej grafiki meksykańskiej.
Się nie kupuje: słonych paluszków wieczorem, bo to nie Paryż.
Się czytuje: “Elle” (z wypożyczalni), “Brigitte”.
Się je: chleb z masłem, torcik firmowy z bitą śmietaną w “Lotosie”, kartofle odsmażane na słoninie.
Się zażywa luksusu: gin z tonikiem czy „Cuba Libre”, mocna, brazylijska kawa, angielskie biskwity (wysypane z pomarańczowej blaszanki z napisem „Gaytime Assortment”, słone orzeszki, egipska chałwa i grecki sok pomarańczowy “Dodoni”, tytoń „Amphora”, whisky „Queen Anne”, herbata „Liptona”, gra radio Luksemburg, a siedzi się w białych skórzanych fotelach.
Się ma niespodziewane trudności: - Gehenna - zawołał [XXX]. - Dzisiaj trudniej zrobić dobrą pornografię niż „Pana Tadeusza”, Te wszystkie figury, wie pan.
[1] - Pan ciągle myśli, że tam gdzieś pod spodem… A to była depresja. Tak jak powiedzieli w śledztwie. Depresja, proszę pana. Kobietom to się zdarza.
Inne z tej serii.
#104
Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday November 27, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, kryminal, panie, prl, z-jamnikiem
- Komentarzy: 2
Hiram od dziecka ma doskonałą pamięć i błyskotliwy umysł, któregoś dnia zauważa go pan Walker, właściciel plantacji i zabiera go ze sobą do dworu. Nie jest tajemnicą, że chłopiec jest mieszańcem, a pan Walker to jego ojciec, tajemnicą jednak jest, gdzie zaginęła matka i czemu dziecko jej nie pamięta. Pan chce, żeby Hiram był pomocą dla jego drugiego syna, który dla odmiany nie jest specjalnie błyskotliwy, zapewnia mu wykształcenie i wsparcie. Hiram wie, że i tak nie odziedziczy plantacji, a jego rola zawsze będzie służebna, ale stara się i obserwuje. Dzieje się jednak rzecz zaskakująca - podczas wypadku w rzece tonie syn pana, a Hiram cudem zostaje znaleziony bezpieczny w pewnej odległości. To wydarzenie rozpoczyna cały szereg niespodzianek, które prowadzą już dorosłego Hirama do Podziemia, które za pomocą praca, oszustwa oraz magii uwalnia niewolników.
To taka “Kolej podziemna”, ale z realizmem magicznym. Te kanały przerzutowe Czarnych (zwanych tutaj Utrudzonymi), które nie zostają skompromitowane, pozwalają na ratowanie jednostek, dlatego ważne jest działanie dywersyjne i współpraca z tymi białymi, którym idee abolicji są bliskie. I wtedy pojawiają się wybrani, tacy jak kobieta zwana Mojżeszem, która ma moc snucia opowieści, przenikającej przestrzeń czy rodzina Hirama - jego babka, która cudownie wywiodła kilkadziesiąt osób z plantacji, jego matka, która zniknęła - i wreszcie sam Hiram. Realia trudu na plantacjach, tragedia rozdartych rodzin, dzieci oddzielonych od matki, mężów od żon, wszystko zależne od kaprysów panów czy ich stanu majątkowego, bo na spłatę długów lepiej dać niewolnika niż krowę, to wszystko jest wstrząsające i tym bardziej poświęcenie tych, którzy po uwolnieniu działali, żeby sklejać rodziny i ratować innych, jest ogromne. Doklejenie do tego magii nieco mi przyjemność z lektury popsuło.
Inne tego autora.
#103
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday November 24, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, beletrystyka, panowie
- Skomentuj