Trzy przyjaciółki ze studiów - Roz, Toni i Charis - spotykają się co miesiąc na lanczu, gdzie naczelnym tematem jest Zenia[1], która 5 lat wcześniej zginęła w wybuchu w Bejrucie. Zenię wszystkie poznały na studiach, ale każda z nich doświadczyła jej inaczej: nieśmiała Toni dwukrotnie uratowała z jej szponów ukochanego Westa, którego Zenia okłamała i okradła; Charis wzięła podobno chorą Zenię pod opiekę, w efekcie Zenia zwiała z patologicznym kochankiem Charis, Billym; wreszcie Roz straciła wiarołomnego męża, Mitcha, który wyprowadził się do Zenii, zostawiając ją z trójką dzieci, a po wiadomości o śmierci kochanki, popełnił samobójstwo. Ku ich zaskoczeniu, pewnego dnia podczas spotkania pojawia się Zenia, piękniejsza niż zwykle i wraca atmosfera zagrożenia ustabilizowanych żyć przyjaciółek. W dygresyjnej opowieści o tym, jak kobiety radzą sobie z powrotem rywalki, przerywanej reminiscencjami jej kłamstw, oszustw, szantażu i dramatycznych wydarzeń z przeszłości, pojawia się pytanie - czy może nie było tak, że Zenia uratowała je z kiepskich związków?
Nie do końca umiem określić, jaka jest wymowa tej opowieści. Czy jej celem było pokazanie kobiecej dobroci i współczucia i kogoś, kto kobiecej dobrej woli nadużył? Czy raczej zbudowanie na złych doświadczeniach w związkach trwałego siostrzeństwa, które pozwoliło każdej z kobiet odzyskać siebie po tragedii? Czy pokazanie wyrzeczeń, jakie kobiety robią czy wchodzenia w toksyczne relacje tylko dla dobra związku? Czy zganienie kobiet, które są egoistyczne i niszczą wszystko na swojej drodze i ostrzeżenie innych, że pomagając takim osobom, będą żałować? Co miały znaczyć kolejne kłamstwa Zenii - choroba nowotworowa, matka kupcząca jej dziecięcym ciałem po wojnie, kolejne legendy na temat pochodzenia (słowiańskiego, oczywiście). To świetnie napisana, niejednodnoznaczna proza, ale dla mnie jednak zbyt hermetyczna.
[1] Nie mogę przejść do porządku nad tym imieniem, ciągle czytam jako Żenia albo, alternatywnie, rozwijam w Zenobię. W obu przypadkach nijak nie pasuje mi do czarnowłosej femme fatale.
Inne tej autorki tutaj.
#48
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lipca 15, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Bardzo lubię latać, a jeszcze bardziej siedzieć w samolocie przy oknie. Jednym z plusów fuchy w Pradze było to, że mogłam przefrunąć w 45 minut z lotniska Ławica na lotnisko im. Havla zamiast tłuc się godzinami autokarem, bo pociągu bezpośredniego z Poznania do Pragi nie ma, może będzie w grudniu). Nie mam uwag, Poznań z góry i Praga z góry w dwie strony - idealnie, a dodatkowo miałam okazję zobaczyć jedną z rzeźb Davida Černego na praskim lotnisku; więcej o twórczości tego artysty niebawem.
Z podróżą do Malagi, o czym również niebawem, może jeszcze w tym roku, patrząc na tempo obróbki zdjęć, było już zabawniej. W obie strony obejrzałam wschód słońca - z Poznania wylatywałam teoretycznie o 6 rano (ostatecznie wystartowaliśmy dobrze po 7:30), z Malagi niby o 9:55, ale że mieszkałam o 1,5 godziny od lotniska, to wstawałam o 5:00, a słońce wychodziło koło 7:00. Widoki przepiękne w locie do, nastolatka pozwoliła mi na siedzenie przy oknie na starcie, jakieś strzępiaste górki, b. zadowolona. W drodze powrotnej natomiast… okazało się, że pieczołowicie wybrane pod kątem “żeby skrzydło nie zasłaniało widoku” miejsce 11A owszem, nie ma widoku na skrzydło, ale oprócz tego nie ma żadnego innego, bo nie ma okna. Dziękuję, nie pozdrawiam. Jeśli wybieracie miejsca pod tym kątem, podobno 11F i ostatni rząd (33 lub 36, zależy od typu) miewa taką przypadłość.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 14, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+, Moje miasto -
Tagi:
czechy, hiszpania, praga, malaga
- Skomentuj
”Głód” to po części autobiograficzny zapis zmagań autorki z jej nadwagą trzeciego stopnia (nazywanej w USA “morbid obesity”), po części próba zrozumienia osobistych powodów tego stanu oraz analiza stosunku otoczenia do osób otyłych. Roxane to osoba po traumie - kiedy była nastolatką, została brutalnie zgwałcona i objadanie się było dla niej próbą odzyskania utraconej kontroli nad ciałem, ale też barierą obronną, jaką zaczęła stawiać między sobą a światem. Jeśli będzie gruba, a więc w myśl kanonu urody - nieatrakcyjna seksualnie - to nikt jej już nie skrzywdzi tak, jak została skrzywdzona. Kiedy z nabywaniem doświadczenia życiowego, terapią i pracą nad sobą przestała czuć potrzebę chronienia się w taki sposób przed światem, okazało się, że nie wystarczą chęci i silna wola, żeby nagle przestać być grubym. Efekt jojo, brak wsparcia, również systemowego, na przykład sprzęt sportowy nieprzystosowany dla osób o takiej wadze, traktowanie otyłości jako przyczyny jakichkolwiek problemów zdrowotnych (np. bólu gardła), ignorowanie potrzeb osób otyłych, wytykanie niedostatków diety przez otoczenie czy nadmierna kontrola (bo gruba, to na pewno głupia i nieświadoma, co robi), to wszystko nie jest pomocne bez względu na determinację osoby otyłej, żeby schudnąć. Wreszcie wstyd - jak sobie radzić z szyderczymi spojrzeniami obcych czy życzliwymi, ale pełnymi niezrozumienia ze strony rodziny, która nie rozumie, jak mogła dojść do takiego stanu. To wszystko autorka obudowuje bliskim sobie feminizmem, odnajdując w świecie wiele przyczyn takiego stanu rzeczy.
”Głód” to też manifest odwagi i samostanowienia, autoterapia i próba opowiedzenia światu o wielostronności takiego problemu jak otyłość (czy innych, uznawanych za szkodliwe, reakcji na traumę). Trudne do czytania, ale ważne.
#47
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 11, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, panie, reportaz, autobiografia
- Skomentuj
Bardzo lubię zaskoczenie przy lekturze. Pierwszym zaskoczeniem było znalezienie tej książki na półce hacjendy u Siwej, bo wiem, że miałam ebooka, ale nie mogłam znaleźć. Nic to, że w lengłidżu. Po drugie, zupełnie się nie spodziewałam, o czym jest ta książka i jak bardzo jest adekwatna akurat w tym momencie mojego życia.
Christopher często wychodzi nocą, bo wtedy jest cicho. Ta noc jest inna niż pozostałe, bo znajduje na trawniku martwego psa sąsiadki, ktoś go przebił widłami. Kiedy podjeżdża policja, spanikowany nastolatek broni się, uderza policjanta, więc ląduje w celi, co nie zniechęca go do planowania śledztwa, żeby wykryć mordercę. Odbiera go ojciec i prosi, żeby jednak tego nie robił, ale niechcący pozostawia synowi wystarczający margines, żeby jednak kontynuować dochodzenie. Bo Christofer, który jest w spektrum autyzmu, nie kłamie, ale umie znajdować szczeliny w obietnicach, pozwalające mu na uzyskanie tego, czego chce. A chce dostać najlepszą ocenę z egzaminu z matematyki oraz wykryć mordercę zwierzęcia. A przy okazji też zrozumieć, czemu jego zdrowa matka miała udar i umarła jakiś czas wcześniej.
Mimo że świetnie się książkę czyta, jest to trudne doświadczenie wglądu w działanie umysłu osoby w spektrum, wprawdzie niesamowicie inteligentnej, logicznej i uporządkowanej, ale jednocześnie słabo funkcjonującej społecznie, nie umiejącej reagować na zmiany, niuanse, brak rutyny, hałas, mowę ciała czy nieprecyzyjny język, a zwłaszcza metafory. Jako że mam kontakt z taką osobą (z zachowaniem proporcji) na co dzień, bardziej mnie ta historia przeraża niż bawi. Rozumiem wszystko, co dzieje się w głowie Christophera, jego rozumowanie, przymus logiczności, nieumiejętność niuansowania, ale jednocześnie doskonale rozumiem rozpadający się związek jego rodziców, trudne decyzje ojca, codzienną walkę o to, żeby nawiązać z synem współpracę, pozwalającą na codzienne życie bez konfliktów, ataków histerii czy agresji.
#46
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lipca 8, 2024
Link permanentny -
Tagi:
beletrystyka, panowie, 2024 -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
[1-4.05.2024]
Jak to już lipiec? W tym roku zamykam oczy, otwieram i mija tydzień. Miałam pokazać zdjęcia z Pragi, w kolejce czeka już Hiszpania, nie wspominając o lokalnych, ale moje OCD jednak poprosiło o dokończenie majowej Rugii.
Stralsund jak zwykle był punktem przesiadkowo-obiadowym. Wprawdzie planowałam odwiedzenie Muzeum Morskiego, małego zoo w Greifswaldzie czy wreszcie wejście na wieżę Kościoła Mariackiego, ale skończyło się na jedzeniu w przyportowej restauracji z widokiem na ukośnie otwierający się most.
Restauracja:
GALERIA ZDJĘĆ.
W Sellinie punktem obowiązkowym jest 400 metrowe molo z klasycznym budynkiem, gdzie kawiarnia i restauracja, plaża i powrót skośną windą.
Adresy:
GALERIA ZDJĘĆ i poprzednia wizyta.
Do Binz przyjechałam tylko na obiad i na chwilę plaży, nieco ubolewam, bo nie udało mi się przespacerować po urokliwych uliczkach ani odwiedzić Domu Zdrojowego.
Adresy:
- Strandhalle - Strandpromenade 5, kuchnia lokalna, wzmianka Michelin 2019 (w ramach prezentu - sól z rokitnikiem)
- Müther-Turm - Strandpromenade, interesujący pawilon nadmorski
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 7, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
binz, niemcy, rugia, sellin, stralsund
- Skomentuj
W życiu Lary Jean zmienia się wszystko, kiedy jej starsza siostra Margot - najbliższa osoba - wyjeżdża na studia do Szkocji. Tuż przed wyjazdem Margot zrywa z Joshem, chłopakiem z sąsiedztwa, w którym też kochała się Lara Jean, co powoduje niespodziewany ciąg wydarzeń: Lara kłóci się z najmłodszą Kitty, po czym w jakiś sposób[1] jej listy, które pisała do kolejnych chłopców, w których się kochała, trafiają do adresatów, w tym do Josha. Żeby dochować wierności siostrze, nastolatka twierdzi, że to nieprawda i wdaje się w udawany związek z Peterem, adresatem nr 2. I się w nim ponownie zakochuje. Po czym następuje mnóstwo detalicznie nastolatkowych will-they won’t-they, koniec tomu pierwszego.
Świetna książka na leżaczek, tak ogromnie się wciągnęłam, że tydzień po lekturze nie pamiętałam, jak ma bohaterka na imię. Trochę klisz - rodzina osierocona przez matkę (tu uderzyła się w głowę, bo poślizgnęła się na właśnie umytej przez siebie podłodze i zasnęła snem ostatecznym), rywalizacja dwóch (a nawet trzech, bo najmłodsza się też w Joshu kocha), trochę niezręcznych sytuacji, od których przewracałam oczami, oczywiście muszę wygrzebać pozostałe dwa tomy. A i film jest.
[1] Serio, autorka próbowała zmylić tropy, wprowadzając idiotyczną akcję pt. bardzo zapracowany i nieobecny ojciec wtem decyduje się oddać “potrzebującym” rzeczy Lary, ale kto ma młodsze rodzeństwo, ten wie, do czego jest zdolne po kłótni.
Inne tej autorki.
#45
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 6, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, mlodziezowe, panie
- Komentarzy: 2
Małe miasteczko Bois Sauvage na wybrzeżu zatoki Missisipi, pod Nowym Orleanem. Nastoletnia Esch mieszka w rozsypującym się domu z ojcem-alkoholikiem i trzema braćmi. Jej matka zmarła 7 lat wcześniej po dramatycznym porodzie najmłodszego, Juniora. Jeden z braci interesuje się tylko piłką, drugi tresuje sukę pitbulla, Chinę, do walk, zaś ojciec nie otrząsnął się po śmierci żony, więc to Esch musiała przejąć rolę opiekunki ogniska domowego i jej potrzeby są nieistotne. Radzi sobie z tym, pozwalając uprawiać ze sobą seks kolegom braci, oczywiście w tajemnicy, bo wprawdzie jej wszystko jedno, ale tak naprawdę chciałaby robić to tylko z Mannym, którego kocha. Trzy rzeczy dzieją się jednocześnie - Esch orientuje się, że jest w ciąży, China rodzi oczekiwane szczenięta, a nad zatokę nadciąga huragan Katrina.
To przerażająca historia zaniedbania, zarówno na poziomie rodzinnym, gdzie dzieci przejmują rolę rodziców - jednego zmarłego, drugiego niewydolnego, jak i systemowym - biedne rodziny nie mają żadnego zaplecza poza sobą na takie sytuacje. Akcja dzieje się przez kilka dni tuż przed nadejściem huraganu - ojciec skupia się nad zebraniem żywności i zabezpieczeniem domu, a tuż przed kataklizmem ulega wypadkowi, najstarszy brat zostaje wyrzucony z drużyny, średni nie radzi sobie z opieką nad suką po porodzie, szczenięta umierają, Esch wyznaje prawdę Manny’emu, ale jego reakcja nie jest pozytywna, zaś najmłodszy jest przerażająco straumatyzowany wszystkim, co się dzieje. Finał jest dramatyczny, z perspektywy czasu wiadomo, jak brutalny był huragan, w wyniku którego zginęło lub zaginęło kilka tysięcy osób, a kilkadziesiąt straciło dorobek życia.
Inne tej autorki.
#44
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lipca 5, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Rodzina Bodie rozsypała się po wypadkach, w których zginął jej ojciec, a kilka lat później starszy brat. Opiekująca się jej matką wspólnota religijna zorganizowała dla nastolatki wyjazd do prestiżowej szkoły z internatem. I owszem, w pewnym sensie to pomogło, bo Bodie skończyła szkołę, studia i została autorką znanego podcastu. Ze szkołą ma raczej złe wspomnienia, a mimo to wraca po 30 latach[1] jako gościnna wykładowczyni, żeby poprowadzić warsztaty z filmoznawstwa i podcastingu. Złe, bo pamięta doskonale, jak nie pasowała do bogatych dzieci, które nie potrzebowały stypendium socjalnego, ani nawet do tych, które miały pełne rodziny. Ale żadna trauma wyśmiewania, złego traktowania, mobbingu czy przemocy nie równa się z pamięcią o losie Thalii, która w 1995 została znaleziona martwa w szkolnym basenie. Czy ja właśnie napisałam o tym, że traumę można stopniować albo się licytować? To tak naprawdę clou tej książki - są ofiary, które po tragicznym końcu stają się własnością publiczną, są ofiary, które biorą sprawy we własne ręce i doprowadzają do cancelowania lub przemocy pod adresem sprawcy, są też ofiary - jak Bodie - którym wydaje się, że poczują się lepiej, jeśli przywrócą sprawiedliwość po tym, co się stało przed laty. Która z nich zasługuje na większe współczucie? Czy można współczuć wszystkim? Co z zemstą? Kto powinien ją wymierzyć? W sprawie Thalii sprawiedliwość w teorii została wymierzona - jeden z pracowników szkoły trafił za kratki po zeznaniach dzieci, czasem dość nieprecyzyjnych, i niejednoznacznych dowodach rzeczowych. Ale im dłużej Bodie przegląda z uczestnikami kursu materiały sprzed lat, tym bardziej widać, że śledztwo było bardzo szczątkowe i możliwe, że czarny trener wcale nie jest sprawcą.
Narratorka/Bodie kieruje swoje przemyślenia do pana Blocha, ukochanego przez nią nauczyciela muzyki, który w nią wierzył, daj jej odpowiedzialne zajęcie i traktował ją jak człowieka. Czemu akurat do niego? Bo z perspektywy 30 lat dociera do niej, że jako nastolatka niekoniecznie prawidłowo interpretowała niektóre wydarzenia i pan Bloch mógł w znacznej mierze przyczynić się do śmierci Thalii. Ale między wierszami to nie opowieść o tym konkretnym wydarzeniu, tylko o odpowiedzialności, rewolucji #metoo i cancel culture, patriarchacie, zmowach milczenia, instynkcie stadnym i dostosowywaniu się wbrew sobie czy wreszcie o motywach, jakie stoją za ujawnianiem (lub nie!) przemocowców, morderców czy zwykłych “żartownisiów” (dystans, kicia, dystans).
[1] Kilka tygodni temu spotkałam się z moją licealną klasą właśnie po 30 latach od matury. Przypadek?
Inne tej autorki.
#43
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 25, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Nie byłam zachęcona po lekturze ”Przepiórek”, bo realizm magiczny fujka, ale namawiała mnie moja lektorka hiszpańskiego, który z mozołem, bardzo, ale jeszcze walczę. Więc tutaj też trochę tej magii jest, ale tak minimalnie, więc wytrzymałam i książkę przeczytałam z przyjemnością. W stylu Allende, jak ktoś lubi.
Lluvia zajmuje się bardzo chorym, sparaliżowanym ojcem, który nie może już porozumieć się z nikim. A właśnie jego legendarna umiejętność porozumiewania się była sednem życia - Júbilo był potomkiem Majów, zrozumiał ich mimo skąpych źródeł, został radiotelegrafistą, ale jego celem w życiu było odczytywanie pragnień swojej ukochanej żony, Luchy. Tyle że w tych ciężkich chwilach właśnie Luchy nie ma przy jego łóżku, bo para ostatni raz widziała się na ślubie narratorki 30 lat wcześniej. O tym, co zaszło, że ta uwielbiająca się i kochająca para spędziła kilkadziesiąt lat z dala od siebie, Lluvia dowiaduje się, kiedy wpada na pomysł użycia telegrafu i komputera, żeby jej elokwentny ojciec mógł opowiedzieć swoją historię. A historia zawiera tajemnicę, miłość, złego człowieka, zemstę, śmierć i nieumiejętność wybaczenia mimo tej ogromnej miłości, a także nieco historii Meksyku i telekomunikacji.
PS Oczywiście czytałam po polsku, po hiszpańsku to ciągle jestem na etapie "¿Dónde está la biblioteca?"
Inne tej autorki.
#42
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 22, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Marcin, wybitny dziennikarz śledczy z Poznania, przeflancowany do Warszawy[1], mieszka z piękną modelką Dżesi (pisownia oryginału), ale ich światy się nie spinają poza sypialnią. Pracuje ze swoją koleżanką Kamilą, równie piękną, ale nienachalną, a dodatkowo nadającą na tych samych falach. Trafiają na sprawę domu spokojnej starości, w którym dziwnym trafem pensjonariusze przepisują notarialnie majątki na kościelną wspólnotę i odchodzą we śnie, wcześniej życząc sobie kremacji. Razem ze znajomą emerytowaną funkcjonariuszką milicji, zwaną babcią Matyldą, rozpykują sprawę - a konkretnie babcia wchodzi na wabia i tylko dzięki sprytowi unika pavulonu - ale szef przedsięwzięcia znika. Kilka miesięcy później trafiają na kościelną fundację, która na tytułowym Niebiańskim Osiedlu proponuje ludziom starszym luksusowe domki z ogródkiem na dożywocie w zamian za donacje lub przepisanie mieszkania. Tu również dzieją się podejrzane rzeczy typu rozszerzone samobójstwa czy zabójstwa. Oczywiście do gry wchodzi niezawodna babcia, jej przyszywany wnuczek Franek, policjant z Piły i jego dziewczyna Jowita, również policjantka.
Problem w tym, że mimo rokującej fabuły to półprodukt. Bohaterowie są tak sztampowi, jak tylko można. Modelka Dżesi jest piękna, ale powierzchowna, pojawia się dosłownie raz, żeby zabrać Marcina na seksy, Kamila jest diabelnie inteligentna, sarkastyczna i zawsze ma rozwiązanie w każdej sytuacji, babcia Matylda mimo 70-tki na karku rozwala przestępców jak muchy, popijając dobre alkohole i paląc, dodatkowo dzieląc się tzw. tłem społecznym, czyli jadąc po PISie i TVP Info. Źli są oczywiście brzydcy i głupi. Do tego rozwiązania akcji są nadludzkim wysiłkiem, wszyscy spotykają się cudem w odpowiednich miejscach, dostarczają wygodnie informacji niekoniecznie legalnymi kanałami, brakuje jakiejkolwiek finezji, intrygę przejrzałam już po kilkunastu stronach. Najgorsze jednak jest to, że główny bohater w ogóle nie przejawia żadnych umiejętności śledczych, nie łączy faktów, polega na partnerce, a jego przemyślenia dotyczą głównie własnego szczęścia w życiu i walorów pań. Jest kilka drobnych scen, które są w starym stylu “Milicjantów z Poznania”, ale to nie ratuje całości.
[1] I tu wchodzi mój mąż i pyta, czy to szydera z Kąckiego.
Inne tego autora.
#41
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek czerwca 20, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, panowie
- Skomentuj