Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Wypraszam sobie

Zrobiłam zakupy w aptece internetowej. Bepanthen, krem do skóry atopowej/dla niemowląt, mustela na pociążowy brzuch. Dostałam próbki kremów regenerujących i ulotki. Tylko czemu ulotki opiewają na środki na nadkwaśność i zgagę oraz na suplement diety dla kobiet 45+?

Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 30, 2009

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 4



Terry Pratchett - Świat finansjery

Kolejna po "Piekle pocztowym" książka o Moiście von Lipwigu, naczelniku Poczty w Ankh-Morpork. Tym razem, po delikatnej sugestii Vetinariego, Moist udaje się na wizję lokalną do banku (oraz mennicy) i - jak się łatwo domyślić - zaczyna nim kierować jako pełnomocnik aktualnego prezesa, psa Marudy. Z pewną przykrością stwierdzam, że ten tom jest dość słaby - powiela rozwiązania fabularne z "Piekła...", nie wprowadza za wiele nowych postaci (krótka wizyta na Niewidocznym Uniwersytecie, epizod ze Strażą, najbardziej rozbudowany wątek Chlupacza w podziemiach banku - maszyny, która odwzorowywała przepływ gotówki w mieście), wątek złotych golemów jest doklejony niespecjalnie ściśle, a Adora Belle pojawia się pretekstowo. Nie jest źle, ale bardziej porwała mnie wartka akcja poprzedniego tomu.

PS Ależ oczywiście, że odłożyłam wszystkie czytane dotychczas, bo mnie cisnęło. I dorzuciłam do stosu kolejną Doncową, bo miałam pod ręką.

Inne tego autora tutaj.

#43

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 28, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, panowie, sf-f - Komentarzy: 1


Bez tytułu: 2009-09-27

Świat byłby lepszym miejscem, gdybyśmy rodzili się w cieplarnianych warunkach, mieli radosne dzieciństwo, a potem żyli długo i spokojnie aż do późnej śmierci. Bez poczucia winy


Almodovar.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 27, 2009

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 3


Śniadanie na trawie

W takim pewnym uproszczeniu. Bo mimo wielkiego zamiłowania do pikników jest to zamiłowanie czysto platoniczne - nie udało mi się wziąć udziału w jakimkolwiek pikniku, nie wspominając o tym, żeby taki sobie zorganizować (a kosz piknikowy jak raz mam, bywał nawet używany, ale nie stricte w sensie koc na trawie). W kwestii śniadań więc nieustająco numerem jeden jest Ptasie Radio, gdzie śniadanie można zjeść do 23 i do tego mają wygodne kanapy, na których można na czas posiłku zdeponować śpiące potomstwo. Odkryłam dzisiaj nową pozycję w menu śniadaniowym - deskę serów, wędlin i warzyw z pieczywem i gotowanym jajkiem, czym jestem absolutnie zachwycona. Poza tym wypiłam pierwszą latte od chyba trzech miesięcy, więc.

Na Sołaczu wysyp nowożeńców odbywających trzeci najważniejszy (po ślubie i nocy poślubnej) rytuał - sesję fotograficzną (dziś trzy pary krążyły po parku). Po części mnie to cieszy, bo lepiej mieć serię zdjęć w pięknych okolicznościach przyrody niż na tle kartonowego pleneru w studiu fotografa, po części - zazdroszczę, bo sama nie mam takiej (nie było jej na liście top10 rzeczy, które były wtedy ważne), a po części śmieszy mnie do wypęku. Z ławki obok podziwiałam zaangażowanie fotografki, która ustawiała parę, sugerując, że teraz ręce razem, patrzcie z dumą, na to, co zrobiliście, a teraz zrobimy zdjęcie, jak się ze sobą zabawiacie, teraz ty siadasz, a ona się kładzie, ale tak delikatnie, a nie tak się rozwala, jak na łóżku. Innej parze fotograf zasugerował, żeby ona usiadła, a on położył jej ręce na ramiona, na co on zaczął ją dusić. Ona z niezmąconym spokojem stwierdziła, że "Tak, wiem, że masz na to ochotę", co niezrażony fotograf skomentował: "E, na pewno nie, może przez chwilę mu to przeszło przez myśl, ale każdy ma takie pomysły". Tak czy tak - zieleń uspokaja.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 27, 2009

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: solacz - Komentarzy: 6



Dmuchawce, latawce, wiatr

Na razie żyję z dnia na dzień. Z jednej strony to dobrze, bo każdy dzień to kolejny dzień Mai, podczas którego się rozwija, zmienia, rośnie i wdycha świat dookoła. Do niedawna, kiedy wiało, słyszałam w głowie, że wiatr dziewczętom podwiewał sukienki albo że So let it feel... Unreal. Teraz zwracam tylko uwagę, czy czapeczka zasłania małe uszka. Bez żalu.

Z drugiej strony - żyję w dwugodzinnych odstępach czasu - od karmienia do karmienia, co znacznie zawęża możliwości, jakie świat daje człowiekowi (zwłaszcza jesienią). Po uzyskaniu wolności od Babilonu mam duże ciśnienie na to, żeby nie rozmieniać się na drobne, ale jeszcze nie wymyśliłam waluty, w której mogłabym się zrealizować. Brakuje mi mobilności (tak, wiem, było robić prawo jazdy, jak człowiek miał wolne ręce) i stabilności. To drugie jest o tyle absurdalne, że właśnie tę quasi-stabilność mam - nie lubię, jak coś wykracza mi poza tę kruchą rutynę dnia, mimo że fajnie jest znaleźć się w mieście, zjeść śniadanie poza domem i zamienić kilka zdań z dorosłymi ludźmi. Muszę nauczyć się zmieścić z tym, co mam w głowie, w kawałkach czasu, które mam.

PS Ależ oczywiście, że to miauczenie małego kotka na płocie. Niestety, chwilowo nic lepszego nie mam.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 24, 2009

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 6


Stolik dla państwa?

Czekamy na nawynosa w przyrestauracyjnym ogródku. Przy dwóch zestawionych stolikach spora rodzina z dziećmi. Dzieci kilkoro, nie mieszczą się, więc trójka starszych została przesadzona do stojącego oddzielnie stolika. W miarę przynoszenia potraw matki chodzą do stolika kroić starszym posiłek (bo nie można dać tak na oko ośmiolatce noża do ręki, żeby sobie sama pokroiła naleśniki), po czym wracają, zostawiając dzieci same. Dzieci orbitują do stolika z resztą rodziny, a to pokazać coś rodzicom, a to napić się soku, bo rodzice trzymają koło siebie (ke?). Chwilami przy oddzielnym stoliku siedzi jedno dziecko, a reszta z dorosłymi. Po ładnych kilkunastu minutach ktoś wpada wreszcie na nowatorski pomysł, że może by dosunąć trzeci stolik i siedzieć razem, ale zostaje zakrzyczany, że nie ma co robić bałaganu. Nie rozumiem, prawda?

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 20, 2009

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 4



True blood

Od pierwszego odcinka się zachwyciłam, bo to i ładne przez kontrast lokalizacyjno-społeczny - dziura gdzieś w środku niczego w Ameryce, wśród oderwanych od młota pneumatycznego małomiasteczkowych rednecków, a w tym wszystkim zalegalizowane, choć ciągle kontrowersyjne, wampiry; i ładne przez dobór bohaterów. Wampiry egzystują w społeczeństwie, ponieważ wynaleziono sztuczną krew, którą mogą pić zamiast ludzkiej. Sookie, kelnerka z maleńkiego baru, umie czytać w ludzkich umysłach. Stara się nie wykorzystywać tego, bo o czym myślą klienci baru - o złapaniu kelnerki za tyłek, o piwie czy o tym, że chętnie by komuś przyłożyli. Tym bardziej ją fascynuje wampir Bill, którego myśli nie jest w stanie przeczytać. Brat Sookie nie ma żadnych specjalnych mocy i przy tym nie jest, jak to ładnie anglojęzyczni określają, najostrzejszym nożem w szufladzie, ale ma dużego stukacza i panny na niego lecą. W pierwszym sezonie ktoś te panny, które ochoczo korzystają z usług, zaczyna mordować i wszyscy w miasteczku podejrzewają się wzajemnie. W drugim sezonie w miasteczku pojawia się piękna kobieta, która zaprzyjaźnia się z pyskatą kelnerką Tarą i zaczyna organizować orgietki (nie, to nie jest serial poniżej 18 lat i całkiem zgrabnie to wychodzi, bo krew, ruja i porubstwo to to, co widz masowy łyka jak pelikan).

Im dalej w las, tym bardziej irytująca jest maniera naiwnej dzieweczki Sookie, ale serial robi się coraz mroczniejszy i krwisty, a przy tym w dość niespodziewanych momentach zabawny i parodystyczny. Uwielbiam Lafayette'a - kuzyna Tary, który trudni się handlem narkotykami i po części męską prostytucją - ma przepiękny makijaż i jest uroczo elokwentny. Przeuroczy jest też policjant Andy, trafiający na coraz to dziwniejsze wydarzenia, w które mu nikt nie wierzy, albowiem Andy jest zwykle przeraźliwie pijany. Liczę, że w trzecim sezonie pojawi się coś świeżego.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 20, 2009

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 4