Zach Galifianakis prowadzi swój niszowy talk show, w którym z absolutnym brakiem taktu, ogaru i czasem zdrowego rozsądku rozmawia z pierwszoligowymi celebrytami. Jego program kupuje Will Ferrell, żeby przez swoją wiralowość nabijał mu odsłony. Niestety, rzeczy idą źle podczas wywiadu z Matthew McConaughey, studio i Matthew ulegają zniszczeniu, aktora udaje się odratować, programu już nie. Galifianakisowi udaje się użebrać, że za własne pieniądze pojedzie przez Stany i wróci z przebojowymi odcinkami; zabiera nieco eklektyczną ekipę i bez żadnego planu rusza w świat. Robi wywiady z Lettermanem, Paulem Ruddem, Chrissy Teigen, Jonem Hammem, Benedictem Cumberbatchem i innymi, niestety pieniądze topnieją i wygląda na to, że ekipa nie da rady nagrać wystarczająco materiału.
Nie wiem, co tu podziwiałam bardziej - kamienne twarze aktorów grających siebie, odpowiadających na przedurne pytania prowadzącego (por. Philomena Cunk) czy Galifianakisa; myślę, że wszyscy się świetnie bawili w trakcie. Chyba że im nie zapłacono, to wtedy nie. Zawsze doskonale się łapię na tego typu zabiegi, kiedy błyskawicznie wpadam w dowolnie fikcyjną konwencję i jestem na czas oglądania skłonna uwierzyć, że aktorzy są właśnie tacy, jakich grają. Dodatkowo, całość jest groteskowo zabawna i należycie ironiczna. Miejscami.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lutego 24, 2023
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
[30.01.2023]
Pytacie czasem, jak planuję moje małe wyprawy. Przede wszystkim muszę zwalczyć chęć wstawania bladym świtkiem (wschody słońca!), planowania przygód na cały dzień na korzyść posiedzenia w wodzie, czego domaga się zstępna, przeskakiwania z miejsca na miejsce, bo tyle dobrego się marnuje (a na Maderze szczególnie) aż do zachodu słońca. Czasem niewiele zostaje z wielkiej przygody, czasem pogoda jest taka sobie, ważne, żeby w trakcie był obiad w jakiejś sympatycznym, losowo wybranym miejscu. Kontynuując więc trasę dookoła zachodniego wybrzeża, zatrzymaliśmy się na obiad w okolicy São Vincente, w panoramicznej restauracji Quebramar, w której byliśmy jedynymi gośćmi. Trochę mżyło, nie odstraszyło mnie to jednak od wejścia na małą górkę, wszak urocza ławeczka. Ławeczka była mokra, jak również mokry był mech na zboczu małej górki, na szczęście nie obiłam się jakoś specjalnie mocno, za to się nieco ubłociłam. Jako że planowaliśmy jeszcze przejażdżkę przez las Fanal, przeszliśmy się tylko brzegiem morza i brzegiem serii jaskiń. Z parkingu widok na malutką, zamkniętą Capelinha de São Vicente i przepiękną dolinę z miasteczkiem.
Planowałam dojechać do Miradouro Ribeira da Janela, gdzie na kamienistej plaży ostańce, ale zatrzymaliśmy się najpierw przy uroczym kościółku Matki Boskiej Wcielenia (Igreja Nossa Senhora da Encarnação) z przylegającym cmentarzem, a potem przy Miradouro da Eira da Achada, skąd widok na nieskończony przestwór oceanu (i nikt się nie przewrócił), pogoda się mocniej osunęła w stronę deszczu i zaczęło się ściemniać, więc do plaży nie dotarłam. Następnym razem!
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 23, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
madera, portugalia, sao-vicente, ribeira-da-janela
- Skomentuj
Jaka to pyszna książka o gotowaniu, mimo że nie zawiera żadnego przepisu. Barnes opowiada o swoim postrzeganiu gotowania z perspektywy pedanta, który musi dokładnie zrozumieć, jak coś zrobić, żeby to zrobić. Co to oznacza “wziąć średnią cebulę” (jaką metodą uśrednić i z jakiego zbioru), “smażyć na maśle do zrumienienia” (ile masła, jakiego, jak określić stopień zrumienienia), co sprawia, że jedna książka kucharska jest dobra, a inna niekoniecznie. Jakie założenia niejawnie robimy, kiedy wypróbowujemy nowy przepis - np. że autor spędził w kuchni dużo czasu, powtarzając wielokrotnie te same kroki i wybierając te, które przyniosły najlepszy efekt, rzeczywiście mierząc czas czy szukając optymalnych proporcji składników - zamiast przyjąć, że przepis został wykonany raz, efekt był zadowalający, wystarczy tego. Skąd wiemy, że coś nam będzie smakować, patrząc na listę składników? Czemu powinniśmy chwalić się porażkami? Czemu się w kuchni kłamie, przemilcza i zachęca do ugotowania czegoś, wiedząc, że to próba z góry skazana na porażkę? Pada kilka znanych kulinarnie nazwisk, w tym wspomniana jest ciekawa postać Edwarda Pożerskiego, mistrza zastępowania brakujących składników innymi.
#18
Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 22, 2023
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2023, beletrystyka, felietony, panowie
- Skomentuj
Salvador Mallo (Antonio B.), niegdyś sławny, od kilku lat nie jest w stanie pracować z powodu bólu pleców i operacji kręgosłupa, migren, teraz dochodzi mu uporczywe krztuszenie się. Nie umie też pozbierać się po śmierci ukochanej matki. Rozpoczyna projekty, ale ich nie kończy, pisze scenariusze, ale do szuflady. Z okazji zremasterowania jednego z jego najbardziej znanych filmów zgadza się spotkać z grającym w nim aktorem, Alberto, niegdyś jego przyjacielem, z którym zerwał kontakt z powodu nadużywania przez aktora heroiny. Alberto dalej nadużywa, ale tym razem Salvo, zmęczony bólem, również sięga po narkotyk. Historię samotności, radzenia sobie z bólem fizycznym i psychicznym i starzeniem się przeplatają wspomnienia dzieciństwa w biedzie, ciężko pracującej, zasadniczej matki, która chciała wykierować syna na księdza, pierwszych doświadczeń homoerotycznych, sławy z młodości. Namówiony przez Alberto, zgadza się wystawić jedną ze swoich sztuk, napisaną w latach 80. po rozpadzie związku z innym heroinistą, Federico. Wtem na premierze pojawia się właśnie Federico, który od lat mieszkał poza Hiszpanią, mimo posiadania rodziny - żony i dzieci - jest gotowy podjąć życie z Salvo tam, gdzie skończyli przed laty. To daje reżyserowi siłę do tego, żeby po raz kolejny podjąć próbę wyjścia z narkotyczno-bólowego impasu.
Kilkakrotnie podczas oglądania zadawałam sobie pytanie, po co oglądam coś, co jest mi zupełnie obce; ależ oczywiście że dla wnętrz, te okna, te kolory, to światło, szukając Smegów znalazłam prześliczny czajnik, na szczęście za mały, poza tym mam już czajnik, dziękuję. Absurdalnie, im dalej w film, tym bardziej wciągał mnie mimo wszystko pogodny obraz starzenia się, zapadania w sobie z wiekiem, zauważenia tego momentu, że człowiek już się przestał dobrze zapowiadać. Nie wiem, na ile tutaj jest to opowieść autobiograficzna, niektóre wątki - silnego związku syn-matka, fascynacji męskim ciałem, opisu procesu twórczego, edukacji u księży - pojawiały się już u Almodovara wcześniej. Tu wszystkie wątki się ładnie domykają, z dramatu osoby samotnej, której w życiu już nic dobrego nie czeka, zrobiła się pełna nadziei historia, że warto ciągle próbować.
Inne filmy Almodovara.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 21, 2023
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
Narrator oddaje głos sympatycznemu podporucznikowi MO, Henrykowi Gawrysiowi, którego poznał jako reporter na Mazurach; Gawryś w 96-stronicowym brulionie spisuje swoją pierwszą sprawę w fikcyjnych Wisajnach pod Ełkiem. Na miejscu okazuje się, że całe miasteczko działa dzięki jednemu człowiekowi - dyrektorowi Sodyrowi, który zorganizował dzięki swoim kontaktom fabrykę aparatów elektroautomatycznych, obsadził znajomymi i ogólnie nie warto z nim zadzierać. Po mocno zakrapianej zabawie dyrektor ląduje w szpitalu z woreczkiem żółciowym, po czym tylko cudem ordynatorka szpitala, niegdyś jego narzeczona, odratowuje go po próbie samobójczej. Podporucznik, uzyskawszy mniej lub bardziej chętną współpracę ładnej, choć ubogiej (!?) pielęgniarki, odkrywa, że ktoś z miasteczka popchnął Sodyra do ostatecznego kroku, wysyłając paskudne anonimy. Szybko okazuje się, że w zasadzie każdy - również osoby aktualnie na stanowiskach - jednocześnie zawdzięcza coś Sodyrowi i go nienawidzi; porównany jest do południowoamerykańskiego dyktatora, a nawet do Hitlera czy Mussoliniego. Potencjalny morderca zostaje wykryty po długim i mozolnym śledztwie, a przy okazji Gawryś odkrywa bezczelne kradzieże surowców, kolesiostwo, przemyt (złoto, nylony i wełny) i szpiegostwo przemysłowe.
Oczywiście można patrzeć na całą intrygę z punktu widzenia korzyści - milicja odkrywa, kto nastawał na życie cenionego dyrektora, ale jak się przyjrzeć z bliska, to widać i nadużywanie władzy - tu Gawryś zastrasza świadka[1], chwilę później wywiera presję na pannę Marysię, która wprawdzie boi się o swoją reputację w miasteczku, ale nie przeciwstawi się podporucznikowi. Marzy mu się rejestracja maszyn do pisania, na potrzeby chwili fałszuje oficjalne druki w celu uzyskania wzorów pisma[2]. W ogóle - w przeciwieństwie do nieco rozlazłej załogi miasteczkowego posterunku - Gawryś to chłopak do tańca i do różańca, chętnie wypije, pójdzie popląsać, łaskawym wzrokiem na kobiety popatrzy, a jak trzeba to walnie pięścią w stół i zrobi awanturę samemu dyrektorowi.
Się ma hobby: “stare, piękne antyki i młode, równie piękne kobiety”, jak się jest panem dyrektorem. Nikt się nie dziwi, że pan dyrektor afiszuje się z młodą, ładną sekretarką tylko po to, żeby zablokować do niej dostęp nielubianemu podwładnemu; Sierżant określił to lapidarnie: – Ładna dziewucha, dyrektor ma ją na zawołanie o każdej porze dnia i nocy, to dlaczego miałby sobie nie skorzystać. A cóż to, nie wolno mu? Przecież wdowiec.
– Sądzę, że najgorzej wyszła na tym dziewczyna.
– Ma pan rację. Zdaje się, że Krysia naprawdę zakochała się w dyrektorze.
– Oo!
– Adam ma pięćdziesiąt pięć lat i jest od niej dwa razy starszy. To nie znaczy jednak, że nie mógłby zawrócić w głowie jeszcze młodszej. Przystojny, wysportowany, uroczy towarzysko, umiejący imponować - podoba się kobietom. Dziewczyna nie mogła oprzeć się temu czarowi.
– I bogaty – wtrąciłem.
– Mówię o prawdziwym uczuciu, więc pomijam sprawy pieniężne, chociaż i one nie są bez znaczenia. W każdym razie sekretarka mało zmysłów nie straciła, kiedy szef zachorował.
Seksizm powszedni: wartość kobiet jest oceniana przez pryzmat ich urody oraz “prowadzenia się”, mężczyzn przez władzę.
– Jeśli będę tańczyła jedynie z panem, od razu powiedzą, że się puszczam albo łapię męża.
Roześmiałem się serdecznie.
– To tutaj wszyscy tacy moralni?
– Dużo by można powiedzieć na ten temat. Mężczyznom nie szkodzi opinia uwodzicieli. Dziewczyny i mężatki, jeśli to robią, to w taki sposób, aby nikt nie widział. Na takiej zabawie, jak ta wyglądają niczym fortece nie do zdobycia.
Się je: łososia, boczek, szynkę i śledzia, zupę, zraziki po myśliwsku (najdroższe danie, jakie figurowało w karcie).
Się pije: białe francuskie wino, jarzębiak, kawę z francuskim koniakiem, piwo.
Się zataja: fakt przerzutów nowotworowych przed osobą chorą, żeby się nie stresowała przed śmiercią.
Bawiąc-uczyć: wyrabianie galanterii ze złota i stopy złota.
Gender: kobiety zajmują się organizowaniem i porządkowaniem, bo “nie bardzo nadaję się do takich funkcji. Żeby nie Irenka, we własnym domu koszuli nie umiałbym sobie znaleźć”.
Się umiera: zapewne na niestrawność, bo “Byłby żył jeszcze dłużej, ale najadł się na Wielkanoc świeżego ciasta i popił zimną wodą”.
[1] Zaraz przyjdzie jeden z moich ludzi z kajdankami. Zakujemy pana i przepędzimy piechotą przez miasto do milicyjnego aresztu. Jak pan posiedzi tam parę dni, szybko odzyska pan pamięć i chęć do rozmów. W areszcie ludzie stają się nieprawdopodobnie rozmowni.
Wiedziałem, że używam niedozwolonych chwytów. Że nie wolno mi tego zrobić, że to jest właśnie „łamaniem praworządności". Mimo to, przypuszczam, spełniłbym swoją groźbę. Przecież musiałem wykryć mordercę”.
[2] Kupiłem aż dwie dziecięce drukarenki. Wyciąłem z gumy potrzebne mi literki i sporządziłem stempel. Pożal się Boże tego stempla, ale na moje potrzeby wystarczył. Na całej szerokości ankiety przykładałem czerwony napis: „Wypełniać tylko na maszynie do pisania”.
Inne tego autora, inne z tej serii.
#17
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 20, 2023
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2023, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie, prl
- Skomentuj
Komisarz Barbarotti na przedśmiertną prośbę drugiej żony wchodzi w związek z koleżanką z pracy, Evą Backman. Kiedy Eva podczas akcji przypadkiem (bo chciała tylko unieruchomić) zabija przestępcę i jest zawieszona do czasu wyjaśnienia, wyjeżdża razem z nią na dwa miesiące na Gotlandię, żeby się od wszystkiego odciąć. Tyle że na miejscu spotyka mężczyznę, który do złudzenia przypomina człowieka zaginionego przed 5 laty. Albin Runge był profesorem uczelni wyższej, ale z przyczyn finansowych zdecydował się na pracę kierowcy autokaru wycieczkowego. Miało to sens, zarabiał nieźle, niestety po 5 latach wpadł w poślizg i spowodował wypadek, w którym zginęło 18 osób, większość dzieci. Został oczyszczony z zarzutów i mimo wyrzutów sumienia żył w miarę spokojnie, niezależnie dziedzicząc spory spadek po rodzicach i żeniąc się po raz drugi. Do czasu. Na policję zgłosił się z anonimami, których autor niedwuznacznie dawał do zrozumienia, że konkretnego dnia Albin zginie. Mimo współpracy policji rzeczywiście tak się stało - delikwent zniknął z promu, pozostawiając na nim żonę i - prawdopodobnie - jej kochanka, sprawa była dość jasna. W dwóch wątkach autor opisuje śledztwo sprzed lat oraz współczesne, kiedy to urlopowana para policjantów szuka człowieka z czerwonym rowerem na małej wyspie po sezonie.
Sympatyczna lektura mimo miejscami dramatycznych opisów; Backman i Barbarotti są uroczą, starszą parą; widać, że się lubią i wspierają. Drobna reklama wakacji na Gotlandii.
Inne tego autora.
#16
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 19, 2023
Link permanentny -
Tagi:
kryminal, panowie, 2023 -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
[2.02.2023]
Czasem jest tak, że człowiek się przygotowuje na przygodę, nauczony doświadczeniem z chłodem w górkach przyodziewa się należycie, wybiera taką górkę, na którą da się wjechać samochodem, po drodze wydaje ochy i achy, bo widoki jak z kalendarza, żeby u celu okazało się, że trzecia co do wielkości góra Madery, Pico do Areeiro, skąd widać najpiękniejsze zachody słońca, pozostałe szczyty, przełęcz między nimi, a nawet i Funchal, jest we mgle. I to takiej, która bynajmniej nie chce się rozwiać. Na pocieszenie więc zafundowałam sobie kawę z ciastkiem wśród wawrzynowych lasów przy Abrigo do Poiso, słońce na chwilę wychynęło za chmurki, ale szybko się schowało.
Po drodze na szczyt, jak coś widać, można zatrzymywać się przy licznych miradourach - udało mi się nie znaleźć ani, M. do Terreiro da Luta, ani M. do Pico Alto. Tuż przy szczycie albo w bardzo bliskiej odległości są Poço da Neve, Miradouro da Negra, Caminho Florestal das Serras de Setor António czy Miradouro do Juncal, nieco dalej - już autem - można podjechać na Pico da Adaga. Odbijając przy Abrigo do Poiso, dojeżdża się do podobno równie malowniczych Ribeiro Frio i lewady dos Balcões.
[30.01.2023]
Podobnie wyglądała wycieczka na jedną z piękniejszych, porównywaną z hawajskimi, czarną piaszczysta plażą w Seixal. Podjechaliśmy od Rua do Porto da Laje, obejrzeliśmy sobie przepiękną zatoczkę z góry, spotykając czerwone kraby, ale żadnej drogi nijak nie zlokalizowałam. Żyćko. Wracając do pobliskiego Sao Vincente, o czym niebawem, zatrzymaliśmy się przy jednym z wielu wodospadów, zdaje się, że przy Cascata do Córrego da Furna.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lutego 18, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
madera, portugalia, seixal, pico-do-areeiro
- Skomentuj
Nie spodziewałam się, że na krótkiej, pięcioodcinkowej serii “popularnonaukowej”, gdzie brytyjska dziennikarka, o oględnie mówiąc, wielkiej, choć zupełnie nienaukowej błyskotliwości, opowiada i robi wywiady z naukowcami o świecie, spłaczę się ze śmiechu. Philomena Cunk, solennie odziana w tweedy, opowiada o historii, religii, odkryciach naukowych, architekturze czy ludziach, zadając jednak nieco zaskakujące pytania. Na równi z jej kamienną twarzą podziwiałam równie kamienne twarze osób, z którymi robiła wywiady; zdecydowanie chciałabym obejrzeć wycięte sceny, kiedy powagi nie udało się utrzymać. Krótkie epizody sprzed lat można obejrzeć na YouTube.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lutego 17, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Starsi (stażem! nie wiekiem!) czytelnicy mojego bloga mogą pamiętać przegląd filmografii Almodovara, gdzie bawiłam się świetnie aż do momentu, kiedy chronologicznie nie dojechałam do “Porozmawiaj z nią” i “Złej edukacji”, których nie chciałam ponownie oglądać. “Julieta” zdecydowanie jest w klimacie wcześniejszych filmów Almodovara, który świetnie umie opowiadać o miłości, zdradzie, kobiecej przyjaźni i macierzyństwie. I wnętrza, jakie tam są piękne wnętrza; kolorowe kuchnie z serią SMEG Sicily is My Love, pełne świetnie dobranych grafik i rzeźb. Podobno w każdym kadrze jest coś czerwonego, nie wiem, czy to prawda, ale dużo czerwieni.
Julieta, kobieta w kwiecie wieku, ma zamiar przeprowadzić się z Madrytu do Portugalii ze swoim chłopakiem. Na ulicy przypadkiem spotyka najlepszą przyjaciółkę z dzieciństwa swojej córki, Antii. Dowiaduje się, że jej córka, której nie widziała od 12 lat, mieszka w Szwajcarii z mężem i trójką dzieci. To zmienia plany Juliety, która zostaje w Madrycie, wraca do budynku, w którym mieszkała z córką i zaczyna rozpamiętywać, czemu córka od niej odeszła. Opisuje historię poznania ojca Antii, Xoana, ich burzliwy związek, i wypadek, po którym się przez wiele lat nie umiała podnieść.
Akcja oparta jest na trzech opowiadaniach z tomu “Uciekinierka” - w “Szansie” opisuje feralną wyprawę pociągiem, podczas której ginie współpasażer, a Julieta poznaje Xoana; we “Wkrótce” przyjeżdża z córką do domu rodziców, żeby spędzić trochę czasu z umierającą matką i ojcem, który nie kryje się z przyjaźnią z młodą siłą najemną (w filmie dziewczyna zostaje drugą partnerkę ojca po śmierci matki), zaś w “Milczeniu” Juliet dowiaduje się, że jej 18-letnia córka zdecydowała się ją opuścić i wyjaśnia potencjalne przyczyny tego. Film ciągnie wątki trochę dalej - Antia odzywa się do kilkunastu latach do matki, kiedy rozumie, jak to jest stracić dziecko.
Pozostałe opowiadania są nie że miałkie, bo każde o czymś opowiada, ale nie zapadają w pamięć poza pierwszym, tytułową “Uciekinierką” - o kobiecie, która usiłuje się wyrwać z pomocą zamożnej sąsiadki z przemocowego małżeństwa, ale wraca, bo jednak strach przed byciem samą jest większy.
Inne filmy Almodovara, inne tej autorki.
#15
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 16, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Oglądam -
Tagi:
2023, beletrystyka, opowiadania, panie
- Skomentuj
Stanley Marco Fogg (imię i nazwisko znaczące, symbolicznie honorujące trzech podróżników), nie zna swojego ojca; wychowywany przez zmarłych już matkę i wuja, kończy studia i zostaje bez środków do życia. Jednak zamiast wpaść na taki egzotyczny pomysł jak szukanie pracy, wybiera wegetację za minimum, sprzedając książki odziedziczone po wuju, a kiedy właściciel mieszkania go wyrzuca, ląduje w Central Parku. Od śmierci z wyczerpania ratują go przyjaciele. Zdobywa też pracę jako sekretarz ekscentrycznego staruszka, który chce spisać historię swojego życia oraz odnaleźć syna, którego kiedyś spłodził. Przygodowa historia z początku wieku, dziejąca się na Dzikim Zachodzie, przeplata się opisami odchodzenia starszego pana. Los styka Fogga z synem staruszka, równie ekscentrycznym wykładowcą uniwersyteckim i erudytą, który - jak się okazuje - znał kiedyś matkę Fogga. Tak, domyślacie się dobrze. Wrtb bwprz wrfg jłnśavr fla fgnehfmxn, xgóel fcłbqmvł flan mr fjbwą fghqragxą, zngxą Sbttn.
Czytałam dużo zachwytów tą książką, ale jakże się zmęczyłam, czytając. Szkatułka w szkatułce, przypadek następuje po przypadku. W tle wojna w Wietnamie, lądowanie człowieka na Księżycu, metafory i brutalistyczne opisy niedostatku i śmierci. Niekoniecznie.
Inne tego autora.
#14
Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 15, 2023
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2023, beletrystyka, panowie
- Skomentuj