Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Tomasz Helner - Komisarz Bonetti szuka Magdaleny

Tomasz Helner to jeden z pseudonimów Zygmunta Zeydlera-Zborowskiego, łatwo się domyślić po zamiłowaniu ZZZ do Włoch (i pięknych pań).

Magdalena, młoda i niespecjalnie rozważna[1], jedzie do Rzymu na spotkanie z mężem, który ma wyjść po nią na stację i dowieźć do Neapolu, w którym pracuje. Niestety męża nie ma, bo - czego oczywiście Magda nie wie - jego gospodyni zapomniała oddać mu telegram, więc niezasobna finansowo chwyta się okazji i jedzie samochodem z przygodnie poznaną parą Szwajcarów - Edwinem i Karoliną Walderami, którzy cudownym zbiegiem okoliczności planują wycieczkę w dół półwyspu. Najpierw jednak jadą do willi pod Rzym, gdzie zmęczona kilkudziesięcioma godzinami w pociągu Magdalena zasypia, a gdy się budzi, znajduje zwłoki Edwina. Porywają ją gangsterzy, wiozą nie wiadomo gdzie, po czym okazuje się, że wzięto ją za niejaką Ingryd, Szwedkę zajmującą się przemytem narkotyków. Magda zostaje uprowadzona przez szefa gangu, niejakiego Nordona, który szantażuje ją sfingowanymi dowodami jej udziału w morderstwie Edwina, ale też twierdzi, że się w niej zakochał[2], tyle że jest dżentelmenem, nie pcha się do jej sypialni, tylko czeka, aż i ona zachwyci się jego opalonym i umięśnionym ciałem. Plan bezbłędny, Magdalena oczywiście ma syndrom sztokholmski[3] (aczkolwiek znudzona trywialnym pięknem wyspy tęskni za Polską[4]), tyle że Stefan, bezsensownie kręcący się po Rzymie w poszukiwaniu zaginionej żony, trafia przypadkiem - przez wuja swojego kolegi - na piękną signorę Manganello[5], która okazuje się należeć do tego samego gangu. Przed konsumpcją znajomości ustrzega Stefana tylko fakt, że ktoś signorę znienacka morduje.

Widzę dużo podobieństw do "Całego zdania nieboszczyka" Chmielewskiej; Magdalena jest łudząco podobna do jednej z przestępczyń, przez co Walderowie wyłuskują ją na dworcu i wplątują w intrygę, pojawia się też motyw samotnej ucieczki chybotliwą łódką z wyspy. Reszta akcji jest raczej przypadkowa - kolega Stefana nieświadomie prowadzi go do wuja-gangstera, a Bonetti - fan malarstwa - prywatnie trafia na doroczną wystawę obrazów na via Margutta, gdzie znajduje portret Yngrid. Oczywiście włoska policja w ogóle nie podejrzewa Stefana ani Magdaleny o bycie w szajce, ponieważ to biedni Polacy.

Się je: suchą kiełbasę i jajka na twardo (w pociągu), świeże bułeczki z szynką i serem (we włoskiej restauracji), zimne karczochy i sandwicze z szynką oraz ciasto biszkoptowe (w willi Szwajcarów), kawę, grzanki, masło i marmeladę (w kawiarni), makaron i twarde, wysmażone na oliwie mięso (na odludnej wyspie), doskonałe ravioli, wyśmienite risotto i smażone karczochy oraz budyń czekoladowy z biszkoptami (Eleonora, żona komisarza Bonnettiego), skromna zupa z soczewicy i omlecik z groszkiem, zupę ryżową i rybę smażoną, pływającą niesmacznie w oliwie i w pomidorowym sosie, pomarańcze, drożdżowe bułki (na śniadanie), zimne mięsa, pieczone kurczęta sery i owoce, różne gatunki win, ciasta, słodycze (u barona). Cała rzecz kończy się ucztą u Bonettiego, gdzie Eleonora upiekła trzy kury, do tego smażone kartofle, sałata, a na deser zrobiła tort orzechowy.
Się pije: czaj serwowany przez rosyjskiego konduktora w pociągu Warszawa-Wiedeń-Rzym, wermuth, koniak, whisky, martini dry.
Patriotycznie: Na zakończenie rozmowy uprzejmy pocztowiec powiedział, że bardzo lubi Polaków i ceni ich za męstwo, odwagę i miłość ojczyzny. — My, Włosi, mamy wiele wspólnego z wami, Polakami.
Się pali: cygara (Bonetti), Nazionale (Franco).
Szowinizm powszechny: Bonetti zwrócił uwagę na fakt, że nic z tych wszystkich przedmiotów nie wskazywało na obecność kobiety. Wiedział przecież z własnego doświadczenia, ile przedstawicielki płci pięknej potrafią gromadzić niepotrzebnych gratów.

Wolski w tej chwili poczuł, że jest bardzo głodny. — Z przyjemnością, ale pod warunkiem, że to ja panią zapraszam. Jestem Polakiem, a u nas w Polsce jest taki zwyczaj, że mężczyzna zaprasza kobietę.

Etyka gangstera: Największe fortuny na świecie zaczynały się przeważnie od niezbyt czystych machinacji, od oszustw, kradzieży, nawet od zbrodni. Jakbyśmy się zaczęli doszukiwać rodowodu majątków miliarderów amerykańskich to zapewniam panią, że doszukalibyśmy się gangsterskich metod ich samych albo ich przodków. Widzi pani, ja jestem o tyle uczciwszy, w swym działaniu, że nie udaję człowieka uczciwego, nie każę ludziom otaczać się czcią i szacunkiem.

[1]

(...) może kokietować spokojnie innych mężczyzn, pewna, iż masywna sylwetka Stefana zapewni jej należyty szacunek otoczenia Wiedziała, że zawsze ją ochroni, że wydobędzie ją z każdej trudnej sytuacji, w jakiej może się znaleźć dzięki swej wrodzonej lekkomyślności Tak bardzo lubiła być lekkomyślną. Taką ogromną przyjemność sprawiało jej nieliczenie się z konsekwencjami niezbyt przemyślanych i niezbyt rozsądnych czynów. (...) Mimo, że groziło jej nieznane niebezpieczeństwo, cała ta historia zaczynała ją ekscytować. Przypominała sobie podobne sceny, oglądane wielokrotnie na ekranie i wyobrażała sobie jak jej przyjaciółki zzielenieją z zazdrości, kiedy będzie opowiadała swoją sensacyjną przygodę. Widziała już niedowierzający uśmieszek Leny i zawiedzione spojrzenie Baśki, która z zapartym tchem będzie czekała na scenę gwałtu. — E, nawet cię nie zgwałcili — powie z pogardą. —Też mi gangsterzy.

[2] Nie był człowiekiem sentymentalnym i potrafił zabijać z zimnym wyrachowaniem, strzelać jednak do bezbronnej dziewczyny, a potem ciało topić w jeziorze... Nie. To mu się wydawało niesmaczne, jakieś po prostu nietaktowne. Pochodził z dobrej rodziny i nawet w swej zbrodniczej działalności lubił utrzymywać, jak mówił, wytworny styl. Ojciec jego był austriackim baronem, a matka angielską lady. Musiał przecież szanować swe arystokratyczne tradycje.

[3] (...) I nagle złapała się na tym, że dla tego człowieka zaczyna odczuwać coś w rodzaju sympatii. (...) Nie widziała już w nim bezwzględnego, idącego po trupach gangstera, ale ofiarę przeciwności życiowych, fatalnych zbiegów okoliczności, przypadkowych powikłań. (...) Człowiek to dziwne stworzenie, często ulega złudzeniom, a jeszcze częściej jest nieświadomym niewolnikiem utartych obyczajów. Utarło się, iż uczciwa, szanująca się kobieta powinna kochać męża, no i kobieta wmawia w siebie, że tak jest istotnie, chociażby jej rzeczywiste uczucia wcale się nie pokrywały z tym założeniem.

[4] Prawie z nienawiścią patrzyła na niebieskie morze, na porcelanowy błękit nieba i na sypiące złotym blaskiem słońce. Dosyć już miała tego słodkiego, pocztówkowego krajobrazu, dosyć upałów, dosyć makaronu z pomidorowym sosem. Marzyła o tym, żeby jak najprędzej wrócić do kraju, zobaczyć prawdziwy las, prawdziwą wieś, prawdziwe, ogromne łany zbóż, ożywione czerwienią maków. Tęskniła też za krwistym befsztykiem wielkim jak dłoń, za młodymi kartoflami i, za razowym chlebem i za talerzem barszczu. Żona rybaka niezmiennie smażyła ryby na oliwie i gotowała makaron.

[5] Była tak piękna, że Wolski aż się zmieszał, a Alberto wpatrzył się w nią oszołomiony i z trudem wykrztusił grzecznościowe słowa powitania. Wysoka, postawna, świetnie zbudowana. Jasno blond, gęste, nietlenione włosy upięte w wysoki kok kontrastowały w niepokojący sposób z ogromnymi zupełnie czarnymi oczami o miękkim, aksamitnym połysku. (...) Profil greckiej bogini. Usta mocno zarysowane, zmysłowe.

Inne tego autora, inne z tej serii.

#83

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 5, 2021

Link permanentny - Tagi: 2021, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie, prl - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Danuta Frey - Dom, w którym straszy

Ewa wzywa 07, zeszyt 146

Ostatni z cyklu! Czas na małe podsumowanie i prosecco.

Uzupełnienie braków, przeczytanie i spisanie całości zajęło mi prawie trzy lata - zaczęłam w lipcu 2019, skończyłam w czerwcu 2021.
25% tomików (36) napisały kobiety, 75% mężczyźni.
Rekordziści wśród autorów:
  • Zygmunt Zeydler-Zborowski - 11
  • Danuta Frey (raz jako Frey-Majewska) - 8
  • Helena Sekuła (raz jako Turbacz) - 7
  • Jerzy Edigey - 6

Spis osób:

  • Piotr Walczak - z wykształcenia historyk sztuki, z zawodu marszand, Polonus z Wiednia
  • Kazimierz Zych (ps. Introligator) - wysokie czoło z czarnym znamieniem na prawej stronie, zaostrzony nos i policzki jak suchotnik
  • proboszcz z Górska - siwy i nieco przygarbiony
  • Czyżewski - organista, niepozorny mężczyzna o rzadkich włosach przyklejonych do czaszki, grube okulary w staromodnej drucianej oprawie
  • Baśka - bufetowa, apetyczna brunetka w różowej obcisłej bluzce, klamerki w kształcie stokrotek w długich, ciemnych włosach
  • Janek Brylak (pan Janek) - właściciel strzelnicy i kawiarni, brat panny Basi, pospolita twarz, obcisła koszula w kratkę, czarna chusta na szyi i dżinsy z metalowymi napami
  • Wacław N. (ps. Jubiler) - nieoficjalnie zajmuje się importem i eksportem
  • Szczęsny/Feliks Koterba - niegdyś popularny aktor, starszy, o długiej kostycznej twarzy, z profilu przypomina sępa
  • Adam Bolesta - kiepski aktor, zachodzi do Basi, ciemne, gładko zaczesane włosy, przystojna twarz o regularnych rysach, podobny do Alaina Delona
  • W. Smolarski - ajent kiosku ze słodyczami na Zamkowej Górze, zięć Koterby, krępy, łysiejący blondyn o pucołowatej twarzy
  • wikary z Górska - młody, blada piegowata twarz, kręcone rudawe włosy
  • kapitan Maciek - współpracownik Walczaka

Walczak, emigrant z Austrii, przyjeżdża do małego miasteczka, Górska, i rozpytuje dyskretnie o srebrne wyroby. Dyskretnie, bo kilka lat wcześniej miała miejsce zuchwała kradzież w lokalnym kościele; przestępstwo przypisano organiście, który zniknął w dniu kradzieży. Budzi to niepokój mieszkańców, niektórzy się zasobnym Polonusem interesują dość intensywnie, w tym panna Basia, barmanka, która nie waha się nawet wskoczyć do łóżka Walczaka, żeby przegrzebać jego rzeczy. Kiedy przypadkiem zostają znalezione zwłoki organisty, wiadomo już, że za kradzież odpowiada ktoś z miasteczka, a wszystkie wątki prowadzą do opuszczonego domu w Pustelniku pod Warszawą. Jak się łatwo domyślić, Walczak jest tajniakiem, a dodatkowo lowelasem[1], twardzielem, którego zapalenie wyrostka nie zwalnia z pracy.

Się pije: kawę i colę, likier pomarańczowy pod czekoladowe herbatniki, koniak (ale tylko 25g, bo autem).
Się klei: włosy na cukier.
Się słucha: Madonny.
Się łyka: gardan na ból głowy i ropne zapalenie wyrostka.
Się jeździ: porschem, nyską, daihatsu, polonezem.

[1]

- Złotko, zawsze powtarzam, żę takie pięknie jak pani kobiety w żadnych wypadku nie powinny się wtrącać ani do polityki, ani do interesów. Bozia stworzyła je do zupełnie czego innego. A ja, przysięgam, należę do facetów, którzy potrafią to docenić. Sama się pani może o tym przekonać.
[Po czym rzucił obietnicami przejażdżki do Krakowa, obiadu u Wierzynka i kawy u Hawełki].
Sytuacja zaczęła się klarować i nie byłbym mężczyzną, gdybym tego nie zrozumiał...
Pielęgniarka była nieprzyzwoicie młoda. Miała zgrabne nogi (...)

Inne tej autorki, inne z tego cyklu.

#82

Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 4, 2021

Link permanentny - Tagi: 2021, kryminal, panie, prl - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Marianna Szymusiak - Zemsta

Ewa wzywa 07, zeszyt 145

Spis osób:

  • Martyna Szamiłło - drobna 30-latka o szarych oczach i dość dziecinnie wyglądającej twarzy, wściekła wygląda jak harpia
  • Rysiek - szwagier Martyny, internowany w Białołęce
  • Magda - siostra Martyny, żona Ryśka
  • Szamiłło senior - ojciec Martyny i Magdy, z przeszłością w partyzantce
  • Stach Sliwiński - leśniczy, przyjaciel ojca Martyny z czasów partyzantki
  • Śliwińska - leśniczyna, zaciąga po kresowemu
  • Grzegorz Markowski - serdeczny przyjaciel Martyny
  • Witold Otecki - mąż Martyny, z zawodu wicedyrektor, jak z żurnala dla podstarzałych playboyów
  • Patrycja Barańska - nowa flama Oteckiego, wygląda na kobitkę, co do dziesięciu nie umie zliczyć
  • Cezary Kraczek - dyrektor szpitala w Wydarzynie, z wyglądu raczej rzeźnik, a nie lekarz, z wydatnym, mięsistym czerwonym nosem
  • Szul - osobisty parobek Oteckiego
  • Basia Haczkowska - organizuje w Paryżu dary dla Polaków
  • Bolesław Nowak - komendant posterunku MO w Wydarzynie, śniady i przysadzisty, z charakteru porywczy i ostry
  • Andrzej Zieliński - przyrodni brat Bolesława, oceanograf, z wyglądu typowy Szwed, nieśmiały flegmatyk
  • Zośka Nowakowa - żona komendanta, zna bieżące plotki
  • Napoleon (Poldek, zwany Waterloo) - prokurator z Pruszkowa, młody, Nowak uważał go za stażystę
  • kapitan Niziołek

Stan wojenny. Do domu Martyny wpada jej siostra, każe się pakować, bo trzeba uciekać - ZOMO zabrało Ryśka, męża siostry, a w liście ojciec ostrzega ją przed aresztowaniem i każe ukryć się u znajomych. Po trzech miesiącach okazuje się, że Martyna wcale nie była w niebezpieczeństwie, a plotkę rozpuścił jej mąż w separacji, który skrzętnie wykorzystał nieobecność żony na wymeldowanie jej z odziedziczonej willi i zameldowanie swoich znajomych (durnymi artykułami przeszkadza mężowi w karierze zawodowej). Wściekła Martyna chce odzyskać dom po babci, mimo że jej przyjaciel i rodzina zniechęcają ją do tego[1], bo dziewczynki nie powinny być zawzięte i mściwe. Rozpoczyna się wojna podjazdowa - Martyna wchodzi oknem, zakładają kraty, Martyna podlewa resztki swojego ogrodu, odcinają wodę, wreszcie - zrywają złośliwie nawet niedojrzałe truskawki. Kiedy więc któregoś dnia Martyna widzi czerwone owoce na krzaczkach, budzi to jej podejrzliwość. Słusznie, bo niedługo potem giną Barańska i Szul, poplecznicy męża. Milicja usiłuje ustalić, kto zaprawił truskawki silną trucizną i kto tak naprawdę miał zginąć.

W tle, poza ewidentnym zluzowaniem cenzury (internowanie i ZOMO), rozgrywa się dramat Bolka Nowaka, którego matka zapisała swój dom drugiemu synowi, przez co nastąpił rozłam między i tak dalekimi od siebie przyrodnimi braćmi.

Się pije: ziółka na chorą duszę (po których człowiek idzie spać, a rano budzi się radosny).
Się je: jajecznicę.
Się żartuje: Znasz przysłowie gruzińskie? Rozum dziesięciu kobiet zmieści się w jednej skorupie orzecha i jeszcze wolne miejsce pozostanie. Poczekajcie, pójdę przyszyć oderwane ze śmiechu boki.
Się cytuje: “Działalność tajnych związków zawsze kończyła się ścinaniem członków” (Przekrój).
Się pali: dużo, chociaż papierosy są na kartki.
Się łyka: tabletki z krzyżykiem na ból głowy.
Się pije: czystą, wódkę z pieprzem (na przeziębienie), lipę z miętą (jw.)
Się ma związek partnerski: ha ha ha, nie. Nowak, poproszony o umycie wanny po swojej kąpieli, twardo rzuca, że to robota żony, która to tylko “ploty i latanie po kumach”.

[1] Oczywiście w tonie patronizujacym:

- Ale głupiejesz i to z dnia na dzień! - krzyknął. - Martyna, co z tobą się dzieje? Zawsze wiedziałaś, co jest naprawdę ważne, a co nie, nie przejmowałaś się drobiazgami, tak fajnie umiałaś cieszyć się życiem, a teraz… Nerwowa kobitka rozpaczająca z powodu utraty jakiejś tam cholernej willi, Kiedy ty ostatnio byłaś u fryzjera?
Przygładziła włosy ze smętną resztką trwałej, zerknęła na cajgową spódnicę w stylu “szmata” i na rozciągnięty sweter (...)
Na młodym prokuratorze nie zrobiła korzystnego wrażenia. Niewysoka, drobna, ale o ostrych, prawie męskich ruchach. Spodnie, nazbyt obszerna bluzka, parciana torba nijakiego koloru dalekie były od elegancji. I ani śladu makijażu tuszującego wiek. Nie zależało jej chyba na dobrym wyglądzie.
Za to, kiedy tylko się postarała…
Martyna wyglądała doskonale. Zwiewna sukienka, fantazyjnie upięte włosy, staranny makijaż sprawiały, że wydawała się dużo młodsza.

Inne tej autorki, inne z tego cyklu.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 3, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, kryminal, panie, prl - Skomentuj


W środę Warlity

[21.07.2021]

Tuż nad jeziorem Platyna jest uroczy pałac, w którym z doskoku można kawę i ciasto (a pewnie i więcej), a mniej z doskoku przenocować w pałacu albo zgrabnych drewnianych domkach (strona pałacu). Ja byłam w opcji kawa i spacer po ogrodzie, gdzie lawenda i budleja z motylami i trzmielami w pakiecie.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek sierpnia 2, 2021

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: polska, warlity - Skomentuj


Lucy Maud Montgomery - Anne’s House of Dreams

Ania Shirley wreszcie wyszła za mąż i została panią doktorową Blythe. Przeniosła się z mężem do nadmorskiej miejscowo Glen St. Mary, gdzie Gilbert przejął praktykę po emerytowanym wuju. Ponieważ małżeństwo to ukoronowanie życia, Ania zajmuje się szykowaniem do macierzyństwa, co jest aluzyjnie wspomniane kilkanaście razy (“słodkie oczekiwanie”, “myśl zbyt słodka”, “marzenie marzeń”), niejako przy okazji poznając sąsiadów. Zaprzyjaźnia się ze “starszą panią” (zapewne 40+) Kornelią Bryant, zaprzysięgłą prezbitarianką, lokalną organizacją charytatywną i plotkarską gazetą, przemiłym gawędziarzem kapitanem Jimem Boydem oraz Ewą Moore, prześliczną dziewczyną, opiekującą się mężem, którego mózg uległ uszkodzeniu na zamorskich wojażach. Nie dzieje się wiele - nowi znajomi przychodzą z wizytą, Ania z Gilbertem chodzą do nich, Ewa jest dość oziębła, bo zazdrości Ani życiowych radości, ale lody się przełamują, kiedy umiera tuż po trudnym porodzie pierworodna córka Ani (nieszczęście jednoczy, te sprawy). Ania szybko zachodzi w kolejną ciążę, Ewa zakochuje się w swoim letniku, dziennikarzu, który spisuje historię życia kapitana Boyda, a śmiały pomysł Gilberta - o który to pomysł Ania się z nim kłóci - zmienia życie nieszczęśliwej dziewczyny. W finale Blythe’owie wyprowadzają się do większego domu, co jest okraszone mnóstwem słów i łez Ani.

Taki trochę miałko-gorzki ten tom. Tragedie w życiu Ewy Moore, utrata świeżo narodzonego dziecka przez Anię i Gilberta, wiele nieszczęść opisywanych przez panią Kornelię mimochodem - wymuszona wielodzietność z braku antykoncepcji, przemęczanie pracą, bieda, starzenie się i śmierć jednego z bohaterów - są słabo zbilansowane słodkimi opisami przyrody i sielanki w Wymarzonym Domu. Coraz mniej w nim Ani jako osoby - zajęta szyciem ubranek dla dziecka i krzątająca się w gospodarstwie, już nie pisze i rzadziej czyta, nawet podczas samotnego oczekiwania, aż Gilbert wróci od pacjentów.

Tłumaczenie nie aż takie złe, jest kilka kwiatków (pomylenie dwa razy do roku z raz na dwa lata, pokutujące z poprzednich tomów chińskie pieski), ale nieustająco mnie dziwi usilne spolszczanie imion. W tłumaczeniu Stefana Fedyńskiego z 1959 roku Leslie to Ewa, Persis Selwyn stała się Anielą, First Mate kapitana Boyda stał się kotem Maciusiem, wuj Gilberta, doktor Dave, stał się Tomaszem (chociaż wcześniej Dave z duetu z Dorą już był przetłumaczony jako Tadzio!), Kenneth jest Karolem, a Luther Marcinem (sic!).

Inne tej autorki tutaj.

#81

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 1, 2021

Link permanentny - Tagi: 2021, beletrystyka, panie - Kategoria: Czytam - Skomentuj


We wtorek Ostróda

[20.07.2021]

Nie zapomniałam, że pandemia - mimo szczepień i popularnego podejścia, że to już półtora roku, kto miał zachorować, to zachorował - więc, jak rok temu, poszłam w opcję wyjazdu bezweekendowego, żeby uniknąć tłumów. Udało się idealnie. Restauracje nieoblężone, nawet takie tuż przy molo i deptaku, miejsca zainteresowań podobnie. Owszem, rozwiązanie miało wady - bo taka wieża widokowa w kościele ewangelicko-metodystycznym jest czynna tylko w soboty. Zrezygnowaliśmy też z atrakcji typu przejażdżka statkiem, bo rzecz odbywa się w formule “bilety u kapitana”, wchodzi pierwsze 20+ osób z gęstej kolejki czy ze zwiedzania muzeum w Zamku Krzyżackim, na Zamek można wejść bez biletów. Szkoda, bo podobno oba przyjemne, ale jakoś nie chciałam się tłoczyć.

Sama Ostróda jest urocza - kompaktowa, a odległości spacerowe, molo przepiękne i klimatyczne, deptak takie bardziej Mielno, marina miała w pakiecie chmurki, a przy Wieży Bismarcka było - na szczęście o wczesnej porze mało aktywne - wesołe miasteczko, które zignorowaliśmy. Mnie oczywiście najbardziej się podobał dworzec PKS.

Molo Zamek Krzyżacki / Lilie nie tylko wiosną Zamek Krzyżacki Molo / Lilie Tak, nieco nadużyłam szklanej kuli, niczego nie żałuję Zamek Krzyżacki Ratusz Wieża Bismarcka Marina Kanał przy Zamku / Marina Marina

Adresy:

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 31, 2021

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: polska, ostroda - Komentarzy: 3


Lucyna Legut - Życie artystki Kingi Kidney

Trochę rozczarowanie, bo to nie powieść, a opowiadania. Owszem, bardzo zgrabne, melancholijne, taki artystyczny PRL w sepii, ale zanim zdążę się przywiązać do bohaterek, historia się kończy.

O tytułowym “Życiu artystki Kingi Kidney” opowiada jeden pan drugiemu panu w zamkniętym już barze, a rozmowie przysłuchuje się barman, podając kolejne kieliszki. Kinga była artystką trzecioplanową, opisywaną jako “Kobieta 6”, nie brzydką, nie ładną, nie beztalenciem, ale kimś nijakim, kto nie mógł się niczym pochwalić. Dla uniknięcia współczucia biedę tuszowała ekscentrycznością, granie ogonów - pełnym zadowolenia lenistwem, a kiedy przypadkiem wpadła w romans z pierwszym amantem, sama była tym faktem zdziwiona. I nawet śmierć miała taką przypadkową, niepotrzebną. W innych opowiadaniach te wątki się powtarzają - jest o starości i niepotrzebności, maskowanej biedzie, nieodwzajemnionej miłości i nieplanowanym okrucieństwie, prowincji i tworzeniu.

Inne tej autorki tutaj.

#80

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lipca 28, 2021

Link permanentny - Tagi: beletrystyka, opowiadania, panie, 2021 - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Niech żyją fyrtle

[18.07.2021]

Do wakacji jeszcze wrócę, ale spieszę donieść, że jeszcze do niedzieli 1.08, w Starym Browarze można obejrzeć świetne plakaty reklamowe poznańskich fyrtli - od mojego Zielonego Dębca, przez Fabianowo do Winograd. Są wszechobecne dziki, na Wildzie mieszka obowiązkowo szatan, na Żegrzu mozaika blokowych okien, na Naramowicach żartobliwie widać latami obiecywany tramwaj. Jak się wstrzelicie, to można zabrać ze sobą darmowe pocztówki, niestety szybko znikają. Więcej o wystawie na stronie Starego Browaru.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 27, 2021

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tagi: sztuka, stary-browar - Skomentuj


Sue Grafton - M is for Malice

Kinsey zgadza się na przeprowadzenie śledztwa dla swojej kuzynki Tashy, chociaż niespecjalnie chce zwiększać częstotliwość kontaktów ze świeżo poznaną gałęzią rodziny. Ma znaleźć Guya Maleka, jednego z czterech synów zmarłego niedawno przedsiębiorcy. Guy zniknął kilkanaście lat wcześniej, co nikogo w rodzinie nie obeszło, bo był bardzo kłopotliwy jako nastolatek - narkotyki, przemoc, kradzieże. Kinsey znajduje rodzinną czarną owcę zaskakująco łatwo - Guy mieszka w miasteczku oddalonym o godzinę od Santa Teresa, żyje skromnie jako nawrócony w chrześcijańskiej wspólnocie. Okazuje się całkiem sympatyczny i bezpretensjonalny, w przeciwieństwie do jego braci, którzy wcale nie cieszą się ze znalezienia zaginionego, bo w międzyczasie wyszło, że wbrew zapowiedziom ojca o wydziedziczeniu Guya, obowiązuje w dalszym ciągu testament z podziałem majątku na wszystkich czterech synów. Atmosfera robi się napięta, Kinsey - mimo że teoretycznie skończyła zlecenie - kręci się koło Guya, bo współczuje mu powrotu do toksycznej rodziny, a dodatkowo błyskawicznie pojawia się między nimi chemia, aż nagle wpada dramatyczna wiadomość - ktoś wszedł do sypialni Guya i brutalnie go zamordował. To oczywiście sprawia, że sprawa robi się bardzo osobista.

Prywatnie Kinsey wraca do związku z Robertem Dietzem, który w jednym z poprzednich tomów - wprawdzie zainteresowany, ale niechętny bliskim związkom - wyjechał na zlecenie do Niemiec (tych w Europie). Dieta się jej nie poprawia - owszem, zjada pyszne lukrowane bułeczki u swojego gospodarza czy u kapuśniak z kiełbasą i papryką (Korhelyleves) u Rosie, idzie z Dietzem na kolację do dobrej restauracji, gdzie są ostrygi, krewetki czy domowy chleb, ale najbardziej lubi kanapkę z chleba tostowego z masłem orzechowym i korniszonami. Przejmuje się też dziurą ozonową i ginącą puszczą w Amazonii.

Inne tej autorki tutaj.

#78-79 (przeczytałam też chronologicznie poprzednią “B jak bezwzględność”.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lipca 26, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, kryminal, panie - Skomentuj


Którędy na Grunwald

[23.07.2021]

Nie że jestem jakąś specjalną fanką celebrowania polskich sukcesów militarnych, ale skoro już przejeżdżałam opodal Grunwaldu, to stwierdziliśmy z TŻ, że czemu nie. Młodzież radośnie dopisała sobie historię do listy wakacyjnych achievementów (po ZPT z wyplataniem makram czy WF-ie zaliczonym na codziennym basenie i w jeziorze, o czym niebawem), interesując się nawet kwestią, że musiało tym rycerzom ciężko być w nocnikach na głowie i w pełnym uzbrojeniu w lipcowym upale w szczerym polu. Pomniki - jeden granitowy, z twarzami rycerzy (TŻ ich nazwał Olmekami, ja Gagarinami), drugi z metalu z flagami 11 hufców stronnictwa polskiego i litewsko-ruskiego - są wystarczająco minimalistyczne i ciekawie wyglądają wśród mazurskich łąk, zwłaszcza jak niebo dopisze, a dopisało należycie. Wstrzeliliśmy się z oglądaniem między wycieczkami, więc pusto. Inscenizacja bitwy może robić wrażenie, sądząc po zdjęciach sprzed pandemii; teraz tylko pomniki zaśmiecają zwiędnięte wieńce.

Niestety, nie mogę pozytywnie ocenić całości obiektu, ponieważ jest zwyczajnie ohydny, szczęśliwie odizolowany od samej esencji miejsca. Parking z blaszanym barakiem z użytecznościami, obok w budowie podobnie obrzydliwy blaszany barak, w którym ma mieścić się muzeum, drewniane budy z pamiątkowym badziewiem, gdzie rodzice kupują cherubiętom topory, miecze, szyszaki, którymi to cherubięta płci męskiej konfesjonalnie łupią jeden drugiego (dla dziewczynek są tylko słodkie wianuszki z welonami). Całość do obejścia w kilkanaście minut, jak się nie ma życzenia iść na odległy 2 km Kopiec Jagiełły. Parking płatny.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 25, 2021

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: polska, grunwald - Komentarzy: 2