Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Colin Dexter - Śmierć w Jerycho

Niestety o jakości tej książki wszystko mówi to, że niespełna dwa tygodnie po przeczytaniu nie pamiętam, o czym była. Nic, zero, żadnej fabuły. A jest to książka z listy 100 najlepszych powieści kryminalnych, więc. Przekartkowałam ponownie, mam nauczkę, żeby jednak nie mieć takich zaległości ze wszystkim, jak mam w tej chwili (serio, 9 notek oprócz tej czeka w zaświatach, aaado pisania o moim życiu pilnie zatrudnię).

Detektyw Morse, podstarzały i nieatrakcyjny, spotyka na przyjęciu Annę, całkiem uroczą. Mimo że rozmowa rozwija się w przyjemną stronę, nie spotykają się aż do momentu, kiedy Morse, który nieco nadużył przy obiedzie piwa i poczuł zew romantyzmu, pojawia się w domu kobiety, gdzie zastaje ją powieszoną. Śledztwo kieruje się w stronę samobójstwa, ale inspektor jednak ma wątpliwości i zaczyna pieczołowicie rozpracowywać sąsiadów Anny i rodzinę jej pracodawcy, z którym utrzymywała nie tylko służbowe, ale i pozamałżeńskie stosunki. W trakcie pojawiają się aluzyjne motta rozdziałów, kierujące uwagę w stronę mitu o Edypie.

Morse jada frytki z kiełbasą i jajkiem.

Inne tego autora.

#20

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 2, 2023

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2023, cwa, kryminal, panowie - Komentarzy: 4


Matki równoległe

Janis, fotografka, przy okazji sesji poznaje Arturo, znanego archeologa. Opowiada mu o przemilczanym kawałku historii swojej rodziny - pradziadku i jego sąsiadach zamordowanych przez reżim frankistowski. Arturo się tematem zaczyna interesować i jakoś tak mimochodem wychodzi, że idzie z Janis do łóżka, a w efekcie Janis zachodzi w ciążę. Sytuacja się komplikuje, bo jakkolwiek Arturo by chętnie, to jednak ma żonę z chorobą nowotworową i jej nie zostawi w tej sytuacji (wiem, wiem, ci uczciwi mężczyźni). Janis rodzi córkę Cecilię, Arturo się poczuwa, ale jednak jest zdziwiony, bo dziecko z wyglądu jest nieco egzotyczne. Test DNA wyjaśnia - mała nie jest córką Janis. I tu wróćmy do szpitala - Janis na porodówce zaprzyjaźniła się z Aną, 17-latką - jak się okazało - zaszantażowaną do pożycia przez kolegów. Przez jakiś czas utrzymywały kontakt, ale Janis po wątpliwościach, czy mała Cecilia jest jej, zniknęła z radaru. Gdy przypadkiem spotyka Anę, dowiaduje się, że jej córka - a prawdopodobnie podmieniona córka Janis - umarła na SIDS. Kolejny test DNA w tajemnicy przed Aną, a kiedy już Janis ma pewność, że Cecilia jest córką Any, proponuje jej pracę opiekunki. Obie kobiety zbliżają się do siebie, ale na obrazek wraca Arturo, który jest gotowy rozpocząć prace wykopaliskowe, co z jednej strony Janis cieszy, z drugiej - zaognia stosunki między kobietami, co prowadzi do wyznania prawdy. Finał jest nieco zbyt gładki, ale bardzo w klimacie wcześniejszych filmów Almodovara. Tu również przepiękne wnętrza, a Penelopa C. jak zawsze emocjalna (załamuje ręce po hiszpańsku).

Na deser jest jeszcze króciak - “Ludzki głos”, jednostronna rozmowa telefoniczna Tildy Swinton z byłym ukochanym o tym, jak radzi sobie po ich, powiedzmy że zgodnym, rozstaniu. Tak sobie radzi, jak w innych filmach - lekarstwami, ogniem, alkoholem, wściekłością, siekierą, ale oczywiście wszystko jest w porządku, wyszłam ze znajomymi, spędziłam miły dzień, nie poznałeś po moim głosie, że przecież kłamię i nie umiem bez ciebie żyć?

Inne filmy Almodovara.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 27, 2023

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


O tym, że woda jest mokra

[3.02.2023]

Jak pewnie kojarzycie, mało czasu rezerwuję na typowo zorganizowane rozrywki, zakładając, że jeśli jestem w stanie znaleźć i dojechać na miejsce sama, to czemu nie. Ale pływanie po szerokim przestworze to coś above my paygrade, więc bladym świtem o 10:30 znalazłam się w marinie w Funchal przy katamaranie o dźwięcznej nazwie Atlantic Pearl, skąd ruszyłam najpierw w stronę Caniço, bo podobno bywają tam delfiny i inna żywina, a potem pod Cabo Girão i wzdłuż wybrzeża z powrotem do Funchal. I żeby nie trzymać Was w niepewności, były delfiny oraz rejs absolutnie wart jest wydanych euro; przez chwilę rozważałam, czy nie wybrać spokojnej żeglugi repliką Santa Marii, ale nie żałuję niczego, chociaż czegoś się nauczyłam, ale o tym za chwilę. Delfiny, które wtem pojawiły się w stadzie koło 10 sztuk, ignorowały towarzyszące im jednostki pływające, skakały sobie niezobowiązująco, po czym odpłynęły. Pytanie, gdzie zdjęcia. Otóż przemiłe te stworzenia są również szybkie i bynajmniej nie chcą pozować, a w jakiejkolwiek zaczajce nie pomaga, że katamaran podskakuje oraz płynąć pod falę generuje okazjonalne rozpryski wody. Ale widziałam, mam świadków! Wracając do nauki - otóż na szybko pływającą jednostkę i spory wiatr niekoniecznie dobrze jest zakładać krótką szeroką sukienkę, albowiem pozostali pasażerowie w gratisie dostają widok niewymownych. Warto mieć bluzę i coś na głowę, bo wiatr może nie jest zimny, ale intensywny, a jednocześnie w ogóle nie odczuwa się ostrego słońca. W każdym razie byłam mokra, ale szybko wyschłam i b. zadowolona, podobnie młodzież. Mogę częściej.

Wieczorem, jako że to był ostatni dzień przed lotem powrotnym, podjechałam na zachód słońca na Cabo Girão Skywalk - platformę widokową, na którą nie udało mi się dojechać 5 lat temu. Może coś się zmieniło w międzyczasie, ale można tam zajechać od strony zachodniej całkiem łagodnym podjazdem. Wbrew temu, co twierdził znajomy, widok jest absolutnie wart wejścia, a szklana podłoga - mimo że prawie 600 metrów nad poziomem morza - nie taka aż straszna. Z rozpędu podjechałam jeszcze pod kaplicę Nossa Senhora de Fátima oraz, rzutem na taśmę, na ciasto i kawę do Cabo Girão Cafe (Estr. Padre António Silvino de Andrade), bo o 19 zamykali. Tak czy tak, mnóstwo światełek, idealny ostatni wieczór.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 26, 2023

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: cabo-girao, funchal, madera, portugalia - Skomentuj


Patryk Pufelski - Pawilon małych ssaków

Patrykowi jest zimno, bo wszystkim jest zimno, ale tylko on idzie karmić pingwiny w zoo. Bo Patryk pracuje w zoo, fascynują go zwierzęta, miał między innymi jeża i fretkę. Jego przyjaciółką jest babcia, niestety z początkami choroby Alzheimera. Jest z pochodzenia Żydem, zanurzonym w kulturze żydowskiej, chociaż niepraktykującym. Jest też gejem. I z tej nietypowej literacko perspektywy opisuje kilka lat swojego życia (2013-2022) w formie wpisów do pamiętnika/bloga. To nie jest książka per se, ale właśnie zapis kilku lat życia, bez suspensu, linii fabularnej czy spektakularnego finału. To miła do czytania, ciekawa, dobrze napisana, nieironiczna i niezłośliwa, miejscami zabawna relacja z rzeczy codziennych i zwykłych.

#19

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lutego 25, 2023

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2023, panowie, biografia - Skomentuj


Between Two Ferns: The Movie

Zach Galifianakis prowadzi swój niszowy talk show, w którym z absolutnym brakiem taktu, ogaru i czasem zdrowego rozsądku rozmawia z pierwszoligowymi celebrytami. Jego program kupuje Will Ferrell, żeby przez swoją wiralowość nabijał mu odsłony. Niestety, rzeczy idą źle podczas wywiadu z Matthew McConaughey, studio i Matthew ulegają zniszczeniu, aktora udaje się odratować, programu już nie. Galifianakisowi udaje się użebrać, że za własne pieniądze pojedzie przez Stany i wróci z przebojowymi odcinkami; zabiera nieco eklektyczną ekipę i bez żadnego planu rusza w świat. Robi wywiady z Lettermanem, Paulem Ruddem, Chrissy Teigen, Jonem Hammem, Benedictem Cumberbatchem i innymi, niestety pieniądze topnieją i wygląda na to, że ekipa nie da rady nagrać wystarczająco materiału.

Nie wiem, co tu podziwiałam bardziej - kamienne twarze aktorów grających siebie, odpowiadających na przedurne pytania prowadzącego (por. Philomena Cunk) czy Galifianakisa; myślę, że wszyscy się świetnie bawili w trakcie. Chyba że im nie zapłacono, to wtedy nie. Zawsze doskonale się łapię na tego typu zabiegi, kiedy błyskawicznie wpadam w dowolnie fikcyjną konwencję i jestem na czas oglądania skłonna uwierzyć, że aktorzy są właśnie tacy, jakich grają. Dodatkowo, całość jest groteskowo zabawna i należycie ironiczna. Miejscami.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lutego 24, 2023

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


O wybrzeżach

[30.01.2023]

Pytacie czasem, jak planuję moje małe wyprawy. Przede wszystkim muszę zwalczyć chęć wstawania bladym świtkiem (wschody słońca!), planowania przygód na cały dzień na korzyść posiedzenia w wodzie, czego domaga się zstępna, przeskakiwania z miejsca na miejsce, bo tyle dobrego się marnuje (a na Maderze szczególnie) aż do zachodu słońca. Czasem niewiele zostaje z wielkiej przygody, czasem pogoda jest taka sobie, ważne, żeby w trakcie był obiad w jakiejś sympatycznym, losowo wybranym miejscu. Kontynuując więc trasę dookoła zachodniego wybrzeża, zatrzymaliśmy się na obiad w okolicy São Vincente, w panoramicznej restauracji Quebramar, w której byliśmy jedynymi gośćmi. Trochę mżyło, nie odstraszyło mnie to jednak od wejścia na małą górkę, wszak urocza ławeczka. Ławeczka była mokra, jak również mokry był mech na zboczu małej górki, na szczęście nie obiłam się jakoś specjalnie mocno, za to się nieco ubłociłam. Jako że planowaliśmy jeszcze przejażdżkę przez las Fanal, przeszliśmy się tylko brzegiem morza i brzegiem serii jaskiń. Z parkingu widok na malutką, zamkniętą Capelinha de São Vicente i przepiękną dolinę z miasteczkiem.

Planowałam dojechać do Miradouro Ribeira da Janela, gdzie na kamienistej plaży ostańce, ale zatrzymaliśmy się najpierw przy uroczym kościółku Matki Boskiej Wcielenia (Igreja Nossa Senhora da Encarnação) z przylegającym cmentarzem, a potem przy Miradouro da Eira da Achada, skąd widok na nieskończony przestwór oceanu (i nikt się nie przewrócił), pogoda się mocniej osunęła w stronę deszczu i zaczęło się ściemniać, więc do plaży nie dotarłam. Następnym razem!

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 23, 2023

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: madera, portugalia, sao-vicente, ribeira-da-janela - Skomentuj


Julian Barnes - Pedant w kuchni

Jaka to pyszna książka o gotowaniu, mimo że nie zawiera żadnego przepisu. Barnes opowiada o swoim postrzeganiu gotowania z perspektywy pedanta, który musi dokładnie zrozumieć, jak coś zrobić, żeby to zrobić. Co to oznacza “wziąć średnią cebulę” (jaką metodą uśrednić i z jakiego zbioru), “smażyć na maśle do zrumienienia” (ile masła, jakiego, jak określić stopień zrumienienia), co sprawia, że jedna książka kucharska jest dobra, a inna niekoniecznie. Jakie założenia niejawnie robimy, kiedy wypróbowujemy nowy przepis - np. że autor spędził w kuchni dużo czasu, powtarzając wielokrotnie te same kroki i wybierając te, które przyniosły najlepszy efekt, rzeczywiście mierząc czas czy szukając optymalnych proporcji składników - zamiast przyjąć, że przepis został wykonany raz, efekt był zadowalający, wystarczy tego. Skąd wiemy, że coś nam będzie smakować, patrząc na listę składników? Czemu powinniśmy chwalić się porażkami? Czemu się w kuchni kłamie, przemilcza i zachęca do ugotowania czegoś, wiedząc, że to próba z góry skazana na porażkę? Pada kilka znanych kulinarnie nazwisk, w tym wspomniana jest ciekawa postać Edwarda Pożerskiego, mistrza zastępowania brakujących składników innymi.

#18

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 22, 2023

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2023, beletrystyka, felietony, panowie - Skomentuj


Ból i blask

Salvador Mallo (Antonio B.), niegdyś sławny, od kilku lat nie jest w stanie pracować z powodu bólu pleców i operacji kręgosłupa, migren, teraz dochodzi mu uporczywe krztuszenie się. Nie umie też pozbierać się po śmierci ukochanej matki. Rozpoczyna projekty, ale ich nie kończy, pisze scenariusze, ale do szuflady. Z okazji zremasterowania jednego z jego najbardziej znanych filmów zgadza się spotkać z grającym w nim aktorem, Alberto, niegdyś jego przyjacielem, z którym zerwał kontakt z powodu nadużywania przez aktora heroiny. Alberto dalej nadużywa, ale tym razem Salvo, zmęczony bólem, również sięga po narkotyk. Historię samotności, radzenia sobie z bólem fizycznym i psychicznym i starzeniem się przeplatają wspomnienia dzieciństwa w biedzie, ciężko pracującej, zasadniczej matki, która chciała wykierować syna na księdza, pierwszych doświadczeń homoerotycznych, sławy z młodości. Namówiony przez Alberto, zgadza się wystawić jedną ze swoich sztuk, napisaną w latach 80. po rozpadzie związku z innym heroinistą, Federico. Wtem na premierze pojawia się właśnie Federico, który od lat mieszkał poza Hiszpanią, mimo posiadania rodziny - żony i dzieci - jest gotowy podjąć życie z Salvo tam, gdzie skończyli przed laty. To daje reżyserowi siłę do tego, żeby po raz kolejny podjąć próbę wyjścia z narkotyczno-bólowego impasu.

Kilkakrotnie podczas oglądania zadawałam sobie pytanie, po co oglądam coś, co jest mi zupełnie obce; ależ oczywiście że dla wnętrz, te okna, te kolory, to światło, szukając Smegów znalazłam prześliczny czajnik, na szczęście za mały, poza tym mam już czajnik, dziękuję. Absurdalnie, im dalej w film, tym bardziej wciągał mnie mimo wszystko pogodny obraz starzenia się, zapadania w sobie z wiekiem, zauważenia tego momentu, że człowiek już się przestał dobrze zapowiadać. Nie wiem, na ile tutaj jest to opowieść autobiograficzna, niektóre wątki - silnego związku syn-matka, fascynacji męskim ciałem, opisu procesu twórczego, edukacji u księży - pojawiały się już u Almodovara wcześniej. Tu wszystkie wątki się ładnie domykają, z dramatu osoby samotnej, której w życiu już nic dobrego nie czeka, zrobiła się pełna nadziei historia, że warto ciągle próbować.

Inne filmy Almodovara.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 21, 2023

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Jerzy Edigey - Umrzesz jak mężczyzna

Narrator oddaje głos sympatycznemu podporucznikowi MO, Henrykowi Gawrysiowi, którego poznał jako reporter na Mazurach; Gawryś w 96-stronicowym brulionie spisuje swoją pierwszą sprawę w fikcyjnych Wisajnach pod Ełkiem. Na miejscu okazuje się, że całe miasteczko działa dzięki jednemu człowiekowi - dyrektorowi Sodyrowi, który zorganizował dzięki swoim kontaktom fabrykę aparatów elektroautomatycznych, obsadził znajomymi i ogólnie nie warto z nim zadzierać. Po mocno zakrapianej zabawie dyrektor ląduje w szpitalu z woreczkiem żółciowym, po czym tylko cudem ordynatorka szpitala, niegdyś jego narzeczona, odratowuje go po próbie samobójczej. Podporucznik, uzyskawszy mniej lub bardziej chętną współpracę ładnej, choć ubogiej (!?) pielęgniarki, odkrywa, że ktoś z miasteczka popchnął Sodyra do ostatecznego kroku, wysyłając paskudne anonimy. Szybko okazuje się, że w zasadzie każdy - również osoby aktualnie na stanowiskach - jednocześnie zawdzięcza coś Sodyrowi i go nienawidzi; porównany jest do południowoamerykańskiego dyktatora, a nawet do Hitlera czy Mussoliniego. Potencjalny morderca zostaje wykryty po długim i mozolnym śledztwie, a przy okazji Gawryś odkrywa bezczelne kradzieże surowców, kolesiostwo, przemyt (złoto, nylony i wełny) i szpiegostwo przemysłowe.

Oczywiście można patrzeć na całą intrygę z punktu widzenia korzyści - milicja odkrywa, kto nastawał na życie cenionego dyrektora, ale jak się przyjrzeć z bliska, to widać i nadużywanie władzy - tu Gawryś zastrasza świadka[1], chwilę później wywiera presję na pannę Marysię, która wprawdzie boi się o swoją reputację w miasteczku, ale nie przeciwstawi się podporucznikowi. Marzy mu się rejestracja maszyn do pisania, na potrzeby chwili fałszuje oficjalne druki w celu uzyskania wzorów pisma[2]. W ogóle - w przeciwieństwie do nieco rozlazłej załogi miasteczkowego posterunku - Gawryś to chłopak do tańca i do różańca, chętnie wypije, pójdzie popląsać, łaskawym wzrokiem na kobiety popatrzy, a jak trzeba to walnie pięścią w stół i zrobi awanturę samemu dyrektorowi.

Się ma hobby: “stare, piękne antyki i młode, równie piękne kobiety”, jak się jest panem dyrektorem. Nikt się nie dziwi, że pan dyrektor afiszuje się z młodą, ładną sekretarką tylko po to, żeby zablokować do niej dostęp nielubianemu podwładnemu; Sierżant określił to lapidarnie: – Ładna dziewucha, dyrektor ma ją na zawołanie o każdej porze dnia i nocy, to dlaczego miałby sobie nie skorzystać. A cóż to, nie wolno mu? Przecież wdowiec.

– Sądzę, że najgorzej wyszła na tym dziewczyna.
– Ma pan rację. Zdaje się, że Krysia naprawdę zakochała się w dyrektorze.
– Oo!
– Adam ma pięćdziesiąt pięć lat i jest od niej dwa razy starszy. To nie znaczy jednak, że nie mógłby zawrócić w głowie jeszcze młodszej. Przystojny, wysportowany, uroczy towarzysko, umiejący imponować - podoba się kobietom. Dziewczyna nie mogła oprzeć się temu czarowi.
– I bogaty – wtrąciłem.
– Mówię o prawdziwym uczuciu, więc pomijam sprawy pieniężne, chociaż i one nie są bez znaczenia. W każdym razie sekretarka mało zmysłów nie straciła, kiedy szef zachorował.

Seksizm powszedni: wartość kobiet jest oceniana przez pryzmat ich urody oraz “prowadzenia się”, mężczyzn przez władzę.

– Jeśli będę tańczyła jedynie z panem, od razu powiedzą, że się puszczam albo łapię męża.
Roześmiałem się serdecznie.
– To tutaj wszyscy tacy moralni?
– Dużo by można powiedzieć na ten temat. Mężczyznom nie szkodzi opinia uwodzicieli. Dziewczyny i mężatki, jeśli to robią, to w taki sposób, aby nikt nie widział. Na takiej zabawie, jak ta wyglądają niczym fortece nie do zdobycia.

Się je: łososia, boczek, szynkę i śledzia, zupę, zraziki po myśliwsku (najdroższe danie, jakie figurowało w karcie).

Się pije: białe francuskie wino, jarzębiak, kawę z francuskim koniakiem, piwo.

Się zataja: fakt przerzutów nowotworowych przed osobą chorą, żeby się nie stresowała przed śmiercią.

Bawiąc-uczyć: wyrabianie galanterii ze złota i stopy złota.

Gender: kobiety zajmują się organizowaniem i porządkowaniem, bo “nie bardzo nadaję się do takich funkcji. Żeby nie Irenka, we własnym domu koszuli nie umiałbym sobie znaleźć”.

Się umiera: zapewne na niestrawność, bo “Byłby żył jeszcze dłużej, ale najadł się na Wielkanoc świeżego ciasta i popił zimną wodą”.

[1] Zaraz przyjdzie jeden z moich ludzi z kajdankami. Zakujemy pana i przepędzimy piechotą przez miasto do milicyjnego aresztu. Jak pan posiedzi tam parę dni, szybko odzyska pan pamięć i chęć do rozmów. W areszcie ludzie stają się nieprawdopodobnie rozmowni.
Wiedziałem, że używam niedozwolonych chwytów. Że nie wolno mi tego zrobić, że to jest właśnie „łamaniem praworządności". Mimo to, przypuszczam, spełniłbym swoją groźbę. Przecież musiałem wykryć mordercę”.

[2] Kupiłem aż dwie dziecięce drukarenki. Wyciąłem z gumy potrzebne mi literki i sporządziłem stempel. Pożal się Boże tego stempla, ale na moje potrzeby wystarczył. Na całej szerokości ankiety przykładałem czerwony napis: „Wypełniać tylko na maszynie do pisania”.

Inne tego autora, inne z tej serii.

#17

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 20, 2023

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2023, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie, prl - Skomentuj


Hakan Nesser - Smętny szofer z Alster

Komisarz Barbarotti na przedśmiertną prośbę drugiej żony wchodzi w związek z koleżanką z pracy, Evą Backman. Kiedy Eva podczas akcji przypadkiem (bo chciała tylko unieruchomić) zabija przestępcę i jest zawieszona do czasu wyjaśnienia, wyjeżdża razem z nią na dwa miesiące na Gotlandię, żeby się od wszystkiego odciąć. Tyle że na miejscu spotyka mężczyznę, który do złudzenia przypomina człowieka zaginionego przed 5 laty. Albin Runge był profesorem uczelni wyższej, ale z przyczyn finansowych zdecydował się na pracę kierowcy autokaru wycieczkowego. Miało to sens, zarabiał nieźle, niestety po 5 latach wpadł w poślizg i spowodował wypadek, w którym zginęło 18 osób, większość dzieci. Został oczyszczony z zarzutów i mimo wyrzutów sumienia żył w miarę spokojnie, niezależnie dziedzicząc spory spadek po rodzicach i żeniąc się po raz drugi. Do czasu. Na policję zgłosił się z anonimami, których autor niedwuznacznie dawał do zrozumienia, że konkretnego dnia Albin zginie. Mimo współpracy policji rzeczywiście tak się stało - delikwent zniknął z promu, pozostawiając na nim żonę i - prawdopodobnie - jej kochanka, sprawa była dość jasna. W dwóch wątkach autor opisuje śledztwo sprzed lat oraz współczesne, kiedy to urlopowana para policjantów szuka człowieka z czerwonym rowerem na małej wyspie po sezonie.

Sympatyczna lektura mimo miejscami dramatycznych opisów; Backman i Barbarotti są uroczą, starszą parą; widać, że się lubią i wspierają. Drobna reklama wakacji na Gotlandii.

Inne tego autora.

#16

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 19, 2023

Link permanentny - Tagi: kryminal, panowie, 2023 - Kategoria: Czytam - Skomentuj