Więcej o
panowie
Dla ścisłości - to nie jest książka w sensie fabularnym, tylko hasłowo wypisane wspomnienia autora z trzech dekad: lat 80. - wczesne dzieciństwo, 90. - szkoła/liceum i 2000. - studia. Wspomnienia są różne, od bardzo osobistych, rodzinnych do prawie że pokoleniowych: wymiana pieniędzy w połowie lat 90., wszechobecne palenie papierosów, “Dynastia” w telewizji, egalitarnie oglądana przez wszystkich. Część wspomnień jest dla mnie obca, zwłaszcza wszystkie związane ze sportem, pamiętam np. fenomen Małysza, ale nigdy nie oglądałam i nie interesowało mnie, żeby w tym uczestniczyć, ale ja tutaj jestem raczej marginesem. Jak mówi jedna z notek na okładce, to opowieść o melancholii i kalejdoskopie wspomnień z ostatnich 30 lat.
Dla mnie każde zdanie, akapit było podstawą do wykonania w głowie analogicznej konstrukcji, jak to wyglądało u mnie, osoby prawie o dekadę starszej od autora. Że pamiętam ludzi palących w restauracjach przy posiłku, podobnie w pociągu, nawet jeśli przedział był dla niepalących. Że pamiętam brzydki, brązowy płaszczyk z burym sztucznym gryzącym futerkiem, który uszyła mi babcia i mnie w szkole wyśmiewali. Że pamiętam, jak matka rudowłosej koleżanki goniła mnie przez pasy, żeby skrzyczeć, bo podobno koleżankę wyzywałam od rudzielców. Że pamiętam, że szatnie męskie i damskie w liceum dzielił prysznic, w którym nie było z założenia ciepłej wody, a drzwi nie miały zamków, więc zdarzało się, że pod prysznic wchodziły najodważniejsze chłopaki, dziewczyny nigdy, nawet, jakby któraś trzymała drzwi od strony męskiej szatni. Że pamiętam, że przychodząc na studia informatyczne nie miałam swojego komputera, uczyłam się częściowo “na sucho”, czasem udawało się wejść do pracowni, ale rzadko była wolna, czasem korzystałam z czyjegoś komputera w akademiku, a najczęściej dostępne były terminale na Novellu, ale służyły tylko do łączenia się z Internetem. Tak, sama mogłabym napisać taką książkę, ale pewnie powieliłabym ¾ wspomnień autora. Więc nie napiszę.
#53
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 25, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, biografia, panowie
- Skomentuj
Klara wraz z innymi sobie podobnymi przebywa w sklepie, czasem w głębi sklepu, czasem we wnęce, czasem nawet na wystawie. Na wystawie najlepiej, bo nie dość, że mogą ją zobaczyć dzieci i może jedno ją wybierze, to jeszcze tam jest najlepszy dostęp do życiodajnego Słońca. Nie, Klara nie jest światłolubnym zwierzęciem ani rośliną, jest SP - sztucznym przyjacielem - samoświadomym androidem, który dostrojony do “swojego” dziecka, będzie najlepszym przyjacielem i towarzyszem. Potem, w trakcie właściwych wydarzeń, kiedy Klara zostaje wybrana przez kilkunastoletnią Josie, wyjaśnia się, skąd w ogóle taki pomysł. To świat na krawędzi katastrofy (ekologicznej? biologicznej? politycznej?), dzieci jest coraz mniej, sporo z nich - jak Josie - jest chora, uczą się zdalnie, odseparowane od kontaktu z rówieśnikami, a organizowane raz na jakiś czas “spotkania integracyjne” nie spełniają swojej socjalizującej roli; mocno pobrzmiewa tu świeże doświadczenie z lockdownów i ogólnoświatowego zamknięcia, z którego nasze dzieci, i nie tylko dzieci, będą się naprawiać przez kolejne lata. Klara obserwuje i analizuje, choć ma dość skąpą bazę wiedzy, czasem miałam poczucie, że jej orientacja jest na poziomie autonomicznego odkurzacza (co pada kilka razy jako obelga), czasem wykazywała niesamowitą wprost intuicję i inwencję. Choroba Josie, jej przyczyny, różnica między nią a mieszkającym w sąsiedztwie Rickiem, trudne decyzje matek, nieobecność ojców, te wszystkie rzeczy częściowo autor wyjaśnia, częściowo zostawia niedopowiedziane (na przykład co oznacza wycofanie się ojca Josie z życia i jego substytucja ze stratą dla świata, przy jednoczesnym zapewnieniu córki, że nie jest kretynem, chociaż ludzie go tak postrzegają). Ale to chyba mniej istotne od samej analizy sztucznej świadomości - czy jesteśmy w stanie stworzyć taki program, że będzie ludzki, co to w ogóle znaczy “ludzki”, czy da się sklasyfikować wszystkie ludzkie motywacje, zachowania i uczucia tylko za pomocą nazwania ich? Wrócił znany z innych książek trop idealnego służącego/dawcy organów, który emocje zastąpił analizą i bezwzględnym samopoświęceniem i jest z tego absolutnie zadowolony, chociaż tak naprawdę to tylko czerpanie wdrukowanej radości z sytuacji bez wyjścia.
Złapałam się na tym, że właśnie chciałam użyć identycznej frazy co przy “Nie opuszczaj mnie”, że to dziwna książka, niedokończona. Wygląda na to, że tak celowo autor konstruuje swoje światy (które oczywiście nie są sf, wcale), żeby zostawić ten nieuregulowany kawałek, różnicę między naszym dziś, a opisywanym w książce kiedyś, żeby czytelnik sobie dokleił w głowie, ile nam jeszcze brakuje do przyszłości. Nie czytało się tego źle, ale jednak wolałabym więcej wyjaśnień, mniej niedomówień.
Inne tego autora.
#52
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 24, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, panowie, sf-f
- Skomentuj
Po długich przygotowaniach Michael Palin w 2018 roku wraz z ekipą trafia do Korei Północnej, gdzie próbują nakręcić serię programów o państwie, o którym wiadomo niewiele więcej ponad to, co oficjalna propaganda życzy sobie pokazać. Z właściwym sobie sarkastycznym humorem podróżnik opisuje ograniczenia, jakie napotkali przed i w trakcie filmowania, opiekę smutnych panów w czarnych garniturach, pieczołowicie skonstruowany plan wyprawy i mimo tego wszystkiego ludzkie oblicze za zasłoną systemu. Dwa tygodnie w Korei to z jednej strony festiwal absurdów - zakaz fotografowania monumentalnych posągów wielkich wodzów od tyłu, nie podpięty do prądu skaner bezpieczeństwa na lotnisku, przez który trzeba przepuścić i tak cały bagaż i sprzęt, bo procedury, przedstawienie zaaranżowane dla ekipy, żeby pokazać im taką Koreę, jaką władze chcą się pochwalić, z drugiej strony jednak to melancholijna obserwacja ludzi, którzy nie mieli innej opcji niż zaadaptowanie się do ekstremalnych warunków państwa-więzienia, z jego niedostatkami, fasadowością, kultem jednostki (jednostek) i legendami założycielskimi, w które lepiej uwierzyć i ich nie kwestionować.
Edycyjnie książka jest ładnie wydana, z dobrej jakości zdjęciami (chociaż przydałyby się pod nimi podpisy), zaskoczyło mnie jednak rozepchanie książki przez dodanie między poszczególnymi rozdziałami kartki ze wzorkami. Owszem, wzorki ładne, każdy inny, ale sensowność tego jest dla mnie żadna. Tytuły rozdziałów doskonale oddzielają jeden od drugiego, a dodatkowo odpada opcja, że rozdział zawsze ma się zaczynać od prawej strony, bo jedna czy dwie kartki ze wzorkami wypadają właśnie po prawej, gdy rozdział kończy się na stronie lewej. Prawie 20 pustych stron, po co. Dodatkowo zdarzają się czasem kiksy w tłumaczeniu/redakcji, na przykład gdy Łuk Zjednoczenia w Pyongyang z oryginalnej wysokości 98 stóp rośnie w opisie do prawie 100 metrów.
Inne tego autora.
#51
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 21, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, panowie, podroze
- Skomentuj
Poznań, 1986. W drodze między stacją Poznań Garbary a akademikiem na Dożynkowej znika studentka. 1987. Na dancingu w hotelu Polonez ginie wokalistka, zastrzelona. Sprawę zaczyna spontanicznie prowadzić Teoś Olkiewicz, który przypadkiem załatwiał sobie na tymże dancingu fuchę w roli ochroniarza dwóch prostytutek; zarządza spisywanie wszystkich gości, a perkusistę, który umierającą kobietę podtrzymywał, na wszelki wypadek zamyka. Sensowne śledztwo wdraża dopiero Mirek Brodziak, wprawdzie na kacu, ale bezbłędnie odkrywa, że postrzelona dziewczyna przyszła z pokoju Szweda, również martwego i zapewne nie grali w tym pokoju w karty. W karty z kolei grał Gruby Rychu, problem w tym, że tuż przed zgarnięciem całej puli do willi na Mazowieckiej weszli zamaskowali szuszfole i zabrali wszystko, dodatkowo uszkadzając fizycznie niektórych graczy, w tym Rycha. Wszystkie trzy śledztwa - zaginięcia studentki, morderstwa w Polonezie i kradzieży walorów w walucie - zaczynają się ze sobą łączyć, po części dzięki nieporadnym, choć zaskakująco trafnym, czynnościom śledczym Olkiewicza i już bardziej celowym Brodziaka, którego wspomaga Rychu. Problem w tym, że w każdym pojawia się jak zły duch esbecja, która stoi zarówno za kradzieżami, jak i morderstwem i kolejnym wątkiem z przemytem.
Ze smutkiem stwierdzam, że chyba dla mnie formuła antydatowanych milicyjnych kryminałów się wyczerpała albo ten tom jest szczególnie nieudany. Może raz czy dwa uśmiechnęłam się pod wąsem, czytałam małymi kawałkami, zagryzając powtórką znacznie ciekawszej Ferrante (o czym za czas jakiś). Fabuła, mam wrażenie, jest nieco niedopracowana - wątek zaginionej studentki wprawdzie wiąże się z akcją właściwą rok później, ale jest potraktowany absolutnie pretekstowo, bez satysfakcjonującego wyjaśnienia, co i dlaczego się zdarzyło półtora roku wcześniej. SB jest bardzo wygodnym chłopcem do bicia, odpowiadając za całe zło ówczesnego aparatu, chociaż niewiele się różni ani od szlachetniejszej milicji, ani od zbirów Rycha. Brakuje mi także wyjaśnienia, na co SB zbierało w nietypowy sposób zasoby finansowe, ostatecznie doprowadzając do całego ciągu zbrodni.
Inne tego autora tutaj.
#50
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 18, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, kryminal, panowie, prl
- Skomentuj
1 maja ma odbyć się uroczysty obiad z okazji 80. urodzin dyrektora Vade’a. Dzień wcześniej, w Noc Walpurgi, dziarski choć antypatyczny senior znika. Początkowo sprawa jest zlekceważona przez rodzinę i zaproszonych na przyjęcie gości - młodą żonę Annę i jej dwie siostry, Almę i Agdę, obie z dorosłymi dziećmi, córkę Vade’a Monikę i jej narzeczonego Jonasa, sprawą przejmuje się jednak sekretarka i asystent kryminalny Durell. Ciało starca zostaje znalezione następnego dnia w rzece opodal, zaczepione o zabytkowe posągi. Durell mozolnie odtwarza ostatni dzień ofiary, dowiadując się o kolejnych przykrych historiach w kontaktach Vade’a ze światem (i vice versa), typując kolejnych podejrzanych i wreszcie wybierając tę osobę, której pękła żyłka.
W tym tomie wprawdzie nie ma listy postaci, ale jest plan okolicy, co pomaga zrozumieć topografię zbrodni, w której zwłoki wylądowały zaczepione u stóp zabytkowych posągów z brązu (tytułowych Maurów). Bardzo polubiłam sympatycznego asystenta kryminalnego Durella[1], wielbiciela kolorowych strojów (w tym eleganckich pantofli ze skóry w kolorze wołowej krwi) i opery, mieszkającego z ciotką-emerytką, psem, kotem, papużkami i rybkami akwariowymi (ale niezłomnie zaglądającego w dekolty sweterków ładnych pań). Jego szef, komisarz Sargren, przez cały czas akcji jest przeziębiony, lekarz-patolog ma irytujący pryszcz na czole, który nieustannie drapie, a asystentka patologa odsuwa sobie skórki przy paznokciach końcówką długopisu.
Się je: raki z odrobiną kawioru pod ogonem, opiekany chleb, wino reńskie (po teatrze), jajka na miękko, masło, chleb, marmolada, dzbanek z kawą, płatki owsiane (na śniadanie), omlet z krewetkami (na lancz), kanapeczki z homarem, rokforem, rzodkiewkami, gęsim pasztetem, winogronami, krążkami jajka, czarnym kawiorem (na kolację), zraziki (domowej roboty, do odgrzania).
Się pije: whisky, Veuve Clicquot, szampana (do kurcząt).
Się wychowuje:
Gdy matka uderzy dziecko, odczuwa ono ból, choć wychodzi mu to na pożytek. Matka jeszcze bardziej odczuwa ból. Dziecko zapomni, matka nie. Dziecko zaśnie, matka nie.
Kiedy dziecko się zbudzi, będzie nowy dzień, wszystko wybaczone, rozumiesz…
Się pali: cygara (Durell, Vade), papierosy (Vincenzo).
Się robi: dwudniowe pranie - oczywiście piorą panie, a skomplikowanym procesem sortowania (biała bielizna, ścierki do namoczenia, oddzielnie kolory, oddzielnie wełna, skarpetki osobno, nylon też) zachwyca się młody mężczyzna, nie żeby zaproponował współudział, nie, nie, tylko się interesuje!
[1] Odkrycie podziałało na niego jak marchew podetknięta pod pysk osła. Ogarnęła go pokusa, żeby posunąć się dalej. W przeciwieństwie do osła rzadko opierał się pokusie.
Inne tego autora, inne z tej serii.
#49
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek kwietnia 15, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Fotografia+ -
Tagi:
2022, kryminal, panowie, z-jamnikiem
- Skomentuj
W domu Krystyny Vannerman, dochodzi do dziwnego zdarzenia - z zamkniętej łazienki, w której brała kąpiel gospodyni, słychać dźwięk przypominający strzał i dramatyczny krzyk, problem w tym, że po wyłamaniu drzwi nikogo tam nie ma. To już kolejne zmartwienie siostrzeńca Krystyny, Tomasza, bo nie dość, że dziwnie zachowująca się ostatnio ciotka zniknęła, to jeszcze poderwana na wakacjach flama wydaje się go szantażować i grozi, że pojawi się i wszystko ujawni. Policja w osobach uroczego duetu: asystenta Durella, właściciela kolorowej garderoby oraz szefa policji Melandera, smakosza i sybaryty[1], początkowo sprawę ignoruje, jako że nie ma zwłok, ale kiedy zwłoki Krystyny niespodziewanie pojawiają się w innej łazience, rozpoczynają śledztwo, które ujawnia sporo tajemnic z przeszłości. Jako że rzecz się dzieje w Szwecji, śledztwo w głównej mierze dotyczy spraw majątkowych zamordowanej oraz jej życia intymnego, ponieważ - jak się okazało - dama sypiała na przestrzeni lat z wieloma panami, również pozostającymi w związkach małżeńskich.
To mój ulubiony rodzaj kryminałów - zawiera plan domu oraz listę postaci, wiadomo więc, że nie będzie żadnego deus ex machina, tylko uczciwa eliminacja podejrzanych z listy. Tytułowy “Taniec ognia” to utwór de Falli, grany przez jednego z mieszkańców willi pani Vannerman w środku nocy, co okazuje się znamienne podczas rozwiązania intrygi.
Się pije: whisky, likiery Marie Brisarci, zielony Curaçao, Parfait Amour i bananowy (u Wery Pihl do kawy), zwykły szwedzki Cacao (u Ethel po bingo, ale z czym do ludzi), zwietrzałe piwo (na kaca).
Się miewa: nieślubne dzieci, czasem sprawca okazuje się przyzwoity i się żeni, a czasem dziecko oddaje się do adopcji.
Się używa: wonnego The Baron after shave (Durell).
Się nosi: seksowne mini, ku zachwytowi policji.
[1]
Melander może się ukazać lada chwila, zaplanowali sobie wycieczkę do Norlidahållet, gdzie szef wynajął teren łowiecki nad jeziorem i twierdził, że jest tam mnóstwo kaczek.
Melander przyjrzał mu się z pewnym zdumieniem [wcześniej autor zamieszcza długi opis kolorowej garderoby asystenta] i coś pod nosem zamruczał. Durell jednak dosłyszał i przysiągłby, że szef powiedział: - Wielki Boże, mamy przecież te kaczki wystrzelać, a nie wystraszyć je na śmierć. (...) Odwinął paczuszkę z kanapkami. Zapachniało metką i jajkami
na twardo. Nalał sobie kawy z termosa i wziął kanapkę z pasztetem.
Szef dźwignął się z fotela i popychając Durella we właściwym kierunku powiedział:
- Zamówiłem zakąski. Ja zapraszam na lunch.
- Co za gest.
(...) Śledź, węgorz, łosoś, jajka z czarnym kawiorem.
Inne tego autora, inne z tej serii.
#47
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 11, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, kryminal, panowie, z-jamnikiem
- Skomentuj