Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o 2024

Barbara Kingsolver - Odyseja

Zabawna anegdotka - książka (papierowa) leżała już u mniej na półce, ale nie miałam ciśnienia, bo najpierw chciałam przeczytać nagradzaną “Lacunę”. Tak, nie dziękuję polskiemu tłumaczowi, który oryginalny tytuł zmienił, bo przez to opóźniłam sobie tak fantastyczną lekturę!

1929. Rodzice nastoletniego Willa rozstają się, jego ekscentryczna matka, Meksykanka, zabiera go do rodzinnego kraju, następuje zanurzenie w głęboką wodę, metaforycznie i dosłownie. Chłopak słabo mówi po hiszpańsku, słabo pływa, ale obu tych rzeczy się musi nauczyć. Jedna daje mu dostęp do fantastycznej, bogatej kultury, druga pozwala odkryć nurkowanie i tytułową lakunę - podwodny tunel, prowadzący w bardzo specyficznych warunkach do ukrytej jaskini. Ale na tym autorka się nie zatrzymuje, opisując fikcyjną, ale twardo osadzoną w ówczesnej rzeczywistości podróż Willa między Meksykiem a Stanami oraz obok znanych ludzi z epoki. Chłopak po zaniedbanej edukacji (wysłany z powodu kiepskiego hiszpańskiego do szkoły dla opóźnionych) zostaje odesłany do ojca, a tam do szkoły z internatem, gdzie odkrywa, że interesują go chłopcy. W aurze niewypowiedzianego skandalu (bo pali pamiętniki z tego okresu) wraca do matki, której poszukiwania bogatego męża niespecjalnie dobrze idą, psim swędem zostaje najpierw pomocnikiem, a potem kucharzem u takiego jednego malarza-skandalisty o nazwisku Rivera. Zaprzyjaźnia się z panią domu, kruchą i dziwną Señora Kahlo, również malarką, tylko mniej docenianą niż jej sławny mąż, uczestniczy mimochodem w wielkiej polityce - meksykańskim ruchu socjalistycznym, poznaje dysydenta Trockiego, ukrywającego się przed czystkami Stalina i cały czas pisze. Najpierw pamiętniki, potem “fakt, nie opinia” raporty dla pani Fridy. Narracja przeskakuje między zapiskami autora, a tam, gdzie następują kolejne przerwy w narracji - najpierw po egzekucji Trockiego, gdzie policja rekwiruje zapisany papier, potem już w Stanach, gdy szalał makkartyzm, a pisarz pali wszystko, co mogłoby być celowo przekręcone podczas niesprawiedliwego śledztwa - pojawia się sekretarka, Violet Brown, zasadnicza dama z misją.

To świetna książka o pisaniu, autentyczności, oddawaniu kawałka siebie w prozie i tym, co ludzie czytają między wierszami - pozytywnie, kiedy kiedy ktoś jest na fali, skrajnie negatywnie, kiedy zmienia się sytuacja polityczna. Will, znany później jako Harrison Shepherd, poczytny pisarz, najpierw budzi podekscytowanie i gromadzi fanclub, bo jest egzotyczny, tajemniczy, pożądany i pisuje fantastyczne książki, po czym to wszystko obraca się przeciwko niemu - był blisko znienawidzonych komunistów, nie ma żony, jest pół krwi Meksykaninem, obracał się w podejrzanych kręgach; jest tu mocna paralela do losów Trockiego. Obaj są obcymi w obcym kraju, bez względu na to, gdzie są. To też książka o trudnych miłościach - samego bohatera, jego matki, Rivery i Kahlo, Trockiego, który stracił rodzinę i swój ukochany kraj, na marginesie wspomniana jest Zelda Fitzgerald, która umiera w pożarze w miasteczku Shepherda czy wreszcie Violet, wdowy zaraz po ślubie. Niedookreślone zakończenie, referowane przez panią Brown, ja mam nadzieję, że autorka była dla swojego bohatera łagodna i pozwoliła mu na takie zakończenie, jakiego chciał. Oczywiście, jak Dees, zaraz po skończeniu chcę przeczytać od nowa.

Inne tej autorki.

#28

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 28, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Édouard Louis - Kto zabił mojego ojca

Narrator odwiedza swojego ojca, mieszkającego przez całe życie w tym samym zaniedbanym miasteczku bez perspektyw. Ojciec jest ciężko chory, nie ma wielkich szans na to, że przeżyje, jest to ostatni moment, żeby spróbować naprawić to, co zostało z ich relacji. Książka ma formę eseju-listu do ojca; syn tłumaczy mu, co wpłynęło na ich wzajemne stosunki - wstyd, bieda, homofobia ojca i co jeszcze da się uratować czułością i miłością, która mimo wszystko w nich obu jest. Drugim tematem jest znacznie gorsza sytuacja, w jaką francuski system społeczny wrzuca wszystkich, którzy nie są w stanie się sprzeciwić. Wczesne opuszczenie systemu edukacji, ciężka fizyczna praca ponad siły, odcinanie kolejnych obszarów wsparcia dla klas niższych, chociażby opieki medycznej, dofinansowania niezbędnych leków czy niekorzystnych zasad przyznawania zasiłków, to wszystko doprowadziło do sytuacji, że ojciec - formalnie w sile wieku - jest skrajnie wyniszczony. To wszystko budzi gniew w autorze, który punktuje każdą niesprawiedliwość i złamaną obietnicę.

Inne tego autora.

#27

Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 24, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, biografia, panowie - Skomentuj


Carlos Ruiz Zafón - Miasto z mgły

Tom reklamowany jako dopełnienie cyklu o Cmentarzu Zapomnianych Książek, bo w 11 opowiadaniach zawarte są podwaliny historii o rodzinie Sempere, Davidzie Martinie czy złotoustym Ferminie. Niestety, to raczej kwity z pralni, wprawki, z których powstał świat - niektóre historie są na kilka akapitów, niektóre dłuższe. Różnica chyba jest taka, że cykl jest raczej realistyczny, tu zaś ułuda i magia, zwłaszcza nekromancja, jest zwyczajna i akceptowana. Są piękne, dramatycznie krzywdzone kobiety, młody chłopiec zachwycony tajemnicą, przygody Cervantesa i utalentowanego wynalazcy, twórcy labiryntu, który miał uratować bibliotekę w Konstantynopolu, ale nie zdążył. Przyjemna lektura, ale niekoniecznie.

Inne tego autora.

#26

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 16, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, opowiadania, panowie, sf-f - Skomentuj


Mira Marcinów - Bezmatek

Córka i matka, historia dawania życia, umierania, śmierci i po śmierci. Wspomnienia z dzieciństwa narratorki to głównie wspomnienia matki, mimo że gdzieś tam epizodycznie pojawia się przyrodnia starsza siostra (kradła kołpaki), był jakiś ojciec (ale zniknął) czy dziadkowie (mieli ciemny, smutny dom, bo tylko w dużych miastach można mieć wesołe ozdoby), a potem partner czy dziecko. Oderwane myśli, pojedyncze sceny budują obraz przejścia pełnej życia, atrakcyjnej, nieco egzotycznej - bo urodzonej w ZSRR - kobiety, która nie sprawdziła się w żadnej z typowych ról - ani żony, ani matki, a swoją córkę zostawiła w stanie bezmatku. Lata 90., małe miasto, matka wstydzi się kiepskich zębów, że przerwała studia, a nie ciążę, nie wstydzi się, że karmi córki resztkami z mięsnego, co to niby dla psa. Albo że się upiła. Albo że nałogowo pali. Ale to nie jest książka-paszkwil, wypominanie tego, co złe. To świadectwo czasów transformacji, utraconych szans, stagnacji, z której matka narratorki nie mogła się wyrwać aż do zbyt szybkiego końca; jednocześnie to lament córki, która - zbyt wcześnie sparentyfikowana - nie nauczyła się robić tego wszystkiego, co chciała robić jej matka, mimo że miała do tego przestrzeń.

To jest książka, którą mogłabym napisać sama, wypełnić treścią o mojej matce i o mnie, chociaż nie wiem, czy byłabym w stanie jednak pisać o stracie, a nie o krzywdzie. “Bezmatek” to raczej książka o wybaczeniu i zrozumieniu, o tym, że nawet brak niedoskonałej matki to utrata szansy na pełne zrozumienie siebie. Oraz jak to jest napisane - przesiąknięte popkulturą, zeitgeistem i tymi kawałkami świata, które miałam wokół siebie, dorastając w mniejszym mieście. Czytając, miałam poczucie doświadczenia pokoleniowego.

#25

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 14, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Frank Herbert - Diuna

Daleka przyszłość, rok 10000+. Ludzkość odkryła Przyprawę, narkotyk pozwalający między innymi na widzenie wielu linii czasu, dzięki czemu rozpoczęto bezpieczną ekspansję kosmosu. Przyprawa jest dostępna tylko na jednej planecie - pustynnej Arrakis, zwanej Diuną. Imperator, na skutek skomplikowanych, wielowarstwowych intryg, odbiera lenno planety Harkonnenom i osiedla na niej ród Atrydów. To oczywiście się nie podoba przedstawicielowi pierwszego rodu, więc następuje zdrada, a ród Atrydów - książę Leto, jego konkubina Jessica i nastoletni syn Paul - giną. Tyle że nie do końca, bo Paul i Jessica - oboje wyszkoleni w zakonie Bene Gesserit - cudem się ratują, dołączając do lokalnych nomadów, Fremenów. Dzięki niespodziewanemu połączeniu genów, Paul - jako jedyny mężczyzna - przeżywa działanie przyprawowej trucizny i zyskuje możliwość bycia we wszystkich miejscach na raz, co znacznie poprawia jego zdolności strategiczne. Ratuje Arrakis przed łupiestwem, osadzając się na tronie imperium międzyplanetarnego, ale koszt tego to wojna na wszystkich planetach.

Kiedy czytałam “Diunę” kilkadziesiąt lat temu, była odkryciem: można napisać o ekologii, wojnach, religii i bezwzględnych korporacjach, udając, że to science-fiction. Wspomnienia mam jednak lepsze niż z aktualnej lektury, bo wprawdzie i wtedy nie porwała mnie egzaltacja autora, ale nie miałam poczucia, że ta książka jest źle zaplanowana, nierówna i miejscami zwyczajnie nudna. Wiem, to pierwszy tom bogatego cyklu, wiele wątków wraca i wyjaśni się kiedyś, ale jak pierwsza część była dość ciekawa, druga ciągnęła się jak guma z gaci, żeby wtem się nagle zakończyć. Film Villeneuve’a zgrabnie wyjął to, co ważne.

#24

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 13, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, panowie, sf-f - Skomentuj


Joanna Chmielewska - Wszystko czerwone

Do Allerod zjeżdżają się znajomi Alicji, niestety wszyscy hurtem zamiast po kolei. Podczas przyjęcia pijany Edek nagle zaczyna ostrzegać gospodynię, ale że jest pijany, nikt nie zwraca na niego uwagi; znaczy, wszyscy zwracają, bo jest głośny, ale ignorują, na szczęście szybko się zamyka. Po imprezie okazuje się, że ktoś mu w tym zamknięciu pomógł sztyletem w plecy. Alicja rozpoczyna mozolne poszukiwania listu, który kiedyś od Edka dostała, ale oczywiście go nie przeczytała. Mnóstwo zamieszania, do gości już w domu dołączają kolejni - znienawidzony Bobuś i Biała Glista, duńska ciotka i śliczna Agnieszka plus pojawiają się goście z wizytą. W międzyczasie morderca próbuje zabijać Alicję, ale nieustająco się myli, eliminując fagasa Elżbiety, samą Elżbietę, panią Hansen (sprzątaczkę), skalpując Bobusia, Agnieszkę, duńską cioteczkę, przypadkowego autostopowicza… Oficjalne śledztwo prowadzi pan Muldgaard, z dalekiego pochodzenia Polak, posługujący się biblijną staropolszczyzną, zaś nieoficjalne Joanna, Zosia, Paweł i Alicja, przy czym ta ostatnia ma jeszcze na głowie skomplikowaną sprawę spadkową po zmarłym mężu Duńczyku.

Kamień spadł mi z seria, bo wprawdzie to chaotyczna, ale dalej zabawna opowieść o bardzo niezorganizowanych ludziach (teraz nawet bym się pokusiła o jakąś diagnozę nawet), którzy niewiele rzeczy traktują poważnie, a wieloma są zwyczajnie niezainteresowani (“- I nie powiedział ci od razu?! Nie spytałaś go?! - Ach, nie - odparła Elżbieta z wyrazem bezgranicznej obojętności na pięknej twarzy zmęczonej Madonny. - Mnie to nie interesuje. Wolałam, żeby od razu powiedział tobie”). Pikanterii dodaje fakt, że Joanna niedawno poznała bliżej niewymienionego przystojniaka z tzw. służb, zgaduję, że “Diabła” i w tajemnicy przed wszystkimi wymienia z nim korespondencję, co w finale rozwiązuje jeden z wątków.

Się zażywa: krople Inoziemcowa (na żołądek) zamiast walerianowych (uspokojenie).

Duński raj: klucze do domu dorabiają na poczekaniu w dwie godziny, a papierosy można kupić o dowolnej porze dnia i nocy w automacie, podobnie kawę (chociaż raczej podłą). Oraz kasyno i wyścigi.

Się pali: ekstra mocne (Duńczykom na spróbowanie).

Się pije: kawę, koniak, wódkę.

Bawiąc-uczyć: ablegier (ja to znam w formie “aplegierka”).

Się pierze: w gościach, blokując łazienkę.

Się planuje przywozić do Polski: polędwicę wołową niezwykłej urody.

Inne tej autorki, inne z tej serii.

#23

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 8, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, kryminal, panie, z-jamnikiem - Skomentuj