Więcej o
kryminal
W PRL-u zgnilizna moralna szerzyła się głównie wśród tzw. artystów. Janusz Skirgiełło, w zasadzie mechanik samochodowy, ale i artysta-fotograf, fotografuje panie na konkurs Wenus '78 (czyli niespecjalnie ubrane). Dostaje nagrodę i z tej okazji jego przyjaciel, wzięty dentysta Sławomir Igliński, urządza w swojej willi przyjęcie. Pijana modelka, jak się później okazuje, przechodnia kochanka obydwu panów oraz narzeczona trzeciego, Ireneusza Dragona, zostaje znaleziona martwa następnego ranka, udusił ją ktoś z obecnych. Niepracujące i niekochane żony, pracujący i zdradzający mężowie i jeden pasożyt społeczny z wyższymi racjami moralnymi, jak go cynicznie określił jeden z prowadzących śledztwo - Juliusz Wierchowicz nie pracuje, czyta książki, sypia do południa i żyje z pieniędzy, jakie matka wysyła mu z RFN-u.
Sporo się w tle dzieje, ale najbardziej mnie ujęła inwentaryzacja płyt pewnej 18-latki, córki dyplomaty. Pink Floyd, Queen, Bee Gees, Bob Marley, King Crimson, Pink Floyd. Nad inwentaryzacją trwa rozmowa o sensie życia, "muzyka przybrała teraz charakter lirycznego lęku", a "Wish You Were Here" jest lepsze niż "Dark Side of the Moon". Takie urocze, że aż pozwoliłam sobie zacytować:
(jednak nie chciało mi się trzech kartek przepisywać, można kliknąć po większe).
#16
Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 28, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Fotografia+ -
Tagi:
2012, kryminal, panowie, prl
- Skomentuj
Michaśka wyrywa się z warszawskich salonów, wprost z okładek Gali i drugiej strony wyników wyszukiwania Pudelka [2023 - link nieaktualny] i jedzie zimą pod Międzyzdroje, do domku "drwala", żeby w ciszy i spokoju napisać kryminał. Drwal okazuje się być starszym a tajemniczym mężczyzną o imieniu Robert, a domek pełen antyków, staroci i środków farmaceutycznych wypisywanych na różową receptę. Ale akcja tego metatekstualnego kryminału o pisaniu kryminału jest mniej ważna od przystankowego luja, którego podrywa Michaśka i od obrazu nadmorskiego miasteczka po sezonie. Czuć zapach, dotyk, wiatr i słoną morską wodę. I mewę, która właśnie obfajdała pomost.
Narracja powaliła mnie na kolana. To książka, którą od zawsze chciałam napisać. To mój sposób myślenia i obracania w głowie tego, co widzę, słyszę i czytam. Zuzanka to lubi, rzecze facebook. Nieco, ale tylko nieco ubolewam, że w zasadzie intryga i całość wydarzeń w listopadowych (jak w "Dolinie Muminków w listopadzie") Międzyzdrojach, ze sflaczałymi gumowymi zamkami, zamkniętymi smażalniami odmrażanej ryby na tacce z surówką z kapkisz, z opustoszałymi ośrodkami popeerelowskimi, gdzieś się między lujowym przystankiem a aferami pana Kazimierza zgubiła. Nie szkodzi, i tak warto. Rozważam Lubiewo.
Inne tego autora:
#15
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 22, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
kryminal, panowie, 2012
- Komentarzy: 5
Bardzo krótkie i sprawne śledztwo, podczas którego wspólnym wysiłkiem zostaje znaleziony morderca ciężko chorego komisarza Nymana. Nyman, znany z brutalności zarówno wobec podwładnych, jak i przesłuchiwanych, zostaje zaszlachtowany bagnetem w szpitalu. Śledztwo niestety obnaża dwie sprawy - że w policji panuje zmowa milczenia i nikt złego słowa o postępowaniu nieżyjącego komisarza nie powie, oraz że większość (jak nie wszystkie) zarzuty pod jego adresem są prawdziwe i zrobił wiele złego. Martin Beck, już rozwiedziony, mieszkający samotnie w apartamencie na poddaszu, wcale nie jest zachwycony swoją pracą i coraz bliższy utraty poczucia sensu.
Pobocznie pojawia się śliczny wątek niejakiego Dupiastego, bezczelnego bezdomnego, który prześladuje niezbyt błyskotliwych policjantów Kristianssona i Kvanta. A to daje im wieprzową nóżkę w galarecie, używa sprytnie słów nie do końca uznawanych za obelżywe, a do tego obrzydliwie śmierdzi i nosi przy sobie gotówkę w najdrobniejszych monetach, przez co nikt nie jest chętny do aresztowania go i przeliczenia walorów (Dupiasty miał przy sobie trzysta dwadzieścia koron i 93 öre w sześćdziesięciu dwóch kieszeniach. Rewizja trwała siedem godzin i na domiar złego został uniewinniony przez tępego sędziego, który nie miał ucha do niuansów skańskich zwrotów i nie widział nic obraźliwego ani obelżywego w słowach: "świr", "gnojara", "gęsi flet", "kurza twarz").
Inne tych autorów tu.
#13
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota marca 17, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, kryminal, panie, panowie
- Skomentuj
W kategorii pań nie pierwszej młodości, zachowujących się idiotycznie i jednocześnie usilnie pewnych swoich zdolności analitycznych, tytułowa starsza pani jest bardzo wysoko w rankingu (klasa bohaterek książek Chmielewskiej i Doncowej). Jest trochę roztargniona, czasem wypija za dużo, ale wyjątkowo dobrze spakowana dociera pociągiem do Utrechtu, gdzie odbiera ją syn, korzystający ze stypendium naukowego. Po drodze niechętnie nawiązuje kontakt z niesympatyczną Polką, która nie dość, że nie zajęła jej kolejki w ambasadzie, to jeszcze zamieniła jej zgrabny kapelusz na brzydką lisią czapę i wysiadła nie na swojej stacji. Na miejscu, w małym holenderskim miasteczku, starsza pani w przerwach między pomaganiem synowej, słuchaniem wykładów i przygan swojego nadasertywnego syna i zabawą z wnuczkiem, zaczyna podejrzewać, że ktoś ją śledzi. Najpierw uznaje buszujących w domu włamywaczy za agentów holenderskiej bezpieki, a potem sympatycznego pana pomagającego jej robić w lokalnym markecie zakupy - za szefa szajki przestępców. Po krótkiej wizycie w Amsterdamie wraca z traumą, bo prawdopodobnie widziała morderstwo w dzielnicy czerwonych latarni i miała wrażenie, że ofiarą była sąsiadka z pociągu. Policja ją ignoruje, bo niespecjalnie dobrze mówi po angielsku, ale kiedy w śmieciach jednego z sąsiadów odkrywa swój kapelusik, zaczyna prowadzić śledztwo z gracją wieloryba.
Holandia widziana z perspektywy PRL-u - doskonale wyposażone sklepy, zachwyt świeżymi i pięknymi warzywami na targu, butiki i muzea; ogromne porcje doskonałego jedzenia w chińskiej restauracji. Jednocześnie - żeby te plusy nie przesłoniły nam minusów - kawa w kawiarniach droga i gorsza niż w Warszawie, w czerwonej dzielnicy narkomani, a a kwiaty pakowane w celofan gorsze niż u kwiaciarek w Warszawie.
Inne tego autora:
#12
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 12, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
panie, prl, 2012, kryminal
- Komentarzy: 1
Tym razem pani S. Meralda przeprowadza za pomocą komisarza Lemaitre'a śledztwo w paryskiej dzielnicy bogaczy - Neuilly. Żeby nie było za łatwo, mimo odkrycia zbrodni, oficjalnie ciotka Ministra Finansów, pani Bossac, uległa nieszczęśliwemu wypadkowi i śledztwo jest prowadzone jedynie w sprawie zaginionego testamentu denatki. Ciężko jest przesłuchiwać jej znajomych i rodzinę, bo nie można im zagrozić, że w razie odmowy zeznań pójdą siedzieć. A szybko się okazuje, że pani Bossac nie dość, że miała spory majątek, to jeszcze nie była kobietą specjalnie miłą i wiele osób życzyło jej szczerze przynajmniej nagłego rozwolnienia, jeśli nie czegoś gorszego. Lemaitre wspina się więc na wyżyny dyplomacji, objeżdża po kolei wszystkich świadków, podejrzanych i pracowników, w międzyczasie chodząc z żoną do teatru eksperymentalnego i na liczne apetyczne déjeunery, popijając koniakiem krewetki, solę z wody i camemberta na deser.
Miły kawałek Francji, z klimatycznymi kawiarenkami, z gustownymi domami bogatych mieszczan i zapachem paryskiej wiosny.
Inne tego autora:
#10
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 4, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, kryminal, panie
- Skomentuj
Do małego, ustabilizowanego towarzysko miasteczka A. pod Monachium, u tych dobrych Niemców, przyjeżdża atrakcyjna acz tajemnicza Martha Moell. Twierdzi, że zna ludzi z towarzystwa i jest siostrzenicą znanego monachijskiego lekarza i to wystarczy, żeby została dobrze przyjęta podczas jour de fixe u mecenasostwa Rother. Nawiązuje przyjaźnie z paniami, intryguje panów, mimo że nie pracuje, ma pieniądze, za to nie ma męża. Mieszka u pani Schaffer, dobrotliwej gospodyni, która wprawdzie wynajmuje tylko poleconym lokatorom, ale skoro pani Moell obracała się w towarzystwie... I gęsty od związków towarzyskich i pokrewieństw małomiasteczkowy świat się kręci, Martha Moell urządza urodziny, po czym zostaje znaleziona martwa. Lokalny komisarz po naradzie z emerytowanym sędzią śledczym Fincklem prosi o pomoc inspektora z Monachium, ponieważ śledztwo musiałby przeprowadzić wśród rodziny i znajomych, a poza tym sprawa trochę śmierdzi. Do miasteczka zjeżdża służbista - inspektor Gettinger i rozpoczyna wyjaśnianie okoliczności i szybko odkrywa, że towarzystwo wstydzi się przyznać, że nikt o zamordowanej nic nie wiedział. Jednocześnie sędzia Finckel ze swoim jamnikiem zaczyna podejrzanie często spędzać wieczory vis-à-vis domu zamordowanej, spożywając wyrafinowane posiłki u swej dawnej znajomej, wdowy Knolke.
Nie wiem, czy bardziej mnie zachwyciły piękne niemieckie nazwiska, czy menu wieczorków u pani Knolke, która gotowała znacznie lepiej niż żona sędziego Finckla, czy jednak klimat uliczek w niemieckim miasteczku.
Inne tego autora:
#9
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 28, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, kryminal, panie
- Skomentuj