Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Yrsa Sigurðardóttir - Statek śmierci

Do portu w Rejkiawiku wpływa luksusowy jacht, przejęty od islandzkiej celebrytki i jej męża z powodu zadłużenia. W zasadzie nie wpływa, tylko rozbija się o nabrzeże, albowiem na pokładzie nie ma żywej duszy, chociaż powinna być dwuosobowa załoga oraz rodzina pracownika firmy likwidacyjnej - ojciec, matka i dwie ośmioletnie córki bliźniaczki. Do Thory zgłaszają się dziadkowie zaginionych dziewczynek, opiekujący się trzecim dzieckiem zaginionej pary, 2-letnią córką. Thora ma odkryć, co się stało z rodzicami ocalałej dziewczynki, a w najgorszym razie udowodnić firmie ubezpieczeniowej, że nie żyją. Dwutorowa narracja przecina śledztwo Thory, pokazując kolejne odsłony zdarzeń podczas rejsu, wyjaśniające, co się stało z załogą. Cały czas zastanawiałam się, czy jednak autorka nie wciśnie elementu nadprzyrodzonego, ale jednak nie, co nie zmienia faktu, że zakończenie mi się NIE PODOBAŁO. Bardzo mi się nie podobało.

Ale odkładając na bok intrygę, która mrozi krew rozwiązaniem, zostałam zirytowana w zasadzie od pierwszego akapitu. Thora zatrudnia w kancelarii Bellę - leniwą, antypatyczną, nieposłuszną Bellę, która zaczyna akcję z grubej rury - wymiotując podczas imprezy do ksera i nie przyznając się do tego (a potem przez całe śledztwo wszyscy biegają kserować do punktu, bo ich maszyna jest w naprawie). Nie odbiera telefonów, bo korzysta ze służbowego internetu do celów prywatnych, nie chce wykonywać poleceń. Co robi więc Thora w celu zdyscyplinowania pracownika? Otóż nic nie robi. Czasem rzuci jakiś docinek, zapyta o woreczki do stomii czy wyśle ją za karę do sądu. Naprawdę, podpierałam czoło często i z wielkim namaszczeniem. Nieco mniej mnie zdziwiła niezborność islandzkiej policji, która trzaska testami DNA na lewo i prawo, ale potrafiła przeoczyć na jachcie zwłoki.

Inne tej autorki tu.

#91

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 12, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, kryminal, panie - Komentarzy: 3

« O tym, że rano słucham radia - Na zachodzie bez zmian »

Komentarze

kaczka

Po twoim poscie na fb wiedzialam, ze nie czytalam, a wydawalo mi sie, ze przeczytalam wszystko. Okazuje sie, ze na amazon.uk dopiero w lutym. A kto przetlumaczyl na polski? Bo jesli Jacek Godek to w ramach protestu nad znecaniem sie nad polska mowa - odmawiam czytania. I czy moze, tym razem, dla odmiany oraz z czystego szacunku w tlumaczeniu zachowano islandzka ortografie imion i miejsc?

Natomiast to jak Thora traktuje Belle to chyba nawet nie zartobliwe wstawki, to wydaje sie jednak kulturowo-skandynawskie? Szef moj przylazil byl i wylewal zolc na niewydolna wspolpracownice, ale przenigdy nie zdobyl sie, aby jej to prosto w oczy.
Podobniez czynili i inni. Jesli okolicznosci (zgon?) nie sprzyjaly, by zwolnic niewydolnego, ten mial przed soba niekonczaca sie kariere do emerytury.

Zuzanka

Tłumaczyła Małgorzata Bochwic-Ivanovska. Nie zauważyłam jakichś zgrzytów językowo. Imiona: Soley, Gylfi, Sigga, Bragi, Egir, Lara (z kreseczką na a), Bylgja, Prainn (krzyżyk nad P, kreseczka nad a), Sigridur (kreseczka nad i, d z krzyżykiem) itp. I Reykjavik (ja sobie spolszczyłam w notce).

Zuzanka

A Bella - ja miałam teorię, że oni tam wszyscy ze sobą spokrewnieni i kuzynki nie wypada wywalić na bruk. Tak czy tak, jak bym, mimo mojego mocno dyskusyjnego etosu pracy.

Skomentuj