Trudno to traktować jako kryminał, bardziej jako powieść obyczajową. Świat popierostrojkowej Rosji jest egzotyczny - wyraźny podział na kobiety (kuchnia, dzieci, ładne wyglądanie i prosty s.e.k.s) i mężczyzn (zarządzanie, decyzyjność, używanie analitycznego mózgu), akceptowana przez wszystkich mafia, stanowiąca pierwszą i w zasadzie jedyną siłę rządzącą w miastach, do której milicja zwraca się grzecznie o pomoc. Głównym bohaterem drugoplanowym jest Eduard, dawny mafiozo, który swoje kontakty i pieniądze doprowadził Miasto do świetności, likwidując konkurencję (bo, jak wiadomo, konkurencja to Zło) i innych mafiozów. Niestety, mimo wszechobecnych macek Eduarda, w uzdrowisku zalęga się działalność przestępcza, której mimo współpracy lokalnej milicji nie jest w stanie wykryć. Na szczęście do uzdrowiska przyjeżdża niesamowita analityczna z Moskwy, nasza ulubiona Nastazja Kamieńska. Kobieta niepozorna i nijaka, która za pomocą sprytnej sztuczki z makijażem, odziania się w s.e.k.sowny sweterek czy wyćwiczonego uśmiechu francuskiej gwiazdy filmowej umie się zmienić w s.e.ks-bombę. Oczywiście rozgryza przypadkiem całą intrygę, w której utalentowany reżyser-kompozytor kręci porno-filmy na zlecenie klientów, nie cofając się przed tym, żeby filmowane panie czasem zgwałcić bądź zabić.
Dużo smaczków z poprzedniej epoki - łapówka za przydzielenie pokoju, telefon tylko u dyrektora czy w drodze wyjątku "najnowszy model telefonu wyglądający jak sama słuchawka", egzotyczne owoce typu granaty czy nuworyszowskie opisy bogactwa lokalnego mafioza. Biedna Nastia musi w sanatorium dorabiać sobie tłumaczeniami, bo z milicyjnej pensji nie jest w stanie wyżyć. Nie chce jednak brać pieniędzy za rozwiązanie sprawy, bo to "niehonorowe". Nie ukrywam, że każdą kolejną książkę Marininy czytam z zachwytem - do jakich przewidywalnych absurdów jeszcze może autorka (i jej s.e.k.sowne-od-niechcenia alter ego) dojść.
Inne tej autorki tutaj.
#46
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 26, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, kryminal, panie
- Komentarzy: 2
Czytadełko. Zły magnat całe życie zbierał pieniądze i niszczył swoją rodzinę. Kiedy w dziwnych okolicznościach ginie, jego dzieci przyjmują to z pewną radością, chociaż nie tylko ojciec był ich problemem w życiu. Okazuje się, że żadne z nich nie ma kryształowej przeszłości - jeden z synów jest narkomanem, prześladującym żonę, drugi - niby szanowanym sędzią, ale od ojca nauczył się wykorzystywać ludzi do swoich czasem mętnych interesów, córka - znana projektantka mody - jest szantażowana przez kogoś ze swojego otoczenia. Do tego dochodzi nieślubna córka, która pojawia się przy odczytaniu testamentu. Dość przewidywalne.
#45
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 26, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, beletrystyka, kryminal
- Komentarzy: 1
Mówili, że kiepskie. Mnie się podobało. Kiedyś Simpsonowie serialowi podobali mi się bardziej, teraz próbowałam zacząć od początku i trochę mnie znudziło. Film nie nudzi. W zasadzie to przerysowana historia układów ojciec-syn i mąż-zona. Homer Simpson jest kiepskim ojcem i mężem, zatruwa środowisko i ogólnie jest strasznym bólem w dupie. Na tyle, że całe Springfield zostaje odizolowane od reszty Stanów za pomocą szklanej kopuły. Simpsonowie w obawie przed linczem zwiewają na Alaskę, ale wracają, żeby uratować miasto. Dość pedagogiczne i ekologiczne, ale dawkę łopatologiczną dobrze równoważy dużo niewyrafinowanego humoru. Sporo aluzji i odniesień kulturowych ("I won't download this film from torrent").
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 26, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 1
... zmieściłam się w czerwone portki. Pół sukcesu.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 22, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Komentarzy: 4
Nawet do obejrzenia. Czterej kumple postanawiają wyruszyć w trasę na motorach, żeby przez chwilę jeszcze poczuć się jak dawniej, kiedy byli młodzi i "dzicy". Jak się łatwo domyślić, panowie pod 50-tkę to nie 20-latki. Trochę humoru gejowsko-fekalnego, trochę spadania z motorów, walka z gangiem Złych Motocyklistów, geek usiłujący przemóc swoje problemy w kontaktach z kobietami (komedia, więc skutecznie) i słoneczny happy-end. Bardzo dobry William H. Macy, słabiutki Travolta.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 19, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
Bez zachwytu. Przyzwoity scenariusz, dobra animacja, trochę dowcipów, niezły soundtrack, ale w zasadzie nie ma wiele, co by sprawiało, że film warto obejrzeć po raz drugi. Mam wrażenie, że dobry dubbing dołożyłby tekściarskość do filmu, przez co można by go bardziej zapamiętać.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 19, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
Mimo obaw co do Sandry Oh-My-God Bullock, całkiem niezły thriller. Zorganizowany na podobnej zasadzie co "Julia i Julia" - bohaterka dowiaduje się, że jej mąż zginął w wypadku, a następnego dnia budzi się obok męża, który jest w całkiem dobrej formie. Po kilku takich przemieszanych dniach orientuje się, że przeżywa dni nie po kolei. Jak się łatwo domyślić, Sandra usiłuje zmienić rzeczywistość tak, by oszczędzić męża mimo tego, czego dowiaduje się po pogrzebie. Stosunkowo mało bullshitów, całość składna, nie kupuję tylko zakończenia. Doskonała, choć krótka rola Abruzziego.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 19, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
Jakoś się złożyło, że wzięłam nieświadomie same książki o podróżowaniu (no. "Mr Vertigo" Austera był o czym innym, ale zostawiłam w samolocie po przeczytaniu kawałka, więc się nie liczy). Na drogę powrotną mam felietony Marian Keyes, żeby przełamać passę.
Paul Auster - Muzyka przypadku
Dziwna książka. Bohatera opuszcza żona, zostawiając mu dziecko. Chwilę po tym dziedziczy on spadek po ojcu, który z nim nie utrzymywał kontaktu. Na odzyskanie żony za późno, córka ma się dobrze w domu jego siostry i Nash nie bardzo wie, co ze sobą zrobić. Za część spadku kupuje saaba i zaczyna, słuchając kaset z muzyką klasyczną, jechać w kierunku mitycznego zachodzącego słońca, przez highwaye i route'y, zatrzymując się tylko po to, żeby się przespać i coś zjeść. I tak jedzie do momentu, kiedy na poboczu znajduje pobitego, niepozornego pokerzystę. Inwestuje resztę pieniędzy w partię pokera z tajemniczymi milionerami, którą jego nowy przyjaciel ma wygrać. Jak się łatwo domyślić, na wielkiej wygranej się książka nie kończy.
To, co fajne jest, to klimat - niepokój, poczucie bezsensu codzienności i bycia obserwowanym. Odcięcie od świata, z którym jedynym kontaktem jest strażnik i muzyka z kaset, sprawia, że wszystko zaczyna być coraz bardziej paranoiczne i nierealne. Pointa książki jest co najmniej nagła. I nie rozwiązuje wielu wątpliwości.
Inne tego autora:
Dave Eggers - My to mamy speeda
Książka jeszcze dziwniejsza. Narracja głównego bohatera, opowiadającego o podróży, jaką właśnie odbywa z kumplem dookoła świata, przerywana jest reminiscencjami, które niewidzialni bibliotekarze jego głowy przynoszą mu i pokazują na zgrabnych wydrukach. Obserwacje lotnisk, organizowania zakupu biletów lotniczych ad hoc czy ludzi, których spotykają podczas podróży, są dość reporterskie. Reminiscencje są z kolei psychodeliczne i wprowadzają spory nieład w to, co się dzieje. Dość mocnym akcentem jest rozpoczynająca książkę informacja, że opowiada o podróży która miała miejsce dwa miesiące przed śmiercią bohatera i jego matki w odmętach południowoamerykańskiej rzeki, ciągłe przeżywanie przypadkowej śmierci kumpla z highschoola czy co chwila wracające wspomnienia pobicia. Podróż i obserwacje był celne i czytalne, natomiast to, co działo się w głowie narratora - niezbyt strawne.
Inne tego autora:
#43-44
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 19, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
panowie, 2007, beletrystyka
- Skomentuj
Na początku nie bardzo rozumiałam fenomenu kawy ze Starbucksa. Ot, kolejna sieć kawowa, gdzie dają różne kawy. Ale na egzotycznej obczyźnie załapałam - to taki McDonald na kawowej płaszczyźnie. Idąc do Starbucksa dostaję zawsze dobrą kawę w porcelanowym kubku, ciasteczko, miękki fotel, muzykę i kogoś, kto będzie do mnie przy kasie mówił po angielsku.
Po szybkim przeglądzie www okazało się, że trafiłam do grona niezłych freaków, kupując kubeczek z serii City. Rekordzistka ma 270 kubków. Ja na razie jeden:
Na razie. Mharharhar.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 19, 2007
Link permanentny -
Kategorie:
Przydasie, Listy spod róży -
Tag:
tajwan
- Skomentuj
Na lotnisku w Taipei zakazanego jedzenia w bagażach szukają beagle. Na Okęciu narkotyków szukały labradory.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 19, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Listy spod róży -
Tagi:
2007, taipei, tajwan, warszawa
- Komentarzy: 4