[20.07.2021]
Nie zapomniałam, że pandemia - mimo szczepień i popularnego podejścia, że to już półtora roku, kto miał zachorować, to zachorował - więc, jak rok temu, poszłam w opcję wyjazdu bezweekendowego, żeby uniknąć tłumów. Udało się idealnie. Restauracje nieoblężone, nawet takie tuż przy molo i deptaku, miejsca zainteresowań podobnie. Owszem, rozwiązanie miało wady - bo taka wieża widokowa w kościele ewangelicko-metodystycznym jest czynna tylko w soboty. Zrezygnowaliśmy też z atrakcji typu przejażdżka statkiem, bo rzecz odbywa się w formule “bilety u kapitana”, wchodzi pierwsze 20+ osób z gęstej kolejki czy ze zwiedzania muzeum w Zamku Krzyżackim, na Zamek można wejść bez biletów. Szkoda, bo podobno oba przyjemne, ale jakoś nie chciałam się tłoczyć.
Sama Ostróda jest urocza - kompaktowa, a odległości spacerowe, molo przepiękne i klimatyczne, deptak takie bardziej Mielno, marina miała w pakiecie chmurki, a przy Wieży Bismarcka było - na szczęście o wczesnej porze mało aktywne - wesołe miasteczko, które zignorowaliśmy. Mnie oczywiście najbardziej się podobał dworzec PKS.
Molo
Zamek Krzyżacki / Lilie nie tylko wiosną
Zamek Krzyżacki
Molo / Lilie
Tak, nieco nadużyłam szklanej kuli, niczego nie żałuję
Zamek Krzyżacki
Ratusz
Wieża Bismarcka
Marina
Kanał przy Zamku / Marina
Marina
Adresy:
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 31, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
polska, ostroda
- Komentarzy: 3
Trochę rozczarowanie, bo to nie powieść, a opowiadania. Owszem, bardzo zgrabne, melancholijne, taki artystyczny PRL w sepii, ale zanim zdążę się przywiązać do bohaterek, historia się kończy.
O tytułowym “Życiu artystki Kingi Kidney” opowiada jeden pan drugiemu panu w zamkniętym już barze, a rozmowie przysłuchuje się barman, podając kolejne kieliszki. Kinga była artystką trzecioplanową, opisywaną jako “Kobieta 6”, nie brzydką, nie ładną, nie beztalenciem, ale kimś nijakim, kto nie mógł się niczym pochwalić. Dla uniknięcia współczucia biedę tuszowała ekscentrycznością, granie ogonów - pełnym zadowolenia lenistwem, a kiedy przypadkiem wpadła w romans z pierwszym amantem, sama była tym faktem zdziwiona. I nawet śmierć miała taką przypadkową, niepotrzebną. W innych opowiadaniach te wątki się powtarzają - jest o starości i niepotrzebności, maskowanej biedzie, nieodwzajemnionej miłości i nieplanowanym okrucieństwie, prowincji i tworzeniu.
Inne tej autorki tutaj.
#80
Napisane przez Zuzanka w dniu środa lipca 28, 2021
Link permanentny -
Tagi:
beletrystyka, opowiadania, panie, 2021 -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
[18.07.2021]
Do wakacji jeszcze wrócę, ale spieszę donieść, że jeszcze do niedzieli 1.08, w Starym Browarze można obejrzeć świetne plakaty reklamowe poznańskich fyrtli - od mojego Zielonego Dębca, przez Fabianowo do Winograd. Są wszechobecne dziki, na Wildzie mieszka obowiązkowo szatan, na Żegrzu mozaika blokowych okien, na Naramowicach żartobliwie widać latami obiecywany tramwaj. Jak się wstrzelicie, to można zabrać ze sobą darmowe pocztówki, niestety szybko znikają. Więcej o wystawie na stronie Starego Browaru.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 27, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tagi:
sztuka, stary-browar
- Skomentuj
Kinsey zgadza się na przeprowadzenie śledztwa dla swojej kuzynki Tashy, chociaż niespecjalnie chce zwiększać częstotliwość kontaktów ze świeżo poznaną gałęzią rodziny. Ma znaleźć Guya Maleka, jednego z czterech synów zmarłego niedawno przedsiębiorcy. Guy zniknął kilkanaście lat wcześniej, co nikogo w rodzinie nie obeszło, bo był bardzo kłopotliwy jako nastolatek - narkotyki, przemoc, kradzieże. Kinsey znajduje rodzinną czarną owcę zaskakująco łatwo - Guy mieszka w miasteczku oddalonym o godzinę od Santa Teresa, żyje skromnie jako nawrócony w chrześcijańskiej wspólnocie. Okazuje się całkiem sympatyczny i bezpretensjonalny, w przeciwieństwie do jego braci, którzy wcale nie cieszą się ze znalezienia zaginionego, bo w międzyczasie wyszło, że wbrew zapowiedziom ojca o wydziedziczeniu Guya, obowiązuje w dalszym ciągu testament z podziałem majątku na wszystkich czterech synów. Atmosfera robi się napięta, Kinsey - mimo że teoretycznie skończyła zlecenie - kręci się koło Guya, bo współczuje mu powrotu do toksycznej rodziny, a dodatkowo błyskawicznie pojawia się między nimi chemia, aż nagle wpada dramatyczna wiadomość - ktoś wszedł do sypialni Guya i brutalnie go zamordował. To oczywiście sprawia, że sprawa robi się bardzo osobista.
Prywatnie Kinsey wraca do związku z Robertem Dietzem, który w jednym z poprzednich tomów - wprawdzie zainteresowany, ale niechętny bliskim związkom - wyjechał na zlecenie do Niemiec (tych w Europie). Dieta się jej nie poprawia - owszem, zjada pyszne lukrowane bułeczki u swojego gospodarza czy u kapuśniak z kiełbasą i papryką (Korhelyleves) u Rosie, idzie z Dietzem na kolację do dobrej restauracji, gdzie są ostrygi, krewetki czy domowy chleb, ale najbardziej lubi kanapkę z chleba tostowego z masłem orzechowym i korniszonami. Przejmuje się też dziurą ozonową i ginącą puszczą w Amazonii.
Inne tej autorki tutaj.
#78-79 (przeczytałam też chronologicznie poprzednią “B jak bezwzględność”.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lipca 26, 2021
Link permanentny -
Tagi:
2021, kryminal, panie -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
[23.07.2021]
Nie że jestem jakąś specjalną fanką celebrowania polskich sukcesów militarnych, ale skoro już przejeżdżałam opodal Grunwaldu, to stwierdziliśmy z TŻ, że czemu nie. Młodzież radośnie dopisała sobie historię do listy wakacyjnych achievementów (po ZPT z wyplataniem makram czy WF-ie zaliczonym na codziennym basenie i w jeziorze, o czym niebawem), interesując się nawet kwestią, że musiało tym rycerzom ciężko być w nocnikach na głowie i w pełnym uzbrojeniu w lipcowym upale w szczerym polu. Pomniki - jeden granitowy, z twarzami rycerzy (TŻ ich nazwał Olmekami, ja Gagarinami), drugi z metalu z flagami 11 hufców stronnictwa polskiego i litewsko-ruskiego - są wystarczająco minimalistyczne i ciekawie wyglądają wśród mazurskich łąk, zwłaszcza jak niebo dopisze, a dopisało należycie. Wstrzeliliśmy się z oglądaniem między wycieczkami, więc pusto. Inscenizacja bitwy może robić wrażenie, sądząc po zdjęciach sprzed pandemii; teraz tylko pomniki zaśmiecają zwiędnięte wieńce.
Niestety, nie mogę pozytywnie ocenić całości obiektu, ponieważ jest zwyczajnie ohydny, szczęśliwie odizolowany od samej esencji miejsca. Parking z blaszanym barakiem z użytecznościami, obok w budowie podobnie obrzydliwy blaszany barak, w którym ma mieścić się muzeum, drewniane budy z pamiątkowym badziewiem, gdzie rodzice kupują cherubiętom topory, miecze, szyszaki, którymi to cherubięta płci męskiej konfesjonalnie łupią jeden drugiego (dla dziewczynek są tylko słodkie wianuszki z welonami). Całość do obejścia w kilkanaście minut, jak się nie ma życzenia iść na odległy 2 km Kopiec Jagiełły. Parking płatny.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 25, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
polska, grunwald
- Komentarzy: 2
Walia, nieco surowe okolice z przepięknymi krajobrazami i przeraźliwie skomplikowanym językiem z namiarem długich wyrazów[1]. Komisarz Mathias, samotny mężczyzna po dramatycznych przejściach, które wyjaśnią się w trakcie kolejnych sezonów, rozpoczyna pracę na prowincji, rozwiązując skomplikowane sprawy morderstw[2]. W pierwszym odcinku to sprawa bestialskiego morderstwa dawnej dyrektorki domu dziecka przy Diabelskim Moście, która - jako wątek poboczny - ciągnie się aż do ostatniego odcinka, plącząc w skomplikowane zależności coraz więcej bohaterów. Mathias jest trudnym współpracownikiem, nie konsultuje się z resztą zespołu - inspektorką Rhys, samotną matką, inspektorem Elisem, analitykiem i sierżant Owens, nie słucha też swojego szefa, komendanta Prossera. Do pewnego momentu to nie przeszkadza, ale w jednej ze spraw Mathias angażuje się erotycznie z matką ofiary, co prowadzi do katastrofalnych skutków. I to mnie totalnie wytrąciło z rytmu, bo - chociaż było to ładnie pokazane jako przypadkowe i niewinne spotkanie dwóch osób w żałobie - było ewidentnym nadużyciem stanowiska władzy w sytuacji zależności. Tak, wiem, było to potrzebne do przeprowadzenia drugoplanowego wątku, ale i tak niesmak pozostał.
[1] Ciekawostka - serial jest dystrybuowany na świat w wersji angielskiej, ale był nagrany alternatywnie w języku walijskim na rynek lokalny. Każdą scenę nagrywano dwukrotnie, w różnych wersjach językowych, przez co są to dwa różne seriale.
[2] Tak, walijska prowincja jest straszliwie mrocznym i niebezpiecznym miejscem, prawie jak Szetlandy u Cleeves czy Oslo u Nesbo.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 24, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 1
Rodzina Fieldingów - obcych, którzy osiedlili się na Szetlandach - nie jest mile widziana. Daniel, architekt, przerobił kupiony od zbankrutowanego rolnika dom i któregoś dnia znalazł poprzedniego właściciela powieszonego w stodole. Helen, projektanka mody, czerpiąca z lokalnego folkloru, jest solą w oku rękodzielniczek, zaczyna dostawać anonimowo rysunki wisielca. Niektórym przeszkadza też Christopher Fielding, nastolatek z autyzmem, zafascynowany ogniem. Sprawa się zagęszcza, kiedy w stodole Fieldingów zostaje znaleziony kolejny wisielec - Emma, młoda opiekunka dzieci z gospodarstwa opodal. Perez prowadzi śledztwo oficjalnie, dodatkowo też - zanim zostają znalezione zwłoki Emmy - o pomoc prosi go Helen, zmęczona i przestraszona anonimami. Szybko pojawia się też Willow, która - oprócz zarządzania śledztwem - wyjawia Perezowi zmieniającą wszystko niespodziankę: wrfg j pvążl, jvęp fgnwą bobwr cemrq clgnavrz, pml pupą olć enmrz zvzb pnłrtb ontnżh, wnxv qźjvtn Wvzzl. Wnxb żr gb bfgngav gbz, łngjb fvę qbzlśyvć, żr bpmljvśpvr gnx.
Inne tej autorki tutaj.
#78
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 20, 2021
Link permanentny -
Tagi:
2021, kryminal, panie -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 3
Ewa wzywa 07, zeszyt 144
Spis osób:
- ”Medyk” - odsiaduje za atak skalpelem
- ”Szambelan” - bryła mięśni o sile wołu obdarzoną sprytem, przed odsiadką wywoził szamba
- ”Alkor” - narrator, absolwent fizyki, okradał Peweksy na bezczelnego
- Łukasz - inżynier, siedzi za nieumyślne spowodowanie śmierci na budowie
- ”Hef” (Hefajstos) - obrzękła twarz, podpuchnięte worki pod oczami, rozdęty nos
- ”Płowy” - mocna klatka piersiowa i węzły mięśni na ramionach, odgrywa światowca, wbrew przezwisku smagły
- Mecenasowa/Chrzestna/Jadwiga - bizneswoman, sztywny od lakieru lśniący hełm tlenionych włosów
- Iwa - striptizerka ze snopem włosów barwy dostałego żyta, zwiniętych w węzeł nad karkiem, ciało jak antycznego posągu, kochanka Alkora
- Lala - dziwka, dyskretnie umalowane oczy, powód odsiadki Medyka
- Elka od Blacharza - “narzeczona” Alkora, modnie uczesana fryzjerka
- ”Blacharz” - najbogatszy na całej uliczce dzięki przyszłemu zięciowi (do czasu)
- Harabatszaty - Ormianin z Lwowa, właściciel drogiej restauracji w Sztokholmie
- Kukułka - egipsko przedłużone czarnym tuszem oczy, ciężkie powieki i ładne, za duże usta
Alkor wychodzi z więzienia, nie czuje jednak euforii, bo nie dość, że musi podzielić się zachomikowanym łupem ze wspólnikami, których nie wydał, to jeszcze jego dziewczyna niespecjalnie się cieszy, że wrócił po siedmiu latach. Planuje uciec z pieniędzmi, zabierając Iwę; wygląda na to, że jego plan się częściowo powiódł, bo zniknął z pieniędzmi, ale Iwa zostaje i musi zmierzyć się z nachodzącymi ją Płowym i Hefem, wspólnikami Alkora oraz Mecenasową, która trzyma w garści czarny rynek.
Sekuła znana jest z tego, że bardzo dba o sztafaż odzieżowy powieści[1] oraz o realia społeczno-gospodarcze - wspomina o HIV[2], Alkorowi ciężko kupić po odsiadce współczesne ubranie, bo w butikach kosztowało drogo, w uspołecznionym handlu brakowało, dziwią go też ceny oraz zmiany w handlu[3]. Ciekawostka - nie ma w ogóle udziału milicji, o sprawiedliwość występują eks-skazańcy z kodeksem moralnym.
Się kupuje w więzieniu: herbatniki, słone paluszki i cytronadę (przypominającą smakiem i kolorem rozwodniony żółty tusz kreślarski).
Się je: zupę bez tłuszczu, befsztyk à la książę Radziwiłł, wodę po kompocie i kawę z kolejnego naparu (w lokalu “z zadęciem do wysokiej kategorii” za 900 zł), grochówkę i pierogi z serem (w Caritasie za 80 zł), pieczone mięso i węgierskie salami na kolację, skorupiaki, szwedzki półmisek i parówki na gorąco (powiew luksusu), suchary z razowego chleba nasączane smalcem i plaster boczku (w więzieniu), duńskie szynki, różowe jak prosięta z marcepanu, w kołnierzykach z przezroczystej galarety (z Peweksu), szproty w oleju, peklowany ozór i rzodkiewki, kraby z puszki (z cytryną, majonezem albo grzybkami), kindziuk, chiński schab.
Się pije: szkota i koniaki, ostrygę na odtrucie (żółtko, oliwa, sok z cytryny, koniak), mrożoną kawę, brandy.
Się pali: camele, dunhille, sporty, carmeny i klubowe.
Się nosi: japońskie seiko z bransoletką z rodowanego srebra.
Się stoi: w kolejce za odrobiną herbaty, nie ma oliwy ani cytryn (jest olej rzepakowy, a cytryny tylko za dolary).
Się płynie: promem (18 godzin Gdańsk-Nynasham, co ciekawe, tyle płynie i dziś).
[1] Alkor wychodzi z więzienia i powątpiewa w swoje zdrowie psychiczne na widok ludzi na ulicach:
Przypominali statystów, którzy zeszli z planu filmowego i nie zdejmując kostiumów niecierpliwym tłumem podążali na obiad. Supermeni w bluzach z obszernymi rękawami, w gęstwinie patek, pasów, lśniących capów, w ostrych kolorach zestawionych kontrastowo, jakby wyskoczyli wprost z komiksów o istotach z kosmosu, sunęli sportowcy w opiętych dresach i treningowych pantoflach, maszerowały kopie Robin Hooda w sajanach o poszerzonych ramionach jeszcze hardziej podkreślonych pikowanymi wałkami umieszczonymi na szwach, w barwnych, krótkich botach o wydłużonych noskach. (...) Zmieniła się moda. Zrozumiał to spoglądając na swoje oliwkowe drelichy od Woolworth'a z Londynu i buty z cholewkami do pół łydki ze ściemniałego juchtu. Gdy brali go za mury, szyk stanowiły ubrania w stylu militarnym. Młodzi mężczyźni na warszawskiej ulicy przypominali południowoamerykańskich partyzantów na przepustce. Przez miasta Europy maszerowały żołnierskie trzewiki i mundurowe trencze.
[2] Trochę mi zajęło, zanim zrozumiałam, czym jest “ajcza”:
(...) mógł złapać salmonellę albo jakiego ajcza - tak brzmiała w jej wymowie nazwa siejącej grozę choroby. - Od małp się wzięła, a czarni ją roznoszą. Odkąd się ta nowa wenera ujawniła, ni czarneckich, ni szejków na kwaterę nie biorę, żeby mnie nawet afrykanerami inkrustowali, zresztą złoto teraz nie w cenie, dzisiaj kurs na angielskiej giełdzie po trzysta sześćdziesiąt sałaty za uncję, a w naszych bankach zawsze płacą mniej, widać mają trudności ze słuchaniem radia, pewno im zagłuszają w tym temacie!
[3]
- Eee, niewiele straciłeś, tu się kotłowało, niespokojnie było, jedzenia nie było, niczego nie było, gorzała na kartki. Niewiele szefa ominęło, można powiedzieć, spokojnie sobie na państwowym pomieszkał.
Inne tej autorki, inne z tego cyklu.
#77
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lipca 19, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
kryminal, panie, prl, 2021
- Komentarzy: 2
Ewa wzywa 07, zeszyt 143
Spis osób:
- Michał Malanowski - profesor, masywny, dobrze umięśniony 60-latek, ze zrośniętymi brwiami
- Artur Horosz - asystent profesora, rudawy wypłosz
- Justyna Horosz - żona Artura, dość pulchna, długowłosa, zachowuje młodzieńczą świeżość mimo 30 lat
- Mira Malanowska - profesorowa, wręcz chuda 50-latka, nosi szeroką sukienkę w kwiaty
- Patrycja, Pat - siostrzenica Malanowskiego, długie czarne sfalowane włosy, szczupła, trochę południowa twarz o śniadej cerze, pół Szkotka
- Monika - córka Malanowskiej, niska pulchna blondyna, zbyt jasna na naturalny kolor, przydymione okulary
- Bruno Jankowski - narzeczony Moniki, wysoki i szczupły, podobny do bociana kroczącego na długich nogach
- Andrzej Kostrzewski - przypadkowy turysta, brodaty, do wizerunku pirata brakuje mu tylko przepaski na oko
- Elżbieta Kostrzewska - żona Andrzeja, drobna, szczupła ciemnowłosa, dawna studentka Malanowskiego
- major Marek Wanacki (41) - znajomy Elżbiety, ma dość zebrań i narad
Horoszowie przyjeżdżają na daczę do profesora Malanowskiego; profesor chce poznać bliżej swojego asystenta, bo waha się, czy powierzyć mu następstwo w zarządzaniu instytutem. Na miejscu okazuje się, że asystent nienawidzi swojej małżonki i zaczyna adorować bratanicę profesora, Patrycję. Patrycja z kolei usiłuje odbić pasierbicy profesora, Monice, jej chłopaka, Bruna. Podczas wyprawy do bunkrów i zabawy w chowanego znika Justyna, jej mąż twierdzi, że kazała się zawieźć na przystanek PKS-u, bo po raz kolejny od niego uciekła, tyle że tego dnia nie ma już żadnych kursów autobusu, a wszystkie rzeczy Justyny zostały w domu Malanowskich. Przypadkowi turyści, którzy już wcześniej pomogli Justynie po kłótni z mężem, odnajdują jej zwłoki. Śledztwo podejmuje znajomy Elżbiety, major Wanacki - hobbystycznie, biorąc urlop w pracy (ale będąc cały czas umocowanym służbowo), a przed żoną udając, że wyjeżdża na delegację; od profesora dostaje list, przekazany mu przez zmarłą przed śmiercią[1], w którym kobieta oskarża o potencjalną zbrodnię męża. Pada też pytanie, czy rzeczywiście Justyna miała być ofiarą, a nie podobna do niej Monika.
Powtarzającym się motywem jest szowinizm. I w związku - Justyna w domu obcych ludzi, znajomych męża, rozpakowuje bagaże, jej mąż idzie na spacer, przeciągający się do nocy, i w rodzinie - profesor poucza trzpiotowate dziewuszki, że mają się nie kłócić[2].
Sie je: kaczkę z winem (w Kamiennych Schodkach), pieczone kurczaki i białe wino.
Bawiąc-uczyć: historia bunkrów w Brzozowie.
[1] “List [w którym żona boi się o swoje bezpieczeństwo i wskazuje męża jako potencjalnego mordercę] aż do końca utrzymany był w owym łzawo-melodramatycznym stylu, w jakim zwykły się wyrażać o swych partnerach kobiety przez nich nierozumiane, nie doceniane i lekceważone albo zranione w swoich uczuciach. I gdyby nie dramatyzm sytuacji, może i mogłoby to nawet wzbudzić cień melancholijnego uśmiechu”. Bo to takie egzaltowane, że kobieta boi się o swoje życie, mieszkając z mężem, który jej nienawidzi. Zabawne, prawda?
[2]
- No, no, moje drogie - rzekł strofująco. - Znowu jakieś nieporozumienie między wami? Takie ładne dziewczyny, a takie kłótliwe - dodał żartobliwie.
Inne tej autorki , inne z tego cyklu.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 18, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, kryminal, panie, prl
- Skomentuj
Ewa wzywa 07, zeszyt 142
Spis osób:
- Lusia Nanercz - narratorka, może nawet za bardzo otyła, ale z ładną twarzą i ślicznym noskiem
- Zochna Mimośród - ładna pulchna blondynka, okrągła, niewysoka, ze świeżą cerą mimo 35 lat
- ”Kwartalnik” - gwałciciel, ma taki sympatyczny głos skurwysyna, zupełnie jak Łapicki
- doktorowa Daniela Gretz - szczupła dama po czterdziestce, po ciemku mogła się podobać
- Mimośród - mąż Zochny, kurduplowaty śmierdziel o żółtej skórze, damski bokser
- Tadek Krągajłło - prokurator, uczył się prawa, a nie filozofii, tak pomocnej w naprawianiu babskich
majtek
- Sylwia Narzynkowicz - bez ucha, bardzo droga dziwka, szczupła, niewysoka, bardzo smutna i dosyć pijana
- Szymon Turlupaj - znany w mieście złotnik, o nieposzlakowanej nieuczciwości
- Grażyna Turlupaj - córka jubilera, pulchna, niewysoka blondynka
- kapitan Karol Małgorzatko - podstarzały gbur, ma chłopski rodowód, który się na wiosnę odzywa
- Wanda Gawrowa - daleka kuzynka Luśki
- Hanka - pracuje na stoisku chemicznym
- Jolanta Julia Polajtis - potrafi dla draki naśladować głos prawie każdego aktora, muskularna i chodzi tak jak pantera
- woźny - drobny, żywy staruszek, niestety z reumatyzmem[1]
- Anita Tarnikowska - znajoma Luśki, zna osobiście ofiarę Kwartalnika
- Beata Powrósełko - młoda małżonka frezera w fabryce wagonów, sztuczna słomiana blondyna z solidnym siedzeniem
- Joaśka - studentka pedagogiki, dobrze poinformowana tłuściocha
- Tarnikowski - brodaty mąż Anity, doktor astronomii, prowadzi jednoosobowy interes pod nazwą: „Czyszczenie dywanów w domu klienta, usługa najwyższej jakości”
- Zbigniew Gretz - lekarz specjalista ginekolog położnik[2], najlepszy, bo najdroższy
- Wioletta Wiśniewska/Maria Kostrzewska - pyzata zdrowa twarz, słoneczne włosy w licznych świderkowatych lokach, wesoły uśmiech na ładnych ustach
Luśka Nanercz, 30-latka z nadwagą, oficjalnie zajmuje się repasacją pończoch i artystycznym cerowaniem bielizny w domu handlowym. Nieoficjalnie służy sporej części damskiej populacji miasta jako powierniczka, terapeutka, źródło krótkoterminowych pożyczek i detektyw. Usiłuje odkryć, kim może być Kwartalnik, przestępca okradający swoje ofiary (zwykle pulchne blondynki), gwałcący je i grożący odcięciem ucha za pomocą brzytwy, jakby któraś wzywała pomocy[3]. Milicja się szybko orientuje w podchodach amatorki, zaczyna robić złotoustej Luśce problemy[4], ale w pewnym momencie dociera do nich, że tylko w ten sposób złapią zbrodniarza, bo wszystko inne zawiodło. A zawiodło, bo tjnłpvpvryrz wrfg jlfcbegbjnan xbovrgn, xgóen - gnx, gra jągrx whż olł j "Xjnqenghemr geówxągn" - qyn fjbwrw pupvjrw hxbpunarw bxenqn cbqboar qb avrw xbovrgl, n tjnłpv wr fxenqmvbalz m tnovargh tvarxbybtvpmartb qvyqrz. Żnqan m mnngnxbjnalpu xbovrg avr mrmanwr zvyvpwv, żr jlzhfmbar cbżlpvr olłb "wnxvrś qmvjar", zvyvpwn avr jlpvątn javbfxój, żr avr olłb śynqój anfvravn, n fnzn Yhśxn, wnx fvę bxnmhwr, wrqan m cvrejfmlpu bsvne cemrfgęcpl, olłn qmvrjvpą v zlśynłn, żr gb gnx mnjfmr wrfg.
Ponieważ narratorka jest kobietą, hobbystycznie zajmuje się jedzeniem i gotowaniem (patrz niżej). Przy okazji autor pokazuje cały przekrój społeczny związków - kobiety bite przez mężów, utrzymanki bogatych staruchów, zamożne studentki czy wreszcie krętaczki, które na gwałciciela zrzucają swoją niewierność.
Się pije: koniak (w szklance), wermut, białego półsłodkie wino grzane z żółtkiem, poncz.
Sie je: solone orzeszki, fasolę po staropolsku (z boczkiem, suszonymi śliwkami, rodzynkami i miodem), wedlowskie nadziewane czekoladki, suflet kawowy (z łyżeczką kakao), kluski z makiem, miodem i rodzynkami (na polską wigilię), kruche rogaliki z konfiturą, miodem i tartymi orzechami laskowymi, budyń(?) z białego sera, ryżu i pieczarek, wiśniową galaretkę z orzechami włoskimi, kluski francuskie z trzech jaj z siekaną natką pietruszki, jaja zapiekane z ryżem w sosie pieczarkowym, kruche ciastka cytrynowe, surówkę z cebuli i jabłek, słodkie bułeczki posypane makiem, zupę bananową[2] z kluseczkami ze śmietany i żółtek, zapiekane w sosie pieczarki z sosem cebulowym z bazylią oraz znowu siekaną nacią zielonej pietruszki, faworki.
Się improwizuje: dezodorant Stetson w roli gazu pieprzowego.
Się organizuje tajną akcję:
- Kto szukał? - spytałam, żeby coś wymyślić.
- Nie udawaj. Tajniaki. Bardzo tajne tajniaki, bo przyjechali samochodem z napisem „Milicja”.
Się (nie używa) używa antykoncepcji: - Te nasze krajowe zabezpieczenia - rzekłam ze znawstwem - są podobno tak dziurawe, że nie chronią nawet przed gradem, i trzeba do nich wpuszczać supertakon. Taki chytry klej stosowany w dętkach samochodowych..
[1] - Ja bym czasem - stwierdził z animuszem - choćby rękę pod spódnicę babie wsadził. Ale reumatyzm kręci, czujności w ręce nie mam.
[2] Zeszyt wydano w 1988, ale mógł być napisany wcześniej. Przy wymianie pieniędzy w 1995 roku nowy 1 zł = 10000 zł starych, ale 7 lat wcześniej nie było jeszcze takiej dramatycznej inflacji.
„PORADA 1000 zł
ZABIEG 4000-6000 zł
USUNIĘCIE CIĄŻY U NIERÓDKI 12000-16000 zł
USUNIĘCIE CIĄŻY U WIELORÓDKI 9000-14000 zł
DOBA POBYTU W LECZNICY 8000 zł”
[3] - Oto jak jest - rzekł brutalnie - kiedy baba nie ma się czym zająć. Dlaczego nie skupi pani swej niewyżytej energii raczej na poszukiwaniu jakiegoś chłopa na męża?
[4] Żeby uniknąć złapania, każe ofiarom z twarzą przy ścianie recytować klasykę polskiej poezji - “Odę do młodości”, „Deszcz jesienny”, “Zaczarowaną dorożkę”, „Grób Agamemnona” czy satyrę „Żona modna”. Niektóre nie znały, więc akceptował to, co pamiętały - „Pieśń panny dwunastej” i fraszkę „Na lipę”. Gwałciciel-polonista, tego jeszcze nie było w PRL-u.
[5] Na dwa banany w prywatnym kiosku wydałam prawie cały dzienny zarobek.
Inne z tego cyklu tutaj.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 17, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, kryminal, panowie, prl
- Skomentuj