... że straciłam spontaniczne słowa. Na razie wyciszam siebie, spędzając dni z 5-latką, wsłuchując się w jej dialogi z sobą samą i ze światem. Rozbijam myśli na atomy, konsumuję tylko słowo pisane i obraz. Nie tworzę w głowie krain, nawet pragnienia mam zupełnie prozaiczne - spakować rozsądnie walizkę na wakacje i żeby nie było aż tak gorąco. Dzisiejszy ponadnormatywny księżyc nieco moją świeżą równowagą zachwiał. Air w samochodowym odtwarzaczu, ślady po ulewnym deszczu, który ominęłam przypadkiem. To pierwsze takie lato, niespieszne i bez oczekiwań. Tylko słowa się nie składają w kreację. Zaczną?
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 10, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Skomentuj
Zacisze to chyba jedna z krótszych ulic na Jeżycach - zajmuje jedną przecznicę (krótszy oczywiście jest tylko Zaułek Krystyny Feldman). To dzielnica willowa tuż za kamienicami przy Roosevelta i właśnie tam zawiązuje się jedna z bardziej znanych intryg w książkach Małgorzaty Musierowicz - narożna kamienica Roosevelta 5 ma wejście również od ulicy Zacisze. Wielu Poznaniaków pojawiło się na świecie właśnie w okolicy Zacisza, bo stąd można wjechać do szpitala im. Raszei, znanej poznańskiej porodówki.
GALERIA ZDJĘĆ (również inne ulice).
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 10, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto, Projekt Jeżyce
- Skomentuj
Buldog, Panienka, Płetwa i Niania to nie są bynajmniej ksywy członków grupy przestępczej, tylko przezwiska funkcjonariuszy wydziału zabójstw komendy stołecznej. W nocy 8 marca, po obfitych obchodach (wszak nikt tak nie fetuje pań, jak milicja) panowie zostają wyrwani z mocno zakrapianej kolacji u koleżanki z obyczajówki, bo tuż przy grobie Nieznanego Żołnierza leżą zbezczeszczone zwłoki. Kobiety. Śledztwo jest niezbyt priorytetowe, bo zginęła "nurek" - starsza kobieta, przetrząsająca śmietniki w poszukiwaniu czegoś, co można sprzedać. Mimo szerokiego wachlarza podejrzanych (inni "nurkowie", przechadzający się po okolicy pederaści, żołnierze czy erotoman-parkingowy) sprawa się wlecze. Buldog, kierownik wesołego zespołu, ma własne problemy - za dużo kobiet, z którymi sypia (i nie może się zdecydować na jedną). Poza śledztwem to Polska milicyjna na progu zmian ustrojowych - w punkcie skupu można zarobić więcej niż na etacie (a scena w punkcie skupu, nad podręcznikiem savoir-vivre'u jest perełką samą w sobie).
Bogactwo tej książki to drugi plan - nieheteronormatywny inżynier z kotem Pstrykotem, organizacja wczesnego recyclingu i podejrzany z zaawansowaną psychozą (oraz jamnikiem). Strona edytorska za to jest przerażająca - czcionka maszynowa, korektor albo był nieobecny, albo pijany.
Inne tego autora:
#79
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 8, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panowie, prl
- Komentarzy: 6
[5.08.2014]
Wyasygnowałam całe 5 zł, dokonawszy z wyprzedzeniem rezerwacji[2] i zabrałam córkę moją do Zamku Cesarskiego. Po kawie i ciasteczku w Świetlicy (II piętro pod kopułą, zdecydowanie remont wyszedł Zamkowi na plus) młodzież zjechała po ogromnym nadmuchiwanym krokodylu, sięgającym prawie że kawiarni, dostała poduszkę do siedzenia i - ponieważ chwilę wcześniej zobaczyła koleżankę z przedszkola idącą w inne miejsce - jak kot na spacerze niechętnie powlokła się za przewodniczką. Trasa jest dla dzieci - w każdej sali można usiąść i posłuchać, treść jest dopasowana do wieku - o windach, cesarzach, prądzie i o tym, czy do Zamku dało się wjechać samochodem. Nie żeby młodzież szczególnie doceniała, albowiem zajmowała się jojczeniem, że już chce wyjść, ale parę drobiazgów - szukanie na marmurowej posadzce amonitów, schodów i mozajek na suficie, zbroje jeżdżące na robotach - sprawiało, że jednak była to jakaś przyjemność dla niezbyt dorosłej dziewczyny (dla rocznej dziewczynki, jej matki i reszty wycieczki mniej, albowiem roczniak ma mały attention span, a spore możliwości wokalne). Szczegóły typu, że Zamek zbudował sobie Cesarz Wilhelm II, ale w nim niespecjalnie bywał, a w kaplicy przygotowano gabinet dla Hitlera, który na szczęście nie zaszczycił, pewnie się nie zachowają, ale nie szkodzi.
Oprócz wtorkowych tur z przewodnikiem można przejechać się przez zamkowe pokoje na niewielkiej kolejce w ramach wystawy "Zrób sobie wakacje" (7/5 zł od osoby).
GALERIA ZDJĘĆ.
[1] CK, bo Centrum Kultury. Zamek jest tylko Cesarski, żaden król nie występuje.
[2] Bez rezerwacji można pocałować klamkę, albowiem bilety się rozchodzą. Warto dzwonić do Zamku i zamawiać. Następne tury w kolejne wtorki sierpnia: 12.08, 19.08 i 26.08. Informacja tu.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 6, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 5
... będzie jutro. Bo się zmęczyłam.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 5, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto
- Skomentuj
[2.08.2014]
Wczoraj było dniem zaskoczeń. Otóż, wyobraźcie sobie, że parowóz Piękna Helena może jechać nawet 130 km/h, co niejako się słabo składa z przewodnikowym opisem fanów kolei parowej, według którego miłośnicy jadą parowozem, wyskakują z niego, żeby robić zdjęcia i wskakują z powrotem. Chyba że jednak czasem jeździ wolniej, bo przy 130 km to jednak szacun. Jak się łatwo domyślić, wróciłam do Wolsztyna[1].
Cashew zaprowadziła nas nad jezioro, które - co ciekawe - jest w samym centrum Wolsztyna. Idzie się z Rynku (na którym jest fontanna ze światełkami, więc można nie dojść, jak ktoś łasy na fontanny) i WTEM już się jest na jeziorem. Brzeg jeziora zagospodarowany jest tak, że Poznań, Miasto niby Know How, jednak długo nie dotrze do tego etapu - alejki, kwiaty, trawa, spacerowe podesty wśród drzew. Nastawiłam się na piknik i z tego nastawienia konsekwentnie nie wzięłam kosza piknikowego, więc - jak zwierzęta - jedliśmy plastikowymi nożami. Mimo to był świetny piknik, tym bardziej, że przyjechała Dees (skąd mamy takie dorosłe dzieci nagle?!).
Bywam niesamowicie odkrywcza i błyskotliwa, ale tym razem przeszłam samą siebie. Zatrzymawszy się na prześlicznym rynku i spławiwszy dzieci w fontannie, poszłam się przejść. Odkrywałam, że widziałam już prawie że identyczne miejsce, tylko nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie[2]. Ponieważ poprzednim razem trafiliśmy do miłej restauracji, a w narodzie mimo pikniku była prośba o kotlet, nieco błądząc udaliśmy się po nawigacji (która po wpisaniu adresu z numerem domu pokazała miejsce odległe o 8 kilometrów we wsi obok, bardzo zabawne) do Zielonej Prowansji, która okazała się być w odległości 200 metrów od parkingu, z którego ruszyliśmy. Viva la orientación.
GALERIA ZDJĘĆ (również z maja).
[1] I znowu nie trafiłam do pałacu, tym razem przez własne gapiostwo. I brak znaków, że to tuż obok.
[2] Tak, to właśnie po tym Rynku spacerowałam w maju. Zupełnie się nie zmienił, tylko fontannę włączyli i wystawiły się kawiarniane ogródki.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek sierpnia 4, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ -
Tagi:
wolsztyn, polska
- Skomentuj
W bloku na Kondratowicza 41 na Bródnie dzieją się dziwne rzeczy. A to podczas małego pożaru wyskakuje z okna starsza pani, chociaż nic jej nie groziło. A to z zablokowanej windy usiłuje wyjść spanikowany mężczyzna, ale winda rusza i odcina mu głowę. Akurat na to wydarzenie trafia młoda para, Agnieszka i Robert, którzy akurat przeprowadziła się do Warszawy z prowincji. Potem jest jeszcze gorzej - nie mogą spać (koszmary!), wycieczka do piwnicy jest przerażająca, psuje się atmosfera w ich domu (Robert zaczyna zachowywać się jak ktoś zupełnie obcy), a do tego w piątkowy, listopadowy wieczór żaden z mieszkańców nie może opuścić bloku. Groza, zwłaszcza że koszmary się nasilają - jedni mieszkańcu popełniają samobójstwa, inni tracą zdrowie psychiczne. Agnieszka, Wiktor - zapijaczony eks-dziennikarz i 17-letni zbuntowany Kamil próbują tajemnicę domu wyjaśnić.
Policja - "Chudy" i Oleg Kuzniecow - próbują ustalić, czy w windzie doszło do jakiegoś foul play, ale - ponieważ żaden z mieszkańców nie może się skontaktować ze światem, po kilku przesłuchaniach lokatorów są raczej epizodyczni. To zdecydowanie horror, a nie thriller czy kryminał. Ale, raczej nietypowo dla horroru, mimo grozy i przerażającej atmosfery, jest sporo humoru zarówno w dialogach czy opisach lokatorów. Jest dewotka (a w jej mieszkaniu kolekcja wyjątkowej urody podobizn Jana Pawła II), trener-pedofil i psycholog wierzący tylko w to, co realne. Całość jest zdecydowanie do przeczytania, mimo że nie jest typowym - jak dwa kolejne - kryminałem.
Inne tego autora tu.
#78
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 1, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panowie
- Komentarzy: 2
Chciałam napisać, że to rasowy kryminał, w którym - dziwnym zbiegiem okoliczności - Michaśka zostaje pełnoprawnym uczestnikiem w śledztwie. Ale trudno to tak traktować, bo wątek kryminalny jest dość drugorzędny - to książka o Michaśce - celebrycie, który - mimo że jedzie na antydepresantach, mimo że wyłączył libido i już go te wszystkie cielesne sprawy nie kręcą, to w głębi duszy jednak czeka na wielką miłość (i lans). Wprawdzie autor zrobił porządny risercz pracy policji i przebiegu sekcji zwłok, ale i tak wszystko przykrywa monolog wewnętrzny alter-ego autora.
Wrocław, listopad. W ulubionej knajpie, przy niedietetycznej kaczce przygląda mu się atrakcyjny "Student", po 30-tce, niby zainteresowany, ale niechętny do szybkiej akcji. Zaczynają się wspomagane przez znudzone kelnerki zaloty w rytm piosenki Amy Winehouse, które prowadzą do współpracy z policją w sprawie tajemniczych, stylizowanych na 20-lecie międzywojenne zbrodni. Policja podejrzewa ze względu na sztafaż i lokalizację (dawne miejsca spotkań homoseksualistów), że sprawa może mieć związek z przeszłością pisarza/celebryty, więc wysyła go "na wabia" do jego ulubionych Międzyzdrojów (ze Studencikiem, a jakże). Ogolony na łyso Michaśka podróżuje brudnym TLK, na miejscu spotyka bohaterów poprzedniej "sprawy", tu i ówdzie zasięga języka i - ku swojej radości - może znowu zatroszczyć się o swojego "luja".
Ale. Końcówka rozpaczliwie prosi o napisanie ponownie - jest zrealizowana tylko oczko lepiej niż "a potem się obudził". Przy wielu wątkach, brutalnym i łatwym pozbywaniu się przez przestępcę kolejnych ofiar, przy mocnej akcji z osobą związaną ze śledztwem, nie kupuję zakończenia zostawiającego czytelnika w środku akcji. Dodatkowo, choć to już mniej irytujące, autor nie mógł się zdecydować, czy kontestuje stanie przy ściance i drwi z blogerek modowych, czy jednak nadaje im pewną nobilitację, wspominając w książce. Ale dla scen romansowych ze Studentem oraz Międzyzdrojów - warto.
Inne tego autora tu.
#77
Napisane przez Zuzanka w dniu środa lipca 30, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panowie
- Skomentuj
Cashew pokazała fajne, onlajnowe narzędzie do obróbki zdjęć (Pixlr), więc sobie zrobiłam kolaż zdjęć z dzisiejszego poranka (now you can hate me):
9:00 - kawa w Brismanie po odwiezieniu młodzieży do placówki, 10:00 - usuwanie pestek z mirabelek, 11:00 - koktajl truskawkowo-malinowy, 12:00 - hipsta fryzjer, 14:00 - hipsta lancz w Papierówce, 15:00 - nowa książka do hiszpańskiego. I zeszyt z szafirkami.
TŻ zabrał mnie dziś na lancz do nowej, ciekawej miejscówki - tuż przy Zielonych Ogródkach pojawiła się restauracja "Papierówka", właśnie takiego typu, jaki lubię najbardziej: krótkie menu, z sezonowych produktów, zmienia się codziennie (informacja na facebooku!). Jasne, bardzo konsekwentne wnętrze, otwarta kuchnia z ladą, przy której się zamawia, przed lokalem parasole i leżaki. Mimo że w samym centrum, ze względu na lokalizację jest spokojnie i miło (plus jest plac zabaw do wypasania nieletnich).
Adres: Zielona 8, w wieżowcu za Ogródkami. Wejście po schodach, jest kącik dziecięcy i krzesełka.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 29, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 1
Najpierw drugi tom cyklu o Długiej Ziemi rozkręcał się powoli, po czym - bez wyraźnego punktu szczytowego się kończy. Po ponad dwudziestu latach od odkrycia możliwości przekraczania, na zaludnione Ziemie rusza ekspedycja rządu Stanów Zjednoczonych w celu dokonania spisu ludności, odkrywając, że nie wszędzie są mile widziani, zwłaszcza że rząd Podstawowej chce rządzić twardą ręką. Joshua Valiente i Sally Lindsay, bohaterowie pierwszej części, udają się w misję mającą na celu odkrycie, czemu trolle - łagodne i inteligentne stworzenia - znikają z kolejnych Ziem. Chińczycy wypuszczają ekspedycję naukową, która ma dotrzeć dalej niż jakakolwiek inna. Wszystkie wyprawy się ze sobą splatają, pojawia się kolejna inteligentna rasa i w zasadzie to koniec. Sporo rozpoczętych wątków, sugerujących ciąg dalszy (już zapowiedziany "Długi Mars"), niestety ten tom to taki snuj z wieloma wydarzeniami, nie tworzącymi spójnej całości. Kilka drobnych żartów (typu osoba o nazwisku Higgs ma ksywę Bozon) nie ratuje.
Inne tych autorów tu.
#76
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 27, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, panowie, sf-f
- Skomentuj