Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Kiedy patrzę na termometr

... to niestety okazuje się, że jest ta paskudna pora roku, kiedy słońce o poranku oznacza, że będzie przy tym niesamowicie zimno i wietrznie. Koty domagają się na balkon, po czym patrzą na mnie jak na wodorost, kiedy okazuje się, że drzwi nie prowadzą do lata. Po co mi zwiewne jedwabie, dekolty i subtelne ażury? Przeglądam stare - z innej epoki, bo sprzed kilku miesięcy - zdjęcia. Ze światłem i kolorami. Bo za chwilę zacznie się już tylko buro i szaro.

Z tyłu za wsią spotkaliśmy małego, grubego acz nieco brudnego kotka, który z wielkim lamentem biegł za nami przez pól spaceru, ocierał się, zostawiał zarazki i ogólnie był przeraźliwie na tak, zanim nie zniknął pod jedną z bram, koło których przechodziliśmy. Ciężko być małym kotkiem, jak jest zimno.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 1, 2009

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 3


Wszystkich Świętych

Po wczorajszej porażce ze spacerem do sąsiedniej wsi (odległość spacerowa, ale okazało się, że droga w dowolną stronę pokryta jest potwornym szlamozużlobłotem i uwalałam się do połowy łydek), poszłam przespacerować się na wiejski cmentarz. Wiejski cmentarz okazał się nomenklaturowo miejskim, albowiem mimo lokalizacji we wsi należy do Poznania - ot, takie zawirowanie czasowo-przestrzenne. Cmentarz jak cmentarz, nowy, niewiele do oglądania, kilka nowych drzew, lastryko, plastikowe chryzantemy i udziwnione znicze. Kłótnia pod bramą, którą ktoś zastawił.

Popychałam wózek i cynicznie oceniałam estetykę nagrobków. Po setkach odcinków seriali szpitalno-kryminalnych brakowało mi informacji o przyczynie śmierci pod datami wyrytymi w kamieniu. Dziwnie mi się zrobiło chwilę po tym, jak skrzywiłam się na widok figury anioła naturalnej wielkości, podeszłam i przeczytałam, że stoi przy grobie 30-letniego chłopaka. Dziwnie, bo uświadamia mi własną śmiertelność, na co nie mam przygotowanej ciętej riposty.

Zmieniła się też od sierpnia (czy nawet wcześniej) jedna rzecz - nie umiem przejść bez łez koło nagrobków, na których widnieje taka sama data urodzin i śmierci czy - chyba boleśniej - daty odległe są o kilka dni czy miesięcy. Tu już nie chcę wiedzieć, jaki był powód.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 29, 2009

Link permanentny - Kategoria: Moje miasto - Tag: cmentarz - Komentarzy: 3


Wszystko co dobre i tuczące...

Jogurt bałkański z zielonym ogórkiem, czosnkiem i rzodkiewką. Pyry z gzikiem. Sernik. Makaron z groszkiem, szynką i śmietaną. Świeży chleb z masłem (i wszystkie kanapki w Canappce, bo tam uczciwie z masłem). Kawa latte. Jogurtowe muffinki. Bita śmietana. Twarożek ze szczypiorkiem. I czekolada. Nie umrę, bo mogę ser żółty.

Maja prawdopodobnie ma nietolerancję nabiału. A ja robię listę rzeczy, które zjem, jak skończę karmić. I będę z niej skreślać po jednej, chyba że wcześniej pęknę.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 28, 2009

Link permanentny - Kategoria: Maja - Komentarzy: 7 - Poziom: 3


... saturday wait...

Bo zapomniałam. Będąc młodą lek^W^W^WKupując sobie płaszczyk w Jacqueline Riu (co za upadek, pierwszy raz od iluś lat mam modną przyodziewę jesienno-zimową), zaczepiłam dziewczę układające szaliczki na półce, z uprzejmą prośbą o znalezienie mi tego, o, płaszcza w innym rozmiarze. Dziewczę popatrzyło na mnie jak na raroga z miną "A weź się, babo, odczep" i dalej przekładało szaliczki, prośbę więc ponowiłam, bo uznałam, że może dziewczę przygłuche, myśląc sobie "Ech, a jak nic nie chcę kupować, to za mną chodzą i proponują pomoc"... Po czym podeszła ekspedientka, stojąca obok i zapytała, o jaki rozmiar mi chodzi. Trochę obciach tak zaczepiać obcych ludzi w sklepie, jednak.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek października 27, 2009

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Skomentuj



Irena Obermannova - Proszę się nie rozłączać

Dwie przyjaciółki, po 40-tce i po rozwodzie, zaczynają mieszkać razem, żeby łatwiej im było oswoić samotność, a przy okazji stworzyć pełniejszą rodzinę dla swoich dzieci. Jedna z pań - Eliszka, bezrobotna aktorka - nie ma już macicy i uważa, że przez to skończyło się jej życie. Druga - Sara, scenarzystka pisząca dialogi do podrzędnego serialu - macicę jeszcze ma, ale uważa, że mimo tego nie umie już kochać. Córka Sary, Waleria, dojrzewa i z dużą niechęcią stawia czoła dojrzewaniu, opisując je i sytuację rodzinną w pamiętniku. Do obu pań dołącza kolega z liceum, Jarda, który po części platonicznie, po części bynajmniej pozwala im dojrzeć do tego, żeby założyć seks-telefon.

Jest bardzo po czesku - zabawnie, ale ta wesołość jest podszyta dużą dozą melancholii i życiowego doświadczenia, które - i owszem - pozwala się uśmiechać w sytuacjach smutnych, bo co innego można zrobić.

Inne tej autorki:

#47

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 25, 2009

Link permanentny - Tagi: 2009, beletrystyka, panie - Kategoria: Czytam - Skomentuj




... and Wednesday too...

(Wiem, już czwartek).

Nie zawsze to, co ładne, jest smaczne. Jakoś się nie składało, żebym miała okazję próbować zielonego kalafiora. I rozczar. Fraktalny, a nijaki. I bułkę tartą mole mi zżarły.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 22, 2009

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 5


Po jedenaste, opakowania podpisuj

Dochodzą do mnie z Fabryki wieści, co znajduję cennym a odświeżającym. A to w kolejny piątek pojawia się informacja o zwolnieniu kogoś, zwykle opisana enigmatycznym "postanowił szukać nowych wyzwań i możliwości", a to pół firmy szuka ładowarki do Nokii z grubą końcówką, a to - co częste - odzywa się kolejny głos w kwestii uporządkowania zasyfionych lodówek. Jak mogą być zasyfione, wiadomo (cała gama pleśni, rozlane mleko, przymarznięte do ściany opakowania, chociaż rekordem były - uwaga, hardcore - przylepione do tylnej ściany sztućce, zdjęcie mogę pokazać chętnym). Pojawił się nakaz podpisywania żywności, bo wtedy łatwiej znaleźć winnego hodowli glonorosta. Padłam ofiarą którejś tam edycji czystki, ponieważ nie dostałam maila z ostrzeżeniem i z lodówki zniknęło moje śniadanie (pozostał tylko jeden pojemnik, ale o tym za chwilę[1]). Dziś Q. doniósł, że na fali porządków ZŚP przylepił na bezpańskiej musztardzie karteczkę treści "Proszę podpisywać żywność". Na dole karteczki ktoś czerwonym pisakiem dopisał "MUSZTARDA".

[1] Mój pojemnik się uchował, bo miał napisane "CUKIER". Trochę #facepalm.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 22, 2009

Link permanentny - Kategoria: SOA#1 - Komentarzy: 6 - Poziom: 2