Dochodzą do mnie z Fabryki wieści, co znajduję cennym a odświeżającym. A to w kolejny piątek pojawia się informacja o zwolnieniu kogoś, zwykle opisana enigmatycznym "postanowił szukać nowych wyzwań i możliwości", a to pół firmy szuka ładowarki do Nokii z grubą końcówką, a to - co częste - odzywa się kolejny głos w kwestii uporządkowania zasyfionych lodówek. Jak mogą być zasyfione, wiadomo (cała gama pleśni, rozlane mleko, przymarznięte do ściany opakowania, chociaż rekordem były - uwaga, hardcore - przylepione do tylnej ściany sztućce, zdjęcie mogę pokazać chętnym). Pojawił się nakaz podpisywania żywności, bo wtedy łatwiej znaleźć winnego hodowli glonorosta. Padłam ofiarą którejś tam edycji czystki, ponieważ nie dostałam maila z ostrzeżeniem i z lodówki zniknęło moje śniadanie (pozostał tylko jeden pojemnik, ale o tym za chwilę[1]). Dziś Q. doniósł, że na fali porządków ZŚP przylepił na bezpańskiej musztardzie karteczkę treści "Proszę podpisywać żywność". Na dole karteczki ktoś czerwonym pisakiem dopisał "MUSZTARDA".
[1] Mój pojemnik się uchował, bo miał napisane "CUKIER". Trochę #facepalm.