Więcej o
prl
Maciej Z. Bordowicz - Handlarze jabłek #073
Spis osób:
- Krawczuk - milicja, młody chłopak o kędzierzawej czuprynie
- Kołdak - milicja, kudłaty rudzielec w cyklistówce z orzełkiem
- doktor Sarnicki - opiekuje się rannym
- porucznik Marian - milicja, zwany Komendantem, młody niebieskooki mężczyzna
- Jan Jeżewski - milicja, nie ogolony i zaniedbany, z twarzy widać, że dużo zniósł i dużo przeszedł
- Jeremiasz Listwa - milicja, wysoki, żylasty, w za małym dla niego mundurze
- Wiktor Malarczuk - ps. Wertep, duży, z głupkowatym wyrazem twarzy
- „Siarka" - milicjant, wielki dryblas
- Grom - dowódca “Wertepa”, mityczny szef organizacji podziemnej
- Antoni Malarczuk - nauczyciel, ojciec “Wertepa”
- Maria Malarczuk - matka
- Woźny - szczęśliwie uratowany przez problemy żołądkowe
- “Łysy” - więzień, chudy, zniszczony, z pokaźną łysiną i brwiami prawie przy rzęsach
- “Hiszpan” - więzień, cyniczny, z wąsikiem
- Józek - milicjant z karabinem
- Kazimierz Jazgarz - prokurator powiatowy, niski i krępy, ale silny
- ”Mięta” - milicjant, młody z wypomadowaną czupryną, miał bogate życie towarzyskie
- Irka - czarnowłosa i z pięknymi ustami, flama Mariana
- ojciec Irki - sadownik
- “Melancholik" - amator piwa i młodych kobiet
- Zenek - kuzyn “Melancholika”
- Władek - listonosz, starszy, siwiejący człowiek, ale zaskakująco sprawny
Niedługo po wojnie. Milicja schwytała 5 mężczyzn, wśród których podobno jest “Grom”, przywódca bandy, która mordowała mieszkańców okolicy, wymierzając im “sprawiedliwość” za kolaborację z “bolszewickimi pachołkami”. Niestety, nie wiedzą, który z nich to właśnie on; wie to aresztowany członek bandy, “Wertep”, który jest lojalny do momentu, kiedy milicja nie wykazuje, że “Grom” zabił i jego rodziców. “Wertep” chce zeznawać, ale ktoś wbija mu strategicznie nóż, nie zabija od razu, ale prawdopodobnie delikwent długo nie przeżyje. Problem w tym, że albo ktoś rzucił super celnie nożem zza okna, albo - co bardziej prawdopodobne - więźnia zabił jeden z milicjantów, który jest byłym członkiem bandy. Milicjanci incognito wiozą więc “Wertepa” do miasteczka przebrani za handlarzy jabłkami, licząc, że ten dożyje i wskaże bandytę.
To bardzo chaotyczny tomik, pełen przemocy, krzyków i decyzji podejmowanych ad hoc. Nikt nikomu nie ufa, nie ma żadnych procedur, widać, że nawet milicjanci są silnie straumatyzowani przez wojnę. Drogę do prowizorycznego więzienia obstawia reszta bandy, wykolejony pociąg, ciemność; ewidentnie autor szedł na wysoki poziom dramy.
Jest za to szczypta seksizmu:
- Ty... Ty w tym lesie to lepiej przyciśnij - mruknął Kołdak.
- Przycisnąć to se możesz babę do płotu! - warknął Krawczuk.
Inne tego autora tutaj.
Maria Osiadacz - Trop wiedzie w historię #074
Spis osób:
- profesor Osadnicki (70) - pedagog, w czasie wojny prowadził tajne komplety i był partyzantem
- Brynicki (26) - doktorant Osadnickiego, bardzo obiecujący historyk
- Karolowa - gospodyni Osadnickiego
- Leokadia Sałakowska (Lonia) - wychowanica Osadnickiego, chce się wydać za mąż, zwana “księżycową panienką”
- kapitan Witold Januszkiewicz - w pracy dość zgryźliwy, pracoholik
- Julian Łabęcki (25) - według profesora chłystek i bez perspektyw, stara się o rękę Loni, zupełnie nie Herkules
- panna Zosia - maszynistka, doskonale parzy kawę, ale nie stosuje się do RODO
- porucznik Jerzy Łęski - dla dobra sprawy daje sobie postawić horoskop
- kapitan Zbigniew Kuklowski - miły i poważny, tropi zbrodniarza wojennego
- Jacek - młodociany z doskonałą pamięcią
- Marek - młodociany z predylekcją do samochodów
- Halina - siostra kapitana Januszkiewicza, studentka, woli mieszkać z bratem niż w akademiku
- Basia - sekretarka Januszkiewicza
- Daniel Złociński - pomocnik buchaltera w tartaku
Profesor Osadnicki szykuje się do długo wyczekanego urlopu, niestety tuż przed opuszczeniem domu ktoś, anonsując się jako pracownik elektrowni, wchodzi i morduje go z zimną krwią, po czym wsiada w samochód i ucieka. Niedługo potem zwłoki profesora odkrywa odrzucony kandydat do ręki profesorowej wychowanki, ale nie zgłasza tego milicji, tylko ucieka. Zbrodnię zgłasza asystent profesora, zaniepokojony niezwykłą niepunktualnością. Milicja szybko odkrywa, że poza drobną biżuterią z gabinetu zniknęły dokumenty z czasu wojny, a jakiś czas wcześniej profesor miał być poproszony o identyfikację potencjalnego zbrodniarza wojennego. Nietypowo, w drugim wątku narrator pokazuje postać mordercy i próbuje wyjaśnić jego motywacje (nie żeby się specjalnie starał czyny motywować, raczej skupia się na zacieraniu śladów i cieszy z przeprowadzonej sprawnie akcji).
Do wykrycia sprawcy przydają się sprytni chłopcy, co to haratają w gałę na podwórku i śledzą każdy samochód w okolicy. Kapitan Januszkiewicz dodatkowo czerpie pozazawodową przyjemność z kontaktów z osieroconą po raz kolejny panną Leokadią.
Się leczy: grypę mocną herbatą, kieliszkiem spirytusu i cytryną.
Się cytuje: Pana Tadeusza.
Marian Łohutko - Czarno na ulicy Błękitnej #075
“Osoba, która w czasie kąpieli zgubiła sztuczną szczękę, proszona jest o zgłoszenie się z dowodem osobistym do ratownika”.
Spis osób:
- Grzegorz Zięba - narrator, były oficer milicji, pechowo poszedł za przynętą
- Joanna Dolińska - była flama Grzegorza, kobieta z przeszłością, ale bez przyszłości
- major Szymański - zastępca komendanta, znajomy Grzegorza
- podpułkownik Jańczak - zarządza śledztwem
- kapitan Krzemień - prowadzi śledztwo, żonaty i z dziećmi, ale to mu nie przeszkadza
- Jan Trzeciak - właściciel garażu - miejsca zbrodni, unika odpowiedzi
- Karol Wierzbicki - dawny najemca garażu, podobno poczucie winy zmusiło go do samobójstwa
- porucznik Kowalczyk (27) - temperament południowca, incognito zażywa widoku na Krupówki
- Leon Wierzbicki - brat Karola, mieszkaniec Krakowa, zginął 10 dni przed bratem
- porucznik Walkowiak - KM Kraków, udaje złotą młodzież w “Paprotce”
- Helena Jaskuła - właścicielka pensjonatu “Paprotka” w Zakopanem, oskarżana anonimowo o wszelkie zło
- Nestor Paliżyto - każe się nazywać Arturem, twardy negocjator
- Walczak - młody wywiadowca, #pieszopomieście
- Janusz Owczarek - aresztowany za kradzież tranzystorowych radioodbiorników
- Wiktor Zieliński - ubrany w Bóg wie co, jakieś kwiatki, chusteczki, jak jaki pederasta
Narrator, który przedwcześnie wrócił z urlopu nad morzem do Warszawy, znajduje w kieszeni klucz[1] i tajemniczą wiadomość, która kieruje go na ulicę Błękitną. W garażu, do którego pasuje klucz, znajduje zwłoki swojej byłej dziewczyny. Aresztowanie, przesłuchanie, alibi, uwolnienie. Milicja prowadzi szeroko zakrojone śledztwo (kursują na linii Warszawa-Kraków-Zakopane), bo z garażem łączy się nie jedna, a dwie śmierci. Grzegorz rozpoczyna oczywiście własne dochodzenie, kręcąc się w miejscach, w których bywał z dawną dziewczyną. Dzięki temu rozpoznaje tajemniczego mężczyznę, który przed nim ucieka, a że milicja go śledzi, ma ułatwione zadanie.
Intryga jest bardzo skomplikowana, osią są przestępcy, którzy najpierw okradają państwo polskie i obywateli, potem - kiedy ich współpracownicy chcą odejść - robią im wbrew, co prowadzi do sfingowanego włamania, dwóch (a może i trzech?) morderstw, szantażu, wymuszenia i porwania.
[1] Niestety, autor nie wpada na pomysł, żeby wyjaśnić, jak się klucz w kieszeni eks-milicjanta znalazł. Podobnie nie wiadomo, jak milicja wpadła na trop Wiktora.
Się urządza przyjęcie: francuskie koniaki, kawior, łosoś, ostrygi.
Się pali: ekstramocne.
Inne tego autora:
Inne z tego cyklu tutaj.
#92
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 19, 2020
Link permanentny -
Tagi:
2020, kryminał, panie, panowie, prl -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 6
Nieznany polski fotograf Radley[0] nagle wypływa na paryskich salonach; polska prasa jest oczywiście podzielona[1], ale skoro światowa sława, to na wernisażu fotografii w Warszawie zbiera się sama śmietanka towarzyska i artystyczna. Problem w tym, że wernisaż odwiedzają też kieszonkowcy. Portfel traci pułkownik Lis, chargé d'affaires ambasady francuskiej, znany pisarz, prokurator, minister, słynna aktorka, wpływowy prezes, korespondent zagraniczny „Paris Match”, attache prasowy ambasady Iranu, ambasador JKM królowej Holandii, wreszcie sam Radley, a nawet szef ochrony, porucznik Cieślik. Major Korosz dostaje więc do wyjaśnienia najpierw sprawę samych kradzieży, potem - po owocnym spotkaniu z doliniarskim półświatkiem u Dziadka Truciciela - dochodzą do tego kolejne sprawy pobić niepokornych kieszonkowców. W drugim wątku pojawia się postać Zuzanny, przerażonej 19-latki, odratowanej przez żyjących nieco poza społeczeństwem kamieniarzy. Dziewczyna trafia do Radleya jako asystentka, okazuje się mieć doskonałe oko do fotografii, nieco gorzej jej idzie na gruncie towarzyskim, co prowadzi do związania obu wątków demoniczną postacią Hrabiego Siekierek.
Jaki to jest pyszny kryminał. Milicja sobie kpinkuje[2] i amosfera ogólnie jest raczej wesoła. Major Korosz ma spore rozeznanie w środowisku doliniarzy, więc nie waha się nadać im sprawy honorowej i - absurdalnie - jego prośba jest respektowana. Kawałek akcji odbywa się w pociągu, gdzie pełen wersal[3]. Sprawa zostaje rozwiązania dzięki wystawianiu na wabia “ładnych dziewczyn (...) - zdecydował major. - Niech mieszkają w hotelach, jeżdżą samolotami i w ogóle: turystki. Niech obnoszą pierścionki, bransoletki i wszelkiego rodzaju świecidełka” i częstowaniu podejrzanego piwem w upał w celu zebrania odcisków. Major Korosz unika śmierci dzięki swojemu ukochanemu psu, Owieczce[4].
Się je: pieczoną gęś z jarzynami (u Dziadka Truciciela), międzynarodowe rarytasy na przyjęciu w ambasadzie: A stoły przedstawiały rzeczywiście pełne zbratanie narodów. Połyskliwe ziarnka ciemnego kawioru z Astrachania sąsiadowały z obłożonymi lodem półmiskami bladych małży z wybrzeża Atlantyku, portugalskie sardynki z produktem winnic Szampanii, a różowe płatki polędwicy i butelki polskiej Żubrówki stały w zgodzie z ciężkim winem hiszpańskim.
Się pije: eksportową, koniak z mlecznej drogi (martell z pięcioma gwiazdkami).
Odniesienia literaturowe: “Zły”, “Zbrodnia i kara”.
Bawiąc-uczyć: grypsera.
Czego się nie leczy wódką: zapalenia płuc.
[0] Czy to jest polskie nazwisko?
[1] Oczywiście sukcesy warszawskiego fotografika nie pozostały bez echa w kraju. Kilku poszukującym tematu krytykom stworzyły okazję do napisania ciętych artykułów, w których pognębili swoich kolegów po fachu, przypisując krytyce polskiej kompromitujący brak zainteresowania rodzimymi talentami, co - o hańbo! - robi za nią, jak zwykle, zagranica. Wielu poczuło się dotkniętych osobiście - mimo że w enuncjacjach nie wymieniono żadnego nazwiska - więc grupa recenzentów „dotkniętych" odpowiedziała natychmiast na napaść z temperamentem i swadą.
[2]
- Pieniądze przechowuj w PKO! - z namaszczeniem pouczył Korosz.
- Kiciu - zaczął miękko do dyżurnego. - Zbierz ten cały ogródek jordanowski, a szczególnie pierwszą zmianę i bądź uprzejmy zawiadomić ich, że... są wały, a nie tajna służba, paskudnie wystawione do wiatru przez dolinę…
- Zaleciłem funkcjonariuszom godną postawę do spokojnych obywateli i zdecydowaną do elementu przestępczego…
Pierś inspektora rozdarło ciężkie westchnienie, zrezygnowany wsparł głowę na ręku - kapral należał do typu milicjantów elokwentnych, będących postrachem zarówno spokojnych obywateli, jak i swych zwierzchników.
- Znów mnie major uwielbia? - skromnie zapytał Cieślik. - To bardzo dobrze. Ja mogę pracować tylko w atmosferze miłości i łagodnego traktowania.
- Widzicie, to dlatego, że ja nie mam serca do tego pomysłu.
- Ciekaw jestem, do czego macie serce?
- Tak w ogóle to do dziewczyn — zwierzył się porucznik.
[3] W ogólnym pośpiechu i nerwowości tylko bileterzy byli opanowani, spokojni. Wiedzieli, z jakiego toru odjeżdża jaki pociąg, gdzie stoi automat z biletami peronowymi, którędy się idzie do restauracji pierwszej klasy. Sprawdzając bilety, równocześnie informowali podróżnych chętnie i wyczerpująco.
[4] Major wychował tego czworonoga od szczeniaka — stał się jego właścicielem w trochę niecodziennych okolicznościach — bardzo się do niego przywiązał, twierdził, że jest to owczarek podhalański i rodowód ma starszy niż Bourboni. (...) Znajomi inspektora, znając jego słabość, pokpiwali, że pies jest przerasowany, ponieważ ma każdą łapę z innej rasy, tchórzliwy i posądzali go o brak psiego charakteru. Mimo że nosił dumne imię Tygrys, nadane mu przez majora, przezywali go Owieczką. Majora z początku trochę to gniewało, ale po pewnym czasie — ponieważ pies reagował również i na to zawołanie — sam przyzwyczaił się do nowego miana i też nazywał go Owieczką.
Inne tej autorki tutaj.
#89
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 14, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, panie, prl, klub-srebrnego-klucza, kryminal
- Skomentuj
Jerzy Romuald Milicz - Cena utraconego czasu #071
Spis osób:
- sierżant Arkadiusz Bednarz - niestety czerwona koszula
- Kapitan Jacek Zaremba - naczelnik wydziału służby śledczej, niechętnie chwali podwładnych
- Maria Cichocka - zwana Majką, kierowniczka Jubilera na Nowym Świecie, Casanova w spódnicy
- Janek - miłość Majki, niestety wpadł pod ciężarówkę
- Irena Krawczykówna - pracownica Majki
- ”inspektor Kotecki” - Główny Inspektorat Ochrony Skarbowej
- Michał Kożuch - pijak, odkrył ciało Bednarza i mimo słabości ogólnej zaalarmował okolicę
- “Wiryna” - twierdzi, że miał zadrę z Bednarzem
- pułkownik Hipolit Molarczyk - szef Oddziału Służby Śledczej KGMO
- Janusz Górka - znany plastyk, dostarcza milicji portretów pamięciowych z czystej sympatii
- porucznik Sowecki - kierownik sekcji zabójstw i napadów
- Zofia Kurek - ofiara napadu, kierowniczka sklepu jubilerskiego
- Pacek - siostrzeniec poszkodowanej Zofii Kurek
- Kurek - jeździ na taksówce, bardzo kocha żonę Zofię
- porucznik Krysiński - kierownik sekcji dochodzeniowej komisariatu
- Ela - telefonistka, dorodna blondyna
- Ryszard Daniel - arogancki i pełen ideałów przestępca z podpruszkowskiej wsi
- Jerzy Lutyński - członek tajnej organizacji
- Andrzej Wójcik - gwiazda, chciał żyć szybko i intensywnie
- Dzidek - znajomy dziennikarz Zaremby
- Edward Słomski - lekarz, właściciel will Eskulap
- inżynier Paweł Górski - właściciel willi Afrodyta, nowobogacki imprezowicz
- Małgorzata Górska - po 30, ale wyglądała na młodszą, nader elegancka
- major Jan Karoń - świeżo awansowany, zwany Zosią Samosią, bo nie cenił team effort
- porucznik Henryk Wollman - zwany Heniusiem
- Waldemar Zmorski - popularny na wybrzeżu piosenkarz, przyjaciel Górskiego (a tak naprawdę Wincenty)
- Inżynier Sylwester Gabryś - niechluj mimo modnego garnituru, znajomy Górskiego
- Leokadia Gabryś - “Muza”, małżonka inżyniera Gabrysia, ale kochanka Górskiego
- Piotr Górski - śp. Brat Pawła, dyrektor przedsiębiorstwa Pol-Prac
- Halina Górska-Kmetty - siostra Górskich, unika zamachu i sprawiedliwości
- Janos Kmetty - Węgier, co wybrał Polkę
- Kapitan Laszlo - węgierska służba kryminalna
Fabuła jest rozbita na dwa epizody. 1948. Ktoś napada na milicjanta i zabija go, zabierając mu służbową broń. Z tą właśnie bronią dokonywane są napady na sklepy jubilerskie w całym kraju. Tu kierowniczka daje się zaszantażować inspektorowi Skarbówki i oddaje mu klucze, tam kolejna zostaje napadnięta w swoim domu, a klucze skradzione. Wreszcie po telefonicznym donosie milicja osacza przestępców podczas napadu, dwóch z nich ginie, trzeci sprzedaje im jakąś absurdalną bajkę o ruchu oporu, wyższych racjach moralnych usprawiedliwiających napady[1] w celu uzyskania środków w imię walki o lepszą Polskę. Jako że pozostali przestępcy nie żyją, a podczas ujęcia zostaje zastrzelone przypadkowo dziecko, oskarżony trafia za kratki z wyrokiem śmierci.
Kilkanaście lat później, 1963. Na wybrzeżu podczas głośnej imprezy w willi “Afrodyta” zostaje zastrzelony inżynier Górski. Okazuje się, że to nie był pierwszy zamach na jego życie, po poprzednim uciekł na 2 lata za granicę. Milicja inwigiluje znajomych inżyniera, major Karoń skupia się - niekoniecznie merytorycznie - na pięknej wdowie, pani Małgorzacie zwanej “Masią” (sic!), ale dopiero odkrycie sejfu pozwala na połączenie obu spraw. Milicja odkrywa, że młodszy brat Górskiego zginął “w wypadku” na polowaniu jakiś czas wcześniej, udaje się więc do Budapesztu[2], żeby porozmawiać z ostatnią ocalałą z rodziny siostrą. I tu czeka ich niespodzianka. Rozwiązanie jest dość karkołomne: gnwan qmvnłnyabść qljreflwan, mnvavpwbjnan cemrm pupvjrtb oengn Tóefxvrtb, avr olłn bpmljvśpvr cbyvglpman, n hxenqmvbar młbgb zvnłb mnfvyvć celjngaą xvrfmrń Tóefxvpu. Cb śzvrepv anwzłbqfmrtb oengn v nerfmgbjnavh Qnavryn, qb grtb bfgngavrtb qbpvren, żr mbfgnł anoenal. Cb mnzvnavr xnel śzvrepv an qbżljbpvr, n cbgrz cb nzarfgvv, jlpubqmv m jvęmvravn avrpb ząqemrwfml v cynahwr bqfgemryravr pnłrw ebqmval Tóefxvpu.
Zaremba nie jest pracoholikiem, niedzielę potrafi spędzić u przyjaciół w Podkowie Leśnej, a nie w pracy. Niestety, to nie wystarcza, bo funkcjonariusz doznaje uczucia wypalenia.
[1] W tle przemycone informacje o nasilającej się działalności podziemia - wysadzony rurociąg, uszkodzona linia kolejowa, nielegalne druki.
[2] Trzech funkcjonariuszy siedzi w Budapeszcie przez miesiąc, robiąc na zmiany kocioł w mieszkaniu pani Kmetty. Zajmuje ich to na tyle, że jeden z milicjantów jest w stanie raz pójść na spacer na górę Gellerta, dwa-trzy razy do muzeów i wziąć parę kąpieli w zewnętrznych basenach. Nic o jedzeniu i piciu.
Inne tego autora:
Jerzy Edigey - Diabeł przychodzi nocą #072
Nietypowo, narrator opowiada zakończoną już historię sprzed lat, o której wiemy, że zbrodniarz został skazany na karę śmierci.
Spis osób:
- major Wacław Krzyżewski - KW MO we Wrocławiu, przyjaciel narratora
- Zenon H. - właściciel pięknego owczarka alzackiego, kierowca w Polskim Radiu
- Władysław Baczyński - również kierowca, straszny rozrabiaka z pretensjami do całego świata
- Henryk N. - jubiler
- Stanisław S. - przedsiębiorca budowlany
- inżynier Władysław W - kierownik transportu we Wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych
- Maria S. - łączniczka w partyzantce we Lwowie, mogłaby coś wiedzieć, ale zginęła jeszcze w 1945 roku
- kapral Jan Straż - funkcjonariusz o szybkim refleksie i znajomości dżudżitsu
1955. Ginie jubiler, prowadzący nie do końca legalne interesy. Znikają pieniądze i złoty zegarek. W notce przy zwłokach ktoś zarzuca mu “połakomienie się” na dolary. 1956. Ginie rzutki budowlaniec, wracający z zapłatą za remont domu. Znika teczka z pieniędzmi i planami architektonicznymi. 1957. Ginie inżynier, zastrzelony przez okno we własnym domu. Nic nie zostaje skradzione. 1958. Ktoś zabija psa, należącego do zawodowego kierowcy, z tej samej broni, co pozostałe ofiary, tu również nic nie zostaje skradzione. Wszystkie te sprawy trafiają do majora Krzyżewskiego, świętego od spraw niewykrytych i umorzonych. Dalej to mozolna praca całego zespołu. Obserwacja, grzebanie w przeszłości, ekshumacja. Przestępca wpada przypadkiem, a następnie - też nietypowo - sprawa nie kończy się na tym, tylko na przesłuchaniach, linii obrony i wyjaśnieniach mordercy. Co ciekawe, niby ma żonę i dwoje dzieci, ale w ogóle nie pojawiają się po aresztowaniu.
Bawiąc-uczyć: jak przeprowadzać analizę balistyczną. Oraz szukać rozwiązań u Conan-Doyle’a.
Inne tego autora tutaj.
Inne z tego cyklu tutaj.
#85 (przeczytałam też po raz kolejny EW070)
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 5, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, kryminał, panowie, prl
- Skomentuj
Jacuś, literat i raczej lekkoduch, jedzie sam na urlop do Zakopanego, bo jego żona, Ewa, w ostatniej chwili zostaje w Warszawie, zatrzymuje ją ważna sprawa w kancelarii adwokackiej, w której pracuje. Pod Krakowem Jackowi psuje się samochód, więc błyskotliwie zajeżdża pod kościół Mariacki i szuka warsztatu metodą pytania przechodzących ludzi. Spod znalezionego w ten sposób na peryferiach warsztatu zabiera go do Zakopanego przypadkowo przejeżdżający dyrektor Helberg, panowie zaprzyjaźniają się, po czym kilka dni później po libacji Jacuś zgadza się oddać nowemu znajomemu przysługę - będzie udawał kochanka jego kochanki, żeby zazdrosna żona nie pozbawiła Helberga spadku. Co może pójść źle - flama dyrektora, Anita, jest przepiękna i dziwnie chętna, żona daleko, dom na Cyrhli Toporowej dyskretny, nic tylko brać. Więc bierze[1]. Upojna noc, ale o poranku przykra niespodzianka. Zamiast ślicznej dziewczyny - zwłoki Helberga. Jacuś ucieka, ale potem targany, niczym Raskolnikow, wyrzutami sumienia, zwierza się ze wszystkiego żonie, bo kto nie rozwiąże problemu tak jak żona. Żona-adwokat sprawę zgłasza milicji (zwłok nie ma, Helberg żyje i wygląda zupełnie inaczej niż w opisie literata, śladów nie ma, przynajmniej pobieżnie, więc się panu literatowi przyśniło), ale też - ku zdziwieniu Jacusia - jest na niego wściekła i grozi rozwodem[2]. Potem zaczyna się karuzela śmiechu - znajomy Ewy chce kupić ten właśnie dom, w którym miała miejsce potencjalna zbrodnia, Jacuś wszędzie widzi piękną Anitę, znajdują się zaginione zwłoki, Ewa poznaje Helberga i z zemsty na mężu zaczyna się z nim spotykać, chociaż jest dość obrzydliwy nawet jak na Austriaka. Do rozwiązania zagadki milicja podmienia spodeczki i chowa szklanki, bo odciski palców oraz pozoruje stłuczkę.
Szowinizm/maczyzm stosowany:
(...) Mam ochotę trochę poszaleć. Zapraszam cię na szampańską kolacyjkę. Nie pożałujesz.
- A co na to powie twoja narzeczona?
Spojrzał zdziwiony.
- Przecież mojej narzeczonej nie ma w Zakopanem.
- A jak się dowie?
- A kto jej powie? Ty chyba nie? Ja tym bardziej. Nie mam zwyczaju zwierzać się kobietom. Narzeczona, żona czy kochanka nigdy nic nie powinna wiedzieć. Kobietę trzeba zawsze utrzymywać w tym przekonaniu, że jest jedyna, niezastąpiona, najwspanialsza. Musi w to wierzyć, a wierzy bardzo chętnie.
- Pan, zdaje się, był żonaty?
- Byłem, ale już nie jestem. Dostałem rozwód.
- Miał pan w zeszłym roku sprawę prokuratorską o pobicie żony?
- Miałem. No to co z tego? Mało to mężczyzn bija swoje żony? Nie taka znowu rzadkość. Jak człowiek jest niezadowolony z żony, to musi od czasu do czasu przemówić jej do rozumu. Mówi się do nich, a one jakby nie słyszały. Dopiero jak się takie przemówienie podeprze innym argumentem, to można dojść do ładu.
Się je: parówki, schabowe, sałatkę jarzynową i wędlinę, wątróbkę , serdelową z odgrzewanymi kartoflami, sardynki z Grand hotelu i tatara.
Się pali: carmeny, sporty (2 paczki, bo rewizja może trochę potrwać).
Się pije[3]: soplicę (z żoną), koniak (z adwokatem), piwo krajowe (w Warsie), wódkę (w Spatifie), winiak (na milicji, po wizycie w prosektorium), jarzębiak.
Się robi zakupy: nawet dostała w „Delikatesach” pół kilograma polędwicy.
Się jeździ taksówką:
Na przystanku stał tylko jeden wóz. Tęgi taksówkarz krytycznym spojrzeniem obrzucił kandydata na pasażera.
- Dokąd pan chce jechać? - spytał niezachęcająco.
- Na Pelcowiznę, na Toruńską.
- Na Pelcowiznę nie jadę. Mogę jechać na Ochotę. Odpowiada panu?
- Jeżeli mam interes do załatwienia na Pelcowiźnie, nie mogę jechać na Ochotę - tłumaczył łagodnie Jacek, nie chcąc rozdrażniać niezadowolonego kierowcy.
- No, to wysiadaj pan z wozu i szukaj pan sobie innego frajera.
[1] A wcześniej, mimo obietnic wierności małżonce, przed snem “zastanawiał się nad tym, z którą z tych trzech babek chciałby się przespać”.
[2] Było mu bardzo przykro. Nie przyznawał się do tego nawet sam przed sobą. Starał się nadrabiać miną. No to co, że ją zdradził, myślał z wyzywającą agresywnością. Mało to mężów zdradza swoje żony i nikt z tego nie robi takich tragedii. Mógł jej przecież nic nie powiedzieć. Wtedy wszystko byłoby w najlepszym porządku. Szczere i uczciwe postępowanie nigdy nie popłaca, szczególnie z kobietami. Być może, iż miał pewne wątpliwości co do tego „uczciwego” postępowania, ale nie chciał się nad tym zbyt wnikliwie zastanawiać. Wolał być
rozżalony na Ewę i utwierdzać się w przekonaniu, że rozżalenie u jest najzupełniej słuszne. Pragnął uniknąć kłamstwa, szczerze jej wszystko wyznał, a ona…
[3]
(...) Nie lubię tylko, jak chlasz w „Spatifie” beze mnie.
- Nie przesadzaj. Tak często się znowu nie zdarza.
- Wystarczająco często.
- Trzeba dobrze żyć z ludźmi.
- Czy koniecznie przy wódce?
- Taki już u nas zwyczaj. Abstynent uważany jest za człowieka niepewnego pod każdym względem.
Inne tego autora, inne z tej serii.
#80
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek czerwca 25, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, kryminal, panowie, prl, z-jamnikiem
- Skomentuj
Sławiński Kazimierz - Zbrodnia rodzi zbrodnię #065
Spis osób:
- porucznik Stanisław Maksymiak - KP Świerczewo
- pułkownik Maurycy Odrowąż - przedwojenny rotmistrz, bohater września 1939, historyk i publicysta, kawaler
- kapitan Miłosz - zwierzchnik Maksymiaka, zdolny i energiczny
- kapral Kowalczyk - kierownica milicyjnej “warszawy”
- Zofia Leśniakowa - gospodyni Odrowąża
- Ludwik Jędrzejczak - komendant straży przemysłowej u “Gottwalda”
- mgr Roman Pawlicki - kierownik działu kadr, napływowy
- Konkiewicz - major rezerwy, przewodniczący ZBOWiD-u
- proboszcz - bliski znajomy Odrowąża, organizował wieczorki brydżowe
- mecenas Nowodworski - żonaty
- inż. Rosohowicz - dyrektor PGR-u, o wyglądzie typowego szlagona, koniarz
- prof. Gorczyca - emerytowany dyrektor liceum
- Adam Odrowąż - z Londynu, brat denata i - jak się okazuje - szemrany patriota
- Joanna Grobelna - z Warszawy, siostra denata
- Nowoczek - zięć Leśniakowej, ślusarz u “Gottwalda”, lubi wypić
- Wojciech Górniak - sadownik z Bolechowa, dostarcza płodów rolnych oraz wspomnień sprzed wojny
- żona Górniaka - czarna i śniada Słowenka, mówi po polsku z akcentem
- Golc - jak ktoś coś wynosi z fabryki, to na niego pada zawsze podejrzenie
- Robaczkiewicz - sąsiad Golca i kumpel do wypitki
- Golcowa - matka czwórki zaniedbanych dzieci
- Alojzy Grobelny - przedwojenny kupiec, obecnie prywaciarz, szwagier denata
- Zygmunt Hulewicz - znajomy Adama, ujawnił się pechowo jako amerykański szpieg
- starszy wachmistrz Olejnik - przedwojenny ułan, żywa kronika pułku
- kapral Eryk Radatz (Radac) - zdrajca i zaprzaniec, zbrodniarz hitlerowski, tyle że nie żyje
- panna Wiloch - narzeczona Odrowąża, ale wydała się za porucznika Radziejowskiego
W niewielkiej miejscowości Świerczewo gospodyni zgłasza, że jej pracodawca, pułkownik Odrowąż, został zamordowany. Z gabinetu, pełnego dokumentów i książek, zniknął cenny zegarek, dwie butelki whisky i pieniądze (ale nie aż tyle, żeby podejrzewać mord rabunkowy); potem okazuje się, że nie tylko to zniknęło. Milicja najpierw szuka w otoczeniu Odrowąża, podejrzewając zięcia gospodyni i innych lokalnych moczymordów, potem rozszerza krąg poszukiwań o potencjalnych szpiegów (dowiadując się o “niepatriotycznej” działalności brata zamordowanego), żeby wreszcie - po znalezieniu drugich zwłok - pójść śladem z przeszłości, bo od kreciej roboty zza granicy gorsze jednak były sprawy zdrad wojennych.
Antysemityzm codzienny: “Co wy się tak wleczecie jak Żydzi na jarmark?”.
Się pije: “Scotch whisky”, nalewkę (u księdza).
Się kradnie: cynę.
Się (nie) czyta: książek historycznych (bo za trudne dla kobiety).
Inne tego autora:
Lembowicz Tadeusz - Neseser Marii Visconti #066
Spis osób:
- Maria Visconti (38) - Szwedka, dziennikarka pracująca na kontrakcie w redakcji zagranicznej telewizji
- śledczy (bezimienny) - seksista i szowinista
- Hanka - partnerka śledczego, nie supportuje go kulinarnie ani dobrym słowem
- Eryk (23) - Fin, przyszły polonista, sąsiad zakochany w denatce
- Joanna Enertycka - koleżanka Marii, jubilatka, średnio przystojna, średnio inteligentna, średnio sprytna
- redaktor Majewski - właściciel “volvo”, dawny kochanek Marii
- inżynier Rylski - uczestnik imprezy, miał epizod z Marią, teraz smali cholewki do Joanny
- Zawadzki - jw., technik nagrań, żona i troje dzieci, ale i tak szuka przygód
- artysta plastyk - zdarzało mu się kiedyś korzystać ze względów Szwedki, ale już nie
- Ewa - aktualna flama plastyka, z dobrego domu, ale rozpuszczona
- Kwitecka - aktorka z naprzeciwka, nie oceniała Marii zbyt wysoko
- Kwitecki - mąż aktorki, ale bardziej pomoc domowa
- porucznik Aleksiewicz - człowiek na telefon
- porucznik Albinowicz - z dewizówki, wie wszystko o rynku walut
- Maks - waluciarz, rezyduje w Bristolu, puszcza też mniej znane waluty
- szefowa obyczajówki - energiczna jak mężczyzna
- porucznik Możejko - zawsze udaje służbistę
- Danuta - 18-letnie chuchro, ale szlaja się po nocnych lokalach
- Antoni Petera - paser z dobrym sercem, ale z kiepską inteligencją
Szwedka Maria Visconti zostaje znaleziona zamordowana w swoim domu. Dzień wcześniej odbywała się u niej impreza z okazji urodzin przyjaciółki Joanny, w spotkaniu uczestniczyli współpracownicy i znajomi (w tym kochanek Marii), a także przypadkowa panna, zaproszona przez jednego z obecnych. W nocy hałaśliwie, jakaś kłótnia[1], nic nowego, bo imprezy odbywały się często. Milicja krąży po domu, w którym oprócz denatki mieszkali sami artyści, rozpytuje gości i szuka dziewczęcia, które po imprezie zniknęło. Wyjaśnia się, kto położył denatkę na kanapę i przykrył ją czule kocykiem, ale tajemnicą pozostaje, kto zabrał tytułowy neseser z monogramem Szwedki i zdjął jej spodnie (a nadużyć seksualnych nie wykryto). Motywów jest kilka - zbrodnia w afekcie przez opuszczonego kochanka, z zazdrości o kogoś bądź rabunkowy - zniknął wszak neseser, a zamordowana miała trochę zaoszczędzonych pieniędzy. Wykrycie mordercy nie poprawia nastroju śledczego, który jest głęboko rozczarowany kondycją ludzkości (szkoda, że nie swoją, bo jest wyjątkowym palantem).
Tomik jest pełen górnolotnych zdań, mających obrazować głębokie przemyślenia narratora: ”Był brudny i nieżyczliwy ludziom moment schyłku nocy tuż przed świtem, którego światło grzęźnie w dżdżystej, zimnej, gnanej wiatrem mgle” czy ”Taki raport to jak dziurawy most. Nieładny”. Narrator niestety chętnie się dzieli swoim zamiłowaniem do ładnych pań, imprezowania czy wreszcie określa rolę kobiety w domu:
Nie takie rzeczy robi się na rauszu; rany boskie, gdybym mógł wam opowiedzieć, co wiem na ten temat… Ale przemilczę.
Miał alibi [spędził noc z Ewą]. Chciałbym mieć przez całe życie takie alibi jak on, pewnie musiało im być razem bosko… Ale zaraz przypomniałem sobie Hankę i zdrożne myśli odbiegły mnie, jak zdmuchnięte przez szkwał.
Mąż przyszedł do nas za moment, poprawiając „w biegu“ krawat. który zapewne szybko zawiązał. Zapomniał natomiast zdjąć fartuch. A więc zmywał naczynia po obiedzie. Dostrzegłszy ostre spojrzenie żony, szybko wycofał się, aby powrócić już w normalnym stroju.
- W dobie równouprawnienia... - uśmiechnął się bez zażenowania, raczej z pełnym przekonaniem.
Wstrząsnął mną dreszcz trwogi. Jeśli i mnie żona zapragnie tak usytuować w naszym domowym życiu, żegnaj praco, żegnajcie sukcesy służbowe! On, ten „mąż swojej żony“ pogodził się z losem. Mój Boże...
Się pije: budafok na domówce, koniak w Bristolu (pod walutową transakcję).
Się pali: ekstra-mocne.
[1]
Maria była niemożliwa. Joannę dotknęła do żywego mówiąc, że jest zwykłą dziwką.
- To chyba taka normalna sprzeczka między przyjaciółkami?
- Oczywiście! Joanna nawet się zbytnio nic oburzyła.
Inne tego autora tu, a inne z tego cyklu tutaj.
#77 (przeczytałam też po raz kolejny EW064).
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 22, 2020
Link permanentny -
Tagi:
panowie, kryminal, 2020, prl -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Witold Szymanderski - Spokojne uzdrowisko #062
Spis osób:
- Leszek Bogucki - dziennikarz na urlopie, wylądował w szpitalu z dziurą w głowie i nie wie dlaczego
- sierżant Hołobla - duży brzuch, siwe rzadkie włosy, mógłby być ojcem dziennikarza
- Józef Kalwarski - radca prawny z Warszawy
- Maliniakowie - wynajmują letnikom pokoje w Dąbkowie
- Skowronek - wuj mu umarł, więc siedzi i załatwia sprawy
- Henryk Garski - student z Warszawy
- Jola - wychowawczyni z kolonii
- Rajmund Wiśnicz - lepszy gość, w golfie, więc nie musi zakładać krawata
- Waldemar (Aldek) Kacaj - kolega ze studiów, zna kogo trzeba, ma łeb i nie zginie
- Dorota - blond flama Wiśnicza, wymaga, żeby się zwracać do niej per “pani Dorota”
- Kamiński - zmarły wuj Skowronka
- Liszkowska - też wynajmuje letnikom, ale to baba paskudna
- doktor Hanka Siwińska - nogi po samą szyję, blondynka przed 30-tką
- podporucznik Lewandowski - prowadzi śledztwo w sprawie zaginięcia Wiśnicza
Bogucki przyjechał do nadmorskiego Dąbkowa na urlop. Przypadkiem spotyka wypuszczonego niedawno z więzienia biznesmena[1] Wiśnicza, o którym - i o otaczającym go przestępczym światku - swego czasu pisał serię artykułów. Niebawem Wiśnicz znika, a Bogucki ląduje w szpitalu z rozbitą głową, cudem uniknąwszy śmierci. Oczywiście wbrew zaleceniom zarówno atrakcyjnej pani doktor, jak i funkcjonariuszy, podejmuje śledztwo samodzielnie. Przyczyną zbrodni jest skarb, zdeponowany przez Wiśnicza w bezpiecznym miejscu, które to miejsce zmienia adres z powodu przekształceń gruntowych - przy budowie drogi zostały odcięte kawałki posesji, a niektóre z nich przenumerowane.
Się pali: w szpitalu, jak się leży na korytarzu, fajkę nabijaną czymś smrodliwym własnego wyrobu (Maliniak).
Się pije: herbatę z rumem, piwo z sokiem i bez, wódkę.
Się je: kotlet schabowy (bo człowiek wyposzczony po tygodniu w szpitalu), roztrzepaniec (wczorajszy), jajecznicę na nieświeżym tłuszczu.
Szowinizm: kobieta, które została zaproszona na brydża, kupuje szynkę i przygotowuje panom kanapki.
[1] Cinkciarz i importer towarów zagranicznych uważa się za człowieka uczciwego, próbując przemówić do rozsądku dziennikarza - wszak jego aktywność byłaby zupełnie legalna, gdyby nie absurdalne prawo w PRL-u. Bogucki jednak przemawia pryncypialnie, tłumacząc jak dziecku, że Państwo właśnie w ten sposób dba o rynek: “Gdyby było tak, jak pan chce, gdyby panowała taka absolutna wolność, nie istniałoby pojęcie przemytu i nie zarabiałby pan tak dobrze, bo wielu ludzi wzięłoby się za te interesy”.
Inne tego autora.
Marian Butrym - Horoskop #063
Spis osób:
- kapitan Morski - narrator, ma instynkt samozachowawczy i nie narzeka przy szefie na nudę
- Rudolf Schaub - zagraniczny działacz sportowy, nie zajmuje się gówniarskimi interesami
- pułkownik Gonczar - nazywa Morskiego syneczkiem, ma zwyczaj ironizowania głosem pozbawionym ironii
- porucznik Stefan Szemiot - wysoki blondyn w okularach, o ascetycznej urodzie rutynowanego misjonarza
- Basia Gałązka - sekretarka o minie cierpiącego na nadciśnienie Liska Chytruska, urok osobisty nie jest jej atutem
- Zbyszko Kacprzyk - koszykarz, z wyglądu przypomina bezrobotnego hiszpańskiego fryzjera
- Lesiak - sekretarz klubu, o fryzurze nadwątlonej złośliwością losu
- docent Wyżnikiewicz - prezes klubu, o manierach zubożałego arystokraty
- starszy sierżant Nowak - geniusz w walce z urzędową makulaturą, posiadacz biurowych zarękawków
- Jerzy Wilski - wiceprezes do spraw sportowych, tęgi o globusowatej łysinie, nałogowy palacz
- Jan Szymański - drugi wiceprezes, rozmawia z nutką autoironii jak kot dyskutujący z trzymaną za ogon myszą
- Barbara Kańska - gimnastyczka, pierwszorzędna fizycznie i z wyglądu
- doktor Manicki - lekarz klubowy, z uśmiechem jak reklama pasty do zębów
- sierżant Janicki - zwierzchnik techników dochodzeniowych
- Andrzej Sosnowski - trochę ślusarz, trochę elektryk, uczynny i pracowity, ale nikt go nie lubi
- porucznik Wasiak - KD Żoliborz, prowadzi śledztwo w sprawie wypadku Sosnowskiego
- Bożyk - sąsiad Sosnowskiego z dołu, właściciel pożyczonego koreksu
- Józef Kacperek - zaradny kierowca z “Transpolu”
- Piotr Młyńczak (ps. Małpa) - kuzyn Kacperka, podobno magazynier w zakładach tekstylnych
- Józio Młyńczak - trener w klubie, przypomina dobrze wypasionego buldoga
- Januszek - zaprzyjaźniony z Morskim dziennikarz sportowy
- Ryszard Kubiak (ps. Pędzel) - kelner w “Hotelowej”, ale też umie załatwić dolary
Przez kanał przerzutowy Warszawa-Wiedeń do Austrii trafia waluta, a do Polski wraca złoto. Na drodze eliminacji klubów, których drużyny w tym czasie wyjeżdżały w tamtym kierunku, śledztwo trafia do klubu Rekord. Po pokazie gimnastycznym ginie w pustej łazience atrakcyjna zawodniczka Barbara[1]; ktoś poraził ją prądem za pomocą sprytnej pułapki. Chwilę wcześniej dziewczę dało kosza zakochanemu w niej prezesowi, ale ze względu na prowadzone śledztwo może to efekt jej udziału w przemycie. Morski obrywa w głowę na klatce schodowej elektryka, który nie stawił się do pracy. Jak się okazało, elektryk był z upodobania erotomanem i za weneckim lustrem w łazience zostawił sobie otwór, żeby podglądać gołe zawodniczki (z czego korzystają też milicjanci, oczywiście służbowo); jak się łatwo domyślić, zaszantażował mordercę. Do rozwiązania sprawy przyczyniają się kontakty Szemiota z sekcją analityczną oraz zdjęcia znalezione u elektryka, nie przyczynia się tytułowy horoskop w postaci wycinka z gazety, znaleziony u Barbary.
Się pali: fajkę, giewonta (pokoju).
Się ogląda w kinie: “Z tamtej strony tęczy” i się żałuje pieniędzy straconych na bilet.
Się pije: koniak, coca-colę.
[1] Się jest seksistą: z zachwytem się ogląda młode, wygimnastykowane dziewczęta i rozważa sprawy dozwolone od lat osiemnastu.
Bawiąc-uczyć: w wiedeńskim klubie Tierkreis nawet babcie klozetowe chodzą nago.
Się korzysta z techniki: kodując na kartach dziurkowanych dane wejsciowe i przepuszczając je przez EMC (Elektroniczną Maszynę Cyfrową).
Inne tego autora, inne z tego cyklu.
#72 (przeczytałam też po raz kolejny EW061)
Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 10, 2020
Link permanentny -
Tagi:
prl, kryminal, panie, 2020, panowie -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj